Autor: Ignacy Morawski

Ekonomista, założyciel serwisu SpotData.

Chwilowe spowolnienie, a może powrót recesji

Globalna gospodarka ewidentnie zwalnia. Seria gorszych informacji nadchodzi z różnych regionów świata i z różnych sektorów gospodarczych. Kluczowe pytanie brzmi, jak głęboki będzie to zjazd. Na razie dominują opinie, że to krótkie i płytkie załamanie nastrojów, choć coraz większym zagrożeniem jest kryzys zadłużeniowy w Europie.
Chwilowe spowolnienie, a może powrót recesji

Mohamed El-Erian, szef grupy funduszy inwestycyjnych Pimco, uważa, że sytuacja na świecie może być wynikiem problemów strukturalnych, jak zadłużenie czy zacieśnianie polityki fiskalnej. (CC By-NC-ND IMF)

Ostatni miesiąc przyniósł całą serię informacji, które zrewidowały oczekiwania ekonomistów i inwestorów dotyczące globalnego wzrostu gospodarczego. Najlepszym odzwierciedleniem tej zmiany jest spadek rentowności obligacji na świecie, szczególnie amerykańskich. Rentowność jest bowiem dobrą wskazówką, jakiej koniunktury oczekują inwestorzy. W USA oprocentowanie papierów dziesięcioletnich spadło w ciągu miesiąca z 3,5 proc. do 2,95 proc. Nawet w Polsce widać tego efekty. Rentowność obligacji dziesięcioletnich spadła w ciągu miesiąca z 6,1 do 5,85 proc. Ostatni raz takie poziomy notowano latem i jesienią 2010 r., kiedy świat obawiał się powrotu recesji.

– To zadziwiające, jak szybko zrewidowane zostały prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego – mówił w CNBC Mohamed El-Erian, szef firmy Pimco, zarządzającej funduszami inwestycyjnymi. Jego zdaniem obecna sytuacja na świecie to coś więcej niż tylko cykliczne spowolnienie. To może być wynik globalnych problemów strukturalnych. Należą do nich m.in. wysokie zadłużenie publiczne, zacieśnianie polityki fiskalnej, czy turbulencje na rynku surowców.

El-Erian nie wierzy jednak w powrót recesji. Podobnie jak zdecydowana większość ekonomistów. Pojawiające się w każdym zakątku świata gorsze informacje traktuje się na razie jako przejaw osłabienia, ale nie załamania. Dobrze odzwierciedlają to słowa Williama Dudleya, szefa Fed w Nowym Jorku.

– Wzrost gospodarczy niewątpliwie rozczarowuje (…). Częściowo jednak jest to wynik czynników przejściowych. Chodzi o gwałtowny wzrost cen żywności i paliw, zaburzenia w dostawach związane z trzęsieniem ziemi w Japonii, czy złe warunki pogodowe i powodzie w niektórych częściach Stanów Zjednoczonych. Czynniki te miną – powiedział Dudley podczas wystąpienia w Izbie Handlu Brooklinu.

Inwestorzy zastanawiają się jednak i kalkulują, jak wysokie jest ryzyko recesji lub przynajmniej znaczącego spowolnienia. Lekkie osłabienie już zostało zauważone i wliczone w ceny. Teraz gra toczy się o to, czy globalna gospodarka nie zaliczy bardziej bolesnego potknięcia. Oto mapa globalnych problemów gospodarczych, zaczynająca się tam, gdzie dzień rozpoczyna się najwcześniej.

Rentowność obligacji dziesięcioletnich USA (w proc.)

Silny spadek w ostatnich miesiącach to najlepszy sygnał rosnących obaw o wzrost gospodarczy

Silny spadek w ostatnich miesiącach to najlepszy sygnał rosnących obaw o wzrost gospodarczy

Chiny miękko lądują

Ryzyko przegrzania chińskiej gospodarki należało do największych obaw inwestorów w ciągu ostatnich miesięcy. Rosnąca inflacja i dwucyfrowy wzrost gospodarczy, w połączeniu z utrzymywaniem stabilnego nominalnego kursu juana, wzbudzały coraz większy niepokój. Kiedy wreszcie chińska gospodarka zaczęła spowalniać, obawy nasiliły się, gdyż na wokandzie stanęło pytanie, czy to wielce oczekiwane złagodzenie wzrostu, czy też pierwsze sygnały solidniejszego tąpnięcia. Na razie wszystko wskazuje, że to pierwsze, ale obawy nie ustają.

Dla Europejczyków to dość zabawne, ale rewizja prognoz wzrostu chińskiego PKB na 2011 r. z ok.10 proc. na początku roku do ok. 9 proc. obecnie jest rzeczywiście sygnałem spowolnienia. A tak zmieniły się prognozy rynkowe w ostatnich kilku tygodniach. Sektor przemysłowy w Chinach rozwija się bowiem w najwolniejszym tempie od 10 miesięcy, na co wskazał uważnie śledzony indeks PMI. Chiński eksport rośnie w tempie 20 proc., zamiast 30 proc. jakie obserwowano przeciętnie w pierwszych miesiącach roku.

To tylko niektóre z wielu sygnałów, które są dowodem na niższą aktywność gospodarczą w Państwie Środka. Złagodzenie wzrostu jest efektem m.in. kilku podwyżek stóp procentowych, jakich na przełomie 2010 i 2011 r. dokonał Ludowy Bank Chin. Główna stopa procentowa LBCh wzrosła z 5,31 proc. w zeszłym roku do 6,06 proc. w tym roku.

Na razie nic nie wskazuje jednak, żeby chińską gospodarkę czekało twarde lądowanie. „This is slowdown, not meltodown“, czyli to jest spowolnienie a nie załamanie, napisał w jednym z komentarzy bank HSBC i w ten sposób zdaje się myśleć zdecydowana większość obserwatorów. Wskaźniki wyprzedzające OECD, tzw. Composite Leading Indicators, których zadaniem jest sygnalizowanie z wyprzedzeniem zmian koniunktury, nie sugerują, aby chińska gospodarka wpadła w większy dołek. Jednak na rynkach pytanie o twarde czy miękkie lądowanie będzie silnie wpływało na emocje inwestorów jeszcze przez wiele tygodni.

Europa wstrzymuje oddech

Podróż po Europie warto rozpocząć od jej wschodnich połaci, gdzie jedną z najważniejszych gospodarek jest Polska, najszybciej rozwijający się kraj regionu (poza małą Litwą). Tutaj nieco gorsze dane z sektora przemysłowego również wskazują, że szczyt wzrostu gospodarczego już minął. Indeks PMI znalazł się na najniższym poziomie od września 2010 r., a wzrost produkcji przemysłowej prawdopodobnie na długo opuścił dwucyfrowe terytorium. W marcu wyniósł on 7,8 proc., a w kwietniu – 6,6 proc. rok do roku. Mimo to w tym roku wzrost PKB powinien utrzymać się w okolicach 4 proc. Dużo trudniejszy będzie natomiast przyszły rok, kiedy rząd bardzo mocno obniży inwestycje publiczne.

Prawdziwa bomba zegarowa cyka jednak w strefie euro. Wprawdzie Niemcy odnotowują najwyższy wzrost PKB od ponad 20 lat i cieszą się wciąż spadającym bezrobociem. Lecz, z drugiej strony, rządy krajów Europy południowej stoją na skraju niewypłacalności i potrzebują dalszego wsparcia finansowego ze strony Unii Europejskiej. Co będzie silniejsze? Niemiecka lokomotywa, czy grecka kula u nogi? Kłopot polega na tym, że ewentualne bankructwo któregoś z krajów może rozprzestrzenić się po systemie finansowym i wstrząsnąć całą europejską gospodarką, nawet krajami o solidnych fundamentach. Jest to efekt zwany po angielsku contagion (dosłownie: zakażenie), który działa bardzo wieloma kanałami i trudno jest przewidzieć jego dynamikę.

Sytuacja w Europie Zachodniej jest niestety najtrudniejsza do przewidzenia, ponieważ jej rozwój zależy od czynników politycznych. Niemcy nie chcą dalej wspierać kredytami Grecji i innych krajów peryferyjnych, ale Europejski Bank Centralny ostrzega, że ewentualna restrukturyzacja długu Aten skończy się kryzysem finansowym. Tak sugeruje m.in. członek zarządu EBC Lorenzo Bini Smaghi.

Wydaje się, że jest to dylemat nie do rozwikłania, wystarczy klarownie przedstawić jego istotę: Niemcy nie mogą odpuścić, gdyż rząd bardzo mocno narazi się wyborcom i ryzykuje gwałtowną utratę zaufania, a EBC nie może odpuścić, gdyż ryzykuje swoją wiarygodność.

Bez rozwiązania tego węzła gordyjskiego Grecję czeka chaotyczne bankructwo. Pan czarnowidz, czyli Nouriel Roubini z Uniwersytetu Nowego Jorku, już ostrzega w tytule swojego artykułu dla „Financial Times“: „Strefa euro zmierza do rozpadu“. UE ma bardzo mało czasu na znalezienie wyjścia z klinczu. Rada UE w składzie ministrów finansów rozpoczyna się w poniedziałek 20 czerwca, a Rada Europejska (przywódcy państw) – 23 czerwca. To ostateczny termin rozwiązania problemu.

USA obniżają loty

Nasza podróż dookoła świata kończy się w Stanach Zjednoczonych, gdzie również ewidentne są sygnały spowolnienia wzrostu gospodarczego. Widoczne jest to przede wszystkim w dwóch obszarach: na rynku pracy oraz na rynku nieruchomości.

Kluczowym sygnałem ostrzegawczym dla inwestorów i ekonomistów był majowy wzrost bezrobocia do 9,1 proc. oraz bardzo niski przyrost nowych miejsc pracy – zaledwie o 51 tys. w ciągu miesiąca. To najsłabsze dane od lata 2010 r. Wtedy po raz pierwszy pojawiły się pogłoski, że Fed wprowadzi drugi pokryzysowy program skupu obligacji w celu obniżenia rynkowych stóp procentowych. Rzeczywiście – od listopada bank zaczął co miesiąc kupować papiery za 100 mld dolarów. Teraz pojawiają się głosy, że Fed powinien wprowadzić trzeci taki program. Tym razem jednak jest to mało prawdopodobne, ponieważ wysokość bilansu Fed może w pewnym momencie przełożyć się na zbyt szybki wzrost podaży pieniądza.

Innym problemem Stanów Zjednoczonych, który coraz wyraźniej daje o sobie znać, jest powracająca słabość rynku nieruchomości. W pierwszym kwartale ceny domów w największych miastach spadły o 4,2 proc. rok do roku, wskazał indeks Case-Shiller. Mało kto spodziewał się tak słabego początku 2011 r. Słynny ekonomista Robert J. Shiller (od jego nazwiska pochodzi nazwa wspomnianego indeksu) powiedział na początku czerwca, że nie zdziwiłby się, gdyby w ciągu nadchodzących lat ceny nieruchomości obniżyły się o kolejne 15-20 proc. Dla gospodarki byłoby to potężne obciążenie, gdyż niższe ceny nieruchomości oznaczają niższe zabezpieczenie kredytów hipotecznych, ostrzejszą politykę kredytową banków i w efekcie niższą skłonność do konsumpcji. Na razie pozostaje nadzieja, że słabość rynku nieruchomości to przejściowy efekt obniżenia siły nabywczej amerykańskich konsumentów.

Indeks Case-Shiller

Ożywienie na rynku nieruchomości w USA zostało zatrzymane. Inwestorzy obawiają się, że to sygnał długotrwałej słabości gospodarki tego kraju

Ożywienie na rynku nieruchomości w USA zostało zatrzymane. Inwestorzy obawiają się, że to sygnał długotrwałej słabości gospodarki tego kraju

Widać, że skala ryzyka wiszącego nad globalnym wzrostem gospodarczym jest duża. Gdyby kilka z zagrożeń zaczęło się materializować, powrót recesji byłby rzeczywiście możliwy. Na razie jednak nie jest to podstawowy scenariusz w kalkulacjach firm i inwestorów.

Mohamed El-Erian, szef grupy funduszy inwestycyjnych Pimco, uważa, że sytuacja na świecie może być wynikiem problemów strukturalnych, jak zadłużenie czy zacieśnianie polityki fiskalnej. (CC By-NC-ND IMF)
Silny spadek w ostatnich miesiącach to najlepszy sygnał rosnących obaw o wzrost gospodarczy
rys 1 makro
Ożywienie na rynku nieruchomości w USA zostało zatrzymane. Inwestorzy obawiają się, że to sygnał długotrwałej słabości gospodarki tego kraju
rys 2 makro

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją

Kategoria: Analizy
Aktualna inflacja w USA pozostaje blisko poziomów z okresu czarnej dekady bankowości centralnej, czyli lat siedemdziesiątych. Czy odpowiedzialnością za wysoką inflację z tamtych czasów możemy obarczyć szoki podażowe?
Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją