Dotacje dla rolników – konieczność czy marnotrawstwo

W budżecie Unii na lata 2014 - 2020 Wspólna Polityka Rolna ma kosztować prawie 390 mld euro. To nieco mniej niż w obecnej perspektywie, ale ciągle na rolnictwo Unia wydaje lwią część swoich pieniędzy. Czy to ma sens? Z całą pewnością tak, ale żeby co kilkanaście lat nie wpadać ze skrajności nadmiaru do skrajności niedoboru żywności Unii potrzebna jest nowa polityka rolna.
Dotacje dla rolników – konieczność czy marnotrawstwo

Wspieranie produkcji rolnej na terenie Unii leży w interesie samej Unii. (CC BY matze_ott)

W ubiegłym tygodniu odwiedzili nas znajomi. Rozmowa po pewnym czasie zeszła na sprawy pogodowe. Jako rolnik klasyczny zacząłem oczywiście narzekać na suszę w maju i ulewy na początku lipca. Znajomi skwitowali to pytaniem: czy rolnicy są kiedykolwiek zadowoleni? Dostają ze wszystkich stron dotacje i jeszcze ciągle narzekają! Mają zawsze albo klęskę urodzaju, albo nieurodzaju.  Broniłem się przytaczając informację o tym, że w nowym budżecie unijnym wydatki na rolnictwo są co prawda wysokie, ale będą niższe niż w przeszłości.

Wtedy usłyszałem pytanie: dlaczego w ogóle mamy dotować rolnictwo, skoro jedzenia jest dosyć, a ceny na żywność ciągle rosną?

Można by odpowiedzieć, że rolnictwo jest przecież tylko jedną z wielu branż, które są dotowane. Ta odpowiedź ma jednak hak. Likwidując dotacje do gospodarki należy również zlikwidować dotacje do rolnictwa. Można powoływać się na specyfikę branży, zależność od warunków atmosferycznych, silne wahania cen produktów, słabą pozycję rynkową rolników. Komisja Europejska w uzasadnieniu dotacji do rolnictwa podkreśla, że w ostatnim roku ceny produktów rolnych wzrosły o 50 proc., ale ceny nawozów zanotowały wzrost o 150 proc., a jest to jeden z najważniejszych środków produkcji w rolnictwie.

Ryzyko pogodowe można jednak redukować, przynajmniej teoretycznie, korzystając z usług firm ubezpieczeniowych. Niepewność plonów w rolnictwie powinna zaś zainteresować graczy na rynkach finansowych. Jeśli są zakłady na spadki kursów, interesujące powinny być też zakłady na wysokość plonów buraków cukrowych lub pszenicy ozimej. Rolnicy wykorzystywaliby te zakłady do zabezpieczenia plonów tak, jak jest to obecnie przy poziomie cen niektórych surowców rolnych. Brzmi to futurystycznie, ale w pewnych rejonach świata gospodarstwa rolne mające po kilkaset tysięcy hektarów korzystają już obecnie z takich narzędzi giełdowych.

Może więc mój znajomy ma rację wątpiąc, czy wiecznie niezadowolonym rolnikom należy płacić dotacje? Niech niewidzialna ręka rynku zadecyduje skąd będą pochodziły: mąka, sery, cukier, mięso. Czy to ważne, na jakim polu urosło zboże, z którego upieczony jest nasz chleb codzienny?

Twórcy Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) widzieli ten problem inaczej. Europa w połowie XX wieku była daleko oddalona od samowystarczalności żywnościowej. Pamiętano nie tylko głód spowodowany wojnami, ale również klęskę zarazy ziemniaczanej, która niszcząc zbiory w Irlandii (ziemniak był w XIX w. podstawą  wyżywienia w tym kraju) zmusiła do emigracji znaczną część społeczeństwa. Mieszkańcy Galicji wyjeżdżali za chlebem, nie za dolarami. To te doświadczenia legły u podstawy WPR.

Głównym celem wprowadzenia systemu wsparcia finansowego rolnictwa i ochrony celnej dla produktów rolnych był wzrost produkcji rolnej zapewniający samowystarczalność żywieniową krajów członkowskich. Ten cel udało się zrealizować. Nikt już z Europy nie emigruje za chlebem. Teraz to mieszkańcy innych regionów świata szukają chleba u nas, ale to jak się do nich odnosimy jest tematem na inną dyskusję.

System, być może zaprogramowany zbyt krótkowzrocznie, okazał się jednak zbyt efektywny. Poziom samowystarczalności  przekroczył 100 proc.  Zaczęły się tworzyć interwencyjne góry cukru i jeziora mleka. Żeby te nadwyżki można było sprzedać na światowych rynkach potrzebne były dopłaty do eksportu. Okazało się bowiem, że świat potrafił sam sobie wyprodukować żywność znacznie taniej. Koszty produkcji większości płodów rolnych w Europie przekraczają średnie ceny osiągane na giełdach światowych. Dotowane eksporty surowców rolnych nie tylko powodowały eksplozję kosztów WPR, ale miały również negatywny wpływ na światowe rynki surowców rolnych. Dodatkową presję stanowiły negocjacje w ramach GATT (prekursor WTO).

WPR wymagał reformy. Zaczęła się na początku lat 90. i w dużym uproszczeniu polegała na tym, że dotacje do rolnictwa przestały być skorelowane z wielkością produkcji rolnej. Wysokość dotacji jakie otrzymuje rolnik w decydującej części zaczęły zależeć od  wielkości jego  gospodarstwa, a nie od tego ile wyprodukował zboża lub świń. Podstawowym celem tych reform (zmiany dla poszczególnych produktów rolnych wprowadzane były w różnym czasie) było ograniczenie produkcji rolnej do rozmiarów nie powodujących konfliktów z WTO. Dotowany eksport zniekształcający konkurencję na rynkach światowych był oczywiście ich głównym źródłem. Czyli, mówiąc krótko, chodziło o to by żywności było mniej. Ten cel udało się osiągnąć, a UE zredukowała dotacje do eksportu do poziomu zgodnego z ustaleniami WTO.

Jednym z ostatnich etapów wielkiej reformy, była reforma unijnego rynku cukru. Była tak „dobra”, że zamieniła UE z jednego z największych eksporterów cukru, w jednego z największych importerów tego surowca. Właśnie zmiany w tym sektorze, wprowadzone w życie 5 lat temu, bardzo plastycznie pokazują, jak trudno znaleźć złoty środek w systemie wspierania rolnictwa. Reforma rynku cukru miała nie tylko zredukować jego produkcję w Unii do poziomu niższego niż spożycie, ale – poprzez otwarcie tego rynku – obniżyć ceny produktów zawierających cukier. Jednak obecne ceny cukru są znacznie wyższe niż przed reformą. Po niewczasie okazało się, że europejska produkcja nam nie wystarcza, a popyt światowy na ten surowiec także rośnie szybciej niż produkcja. W takich sytuacjach wolny rynek rzeczywiście jest wolny. Kiedy cukru zaczęło brakować, ci którzy produkują go najwięcej i najtaniej (koszt cukru z trzciny jest tańszy niż z buraka) postawili zaporowe ceny. Wolno im – wolny rynek. A Europa? Cóż, może tylko popatrzeć na zamknięte cukrownie.

Eksplodujące przed kilkoma miesiącami ceny w polskich sklepach wywoływały spory niepokój. Jeszcze większy lęk budzą rosnące ceny zbóż prowadzące do wzrostu cen pieczywa. Na pniu sprzedawany jest również rzepak pomimo wysokich cen skupu. Prognozy bilansu zbóż, które opublikowała w czerwcu Międzynarodowa Rada Zbożowa przewidują dalszy spadek światowych zapasów ziarna. Zmniejszą się o 13 mln ton – pomimo wzrostu produkcji, która jednak nie nadąża za wzrostem spożycia. Obecne zapasy pokrywają zaledwie dwumiesięczne spożycie i są najniższe od 2007 roku. Także mleczarnie w UE skarżą się coraz częściej na brak surowca, choć jeszcze dwa lata temu płaciły grosze, a zdesperowani rolnicy wylewali mleko pod ministerstwami rolnictwa wielu krajów unijnych.

Gdzie podziały się te jeziora mleka, góry zboża i cukru? Czy tak jak twierdzą niektórzy politycy za raptownym wzrostem cen surowców rolnych kryją się pozbawieni sumień spekulanci? To warunki ramowe, jakie polityka stwarza rolnictwu mają decydujący wpływ na nasze bezpieczeństwo żywieniowe. Dziesięciolecia pełnych spichlerzy pozwoliły nam zapomnieć, że może być inaczej. Rosnąca efektywność rolnictwa pozwoliła na obniżkę cen żywności. Wbrew pozorom wydatki na nią spadły w Polsce w ostatnich 20 latach z 40 do 20 proc. domowych budżetów.

Europejskiej produkcji cukru nie da się odtworzyć, w każdym razie na pewno nie z dnia na dzień. Żeby z chlebem nie stało się podobnie, jak z cukrem trzeba wspierać produkcję zbóż. Dotacje będą jednak skuteczne tylko jeśli ich wymiernym rezultatem będzie produkt – to zapewni nam zapasy. Dotowanie gospodarstw nie jest efektywne. Ale jak ze wszystkim to i tu też trzeba zachować umiar. Produkując za dużo możemy nabawić się nie tylko otyłości.

Historia WPR uczy nas jak trudno jest znaleźć optymalny system wspierania finansowego rolnictwa. Polityka rolna musi być lepiej przemyślana. Żeby nie popadać ze skrajności nadmiaru żywności w skrajność jej braku i skaczących cen.

Dr Adam Koziołek, absolwent Uniwersytetu w Getyndze, jest prezesem wydawnictwa magazynów rolniczych, prowadzi 300 hektarowe gospodarstwo rolne.

Wspieranie produkcji rolnej na terenie Unii leży w interesie samej Unii. (CC BY matze_ott)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa

Kategoria: Sektor niefinansowy
Jeśli ograniczymy produkcję zbóż w Europie, chroniąc środowisko, to ktoś będzie musiał tę produkcję przejąć. Prawdopodobnie będą to kraje Ameryki Południowej, gdzie presja na ochronę środowiska naturalnego jest o wiele mniejsza – mówi dr Jakub Olipra, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska.
Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa

Z tej mąki będzie chleb, ale drogi

Kategoria: Analizy
Wybuch wojny w Ukrainie nakręcił i tak już pędzącą karuzelę cenową na globalnym rynku płodów rolnych. Skutki odczuwamy też w naszych portfelach. Zakupy są coraz droższe, ale eksperci zapewniają, że żywności w Polsce nie zabraknie.
Z tej mąki będzie chleb, ale drogi