Chiny nie pociągną światowej gospodarki

To zdanie dr Gordona G. Changa, który przedstawiał swoje przemyślenia na komisji Kongresu ds. zbadania przyczyn kryzysu. Na temat Chin zabierają też dziś głos dr. Arnold Kling z Econblog, Angry Bear i AllRoadsLeadToChina. Prof. Evenett i Francois z EuVox proponują przemyśleć agresywną politykę wobec Pekinu, której celem jest wymuszenie deprecjacji renminbi. John Mauldin opisuje gospodarkę brytyjską bez retuszu. A Ambrose Evans Pritchard przytacza raport Fitch na temat Japonii.

Spośród wszystkich komisji amerykańskiego Kongresu chyba najciekawsze są obrady tej zajmującej się zbadaniem przyczyn kryzysu finansowego. To zwłaszcza w porze przerw najlepsi znawcy gospodarki rozwijają wątki, których nie zdążyli poruszyć w czasie obrad. Kongresmenów interesuje obecnie sytuacja Chin.

Wielu z nich jest jeszcze przekonanych, że kraj środka będzie w stanie wypchnąć boksującą światową gospodarkę. Dlatego to, co dowiedzieli się od jednego z ekspertów, dr Gordona G. Changa, autora bestselleru „Coming Collapse of China” było dla nich jak kubeł zimnej wody. Trudno się im dziwić, bo półki w księgarniach uginają się od tytułów w rodzaju „Gigant sie budzi”, „Nowoczesne Chiny wkrótce globalnym liderem”, „Niedoceniane imperium”, „Cud chiński” itd. A przemyślenia dr. Changa idą zupełnie wspak wobec tego hurraoptymizmu co do przyszłości Chin. (Obserwator przedstawiał całe spektrum poglądów na temat sytuacji w Chinach, można je znaleźć m.in. w debacie Davos nt. przyszłości Chin, a także w tekstach o bańce nieruchomości tutaj, o aprecjacji renminbi tutu, a tu o tzw. Beijing consensus).

Dr Chang uważa, że szybki rozwój gospodarki w Chinach należy już do historii. Bo w ponad jednej trzeciej nastawiona jest na eksport, który systematycznie spada. Co więcej, następuje proces odłączania się gospodarek od siebie – powolna deglobalizacja. I los Chin właśnie zależy od prędkości tych procesów. Pod koniec 2008 r. Pekin zanotował po raz pierwszy negatywny wzrost. Rząd usiłował ten trend odwrócić, wpompowujac 586 mld USD, dofinansowując przede wszystkim państwowe molochy i pozostawiając na lodzie małe i średnie firmy. W efekcie zaczął się proces renacjonalizacji.

Czasem, jak opisywał dr Chang, dofinansowanie gigantów wyglądało wręcz groteskowo. „Menedżer państwowej firmy Korporacja Chińskiego Przemysłu Lotniczego Lin Zuoming skarżył się, że urzędnicy z ministerstwa zmusili go do wzięcia z sześciu banków pożyczki (w przeliczeniu w dolarach wynosi 49 mld), z którą nie wiedział co ma zrobić”. Do dziś nie wiadomo, ile rząd chiński wpompował w giełdę. Jak uważa dr Chang, wśród chińskich technokratów nie widać woli do zmiany tej polityki. A partia komunistyczna robi wszystko, by nie powstał wśród niej indywidualista, nawet przypominajacy Den Xiaopinga, i stawia raczej na tych, którzy będą mierni, ale jej wierni.

Government-mandated lending pushed unneeded funds into the Chinese stock markets, which caused an abnormal jump in prices; similar funds also flooded into the coffers of casinos in Macau, which had been languishing before the stimulus program. Predictions that Beijing’s plan might trigger the biggest wave of corruption in Chinese history now seem correct. (…)  Chinese technocrats, goaded by a multitude of analysts and foreign leaders, have known for years that they would have to diversify the economy—steer it away from investment and exports and toward consumption. Yet Wen, (…) his stimulus plan targets the creation of infrastructure and aims almost entirely to boost industrial capacity even further, which would only aggravate the unbalance of the Chinese economy. Continuing with the old way of doing things will further reduce the role of consumption in creating prosperity, which has been sliding from its historical average of about 60 percent to about 30 percent today. That’s the lowest rate in the world…

Jak wskazywał dr Chang (większość swoich przemyśleń zawarł w tekście „The Party’s Over, China’s Endgame”  tutaj), zastanawiając  się nad przyszłością gospodarki chińskiej, nie można zignorować jej gigantycznych problemów społecznych. W ubiegłym miesiącu tygodnik „Economist”  zwrócił uwagę na rosnący problem niechcianych dziewczynek- niemowląt, które są najczęściej poddawane aborcji. Problem dotyczy całego świata. Jednak w Chinach ten problem urósł do rozmiarów katastrofalnych: na poczatku 2000 r. w  niektórych  prowincjach  nierównowaga wynosiła 130 chłopców i 100 dziewczynek, podczas gdy 20 lat wcześniej różnica wynosiła 8 dziewczynek-niemowląt.

Jaśniejszą stronę Chin przedstawia Arnold Kling z Econlog po lekturze Awakening Giant, Feet of Clay

China comes off better than I thought, in part because I did not previously understand the extent to which government there is decentralized and even competitive.

Ciekawa jest dyskusja pod wpisem, która zwraca uwagę na zły stan sektora finansowego Chin.

China may come off better, but their government is still largely in the grips of the socialist ethos. And if anything I’ve read is even half way accurate, their financial sector is a slow motion train wreck. So am I the only one who dreams of a nation ruled by people who finally get it, and start letting go of the economic reins? The nation that does this could become an economic power house in short order…

W ramach równowagi warto zapoznać się z wpisem entuzjasty Chin, który przytacza badania przeprowadzone  wśród amerykańskich przedsiębiorców zadowolonych z sytuacji w Chinach. Co ciekawe jednak,  AllRoadsLeadToChina blog zwraca uwagę na malejącą atrakcyjność Chin ze względu na szybko rosnące koszty pracy i usług oraz umacniający się trend protekcjonizmu.

(…) to say that protectionism does not exist in China would be a lie.  It does, (…) There are simply going to be certain key industries that China wants to either excel in (logistics) or protect (energy), and that will bring barriers to foreign firms who enter the space.  Unless of course, they were able to beat the odds by entering the market early, were able built real value, and do so in a way that as the domestic players in the market built their national brands were able to continue to compete.  (…)

Angry Bear przytacza prognozy wzrostu gospodarczego analityków Goldman Sachsa. Ich zdaniem wyniesie on w tym roku 13 proc., a w przyszłym 12,6.

Do tej ciekawej debaty o Chinach warto dołączyć post prof. Evenetta i prof. Fracois z VoxEu blog, który zachęca do przemyślenia agresywnej polityki wobec Chin realizowanej przez Stany Zjednoczone, do której ostatnio dołączyła także Brazylia.

By odczuć kłopoty Chin, pewnie jeszcze poczekamy. Jednak dużo wcześniej zwłaszcza Unia może dotkliwie odczuć problemy Wielkiej  Brytanii – tak sugeruje ekonomista dr John Mauldin. Gdy Grecja usiluje zaciskać pasa, Wielka Brytania pożycza jednego funta na każde cztery wydane.

In the UK at least, the fiscal deficits are mirror images of private sector surpluses. Moreover, the direction of causality is from the latter to the former. The necessary conditions for a return to fiscal (and economic) health are a recovery in private spending, a huge increase in net exports or, ideally, both. The big question is whether the essential recovery in private spending and net exports will occur before, or after, it becomes difficult for the government to borrow on reasonable terms. If it comes before, a smooth fiscal exit is feasible. If it comes after, a crisis would intervene. I am optimistic on this, but am not blind to the risks.

UKeconomy

Z wykresów wynika m.in., że rząd zwiększył pożyczkę netto o 8,6 proc. PKB w latach 2007 i 2008. Mauldin uważa, że ze względu na spadek napływu kapitału do sektora prywatnego, trudności w dostępie do kredytu zmniejszenie deficytu nastąpi po odbiciu gospodarczym a nie przed.

W dyskusji na temat wielkości długu wewnętrznego, który nie jest zagrożeniem dla gospodarki, niemal podręcznikowym przykładem jest Japonia. Jednak jak przekonuje Ambros Evans-Pritchard, nie warto dopuścić do tego, by zadłużeniu towarzyszyła deflacja. A właśnie w obliczu takiego zagrożenia może znaleźć się niebawem Kraj Kwitnącej Wiśni – twierdzi Evans-Prichard, przytaczając najnowszy raport agencji Fitch.

„The slow but steady drop in the domestic savings rate could eventually undercut [Japan’s] ability to fund itself locally at nominal yields and makes it more vulnerable to interest rate and refinancing risks”, he said. Even at the current low rates – 0.16pc for two years, and 0.49pc for five years – interest payments already match 10pc of tax revenues. This is twice the average for OECD rich states. A sharp jump in yields would be ugly.

UKeconomy
UKeconomy

Tagi