Świat w turbulencjach

Mohamed El-Erian przez 15 lat zajmował się rynkiem kapitałowym w MFW. Obecnie współzarządza Pacific Investment Management Company, jedną z najbardziej szanowanych na świecie spółek powierniczych. W swojej najnowszej książce pyta: dokąd prowadzi nas sytuacja, kiedy USA przestały być centrum świata finansów, dawni dłużnicy akumulują zaskakujące bogactwo, a większość gospodarek weszła w erę stagflacji? Jego zdaniem świat dnia wczorajszego nie przechodzi płynnie w świat jutra, ale gwałtownie się z nim zderza.
Świat w turbulencjach

Mohamed El-Erian, „Kiedy rynki się zderzają. Globalne finanse w erze turbulencji”, wydawnictwo MTBiznes

Ameryka przestała być liderem świata finansów. Powiększają się nierówności dochodów w państwach uprzemysłowionych. Nowe produkty finansowe zmieniają zachowania uczestników rynku. Władze próbują ratować sytuację zastrzykami płynności i bodźcami fiskalnymi. Toczą się debaty nad rozwojem instytucji wielonarodowych regulujących rynki finansowe, ale pojedyncze państwa wciąż wybierają doktrynę „my kosztem sąsiada”. O tej nowej sytuacji w światowej gospodarce pisze w swej książce „Kiedy rynki się zderzają. Globalne finanse w erze turbulencji” (ukazała się pod koniec lutego nakładem MTBiznes) Mohamed El-Erian. Były dyrektor zarządzający Harvard Management Company (HMC), jednostki zarządzającej funduszem stypendialnym amerykańskiego Uniwersytetu Harvarda. Przez piętnaście lat pracował w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, gdzie zajmował się rynkiem kapitałowym i zagadnieniami gospodarki wielonarodowej.

Anna Gwozdowska

 

Czy na naszych oczach nie dokonuje się kolejny przewrót w ekonomii?

Dr Jacek Tomkiewicz, Akademia Leona Koźmińskiego

Od ponad roku, tj. od wybuchu kryzysu finansowego, bardzo często słyszymy stwierdzenie,  że „nic już nie będzie takie samo jak kiedyś”. Faktycznie, ogłoszenie bankructwa przez amerykański bank inwestycyjny Lehmann Brothers i to, co nastąpiło potem, wymusiło przejrzenie naszej wiedzy i poglądów na temat funkcjonowania wielu dziedzin życia, a w szczególności gospodarki. Od jakiegoś czasu pojawiały się głosy, że tzw. globalne nierównowagi nie mogą trwać wiecznie, ale chyba nikt nie spodziewał się, że dostosowanie będzie tak głębokie i bolesne dla uczestników rynku.

Gwałtowne zmiany w gospodarce światowej siłą rzeczy wywołały ogromną debatę nad stanem myśli ekonomicznej. Ewidentnie przecież widać, że modele, którymi posługiwali się świetnie wykształceni akademiccy ekonomiści czy działy analityczne instytucji finansowych, zawiodły, więc bardzo zasadne jest pytanie, w jakim stopniu współczesna ekonomia jest w stanie opisywać i przewidywać to, co się dzieje wokół nas.

Gdy sięgniemy do historii myśli ekonomicznej, zauważymy, że znaczące kryzysy zwykle wywołują zasadnicze zwroty w teorii ekonomii. Tak przecież było po wielkim kryzysie z lat 1929-33, kiedy narodził się keynesizm, czy w latach 70., gdy kryzys naftowy wymusił ponowne przemyślenie teorii funkcjonowania gospodarki, czego owocem było rozwinięcie się monetaryzmu. Pytanie więc, czy na naszych oczach nie dokonuje się kolejny przewrót w ekonomii?

Mimo stosunkowo krótkiego czasu, jaki upłynął od wybuchu obecnego kryzysu, już dzisiaj widać zmiany w sposobie myślenia ekonomistów. Ukazują się kolejne publikacje, które z jednej strony tłumaczą przyczyny kryzysu, a z drugiej strony wskazują na sposoby jego przezwyciężenia. Wśród wielu „kryzysowych” książek, raportów czy artykułów, jakie niemal każdego dnia pojawiają się na rynku, z pewnością warto zwrócić uwagę na książkę Mohameda El-Eriana pt. „Kiedy rynki się zderzają. Globalne finanse w erze turbulencji”.

Największą zaletą książki El-Eriana jest to, że autor nie tyle wskazuje na bezpośrednie przyczyny wybuchu kryzysu finansowego, ale raczej stara się wyłowić długofalowe trendy, które decydują o zmieniającym się kształcie gospodarki. Autorowi udała się bardzo trudna rzecz – napisał książkę, która jest ciekawa i pożyteczna dla akademickiego ekonomisty, inwestora bezpośrednio zaangażowanego na rynku finansowym czy w końcu dla każdego inteligentnego, żądnego wiedzy człowieka, który nie jest profesjonalnym ekonomistą, ale chciałby zrozumieć, co się stało i czego możemy się spodziewać w przyszłości.

Ekonomista oceni książkę El-Eriana jako dobrze uporządkowane i poukładane wyjaśnienie funkcjonowania gospodarki światowej oraz z pewnością doceni wiele ciekawych spostrzeżeń autora, które skłaniają do refleksji.

Czytelnik, któremu raczej obca jest teoria finansów i makroekonomii, także przeczyta książkę z przyjemnością, bo nie jest ona przeładowana wysoce specjalistycznym słownictwem, więc nie zniechęca do siebie po pierwszych stronach. A stosunkowo niewielka objętość (około 130 stron) tej pozycji nie jest jej wadą, ale raczej zaletą, bo można ją przeczytać w dwa wieczory i jednocześnie nie odczuwa się, że jakieś istotne wątki zostały pominięte.

Główne przesłanie tej książki to wskazanie, że obecny kryzys musiał  wybuchnąć, bo infrastruktura (instytucje, regulacje, instrumenty polityki ekonomicznej) „została w tyle” za zmieniającym się rynkiem. Żywiołowo rozwijający się rynek finansowy i zmieniająca się architektura gospodarki światowej nie przystaje do obudowy instytucjonalnej, która została zaprojektowana kilkadziesiąt lat temu w zupełnie innych okolicznościach.

Po pierwsze, układ sił w światowej gospodarce zmienia się  na naszych oczach. Rola USA, Europy Zachodniej czy Japonii wciąż jest ogromna, ale nie sposób dziś być poważnym inwestorem, jeśli nie wiemy, co słychać w Pekinie, New Delhi czy Dubaju. I nie chodzi tutaj tylko o wielkość rynku chińskiego czy indyjskiego; musimy sobie zdawać sprawę, że decyzje rządów czy banków centralnych w tzw. krajach wschodzących mają coraz większy wpływ na stan gospodarki światowej, więc zarządy FED czy EBC muszą pilnie wsłuchiwać się w wypowiedzi swoich kolegów z Chin czy Brazylii. Można tutaj wspomnieć chociażby o stosunkowo nowym i rosnącym w siłę graczu, jakim są tzw. państwowe fundusze majątkowe. Skala rezerw  walutowych, jakimi zarządzają Chiny, jest tak ogromna, że wypowiedzi chińskich oficjeli są słuchane co najmniej z taką uwagą, z jaką swego czasu wszyscy analizowali słynne wypowiedzi Alana Greenspana.

Po drugie, nastąpiło zasadnicze odwrócenie relacji między krajami wysoko rozwiniętymi a gospodarkami wschodzącymi. Przede wszystkim El-Erian wskazuje, że podczas gdy regułą było, że to kraje bogate inwestują w krajach biedniejszych, bo tam można uzyskać wyższe stopy zwrotu, to dzisiaj przepływy kapitałowe odwróciły się. Od jakiegoś czasu to chińskie oszczędności finansują amerykańskie inwestycje oraz ogromny deficyt budżetu USA.

Warto także pamiętać, że obecny kryzys wybuchł w kraju bogatym, więc mechanizm jest zupełnie inny niż w przypadku wcześniejszych zawirowań, kiedy to któryś z krajów wschodzących wpadał w problemy i był boleśnie „karany” przez kapitał pochodzący z wysoko rozwiniętej części świata.

Co jeszcze ciekawsze, w obecnym kryzysie rolę stabilizatora światowej gospodarki nie odgrywają USA czy Europa Zachodnia, ale kraje rozwijające się – to przecież w dużej mierze dzięki kapitałowi z tzw. emerging markets udało się ustabilizować rozchwiane rynki akcji w USA czy UK.

Inną zauważalną tendencją jest coraz większe zaangażowanie prywatnego kapitału z krajów rozwijających się w bezpośrednie prowadzenie działalności gospodarczej w krajach bogatych. Wszystko na to wskazuje, że już niedługo wiele tradycyjnych marek amerykańskich czy europejskich będzie własnością inwestorów chociażby z Azji.

Po trzecie, tradycyjny kształt sektora finansowego, czyli miejsca, gdzie głównie banki gromadzą depozyty i udzielają kredytów, należy odrzucić jako totalnie nieprzystający do rzeczywistości. Dzisiaj rynek finansowy to raczej skomplikowane struktury zarówno po stronie aktywów, jak i pasywów, a tym samym rola banków jako tradycyjnych dostarczycieli kapitału znacznie słabnie. Oceniając rozwój rynku instrumentów finansowych (instrumenty pochodne czy sekurytyzacja), El-Erian trafnie zauważa, że ich rola z czasem uległa dewiacji. Przecież derywaty zostały wymyślone, żeby zabezpieczać się przed ryzykiem, podczas gdy stały się podstawowym instrumentem inwestycji wysokiego ryzyka. Sekurytyzacja, której zadaniem miało być rozproszenie ryzyka, doprowadziła do jego skumulowania, co widać chociażby przez dużą koncentrację tzw. MBS-ów (Mortgage Backed Securities) w portfelach instytucji finansowych.

Za wspomnianymi wyżej zmianami (El-Erian nazywa je zmianami sekularnymi) nie poszła przebudowa instytucji i instrumentów, jakimi dysponują  władze zarówno na poziomie krajowym, jak i ponadnarodowym. Rządy i banki centralne nie bardzo potrafią odnaleźć się w tym nowym świecie, bo tradycyjne instrumenty polityki gospodarczej nie działają tak jak kiedyś.

Ewidentnie także widać, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF) nie jest w stanie pełnić roli stabilizatora gospodarki światowej. Rola IMF jest tak słaba przede wszystkim z dwóch powodów. Środki, jakimi dysponuje Fundusz, są zbyt małe w stosunku do wyzwań, jakim musi stawić czoło. Po drugie, jak instytucja stabilizująca gospodarkę światową ma być skuteczna i wiarygodna, skoro Chiny (druga gospodarka świata) jest reprezentowana w niej w takim samym stopniu jak maleńka Belgia?

Inwestorzy muszą więc pamiętać, że świat jest dzisiaj inny niż był wczoraj, a jutro będzie inny niż dzisiaj. Na pewno warto zwrócić uwagę na podstawowe trendy, które będą decydować o kształcie gospodarki w przyszłości.

Niewątpliwie rola USA jako najważniejszego silnika wzrostu gospodarki światowej będzie słabła. Dzisiaj widać także, że głęboka nierównowaga zewnętrzna USA jest nie do utrzymania, więc konsumpcja Amerykanów musi wyhamować, co oczywiście będzie miało swoje skutki dla innych części świata.

Wobec słabnącego popytu ze strony krajów wysoko rozwiniętych kraje takie jak Chiny czy Indie muszą przeorientować swoje gospodarki bardziej na zaspokajanie wewnętrznej konsumpcji, a mniej na utrzymywaniu wysokiej dynamiki eksportu. Taka zmiana to korzyść zarówno dla światowej równowagi finansowej, jak i dla społeczeństw gospodarek wschodzących, które w większym stopniu powinny partycypować w sukcesach gospodarczych swoich krajów.

Rola, jaką odgrywają tzw. państwowe fundusze majątkowe, z pewnością  będzie rosła, dlatego należy uważnie przyglądać się  tym „dziwnym” instytucjom, które z jednej strony są  podmiotami publicznymi, a z drugiej  zachowują się  jak typowo prywatny inwestor poszukujący wysokiej stopy zwrotu.

Mimo obecnie obserwowanego spadku cen surowców inwestorzy powinni sobie zdawać sprawę, że w długim okresie ropa czy gaz muszą drożeć, bo przecież zasobów nie przybywa, a popyt ze strony rosnącej gospodarki światowej będzie coraz wyższy.

Nie należy także spodziewać się odwrócenia trendu na polu rozwoju instrumentów finansowych. Musimy po prostu przyjąć do wiadomości, że świat finansów będzie coraz bardziej skomplikowany i poruszanie się po nim będzie wymagało bardzo dużej wiedzy.

Podsumowując, książka El-Eriana jest z pewnością bardzo ciekawym głosem w toczącej się obecnie dyskusji na temat stanu i przyszłości gospodarki. Nie jest to może bardzo odkrywcze dzieło, które stanie się drugą „Ogólną teorią….” Keynesa, ale na pewno warto ją przeczytać, żeby z jednej strony uporządkować swoją wiedzę, a z drugiej – zastanowić się jeszcze raz nad światem, w którym żyjemy.

Mohamed El-Erian, „Kiedy rynki się zderzają. Globalne finanse w erze turbulencji”, wydawnictwo MTBiznes

Otwarta licencja


Artykuły powiązane

Mit przedsiębiorczego państwa

Kategoria: Trendy gospodarcze
Idąc tropem myślenia Mariany Mazzucato przedstawionym w ‘Przedsiębiorczym państwie’ uznać należy, że za moje liberalne poglądy, za mój libertarianizm i anarchokapitalizm, odpowiedzialne jest państwo.
Mit przedsiębiorczego państwa