Europejski Bank Centralny – bicz na rozrzutnych?

Wyścig do fotela szefa EBC ruszył na dobre, choć wybory dopiero jesienią 2011 roku. Dziś największe szanse na zwycięstwo miałby niemiecki finansista Alex Weber, były prezes Bundesbanku, członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego, jeden z najbardziej znanych i najchętniej cytowanych w mediach unijnych bankowców. Zwolennik trzymania inflacji mocno ryzach. Przed nim czas reform EBC, które już wymusza kryzys europejskiej unii walutowej.

Ewentualne zwycięstwo Webera tożsame będzie z podjęciem ogromnego wyzwania. Strefa euro potrzebuje wielu bardzo trudnych reform. Trudnych, bo wymagających politycznego kompromisu i społecznej aprobaty zarówno państw unii monetarnej, jak i wewnątrz każdego z nich. Wymaga też być może poszerzenia zakresu władzy EBC.

Importowany w 2008 roku zza oceanu kryzys finansowy, choć utrwalił pozycję euro jako światowej waluty –  blisko 30 proc. globalnych rezerw jest w euro, to równocześnie obnażył słabe strony wspólnoty. Rosnące deficyty budżetowe i zadłużenie sektora finansowego wymagają natychmiastowej interwencji w wielu krajach Unii. W niechlubnej czołówce znajdują się: Portugalia, Irlandia, Grecja i Hiszpania. Rządy tych państw obiecują walczyć z rozdętymi deficytami, aby rozwiać obawy inwestorów walutowych w związku z nabierającym niebezpiecznego tempa ich zadłużeniem. Niepokoje inwestorów mają wymierną cenę dla państw – wzrost kosztów obsługi długów. Dla EBC oznacza to uszczerbek w wizerunku tak wspólnej waluty, jak i instytucji nadzorczych, w tym także samego banku centralnego UE.

Ogromne zadłużenie krajów, które doprowadzić może do kolejnego kryzysu, to efekt w dużej mierze walki z krachem finansowym. Rządowe koła ratunkowe w postaci programów wsparcia między innymi dla sektora bankowego przyniosły widoczne efekty, ale równocześnie doprowadziły do katastrofalnego stanu finanse publiczne. Stąd były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kenneth Rogoff alarmuje, że gros krajów, między innymi Niemcy, mogą stać się wkrótce niewypłacalne. Według niego państwa zadłużają się na potęgę, a skoro tak, będą musiały w najbliższych latach drastycznie ciąć wydatki budżetowe, bo to jedyny sposób na ograniczenie deficytu. Ale to z kolei prosta droga do zahamowania wzrostu gospodarczego i w konsekwencji niewypłacalności. – Tak się stanie. Tylko nikt nie wie, kiedy – przywołuje zapewnienia Rogoffa Reuters.

Bez ograniczania deficytów stabilność unijnej waluty rzeczywiście stanie pod znakiem zapytania. Problem w tym, że Europejski Bank Centralny niewiele może zrobić, aby przymusić zadłużone państwa do podejmowania reform fiskalnych. Kraje, które przeszły przez czyściec kryteriów z Maastricht i przedsionek strefy euro, tzw. system ERM II, są zaledwie zobowiązane do przestrzegania wyznaczonych poziomów, na przykład inflacji czy wysokości deficytu. Nawet jeśli ich drastycznie nie spełniają – vide Grecja, ostrymi sankcjami włącznie z wyrzuceniem jej ze strefy euro straszą jedynie publicyści lub ekonomiści. Obecny prezes EBC Jean-Claude Trichet podkreśla, że na Grecję przypada jedynie około 2,5 proc. PKB eurolandu, więc skutki dla stabilności euro powinny być proporcjonalnie małe. Sęk w tym, że na razie nikt nie wie, czy Grecja nie zainfekuje innych państw.

Jedno jest pewne, kryzys zmusił do zastanowienia i rozpoczęcia publicznej dyskusji na temat zasięgu i kompetencji działań samego Europejskiego Banku Centralnego. Zaczęto pytać, czy nie potrzebuje on sprawniejszych narzędzi i mechanizmów oddziaływania na unijny system finansowy, którego ukoronowaniem jest euro. Choćby na przykład prawa do emisji obligacji nominowanych w euro, tak jak to czyni w przypadku dolara amerykański bank centralny (Fed). Mając w rękach takie narzędzie, bank reguluje poziom zadłużenia państw, a jednocześnie wpływa na wartość swojej waluty.

To o tyle istotne, że europejskie rządy tylko w tym roku planują pożyczyć na rynkach kapitałowych aż około 2 bilionów euro, aby sfinansować swoje deficyty budżetowe. Zdobędą te pieniądze, emitując obligacje i bony skarbowe. Według agencji ratingowej Fitch największym europejskim emitentem będzie Francja, która chce pożyczyć około 450 mld euro. Na drugim miejscu znaleźli się Włosi z 390 mld euro, a na trzecim Niemcy z blisko 390 mld euro.

Zadłużanie się państw unijnych nie podoba się z oczywistych względów EBC. Bank już kilka razy wysyłał ostrzeżenia wobec szybko zadłużających się państw, między innymi Grecji, przypominając, że rośnie w ten sposób ryzyko gwałtownej reakcji inwestorów walutowych, czyli skokowego osłabienia euro i wzrostu inflacji.

Problemy EBC wynikają w dużej mierze stąd, że bank jest jedyną unijną wspólną instytucją, dbającą o bezpieczeństwo euro. Jego partnerem po stronie fiskalnej są rządy 16 państw tworzące euroland, a nie jedno ministerstwo finansów. Znany amerykański finansista George Soros na łamach „Financial Times” napisał, że obecny kryzys ujawnił wadę konstrukcyjną euro. Wspólna waluta potrzebuje silnego banku centralnego, ale też instytucji na wzór Departament Skarbu. – Nie powinien on służyć do nakładania nowych podatków na obywateli, tylko ujawniać się w czasach kryzysu. Kiedy system finansowy stoi w obliczu kryzysu, bank centralny może zapewnić płynność waluty, ale tylko Departament Skarbu może poradzić sobie z problemem wypłacalności – uważa Soros. Dodaje, że jeśli kraje strefy euro dalej będą się zadłużać, to wspólnota ta może się rozpaść, a EBC nie będzie w stanie się temu przeciwstawić. Na razie jednak nie widać, by w samej Unii była wyraźna ochota do stworzenia superministerstwa. 

W tej sytuacji dyscyplinowanie przez EBC poszczególnych krajów łatwym zadaniem nie jest. Nawet Grecja, która ma teraz piramidalne kłopoty, a wchodząc do strefy euro, mocno naciągnęła swoje wyniki, do potulnych członków nie należy. Przypomnijmy, aby poprawić swoje wskaźniki grecki rząd wyjmował z budżetu państwa niektóre wydatki, przesuwał ich spłatę na kolejne lata. Takie retusze kosztują teraz reputację całej strefy euro, o czym świadczy spadający kurs wspólnej waluty. Mimo tych oczywistych przewinień wicepremier Grecji Theodoros Pangalos, odpowiedzialny za politykę zagraniczną i sprawy gospodarcze, bez pardonu stwierdza, że jego kraj nie jest wcale taki zły na tle innych państw wspólnoty monetarnej. Ponieważ rząd w Berlinie niechętny był i jest unijnej pomocy dla Grecji, Pangalos wytyka Niemcom przeszłość. – Oni zabrali nasze złoto z Banku Grecji, zabrali też pieniądze. Nie mówię, że mają je zwrócić, ale powinni choć podziękować – cytowały słowa Pangalosa światowe agencje.

Ale znacznie bardziej niebezpieczna dla strefy euro niż nawet najbardziej jątrzące słowa wicepremiera jest nieumiejętność przekonania przez rząd w Atenach swoich obywateli do koniecznych reform, czytaj wyrzeczeń. Niepokoje społeczne w Grecji grożą zatrzymaniem zapowiadanych tam reform. Gdyby tak się stało, bankructwo tego kraju byłoby całkiem prawdopodobne. Skutki odczułaby cała Europa. Dlatego szefowie Unii Europejskiej zadeklarowali pomoc dla Grecji, co odsunęło ryzyko szybkiego ogłoszenia przez ten kraj niewypłacalności. Choć pomoc ma na razie mgliste zarysy.

Zanim Europa na dobre odczuje ewentualne efekty lekkomyślnej polityki fiskalnej Grecji czy innego kraju z grupy PIIGS, przedsmak tego jak niemiłe mogą być to konsekwencje, poczuł już były prezes banku centralnego Włoch Mario Draghi, największy rywal Webera do fotela szefa Europejskiego Banku Centralnego. Włoski kandydat pracował bowiem w amerykańskim banku inwestycyjnym Goldman Sachs w tym samym czasie, gdy ten pomagał greckiemu rządowi retuszować statystyki wysyłane do Eurostatu. Po prasowych doniesieniach o tym – choć Włosi zapewniają, że słynny finansista nie miał nic wspólnego z kreatywną księgowością – jego wysokie notowania od razu zmalały. Tak bardzo, że nie jest już potencjalnym kandydatem na prezesa EBC.


Tagi


Artykuły powiązane

W kierunku cyfrowego dolara kanadyjskiego: Czy zostanie wprowadzony? W jaki sposób? Kiedy?

Kategoria: Trendy gospodarcze
W roku 1935 rząd federalny powierzył Bankowi Kanady scentralizowanie produkcji banknotów. Jednym z pierwszych zadań nowo utworzonego banku centralnego Kanady była emisja jednej waluty dla całego kraju oraz ostatecznie stopniowe wycofanie niezliczonych denominowanych w dolarach banknotów emitowanych przez różne banki i organy władzy różnego szczebla.
W kierunku cyfrowego dolara kanadyjskiego: Czy zostanie wprowadzony? W jaki sposób? Kiedy?