Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

USA: Rollercoaster ze stopami

Nieustannie zmienia się prognoza co do podniesienia stóp procentowych przez Rezerwę Federalną USA. Tym razem „prawdopodobny” jest bardziej czerwiec niż lipiec. Jak wskazuje doświadczenie ta huśtawka monetarnych nastrojów może potrwać jeszcze długo.
USA: Rollercoaster ze stopami

Janet Yellen, prezes Fed (CC BY-NC-ND International Monetary Fund)

Niepewność co do zmian w polityce pieniężnej USA paradoksalnie stała się już trwałym elementem sytuacji inwestorów na rynkach amerykańskich i zagranicznych oraz ocen ekonomistów i polityków sterujących polityką fiskalną w innych krajach. Jak określił to jeden z analityków wszyscy są w sytuacji psa, który próbuje wyczuć którędy przebiega niewidzialny elektryczny pastuch.

Pytanie o podniesienie stóp procentowych od półtora roku średnio co dwa tygodnie na kilka godzin wstrzymuje aktywność amerykańskiej giełdy czy to przed konferencją szefowej Rezerwy Janet Yellen, czy przed upublicznieniem protokołu z posiedzenia FOMC (czyli amerykańskiej Rady Polityki Pieniężnej), czy też przed oświadczeniem któregoś z pozostałych członków Komitetu. Wyczekiwanie czy należy kupować czy wyprzedawać akcje, obligacje, złoto, czy dolara powoduje, że rynek staje się gwałtowny

Upubliczniony protokół z kwietniowego posiedzenia FOMC ujawnił, że Komitet skłania się do oceny, iż gospodarka amerykańska rozwija na tyle stabilnie, że stopy można podnieść. Problem w tym, że FOMC nie jest jednomyślny, a jeszcze większy w tym, że gospodarka USA rozwija się powoli, metodologia pomiaru nie jest dostosowana do współczesnej różnorodności gospodarczych i biznesowych modeli i każde drgnienie wyników zmienia nastawienie FOMC i prognozę co powoduje spięcia na giełdzie.

Gołębie czy jastrzębie

12-osobowy Komitet kształtuje politykę pieniężną, ustala poziom podaży pieniądza i sprawuje nadzór nad operacjami otwartego rynku w USA, którą realizują Banki Rezerw Federalnych. Spotyka się on zwyczajowo osiem razy w roku (co 5-8 tygodni). Po 6 latach luzowania polityki pieniężnej po kryzysie (od listopada 2008 do października 2014 r.) i utrzymywania bliskich zeru stóp procentowych FOMC zaczął przygotowywać stopniowe podnoszenie stóp. Dwa konieczne warunki to spadek i ustabilizowanie się stopy bezrobocia poniżej 5 procent oraz 2-procentowy poziom inflacji. Pierwszy warunek został spełniony stosunkowo szybko. Uparta okazała się niska inflacja, która do dzisiaj wspięła się na zaledwie 1,6 procenta. Ponadto inne wskaźniki gospodarcze nie były nadzwyczajnie zadowalające -produkcja w USA okazała się powolna podobnie jak i wzrost inwestycji, nie podnosiły się też płace.

FOMC uznał jednak w grudniu 2015 roku, że inflacja osiągnie 2 procent dopiero w 2018, wobec czego zdecydował się na pierwsze po blisko dekadzie podniesienie stóp, ale zaledwie do 0.25-0.5 procenta. Zapowiedział jednocześnie, że przynajmniej trzy podwyżki planowane są na rok 2016. Od tamtej pory, Janet Yellen, szefowa Fed, najczęściej prezentuje stanowisko „gołębie” (brak podwyżki). Jej koledzy natomiast, aczkolwiek prezentując własne poglądy, mają raczej stanowisko „jastrzębie” (czyli wprowadzenie podwyżki). Obecnie wszyscy starają się „wyczuć” kiedy I które stanowisko przeważy.

Chiny i brytyjskie referendum

W kwietniu w USA zanotowano najwyższy od ponad 3 lat wzrost cen, głównie benzyn (8,1 procenta), ale również wynajmu mieszkań, opieki medycznej, żywności, leków. Wskazuje to na stabilny wzrost inflacji, która w kwietniu była na poziomie 1,6 procenta. Ponadto, po spadku w I kwartale, zaczęła się poprawiać także koniunktura na rynku mieszkaniowym (6,6 procenta) i produkcja przemysłowa (0,3 procenta). Może to dawać amunicję argumentów Rezerwie do podniesienia stóp.

Opublikowany protokół kwietniowego spotkania FOMC wskazuje, że istotnie uczestnicy zgodzili się, choć niejednomyślnie, iż ryzyko dla wzrostu gospodarczego zmniejszyło się. Niepokój budzi jednak perspektywa nieoczekiwanych okoliczności w Chinach związanych z polityką tego kraju wobec kursów walutowych. Niepokój budzi także referendum w Wielkiej Brytanii.

Czy jest to stanowisko jastrzębie? Wielu analityków uważa, że w komunikacie jest więcej nadziei niż oceny faktów. Mohamed El-Erian, publikujący obficie ekonomista (obecnie główny doradca ekonomiczny grupy Allianz) skonkludował m.in. iż Rezerwę powinno się teraz postrzegać jako bank centralny normalizujący powoli swoją politykę (po poluzowaniu), co jednak powinno nastąpić dopiero po  brytyjskim referendum

Inni analitycy skłaniają się ku zdaniu, że w kontekście podwyżki wzrost gospodarczy jest zbyt ślamazarny, na dodatek czynnikami niepewności są brytyjskie referendum i wybory prezydenckie w USA. Dlatego nie powinno być podniesienia stóp procentowych. Ostatnią bowiem rzecz jakiej chce Rezerwa to kaskadowa wyprzedaż akcji na światowych giełdach po ogłoszeniu podwyżki stóp.

Dlatego nie mniej ważne niż stopa bezrobocia i inflacji w USA jest to jak zareagują rynki w Europie i na Dalekim Wschodzie, w tym przede wszystkim w Chinach po zmianie stóp i jaki będzie wynik brytyjskiego referendum. Chodzi tu przy tym nie tyle o to jak rynki zareagują na samą podwyżkę stóp, ile jak zmieni sytuację wzrost wartości dolara, jaki poprzedzi tę podwyżkę. Podstawy do obaw daje to, że chiński bank centralny zdewaluował już kilka razy z dnia na dzień chińską walutę w odpowiedzi na wzmocnienie wartości dolara. Referendum brytyjskie może drastycznie zmienić rozkład lokowanych na rynkach pieniędzy.

Jest jeszcze inne, nie mniej istotne wytłumaczenie dlaczego Rezerwa do tej pory nie wprowadziła podwyżki stóp, czego próżno szukać w protokole posiedzeń FOMC – mianowicie ta, iż rynek spoczywa na krytycznie ważnym poziomie 2000.

Krytyczny poziom 2000

Wytłumaczenie takie daje Jeff Gundlach, często komentujący dla amerykańskiej prasy finansowej szef firmy doradczo-inwestycyjnej DoubleLine (wartość 60 miliardów dol.), specjalizujący się w obligacjach. Uważa on obecnie, podobnie jak El-Erian, że myślenie FOMC przesunęło się z „jeśli dane się poprawią, będziemy mieli zielone światło do podwyżki” na „o ile dane się nie pogorszą mamy zielone światło do podwyżki”.

Dodaje też – będzie tak, o ile indeks giełdowy S&P500 nie spadnie poniżej poziomu 2000. Dlaczego?

Indeks S&P500 najlepiej odzwierciedla stan amerykańskiej gospodarki, albowiem w jego skład wchodzą najsilniejsze firmy reprezentujące wszystkie sektory. „Federalna Rezerwa nigdy nie zaryzykuje ruiny wartości firm, jaką budowała przez 8 lat stosując staranne mikro-zarządzanie i manipulacje rynkiem” — uważa Gundlach. O ile manipulacje rynkiem są trudne do udowodnienia (choć istnieje całe bogactwo analiz wskazujących process), o tyle program luzowania ilościowego wprowadzony przez Rezerwę w oczywisty sposób nakręcił koniunkturę giełdy budując wartość notowanych na niej firm.

Giełda także jednak nie jest klarownym wskaźnikiem. Nie z powodu wahań cen, ale przez to kto kupuje akcje. Jak analizuje wyniki badania Gallupa publicysta Felder Report – kupują je bynajmniej nie indywidualni Amerykanie.

Zamknięty obieg?

Przez pięć minionych lat, kiedy mieliśmy do czynienia z hossą, największym inwestorem na giełdzie były firmy wykupujące własne akcje Windowały one ceny zasilając giełdę w sumie ponad 2 bilionami dolarów, z prawie 600 miliardami rocznie w ostatnich tylko trzech latach (rekord padł przed kryzysem, w roku 2007 wykup osiągnął poziom 762 miliardów dol.).

Planowane na ten rok i ogłoszone dotychczas wydatki na zakup własnych akcji są o 38 procent niższe i sięgają kwoty 244 miliardów dolarów.To największy spadek od 2009 roku. Może on sygnalizować, że firmy chomikują rezerwy gotówki z powodu niepewności co do polityki i gospodarki na świecie i oczywiście polityki Federalnej Rezerwy wobec której giełda reaguje dynamicznie. Firmy przycięły także znacznie w I kwartale 2016 roku wydatki na inwestycje – o około 6 procent, również najwięcej od roku 2009.

Analitycy zastanawiają się w tej sytuacji jaki będzie skutek zmniejszenia wykupu przez firmy własnych akcji, skoro jest to faktycznie jedyne znaczące źródło popytu na giełdzie? Czy S&P utrzyma się powyżej magicznego poziomu 2000?

Najbardziej optymistyczny w ocenie jest Goldman Sachs. Główny strateg tego banku David Kostin uważa, że wykup własnych akcji podniesie się z powrotem i w perspektywie roku (licząc do roku 2015) będzie on wyższy nawet o 7 procent.

Wskazywałoby to, że giełda pójdzie w górę. Czyli Rezerwa może nie mieć oporów przed podniesieniem stóp. Pojawiłoby się  zielone światło dla podwyżki stóp. Operacyjnie ważnym określeniem jest teraz sformułowanie „pojawiłoby się”, wyrażone w trybie przypuszczającym.

Podsumowując – warto pamiętać to, co przypomniał ekonomista Cameron Murray na portalu FreshEconomicThinking, że zmiana stóp procentowych nie pobudzi koniecznych dla ożywienia gospodarki inwestycji. Dlaczego? Ponieważ cena kapitału jest określona przez wysokość stóp procentowych.

Janet Yellen, prezes Fed (CC BY-NC-ND International Monetary Fund)

Tagi


Artykuły powiązane