Euro więdnie, złoty kwitnie

Ostatnie dni obfitowały w nagłe zwroty akcji na rynku walutowym, do czego przyczyniło się zamieszanie wokół pomocy dla Grecji i obniżenie ratingu Portugalii. Kurs euro spadł do najniższego poziomu do dolara od prawie roku i eksperci nie mają złudzeń: wspólna waluta dalej będzie się osłabiać. Za to złoty wyraźnie wraca do formy i jest coraz bardziej odporny na złe wiadomości ze światowej gospodarki.
Euro więdnie, złoty kwitnie

Copyright by AG

Oto wyjątek potwierdzający regułę. W piątek, 26 marca, euro umocniło się i płacono zań 1,341 USD, podczas gdy dzień wcześniej, kiedy wciąż jeszcze ważyła się pomoc dla Grecji – 1,327 USD. Zyskało z chwilą ustalenia na szczycie w Brukseli mechanizmu pomocy temu najbardziej kłopotliwemu członkowi strefy, na którą zrzucą się w razie potrzeby i MFW, i poszczególne  kraje eurolandu. Nie oznacza to jednak odwrócenia trendu spadkowego na euro.

Waluta europejska w stosunku do dolara straciła w ciągu trzech miesięcy około 8 proc. Euro nie jest w modzie, bo nie dość, że Europa znacznie wolniej od USA wychodzi z recesji, to jeszcze kilku członków eurolandu (PIIGS: Portugalia, Włochy, Irlandia, Grecja, Hiszpania) ma poważny kłopot z okiełznaniem rosnącego długu i deficytu. Tymczasem liderzy Unii poza doraźną pomocą nie uzgodnili działań w systuacji, gdyby grecka choroba dotknęła kolejne kraje.

Analitycy spekulują, że teraz czas na Portugalię – agencja Fitch już obniżyła w środę rating. Co więcej, Fitch ostrzegł, że w przyszłości może go dalej obniżać, bo prognozy portugalskiego rządu odnośnie do tegorocznego wzrostu gospodarczego są zbyt optymistyczne. W efekcie kurs euro do dolara spadł w jeden dzień aż o 1 proc. Zyskały za to, jak zawsze w sytuacji światowych zawirowań, tzw. bezpieczne przystanie (save heaven) – japoński jen i szwajcarski frank.

Zdaniem analityka BOŚ Marka Rogalskiego jeszcze przed wakacjami wspólna waluta może zlecieć poniżej poziomu 1,30 USD, a na koniec roku osiągnąć poziom 1,25 USD, zwłaszcza gdy Fed podniesie stopy, czego spodziewają się analitycy.

– Dolar się umacnia, bo USA mają szybki wzrost gospodarczy, a Europa kłopoty.  Ameryka rośnie jednak dzięki kosztownym działaniom stymulacyjnym. Nie da się ich stosować bez końca, zwiększając zadłużenie. Inwestorzy zwrócą w końcu na to uwagę i wbrew obecnym kalkulacjom to dolar może się osłabić, a euro zyskać – zwraca uwagę Mirosław Gronicki, były minister finansów.

Na razie jednak inwestorzy przewidują w najbliższych miesiącach dalsze osłabienie euro. Niedawno mówiło się nawet o możliwym ataku spekulacyjnym na wspólną walutę. W lutym dziennik „Wall Street Journall” pisał o obiedzie na Manhattanie, podczas którego szefowie największych funduszy hedgingowych wraz z Georgem Sorosem mieli planować zbicie euro do poziomu 1:1 do dolara. Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego, byłego wiceprezesa NBP, taki scenariusz nie jest taki nieprawdopodobny. Euro było już słabsze od dolara, w cenie 85 centów.

Dramatu nie byłoby – osłabienie euro jest obecnie korzystne dla europejskiej gospodarki. Już widać jego pozytywne skutki – w marcu mocno wzrosły indeksy PMI w przemyśle i usługach strefy euro, a odczyty były wyraźnie lepsze od prognoz. Z kolei indeks nastrojów wśród niemieckich przedsiębiorców Ifo wzrósł w marcu z 95,2 do 98,1 pkt i miał najwyższą wartość od czerwca 2008 roku. Poprawa w strefie euro, gdzie trafia około 80 proc. naszego eksportu, jest kluczowa dla Polski i złotego.

Nasza waluta znacznie umocniła się względem euro w ostatnich miesiącach i wydaje się niemal niewrażliwa na zawirowania wokół zadłużonych krajów Europy (w mijającym nerwowym tygodniu straciła do euro raptem 1 grosz). Dzieje się tak m.in. dlatego, że inwestorzy na rynku walutowym wyraźnie zaczęli dostrzegać różnice w systuacji gospodarczej poszczególnych krajów. Tymczasem jeszcze przed rokiem czy półtora na wieść o kłopotach Węgier, Łotwy czy Ukrainy pakowali walizki i wyprzedawali jak leci wszystkie waluty w regionie.

8 ukraina pkb

Miroslaw Plojhar, ekonomista JPMorgan, uważa, że złoty, jak i czeska korona, węgierski forint czy rumuńska leja, są wręcz beneficjentem problemów finansowych kilku krajów strefy euro. Trudna sytuacja PIIGS spowodowała zwrócenie uwagi inwestorów na mniej zadłużone kraje „nowej Unii”. A zwłaszcza na Polskę, która może pochwalić się wzrostem gospodarczym, sięgającym w ubiegłym roku 1,7 proc., podczas gdy Europa notowała spadek. W I kwartale nasz PKB może urosnąć nawet o 3 proc., co oznaczałoby, że wciąż utrzymujemy pozycję lidera.

Trzeba przyznać, że złoty zachowuje się nawet lepiej niż waluty naszych sąsiadów. Od stycznia umocnił się do euro o 3-4 proc. bardziej niż forint i o 2-3 proc. niż korona. Jak wyliczył JPMorgan, złoty przewodzi też notowaniom walut krajów centralnej i wschodniej Europy w kategorii zysk w skali roku – w tym czasie umocnił się do euro o 17 proc.

O dalszym umacnianiu naszej waluty w tym roku przekonana jest większość ekonomistów i ekspertów zachodnich instytucji finansowych. Na przykład Merrill Lynch na koniec roku przewiduje kurs 3,70 zł za euro, zaś HSBC – nawet 3,40 zł.

Podobnie ma być w kolejnych latach. Najbardziej optymistyczną prognozę przedstawił dotąd Merrill Lynch, oceniając, że za dwa, trzy lata będziemy płacić za euro tylko… 2,70 zł. To o 50 groszy mniej niż podczas rekordowego lipca z 2008 roku, kiedy nic nie zapowiadało nadejścia największego kryzysu finansowego w powojennej historii.

Podczas gdy na początku ubiegłego roku złoty parzył w ręce zachodnie instytucje finansowe, które wyprzedawały go w popłochu po prawie 5 zł, to teraz się nad nim wprost rozpływają. Nic więc dziwnego, że inwestorzy handlują polską walutą, grając na jej umocnienie. – Coraz częściej biorą przy tym na jej zakup pożyczki w jenach – zwraca uwagę Rogalski.

To zjawisko, określane jako carry trade, do niedawna dotyczyło dolara. Teraz inwestor pożycza tanio jeny, gdyż w Japonii są i pozostaną niskie stopy procentowe. Potem wymienia jeny na złotego, a kiedy ten się wystarczająco umocni, sprzedaje go, kupuje jeny i spłaca kredyt, zatrzymując zysk.

Na dalsze umocnienie się złotego mogą mieć wpływ wyższe w Polsce niż w innych krajach regionu stopy procentowe oraz ambitny plan prywatyzacji, który zakłada sprzedaż w tym roku przez giełdę akcji spółek o wartości nawet 30 mld zł. Na rynku pojawią się PZU, Tauron, a nawet Pol­kom­tel. Zagraniczni inwestorzy będą musieli zgromadzić pieniądze na ten cel, wymieniając euro i dolary na złote.

Umacniający się złoty to dobra wiadomość dla posiadaczy kredytów w walutach obcych. Zdaniem Rogalskiego za franka trzeba będzie płacić 2,40-2,50 zł na koniec roku, podczas gdy obecnie jest to około 2,70 zł. Tymczasem każde 10 groszy mniej obniża miesięczny koszt obsługi standardowego kredytu na 300 tys. zł o 42 zł. Obecny trend umacniania się złotego wpływa też na spadek cen importowanych produktów, np. odzieży, rtv, agd, aut czy zagranicznych wycieczek. Mocniejszy do euro złoty to także tańsze paliwa pod warunkiem, że jednocześnie nie umacnia się dolar, którym rozlicza się zakupy ropy naftowej.

Wzrost wartości złotego specjalnie nie cieszy eksporterów. W dużej mierze to właśnie dzięki słabemu złotemu i związanemu z nim silnemu eksportowi (a właściwie dzięki większemu spadkowi importu niż eksportu) nasza gospodarka zanotowała w ubiegłym roku wzrost gospodarczy jako jedyna w Europie. Polskie produkty stały się konkurencyjne za granicą i na półkach krajowych sklepów.

Mirosław Gronicki ostrzega, że optymizm co do umocnienia się złotego może być jednak zwodniczy. Ożywienie na świecie wciąż jest bardzo kruche i nie można wykluczyć tzw. drugiego dna i ucieczki inwestorów od walut na rynkach wschodzących. Mogą też oni w pewnym momencie przestać patrzeć na nasz imponujący wzrost gospodarczy, a zaczną dostrzegać fakt, na który zwrócił uwagę na swoim blogu Krzysztof Rybiński: pod kątem strukturalnego deficytu (niezależnego od zmian w koniunkturze) Polska zajmuje niechlubne czwarte miejsce wśród wszystkich krajów OECD. A wtedy złoty tak szybko jak się umacniał, zacznie spadać.

Copyright by AG
8 ukraina pkb
8 ukraina pkb

Otwarta licencja


Tagi