Rozwój zależy od prawa do błędu

W krajach, w których słaba jest kultura przedsiębiorczości, współpracy nowych przedsiębiorców z kapitałem inwestycyjnym, potrzebna jest interwencja rządu. Chodzi o impuls, który pozwoli na stworzenie funduszy potrzebnych do tworzenia nowych technologii. Bo wygrywają dziś te kraje, które innowacje potraktowały jako interes narodowy - mówi współtwórca Doliny Krzemowej Steve Blank.
Rozwój zależy od prawa do błędu

Steve Blank fot. arch. autora

Obserwator Finansowy: Jak się buduje Dolinę Krzemową?

Steve Blank: Przez przypadek. Na prawdę, powstanie tego ośrodka Stany Zjednoczone zawdzięczają m.in. zbiegowi okoliczności w początkowych latach Zimnej Wojny. Ale moim zdaniem trzy czynniki odgrywają największą rolę. Po pierwsze, kultura, która zezwala na popełnienie błędu. Tworząc Dolinę Krzemową dawaliśmy sobie prawo do błędu. Fakt, że niepowodzenie jest częstszym rezultatem prac start-upów nie jest dla wszystkich oczywisty. Nie trzeba daleko szukać przykładów: w innych częściach Stanów Zjednoczonych bardzo często niepowodzenie jest raczej traktowane jako powód do wstydu dla przedsiębiorcy, czy jego rodziny. Niewiele się słyszy na temat niepowodzeń, bo nie sprzedają się tak dobrze jak historie sukcesu. W Dolinie Krzemowej brak sukcesu inspirował do dalszych działań. Bo innowacja wiąże się z ryzykiem zwłaszcza z perspektywy kapitału inwestycyjnego. A zatem potrzebni są inwestorzy, którzy mają świadomość i wolę wzięcia podjęcia tego ryzyka.

Istotną rolę odgrywają również instytucje edukacyjne rozumiejące istotę innowacji. A wewnątrz tych instytucji kultura promująca podejmowanie ryzyka. Tworzą ją profesorowie, którzy nie tylko zachęcają studentów do starania się o doktorat, ale stają się także członkami zarządów doradczych (advisory board) w start-upach ich studentów. Takie było podejście kadry naukowej Stanford University kiedy powstawała Dolina Krzemowa.

Niezbędne jest także stabilna litera prawa, które pozwala na uzyskanie odpowiedniego zysku w stosunku do podejmowanego ryzyka. Istnieje jeszcze jeden element, który bardzo pomaga: związek z kulturą militarną; z wszystkim co wiąże się z kreatywnością i determinacją rozwiązywania problemów w trudnych warunkach. Izraelska Dolina Krzemowa została zbudowana przez byłych analityków jednostki “8200”, czyli amerykańskiego odpowiednika National Security Agency (zajmującego się m.in. monitoringiem sygnałów audio i cyberobronnością). A Dolinę Krzemową zbudowali podwykonawcy wojskowi finansowani przez Departament Obrony. Ci inżynierowie pracowali nad mikrofalami i półprzewodnikami. Następnie niektóre z tych technologii trafiły do użytku wojskowego.

A co stanowiło dla pana największe wyzwanie jako początkującego przedsiębiorcy – innowatora?

Każda innowacja wiąże się z przekonaniem innych do nowego pomysłu: inwestorów, klientów czy sektor finansowy. Jest to tak zwany „ogląd, który wiąże się z zaburzeniem rzeczywistości”, czyli działanie oparte w zupełności na wierze, zaufaniu bez możliwości wskazania na jakikolwiek fakt. I innowator by zgromadzić kapitał musi posiadać zdolność do przekonania wszystkich rozmówców, przede wszystkim inwestorów, którzy wyasygnują miliony dolarów. Musi umieć opowiedzieć przekonująco o swoim pomyśle, tak by potencjalni pracownicy porzucili pracę i rodzinę i przenieśli się do nierzadko odległych części świata. Inwestorzy muszą wiedzieć dlaczego warto zaiwestować w przedsiębiorcę, który nie stworzył jeszcze produktu, o którym opowiada. To sprawiało mi największą trudność.

Skrytykował pan projekt promocji start-upówktóry kilka dni temu ogłosił Biały Dom. Czy państwo może stworzyć efektywny system wsparcia start-upów?

Zaangażowanie państwa w pobudzanie przedsiębiorczości w Stanach Zjednoczonych można porównać do rad osób żyjących w celibacie w sprawach seksu. Biurokracja nigdy nie przyczyni się do wzrostu przedsiębiorczości. Jednak nie krytykuję prezydenta, którego popieram, ani nie krytykuję wsparcia przedsiębiorców przez państwo. Raczej wypowiadam się w kontekście Stanów Zjednoczonych. Organizatorzy tego programu przyszli do Białego Domu na jeden dzień. A potem wrócili do domu. Nie było wśród nich ani jednego przedsiębiorcy. W rządzie nie ma przedsiębiorców. A zatem inicjowanie programu na rzecz przedsiębiorczości bez przedsiębiorców jest właśnie jak słuchanie rad księdza na temat seksu.

Ale np. w Izraelu sukces odniósł program Yozma, dzięki któremu stworzono, w początkowym etapie z udziałem rządu, stabilne fundusze kapitałowe. Do dziś wspierają one izraelskie innowacje.

Nie w każdym kraju interwencja rządu, której celem jest wsparcie przedsiębiorczności, jest złym pomysłem. W większości gospodarek, w których nie rozwinęła się silna kultura współpracy nowych przedsiębiorców z kapitałem inwestycyjnym, taka interwencja jest pożądana. Natomiast w USA ta kultura jest bardzo rozwinięta i dojrzała. Istnieje wystarczająca ilość kapitału inwestycyjnego, niepotrzebne jest wsparcie rządu federalnego, ani innych instytucji. W tym sensie interwencja ta nie ma sensu… Administracja mogłaby być pomocna jeśli chcielibyśmy rozwiązać jakiś konkretny problem.

Program wsparcia start-up-ów byłby pewnie świetny gdyby został zaprezentowany w Warszawie, a nie w Waszyngtonie. Byłoby wspaniale gdyby rząd nadał impuls rozwojowi kultury przedsiębiorczości w Polsce. Takie zaangażowanie mogłoby bardzo pomóc w promocji nowych technologii. Muszę powiedzieć, że najbardziej utalentowani i najwspanialsi naukowcy, których spotkałem pochodzą z Polski. Ale nikt z nich nie myśli o powrocie do Polski. A to jest wielka strata dla kraju.

Czy start-upy rzeczywiście są w stanie przyspieszyć w sposób znaczący rozwój gospodarczy?

Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Gospodarka XXI wieku będzie oparta przede wszystkim na innowacyjności. I start-upy będą głównym silnikiem gospodarki. Na rynek trafi wiele nowych technologii. Jest jeszcze jeden, szerszy, wymiar, oddziaływania przedsiębiorstw pracujących nad high-tech. W skali globalnej Apple, Hewlett-Packard i Dell to firmy, które dokonały jednej z najbardziej znaczących zmian: popchnęły Chiny w stronę kapitalizmu. Miliony Chińczyków wytwarza dla Amerykanów i Europejczyków nowoczesne produkty wyposażone w nowatorskie technologie, które nie istniały dwadzieścia lat temu. I tak się stało, że Chiny zaopatrują niemal cały świat w produkty high-tech. Bez innowatorów jak Steve Jobs nie mogłoby się to stać. Można nawet postawić tezę, że Apple, a także  HP to bastiony demokracji, które sprawiają iż Chiny nie odchodzą od kapitalizmu.

A co pan sądzi o poziomie innowacyjności chińskiej gospodarki?

Chińczycy systematycznie tworzą swoje start-upy. Oazą przedsiębiorczości staje się Szanghaj. Na pewno za dwadzieścia lat rezultaty tych przedsięwzięć będą bardzo interesujące. I wcale nie jest powiedziane, że nową Doliną Krzemową nie będzie Szanghaj. Ale myśląc o tym warto pamiętać, że w latach 80 w USA panowało takie samo przekonanie o innowacyjności gospodarki japońskiej. Byliśmy bardzo zaniepokojeni, że Japończycy staną się Stanami Zjednoczonymi ponieważ wytwarzali wszystkie produkty z wykorzystaniem wysokich technologii.

Japończycy nie potrafili jednak stworzyć kultury dającej prawo do błędu. A to spowodowało, że zabili przedsiębiorczość. Czy chińska kultura daje więcej psychicznej, mentalnej swobody? Oczywiście najpierw Chiny muszą się potrafić przestawić z kultury fabryki: gdzie istnieje codziennie jeden sposób postępowania – proces produkcyjny. Nie wiąże się on w tak dużym stopniu z niepowodzeniem jak innowacje. Bo innowacje to różne rodzaje niewiadomych. I trzeba potrafić sobie powiedzieć, że brak sukcesu jest częścią procesu innowacji. W Japonii to się nie udało bo zdominowała ją kultura, w której wstyd przed ośmieszeniem, rodziną czy środowiskiem osłabił motywacje, kreatywność i zapał.

Która gospodarka jest najbardziej innowacyjna?

Należy raczej mówić o regionach, takich jak Dolina Krzemowa, czy Nowy Jork. Tu powstały start-up-y nowego typu, dla których produktem jest bit, a kanałem sieć internetowa. To cała rzesza nowych przedsiębiorców, nowych firm internetowych tworząca innowacje w e-handlu. Warto przy tym zauważyć, że koszt start-up-ów w ostatnich latach mocno się zmniejszył. Dziś można stworzyć przedsiębiorstwo z pomocą karty kredytowej. A produkty mogą być sprzedawane niemal natychmiast. Do regionów dodałbym jeszcze Bangalore, Szanghaj, Singapur, Brazylię, Chile, Finlandię i oczywiście Izrael. Dla tych krajów innowacja jest interesem narodowym.

Rozmawiał Tomasz Pompowski

Steve Blank przez 21 lat tworzył nowe technologie w 8 przedsiębiorstwach. Jest uważany za jedną z dziesięciu osób, które stworzyły Dolinę Krzemową, czyli jeden z najnowocześniejszych parków wysokich technologii. Jest wykładowcą Stanford University. I CEO ostatnio założonej firmy E.piphany. Opublikował m.in. podręcznik z radami, dla chcących stworzyć start-up-Not All of Those Who Wander Are Lost.

Steve Blank fot. arch. autora

Otwarta licencja


Tagi