Wyższe płace to więcej innowacji, czy też innowacje pociągną płace w górę?

Zaczniemy nietypowo od ciekawej wymiany poglądów między uczestnikami mailowego sympozjum profesora Stanisława Gomułki, którzy podjęli temat relacji między płacami i innowacjami, wywołany przez prof. Marka Belkę, prezesa NBP. Cytaty również nietypowo obszerne, ale lista nie jest powszechnie dostępna w sieci. A ponadto dziś już w skrócie o regułach Eurostrefy, SKOK-ach i fabryce Jaguara w Polsce.
Wyższe płace to więcej innowacji, czy też innowacje pociągną płace w górę?

makroekonomiaJakub Borowski z Credit Agricole pisze (obszerny fragment) o poglądach Marka Belki z wywiadu dla sobotniej Gazety Wyborczej: „Stwierdził on, że „dopóki płaca będzie niska, nie będzie innowacji”. Innymi słowy, wskazuje on na przyczynowość od płac do innowacji przedsiębiorstw, co umożliwiałoby podniesienie tych pierwszych, bez szkody dla wzrostu gospodarczego.

Stanowisko wyrażone przez M. Belkę skłania do postawienia dwóch pytań.

  1. Czy znacząca podwyżka płac realnych w Polsce mogłaby skłonić przedsiębiorstwa do zwiększenia innowacyjności i produktywności ?
  2. Jeśli odpowiedź na pytanie nr 1 jest pozytywna, to jak wywołać wspomniany znaczący wzrost płac realnych ?

Ad. 1) Postulowana w teorii ekonomii zależność przebiega od produktywności do płac. Im wyższa jest krańcowa produktywność, tym wyższa może być płaca realna. Zakładając, że firmy maksymalizują zyski, zależność odwrotna byłaby możliwa tylko w przypadku jednoczesnego wzrostu płac i produktywności (doskonałej koordynacji). Brak takiej koordynacji oznaczałby w przypadku firm z relatywnie niskimi marżami (działających na bardzo konkurencyjnych rynkach) ryzyko strat i wypadnięcia z rynku.

Załączone wyniki badań wskazują, że w długim okresie przyczynowość od płac realnych do produktywności jest możliwa, ale wniosek ten dotyczy raczej krajów rozwiniętych. Niezależnie od próby krajów objętych analizą jej autor wskazuje, że wywołane wzrostem płac innowacje mają charakter „labor-saving”. Oznacza to, że jeśli udziały kapitału i pracy w wartości dodanej są stabilne, ich wdrożenie może przyczynić się do spadku zatrudnienia. Dodatkowo, w przypadku Polski, która konkuruje o kapitał z krajami o niskich kosztach wytwarzania, znacząca i powszechna podwyżka płacy realnej mogłaby doprowadzić do odpływu tego kapitału (FDI) i zmniejszenia produktywności.

Ad. 2) Można się zastanawiać, czy podwyżki płac w sektorze publicznym mogłyby być katalizatorem wzrostu płac w całej gospodarce. Jednak zgodnie z efektem Balassy-Samuelsona przyczynowość przebiega od płac w sektorze dóbr handlowych do płac w sektorze dóbr niehandlowych. Dlatego trudno wyobrazić sobie wzrost płac w całej gospodarce indukowany silnymi podwyżkami wynagrodzeń w sferze budżetowej.

Można sobie również wyobrazić szybkie podniesienie płacy minimalnej. W wyniku takiej decyzji wzrosną zapewne płace tych osób, które otrzymują płacę minimalną lub wynagrodzenia nieznacznie wyższe od minimalnego. Wpływ na medianę płac będzie najprawdopodobniej nieznaczny, a wpływ na zatrudnienie osób o najniższej produktywności – negatywny”.

wywiadyNa co odpowiada profesor Gomułka (fragment): Trzeba wziąć pod uwagę duże zróżnicowanie produktywności i płac między firmami. Podnosząc silnie płacę minimalną można oczywiście podnieść w gospodarce znacząco średnią płacę nominalną, także realną, przez odcięcie firm nisko wydajnych, które w większości muszą zbankrutować. Niektóre z tych firm kandydujących do bankructwa mogą próbować się bronić większą innowacyjnością. Przypuszczam jednak, że takich firm może być procentowo niewiele. Firmy stosunkowo wydajne zmniejszą nieco zatrudnienie. Wzrost ceny pracy w relacji do kapitału zachęci te firmy do inwestycji bardziej pracooszczędnych, co może oznaczać technologiczną innowacyjność. Efektami końcowymi będą: znaczący wzrost liczby bezrobotnych i prawdopodobnie także szarej strefy, oraz nieco większa innowacyjność.

W książce Gospodarka za 100 lat (2013, MIT, polskie tłumaczenie 2014) Daron Acemoglu z MIT zwraca uwagę na duże zróżnicowanie tempa wzrostu płac w USA w ostatnich 100 latach między różnym grupami pracowników. Regułą było, że im wyższa płaca tym także wyższe tempo wzrostu płac. Tę regułę wymuszała wysoka innowacyjność w niektórych sektorach, bo prowadziła do wzrostu popytu na pracę z nowymi (wyższymi) kwalifikacjami. Konkurencja między firmami o takich pracowników prowadziła do wysokiego wzrostu płac. W przypadku Polski mamy początki podobnej reguły. A więc dominująca zależność to od wysokiej innowacyjności do wyższych i szybko rosnących płac.2.

W Chinach przez ostatnie 40 lata tempo wzrostu płac było dużo niższe niż tempo wzrostu PKB. To pozwalało na silny wzrost udziału oszczędności narodowych i inwestycji w dochodzie narodowym, w rezultacie dużą innowacyjność, poprzez absorpcję w nowych projektach inwestycyjnych technologii zagranicznych. Zatem tam umiarkowany wzrost płac prowadził do wysokiej innowacyjności i produktywności. W Polsce w najbliższych dziesięcioleciach możemy oczekiwać niższego niż dotąd tempa wzrostu PKB na roboczogodzinę, a więc  także niższego tempa wzrostu płac.

Gdyby podjęto próbę wymuszonego działaniami administracyjnymi wzrostu płac, to skutki będą jak opisane w p. 1. Oczywiście oczekuję dużego wzrostu płac w sektorach technologicznie zaawansowanych. Ale najpierw te sektory muszą się pojawić w skali większej niż dotąd. Według mnie w zasadzie błędna jest teoria Hausnera, być może także Belki, że wzrost płac wymusi „wzrost oparty na wiedzy”, a więc dużą innowacyjność. To może mieć miejsce tylko w bardzo niewielkim zakresie. Główny kanał oddziaływania jest odwrotny: od wzrostu opartego na wiedzy, a więc od innowacyjności, do wyższej produktywności i wyższych płac – konkluduje Gomułka.

pracaO płacach minimalnych w najnowszym „The Economist”. Podnosząc je coraz bardziej rządy zwiększają zachęty do robotyzacji stanowisk pracy. Jednak kiedy płaca minimalna jest poniżej 50 procent mediany płac, zmniejszenie miejsc pracy nie jest znaczące. W Polsce stosuje się w statystyce głównie średnią płacę, mediana jest podawana znacznie rzadziej. W październiku 2012 wynosiła 3115 zł, teraz zapewne wynosi ok. 3300-3400 zł. Co oznacza, że próg 50 procent został już wyraźnie przekroczony. Co gorsza – wracając do The Economist – płaca minimalna jest kiepskim narzędziem walki z biedą. Lepszym są dopłaty do dochodów dla nisko zarabiających, ale emocjonalnie lepiej oddziałuje na wyborców płaca minimalna, więc rząd ją stosuje i chwali się, o czym można było m.in. przeczytać w stenogramie dyskusji o wykonaniu budżetu w ubiegłym roku.

prasaWywiad prezesa NBP Marka Belki publikuje konserwatywny Telegraph, eksponując z satysfakcją stwierdzenie, że Polska z pewnością nie wejdzie do strefy euro nadal zagrożonej „spłonięciem”. „Nie należy się spieszyć, kiedy ciągle unosi się dym nad domem, który płonął” – mówi Belka. Jeśli chodzi o Grecję, mamy do czynienia z „czasowym wytchnieniem”, a nie rozwiązaniem problemu. Na pytanie, co jest największym ryzykiem dla globalnej gospodarki, Belka odpowiada, że jest nim brak amunicji w arsenale środków do walki z następnym kryzysem, ze względu na brak możliwości obniżania stóp procentowych i brak przestrzeni dla interwencji fiskalnej.

finanse-publicznePoniedziałkowy Financial Times przynosi tekst Wolfganga Munchau, w którym udowadnia, że spór o reguły w eurostrefie między Niemcami, a Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości jest już rozstrzygnięty. ETS w dwóch orzeczeniach zarówno dał zgodę na skup obligacji w celu stabilizacji finansów publicznych jak i dopuścił możliwość strat przy zakupie aktywów. Co w istocie oznacza, że Mario Draghi może robić co chce i dopuszczalne jest ratowanie jednych państw przez inne itd., słowem wszystko przeciwko protestują Niemcy.

rynki-finansoweMaciej Samcik ma coraz większe wątpliwości, czy system SKOK uda się uratować. Pisze: „Tak naprawdę najbardziej sprawiedliwym wyjściem byłoby ogłoszenie bankructwa przez wszystkie kasy nie dające rękojmi wyjścia na prostą i obłożenie ich członków („udziałowców”) podatkiem (najłatwiej byłoby nałożyć podatek od depozytów, choć być może i na udziały członkowskie). Wiem, to radykalny pomysł. Ale jak słyszę, że większość SKOK-ów nie realizuje rekomendowanych przez państwowy nadzór programów restrukturyzacyjnych, a za chwilę te SKOK-i wyciągną ręce po państwowe gwarancje depozytów, to scyzoryk mi się w kieszeni otwiera. Skoro Krajowej SKOK nie zależy na współpracy z państwowym nadzorcom, to powinno na niej zależeć właścicielom, członkom SKOK-ów. Wygląda na to, że im też nie zależy, bo trzymają w zarządach kas ludzi, którzy nie realizują zaleceń „sponsora” gwarancji ich depozytów. Klienci wpłacali pieniądze do SKOK-ów, bo te – nie mając wielu „bankowych” obowiązków – płaciły za depozyty dużo więcej, niż banki. Dlaczego teraz klienci banków mają gwarantować członkom SKOK-ów zwrot wszystkich tych pieniędzy z odsetkami? W oddziale żadnego SKOK-u nie jest napisane, że jest to bank, więc członkowie SKOK-ów musieli mieć świadomość, że prowadzą swego rodzaju „hazard moralny”.

zegarCzyżby sukces? Economic Times of India pisze (powołując się na Sunday Times, dostęp płatny), że koncern Tata skłania się, by w Polsce zlokalizować fabrykę Jaguarów, gdyż Polska zaoferowała „huge subsidies”. Decyzji jeszcze nie ma, ale policzmy już teraz. Jeżeli polskie subsydia w sumie wyniosą 100 mln złotych, a produkcja Jaguarów 200 tysięcy sztuk rocznie, każdy nabywca Jaguara w ciągu najbliższych 5 lat otrzymałby od polskiego podatnika prezent w wysokości 100 zł. Zakładając jednak, że fabryka miałaby rentowność 3 proc. (z pewnością byłaby wyższa, ale i byłyby spore możliwości transferu zysków bez opodatkowania) i będzie zwolniona podatku dochodowego, to przy cenie fabrycznej Jaguara 150 tysięcy zł utracony przez 5 lat podatek CIT wynosi 855 milionów zł. To taka amatorska zabawa liczbami, ale może ktoś policzyłby prawdziwe korzyści (liczba zatrudnionych, płace, inne podatki) i prawdziwe beneficja dla inwestora; w końcu podatnik zasługuje na taką informację.

makroekonomia
wywiady
praca
prasa
finanse-publiczne
rynki-finansowe
zegar

Otwarta licencja


Tagi