Autor: Barbara Böttcher

dyr. ds. polityki gospodarczej w Deutsche Bank Research

Nieufność wobec strefy euro jest mocno przesadzona

UE dochodzi do porozumienia w sprawie wykupu długu Grecji. W poniedziałek 22 lutego w „Financial Times” pojawiła się informacja, że wartość pakietu finansowego dla Greków miałaby wynieść od 20-25 mld euro, z czego Niemcy zapłaciłyby ok. 20 proc. Fundusze te trafiłyby do Grecji przez państwowy bank KfW.  Wszystko wskazuje na to, że strefa euro wyjdzie z kryzysu obronną ręką.

Na ile problemy gospodarcze i finansowe Grecji mogą zdestabilizować całą  strefę euro? Czy sytuacja jest rzeczywiście groźna także dla takich państw jak Niemcy czy Francja?

Nieufność rynków wobec finansów publicznych w krajach Europejskiej Unii Walutowej (EUW) wydaje się nieco przesadzona. Według prognoz OECD deficyt sektora finansów publicznych w 16 krajach EUW ma przeciętnie wzrosnąć w okresie 2007-2010 o około 6 pkt. procentowych; w tym czasie w USA będzie to 7,9 proc. Dla największych gospodarek strefy euro, czyli Niemiec i Francji, obecna sytuacja nie powinna tworzyć większych problemów. Mogą one jednak ją częściowo odczuć, jeśli oprocentowanie obligacji państwowych będzie rosło z powodu obaw rynków.

Jak kraje członkowskie oraz instytucje UE powinny reagować na sytuację w Grecji?

Kroki, które wobec Grecji podjęła Komisja Europejska oraz rada ministrów ECOFIN, są znacznie dalej idące i bardziej zdecydowane niż miało to miejsce w przeszłości wobec jakiegokolwiek innego państwa. Ścisła kontrola budżetowa, nadzór nad implementacją koniecznych działań oszczędnościowych i reform strukturalnych, a także wszczęcie postępowania w sprawie naruszenia traktatu z powodu statystycznych fałszerstw prowadzą do znacznej presji na Grecję. Poza tym Komisja oraz rada ministrów jasno dały do zrozumienia, że w razie potrzeby będą naciskać na wprowadzenie dalszych oszczędności.

Czy kraje UE wspomogą Grecję również finansowo?

Podczas szczytu 11 lutego szefowie państw i rządów Unii zapewnili, że zrobią wszystko, by zapewnić finansową stabilizację strefy euro. Co to oznacza konkretnie, okaże się wtedy, gdy sytuacja miałaby znowu się zaostrzyć. Jasne jest jednak, że inne kraje, jak należąca do EUW Irlandia czy Litwa oraz Węgry musiały podjąć bolesne działania na rzecz konsolidacji. Dlaczego więc miałoby zostać to oszczędzone Grecji?

Są jednak inne kraje strefy euro, które mają problemy podobne do greckich: Portugalia, Irlandia, Włochy, Hiszpania. Co z nimi?

To prawda, że także inne kraje odczuwają znaczący spadek konkurencyjności, co sprawia, że będzie im szczególnie trudno zredukować zadłużenie na ścieżce rozwoju. Są jednak inne sposoby, by wyjść z  kryzysu. Poziom zadłużenia sektora publicznego w tych krajach nie jest tak wysoki. Poza tym struktura gospodarcza jest tam bardziej wyważona, a ograniczenie wzrostu płac realnych pozwoli tym państwom polepszyć ich konkurencyjność. Dlatego nie powinniśmy kierować się myśleniem w kategoriach tzw. koszyków, do czego mają tendencję rynki, i traktować wszystkich tych krajów jednakowo.

Kiedy i w jaki sposób uda się odbudować zaufanie do euro?

Nie wydaje mi się, żeby można było mówić o jakimś wielkim spadku zaufania do euro. Także w IV kwartale 2009 r. euro zyskało wobec dolara jako waluta międzynarodowych rezerw walutowych. Nawet teraz kurs wymiany EUR/USD jest wyraźnie wyższy niż było to na początku 2009 r. Nie można też zapominać, że słabsze euro jest korzystne dla ożywienia europejskich gospodarek.

Ale czy obecne trudności nie podważają całego projektu europejskiej unii monetarnej? Czy można utrzymać system, w którym istnieje wspólna waluta, ale brakuje wspólnej polityki?

Nie można pod znakiem zapytania stawiać unii monetarnej już przy pierwszym poważnym kryzysie, któremu musi ona stawić czoła. Ważniejsze jest, by z obecnej sytuacji wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Jakie to wnioski?

Taką skierowaną ku przyszłości propozycją jest utworzenie europejskiego funduszu walutowego, który w razie potrzeby udostępniałby pomoc finansową. Przy czym — i to jest ważne — taki fundusz refinansowałby się z wkładów państw, które naruszają kryteria z Maastricht, a tym samym zasady solidnej polityki fiskalnej. Dzięki temu udałoby się ograniczyć pokusę nadużycia (moral hazard problem).

Czy z dzisiejszej perspektywy Brytyjczycy, Duńczycy i Szwedzi nie postąpili jednak słusznie, rezygnując z przystąpienia do strefy euro?

Decyzje tych państw wynikały z różnych powodów. Nie można ich więc automatycznie wkładać do jednego garnka. Poza tym kryzys pokazał, że właśnie mniejsze państwa wpadały ze swoją walutą w trudne sytuacje. Strefa euro dawała pewną ochronę przed zawirowaniami walutowymi oraz problemami z płynnością. To wzbudziło w niektórych państwach na nowo  refleksje. Rząd Danii zdecydował się, by w 2011 r. jeszcze raz zorganizować referendum w sprawie przystąpienia do strefy euro. Także Szwedzi zastanawiają się nad podobnym krokiem.

A czy niemiecki biznes i politycy nie żałują teraz rezygnacji z D-Marki i forsowania idei strefy euro?

Ani w polityce, ani w gospodarce kryzys nie wzmocnił postaw sceptycznych wobec unii monetarnej. Niemiecka polityka postrzega EUW jako podstawowy filar projektu integracji europejskiej. Także oceny ekonomiczne się nie zmieniły Przeciwnie: bez euro niemiecka gospodarka ucierpiałaby znacznie mocniej z powodu kryzysu. Wcześniejsze kryzysy prowadziły przecież zawsze do wielkiego nacisku na aprecjację marki niemieckiej, co miało negatywne konsekwencje dla nastawionej na eksport gospodarki RFN. Poza tym mimo obecnego kryzysu nadal utrzymały się zasadnicze korzyści z euro dla niemieckich firm. Dziś 2/3 niemieckiego eksportu fakturowane jest w euro. Dzięki wspólnej walucie zniknęły koszty transakcyjne, które stanowiły około 0,5 proc. rocznych obrotów zagranicznych niemieckich przedsiębiorstw.

Czy w takiej sytuacji Pani zdaniem Polska powinna nadal zabiegać o przystąpienie do strefy euro?

Polska powinna być dobrze przygotowana do przystąpienia do strefy euro, czyli spełniać kryteria z Maastricht. Przecież szczególnie dla gospodarek zbudowanych na solidnych podstawach strefa euro jest i pozostaje kotwicą stabilności. Polskie państwo oraz sektor prywatny jeszcze długo skazane będą na znaczące transfery kapitału z zagranicy, a w strefie euro występuje mniejsze ryzyko ucieczki kapitału. Jako członek unii monetarnej Polska nie musiałaby występować o elastyczną linię kredytową w MFW, która wygasa w maju. Poza tym w strefie euro Polska mogłaby działać z innymi krajami, zorientowanymi na rzecz stabilizacji.

O tym, że strefa euro jest strefą stabilizacji, najlepiej świadczy porównanie sytuacji w Irlandii i Islandii. Choć dowodzą tego także analogie historyczne. W latach 1999-2007 stopa inflacji w strefie euro wyniosła 2 proc., czyli wyraźnie mniej niż w USA (2,7 proc.), a nawet w niektórych dekadach marki niemieckiej.

Rozmawiał Andrzej Godlewski


Tagi


Artykuły powiązane

Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu

Kategoria: Analizy
Na mapie Europy widać podział na Zachód z euro w obiegu i środkowo-wschodnie peryferia z własnymi walutami. O ile nie zdarzy się w świecie coś nie do wyobrażenia, euro sięgnie jednak w końcu Bugu, choć niewykluczone, że wcześniej dopłynie do Dniepru.
Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu