Autor: Lawrence W. Reed

Foundation for Economic Education

Podatki, klucz do gospodarki

Z historii gospodarki płynie wiele wniosków, ale jeden z najważniejszych z nich brzmi następująco: Ludzie reagują na pozytywne i negatywne bodźce, na nagrody i kary. Jeśli zachęca się ich do jakiejś aktywności za pomocą większych rzeczywistych lub potencjalnych nagród, aktywność ta nasila się. Jeśli jest karana, ludzie się z niej wycofują albo schodzą do podziemia - pisze dr Lawrence Reed, Foundation for Economic Education.

Czy podatki są czynnikiem motywującym czy demotywującym? Panują w tej materii różne poglądy. Politycy, którzy podatki nakładają (a potem wydają ściągnięte przychody) z reguły wyznają inny pogląd niż ci, którzy je płacą. Fakt, że prawie nikt (nie wyłączając polityków) dobrowolnie i świadomie nie płaci większych podatków niż musi, podpowiada nam, który pogląd jest słuszny.

Dochody podatkowe można przeznaczyć na wartościowe, a nawet niezbędne cele, takie jak ochrona pokoju lub utrzymanie dróg, ale można też je roztrwonić na projekty służące wzbogaceniu się pewnej określonej grupy kosztem wszystkich pozostałych obywateli. Tak czy owak nie uciekniemy od konkluzji, że podatki rzadko motywują do działań, od których trzeba je płacić. Im większe obciążenie podatkowe, tym łatwiej pokazać, że daniny publiczne mają charakter demotywujący. Żeby zapłacić rachunki, państwo potrzebuje, żeby ludzie pracowali, podejmowali ryzyko, zakładali firmy i  generowali zyski i bogactwo, ale kiedy wysoko ich opodatkowuje, tego wszystkiego jest mniej. Państwo, które traktuje swoich obywateli jak głupie owce marzące wyłącznie o tym, żeby je strzyc i golić, jest państwem, które toczy wojnę z  rzeczywistością i w ostatecznym rozrachunku z samym sobą.

Nieustanna rozbudowa sektora państwowego w Europie wiąże się ze znacznymi kosztami ekonomicznymi, ponieważ obniża motywację do podejmowania produktywnej działalności. Większy etatyzm rodzi uzależnienie zamiast indywidualnej inicjatywy. Jednocześnie nawet niewielka podwyżka stawki podatkowej zmniejsza motywację do pracy, oszczędzania i inwestowania.

W marcu 2000 roku urzędnicy unijni ogłosili, że w ciągu 10 lat Europa „stanie się najbardziej konkurencyjną, dynamiczną i opartą na wiedzy gospodarką świata, zdolną zapewnić trwały wzrost gospodarczy, lepsze miejsca pracy i większą spójność społeczną”. Tymczasem łączne obciążenia podatkowe wzrastały i jak można było przewidzieć, wzrost gospodarczy rozczarował. W okresie 2000-2006 w strefie euro wyniósł 1,8 proc., w  porównaniu do 2,8 proc. w USA.

W tym samym sześcioletnim okresie podatki pochłonęły w krajach UE 40 proc. PKB, a w Stanach Zjednoczonych 26 proc. (Dla podatku dochodowego i od przedsiębiorstw różnica ta nie była tak drastyczna i wyniosła 2 proc.). Bodźce mają znaczenie, a obciążenia podatkowe do nich się zaliczają.

Również w Europie spotykamy przykłady modelu stosunkowo niskich podatków, który okazał się skuteczny. Ćwierć stulecia temu Irlandia była ekonomicznym nieudacznikiem, z dwucyfrowym bezrobociem i anemiczną gospodarką, która nie radziła sobie między innymi z  wysokimi podatkami. W 1984 roku najwyższa stawka podatku od dochodów osobistych wynosiła 65 proc., od zysków kapitałowych 60 proc., a od przedsiębiorstw 50 proc. „Potem decydenci postanowili obniżyć obciążenia podatkowe – napisał Dan Mitchell w raporcie z 2006 roku. – Stawki podatkowe, zwłaszcza od zysków kapitałowych i przedsiębiorstw, drastycznie spadły. Dzisiaj najwyższa stawka podatku od dochodów osobistych wynosi 42 proc., od zysków kapitałowych 20 proc., a od przedsiębiorstw zaledwie 12,5 proc”. Dzięki tej obniżce w latach dziewięćdziesiątych Irlandia rozwijała się najszybciej z krajów uprzemysłowionych, w średnim tempie 7,7 proc. rocznie.

W 2003 roku Słowacja uprościła skomplikowany system podatkowy i wprowadziła podatek liniowy od dochodów osobistych (19 proc.), a także obniżyła wysokość składek pracowniczych oraz stawki podatku od oszczędności i inwestycji. Według Martina Chrenia, dyrektora Fundacji Hayeka w Bratysławie, łączne obciążenia podatkowe obniżono do około 30 proc. PKB z rekordowych 41 proc. w 1993 roku. Ludzi, którzy rozumieją potęgę motywacji, raczej nie zaskoczy informacja, że po tych obniżkach podatków gospodarka słowacka radziła sobie wyjątkowo dobrze, aż do wybuchu kryzysu notując najwyższy w regionie średni wzrost roczny na poziomie 6 proc. Do decydentów w krajach ze stosunkowo wysokimi podatkami i słabym wzrostem, takich jak Niemcy, zaczyna to docierać i poważnie rozmawiają o potrzebie zmniejszenia obciążeń.

W czasie globalnej recesji, przez który obecnie przechodzimy, rola obciążeń podatkowych powinna być tematem poważnej dyskusji. Recesje to okresy wielkiej demotywacji, jeśli chodzi o  podejmowanie ryzyka, tworzenie miejsc pracy i inwestycje. Zwiększanie obciążeń podatkowych podczas recesji to przepis na jeszcze wolniejszy wzrost i opóźnione ożywienie. Szczególnie dobitnym przykładem tego, co się może wydarzyć po wzroście obciążeń podatkowych w okresie dekoniunktury, są skutki amerykańskiej ustawy o dochodach budżetowych z 1932 roku, która podniosła górną stawkę podatku od dochodów osobistych z 25 do 63 proc., podwoiła podatek od nieruchomości i  zwiększyła podatki od firm o 15 proc. – wszystko to podczas Wielkiego Kryzysu.

Podwyżki uzasadniano potrzebą zrównoważenia budżetu celem przywrócenia zaufania, ale wpływy z podatku od dochodów osobistych drastycznie spadły i deficyt budżetowy poszybował do góry. Aktywność ekonomiczna skurczyła się, a ludzie bogaci deponowali swoje pieniądze za granicą, między innymi w bezproduktywnych rajach podatkowych. Ustawa z 1932 roku doprowadziła do jednej z największych katastrof fiskalnych w dziejach Ameryki.

Jako kandydat na prezydenta w  wyborach w 1932 roku Franklin Roosevelt wypowiedział bardzo słuszne słowa: „Podatki płaci się znojem każdego pracującego człowieka, ponieważ obciążają produkcję i płaci się je produkcją. Jeśli podatki są nadmierne, znajdują odbicie w bezczynnych fabrykach, zastawionych na podatek farmach i hordach głodnych ludzi, którzy na próżno chodzą ulicami w poszukiwaniu pracy. Nasi pracownicy być może nigdy nie widzieli ustawy podatkowej, ale płacą. Płacą w odliczeniach od pensji, w większych kosztach tego, co kupują, a także – choćby teraz – w wysokim bezrobociu na terenie całego kraju. Nie ma bezrobotnego, nie ma borykającego się z kłopotami farmera, który nie byłby bezpośrednio i żywotnie zainteresowany tym tematem – tematem, który przychodzi do wszystkich naszych domów!” Roosevelt został wybrany, głosząc program niskich podatków, ale potem je podniósł, co było jednym z czynników, które opóźniły ożywienie po Wielkim Kryzysie o ponad siedem lat.

Z tego wszystkiego płyną ważne wnioski dla decydentów w Polsce, kraju, który po 1989 roku zrobił wielkie postępy, ale nadal lokuje się nisko pod względem wolności gospodarczej wśród krajów UE. W opublikowanym przez Heritage Foundation Indeksie Wolności Gospodarczej za 2009 rok Polska znalazła się na 82. miejscu w świecie i na 35. miejscu pośród 43 krajów obszaru europejskiego. Podatki bezpośrednie to tylko jedna z przyczyn tak słabego wyniku, ale oznacza on, że w Polsce nie ma przestrzeni na zwiększanie obciążeń. W globalizującej się gospodarce praca i  kapitał są bardziej mobilne niż kiedykolwiek i reagują ma różnice w strukturach motywacji i demotywacji między poszczególnymi krajami. Polska powinna wysłać mocny sygnał oszczędzającym, inwestorom i twórcom miejsc pracy, zmniejszając czynniki demotywujące w swoim systemie podatkowym i przepisach.

Pozytywne i negatywne bodźce naprawdę odgrywają ważną rolę. Ludzie są racjonalni w tym sensie, że generalnie idą tam, gdzie ryzyko jest mniejsze, a zyski większe. Rządzący muszą to sobie uświadomić i postępować zgodnie z tą wiedzą.

Otwarta licencja


Artykuły powiązane

Wzrost cen i płac wróży także wzrost podatków

Kategoria: Oko na gospodarkę
Wysoka inflacja to w dużej mierze cena za wyjście gospodarki światowej z kryzysu wywołanego pandemią i wojną w Ukrainie. Nawet w najbardziej rozwiniętych krajach świata wzrost cen zbliża się już do 10 proc. w skali rocznej. Kosztem jest także wzrost długów, a inną realną konsekwencją – wzrost podatków.
Wzrost cen i płac wróży także wzrost podatków