32 lata wojny o przejęcie ukraińskiej ziemi rolnej
Czterech noblistów z ekonomii zaapelowało w 1990 r. do Michaiła Gorbaczowa, ówczesnego prezydenta Związku Radzieckiego, którego republiką była wówczas także Ukraina, by nie prywatyzował ziemi rolnej. W tym samym czasie Międzynarodowy Fundusz Walutowy lobbował, by grunty jak najszybciej sprzedawać. Rozpoczęła się trwająca do dzisiaj, i ciągle nie rozstrzygnięta, walka o to kto przejmie najbardziej żyzne ziemie rolne świata.
Kilkudziesięciu wybitnych zachodnich ekonomistów, w tym czterech laureatów Nagrody Nobla z ekonomii – Franco Modigliani, James Tobin, Robert Merton Solow i William Spencer Vickrey – ogłosiło 7 listopada 1990 r. list otwarty do Michaiła Gorbaczowa, ówczesnego prezydenta Związku Radzieckiego, którego jako jedna z republik była wówczas także Ukraina (niepodległym krajem stała się w 1991 r.).
Inspiracją do napisania listu były dochodzące ze Związku Radzieckiego plany o wprowadzeniu rynkowych reform, tak by gospodarka tego kraju upodobniła się do gospodarek państw zachodnich. Wybitni ekonomiści pochwalili w nim te dążenia, ale przestrzegli przed powielaniem także błędów, popełnionych przez kraje zachodnie, przez które, mimo iż są one relatywnie bogate, to nie są tak bogate jak mogłoby być, gdyby tych błędów nie popełniły.
Nobliści z ekonomii i ich koledzy w szczególności przestrzegali Gorbaczowa przed prywatyzacją ziemi. W liście tłumaczyli, że wraz z rozwojem gospodarczym wartość ziemi będzie rosnąć (tak jak to miało miejsce na przykład w Polsce, kiedy to 1 ha gruntów w naszym kraju w 1992 r. kosztował 1200 zł, w 2021 r. już prawie 50 tys. zł). Jeżeli państwo zatrzyma własność ziemi i tylko będzie ją dzierżawić prywatnym osobom, to będzie mogło podnosić cenę za dzierżawę wraz ze wzrostem jej wartości.
W ten sposób to państwo, a więc wszyscy obywatele skorzystają na wzroście własności ziemi, a nie tylko garstka najbogatszych, którzy w momencie transformacji ustrojowej mieliby akurat pieniądze by ziemię skupić. W efekcie zreformowane państwo mając środki z opłat od dzierżawy ziemi będzie mogło nakładać niższe podatki na obywateli, co przyspieszy wzrost gospodarczy (chińscy ekonomiści szacują, że PKB Chin jest obecnie o połowę wyższe właśnie dlatego, że w tym kraju, nawet obecnie, nie ma prywatnej własność ziemi).
W efekcie zreformowane państwo mając środki z opłat od dzierżawy ziemi będzie mogło nakładać niższe podatki na obywateli, co przyspieszy wzrost gospodarczy.
Owoce wzrostu gospodarczego w takich warunkach byłyby także bardziej równomiernie i sprawiedliwie rozłożone, bo nie powstałaby grupa właścicieli ziemi, których majątek rósłby w tempie wzrostu własności ziemi, nawet gdyby nie wykonywali oni żadnej produktywnej pracy dla społeczeństwa.
Co jednak interesujące, w czasie gdy nobliści z ekonomii przestrzegali władze Związku Radzieckiego, a później także Ukrainy, przed prywatyzacją ziemi, Międzynarodowy Fundusz Walutowy naciskał, by prywatyzację przeprowadzić. W efekcie w latach. 90. XX w. prawie 70 proc. ukraińskiej ziemi rolnej zostało przetransferowane od państwa do 6,6 mln Ukraińców żyjących na wsi. Dostali oni certyfikaty reprezentujące prawo własności ziemi, którą użytkowali.
Niestety bardzo szybko zaczął się proces, przed którym przestrzegali we wspomnianym liście nobliści. W niezamożnym kraju, jakim była Ukraina w latach 90. XX w., ziemia była tania, a wielu osobom brakowało środków na bieżące wydatki. W efekcie zaczęli za niewielkie pieniądze sprzedawać certyfikaty na ziemię, które skupowali bogaci Ukraińcy i zagraniczne firmy.
Chińscy ekonomiści szacują, że PKB Chin jest obecnie o połowę wyższe właśnie dlatego, że w tym kraju, nawet obecnie, nie ma prywatnej własność ziemi.
Aby temu zapobiec w 2001 r. ukraiński parlament wprowadził moratorium na handel ziemią rolną, który wstrzymał transfery własności 96 proc. gruntów w kraju, czyli 41 mln ha (wyjątkiem była zmiany własności wynikające na przykład z przejmowania spadków). Celem moratorium było zapobieżenie koncentracji ziemi, ale zamożne osoby, które chciały przejąć ukraińskie grunty znalazły sposób na jego obejście, po prostu zaczęły ją dzierżawić.
A ponieważ chętnych do dzierżawienia swojej ziemi było dużo, cena dzierżawy była niska. I tak w 2017 r. koszt dzierżawy hektara ukraińskiej ziemi rolnej na rok wynosił 40 euro. Dla porównania, w Polsce było to wówczas 213 euro (dane z Eurostatu). Lobbyści działający w imieniu osób chcących przejąć ukraińskie grunty doprowadzili do uchwalenia w 2007 r. prawa pozwalającego na bardzo długoterminowe umowy dzierżawy, przypominające prawo własności, a pochodzące jeszcze z prawa rzymskiego tzw. emfiteuza, czyli wieloletnia, dziedziczna i zbywalna dzierżawa gruntu.
W 2017 r. koszt dzierżawy hektara ukraińskiej ziemi rolnej na rok wynosił 40 euro. Dla porównania, w Polsce było to wówczas 213 euro.
Dla przykładu, osoba dzierżawiąca grunty na podstawie takiej umowy może to prawo dzierżawy sprzedać bez zgody właściciela, a unieważnić ją można tylko w wyjątkowych przypadkach. Użytkownicy ukraińskich gruntów chcieli sobie zagwarantować prawo do użytkowania gruntów po niskich cenach, zanim ich ceny wzrosną w efekcie bogacenia się kraju. Zaczęli proponować ukraińskim rolnikom zawieranie umów nawet na 49 lat. Według różnych szacunków od 3,4 mln ha do ponad 6 mln ha zostało wydzierżawionych w podobny sposób.
I tak największym użytkownikiem ziemi rolnej na Ukrainie jest UkrLandFarming (670 tys. ha). Na kolejnych miejscach znajdziemy zarejestrowaną w 2019 r. w Luksemburgu i należąca do Andrija Werewskiego, 19. najbogatszego człowieka w kraju, firmę Kernel, która dysponuje 604,5 tys. ha gruntów i amerykańską firmę private equity NCH Capital (450 tys. ha). Wśród dużych użytkowników ukraińskiej ziemi znajdują się także np. konglomerat z Arabii Saudyjskiej Continental Farmers Group (195 tys. ha) czy francuska spółka AgroGeneration (120 tys. ha).
Ale żyzne ukraińskie grunty przejmowane były nie tylko od prywatnych osób, ale także od państwa. Premier Ukrainy Denys Szmyhal 6 listopada 2020 r. zaprezentował wyniki audytu ziemi rolnej należącej do państwa. Oficjalne dane mówiły, że do państwa należy 6,4 mln ha, gdy tymczasem po sprawdzeniu okazało się, iż było to tylko 750 tys. ha. Brakowało ponad 5 mln ha, czyli ok. 8 proc. terytorium kraju (obszar porównywalny z terytorium Słowacji).
Żyzne ukraińskie grunty przejmowane były nie tylko od prywatnych osób, ale także od państwa.
Wyszło na jaw, że reszta została w ciągu poprzedniej dekady nielegalnie sprywatyzowana poprzez transfer niewielkich kawałków gruntów, nie większych niż 2 ha. W czerwcu 2020 r. sprawdzono także Państwowy System Katastru, który zajmuje się m.in. rejestracją własności ziemi rolnej. Ustalono wtedy, że poprzednie władze urzędu dały niekontrolowany dostęp do rejestru osobom trzecim, które mogły dokonywać w nim dowolnych zmian.
Ostatni akt wojny o ukraińską ziemię rolną miał miejsce na kilka miesięcy przez rosyjską inwazją na Ukrainę a duży udział w nim miał obecny prezydent kraju Wołodymyr Zelenski. Otóż w 2021 r. Ukraina miała bardzo poważne problemy finansowe. Międzynarodowy Fundusz Walutowy zgodził się pomóc udzielając pożyczki w wysokości 8 mld dol. Ale głównym warunkiem przyznania jej było zniesienie moratorium na handel ziemią rolną na Ukrainie.
Problem polegał na tym, że według ankiety z kwietnia 2021 r. 64 proc. obywateli kraju było temu przeciwne. Zelenski postanowił za wszelką cenę ratować kraj przed bankructwem i zgodził się mimo wszystko spełnić warunki MFW. 31 marca 2021 r. przegłosowano prawo, które miało otwierać rynek handlu ukraińską ziemią rolną od 1 lipca 2021 r.. Od tego dnia obywatele Ukrainy mogą nabywać i sprzedawać grunty do 100 ha.
A od 1 stycznia 2024 r. do handlu zostaną dopuszczone także ukraińskie firmy bez zagranicznych udziałowców, a limit wielkości działek zostanie podniesiony do 10 tys. ha. Decyzje o dopuszczeniu sprzedaży gruntów obcokrajowców pozostawiono do decyzji w referendum.
Co prawda, nic nie wskazuje by miało się to udać, bo z ankiety przeprowadzonej w 2021 r. wynika, iż 79 proc. Ukraińców jest temu przeciwna. Ale od razu po uchwaleniu prawa pojawiły się interpretacje, że zakaz nabywania ziemi przez obcokrajowców nie dotyczy sytuacji, gdy zagraniczny bank przejmuje ukraińskie grunty, które są zabezpieczeniem kredytu i sprzedaje je na aukcji.
Prywatna własność ziemi jest niekorzystna dla większości obywateli. Przynajmniej w takiej formie, w jakiej występuje w większości rozwiniętych krajów, w tym w Polsce. Tak twierdzi Henry George w ekonomicznym bestsellerze wszech czasów Progress and poverty.
Zniesienie w lipcu obowiązującego nad Dnieprem przez dwadzieścia lat moratorium na handel gruntami rolnymi nie spowodowało oczekiwanego przez rząd boomu.
Cena ziemi rolnej najszybciej wzrasta w Rumunii, najdroższa jest ona jednak w Holandii. Regionalne rekordy bije koszt nabycia ziemi rolnej na Wyspach Kanaryjskich, gdzie za 1 ar trzeba płacić prawie tyle samo co za jej hektar w szwedzkiej Laponii.
Głęboka i długotrwała recesja w strefie euro, której towarzyszyłby istotny wzrost bezrobocia nie jest obecnie scenariuszem bazowym na kolejne kwartały – uważa dr Piotr Żuk, p.o. zastępca dyrektora Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP.
Pierwszym problemem dla gospodarki niemieckiej jest brak tanich surowców. Drugim jest polityka klimatyczna, gdyż staje się coraz bardziej ambitna i w zasadzie – co sygnalizują niemieccy przedsiębiorcy – niemożliwa do zrealizowania w tej obecnej postaci – mówi prof. dr hab. Tomasz Grzegorz Grosse, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego.
Ocenę, w jakim stopniu ukraińska migracja wpływa na polską gospodarkę, utrudniają zdarzenia wywoływane przez wojnę i skala konfliktu, który wciąż trwa. Tak duży napływ ludności ma jednak znaczący wpływ na polską gospodarkę. Prognozy mówią nawet o PKB wyższym o 3,5 proc. dzięki migrantom i ich pracy.
Inflacja to ogólnie wzrastanie. W przeszłości wiązano ją z pojęciem zwiększenia liczby pieniądza, który jest w obrocie ekonomicznym. Dzisiaj częściej jednak kojarzymy inflację ze wzrostem cen ogólnie, bo nie tylko czynniki monetarne wpływają na samą wartość cen produktów i usług – mówi Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Jadąc w tym roku na wakacje do Chorwacji pamiętajmy by zabrać ze sobą już nie chorwackie kuny, a euro. 1 stycznia 2023 r. Chorwacja dołączyła do strefy euro, stając się jej 20.krajem członkowskim. To wydarzenie miało miejsce 10 lat po wejściu Chorwacji do Unii Europejskiej w 2013 r. Ponadto 1 stycznia 2023 r. Chorwacja dołączyła także do strefy Schengen.
Obecnie jeden kryzys pogania drugi, ale równocześnie jeden nakręca drugi. Błędem, jednym z wielu, jaki popełnialiśmy było utożsamianie wzrostu gospodarczego, czyli wzrostu PKB z rozwojem. Może być bowiem dziki wzrost gospodarczy, który nie służy ani ludziom, ani klimatowi, tylko samemu biznesowi. Gospodarka nie jest celem samym w sobie. Gospodarka jest po to, żeby poprawiała się jakość życia ludzi – mówi dla „Obserwatora Finansowego” prof. Elżbieta Mączyńska, prezes honorowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Zasoby ludzkie to największy atut każdego z państw, które rywalizują o tytuł tego najbardziej rozwiniętego. Technologiczna przewaga czy zasoby surowców nie wystarczą, bo bez nowych pracowników nie da się utrzymać tempa wzrostu. W przypadku Polski problem z dzietnością z roku na rok się pogłębia, a nie wygląda na to, by coś miało się poprawić.
Za naszą południowo-wschodnią granicą toczy się walka na śmierć i życie o zachowanie niepodległości i ocalenie integralności terytorialnej. Do przekształcenia się Ukrainy w państwo upadłe jest jeszcze bardzo daleka droga – wcześniej musiałoby dojść do faktycznego rozpadu struktur władzy i struktur społecznych.
Zastępowanie ludzi maszynami rodzi obawy o przyszłość człowieka na rynku pracy. Postulaty opodatkowania stosujących takie rozwiązania firm nie znalazły posłuchu w UE. Wraca za to pytanie, czy automatyzacja będzie sprzyjała powiększaniu się grona prekariuszy – osób, które żyją w ciągłej zawodowej niepewności.
Wobec kryzysu energetycznego wzrosło zainteresowanie energetyką jądrową. Niektóre kraje posiadające elektrownie atomowe zapowiedziały przedłużenie eksploatacji pracujących reaktorów, inne przygotowują się do budowy kolejnych elektrowni. Realnych kształtów nabiera „Program polskiej energetyki jądrowej”, zakładający budowę reaktorów jądrowych o łącznej mocy od 6 do 9 GWe.
Napaść Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. wydarzyła się w świecie już inflacyjnym, z wysokimi cenami surowców i firmami zapełniającymi magazyny. Wojna tylko zaostrzy te tendencje, a w Polsce oznacza przejściowo nawet dwucyfrową inflację.
Większość osób czytających ten tekst dożyje chwili, gdy liczba ludności na Ziemi zacznie się zmniejszać. Wielu ekspertów szacuje, że ten moment może nadejść około 2050 r. – piszą Darrell Bricker i John Ibbitson w książce „Empty Planet: The Shock of Global Population Decline”.
Obecna wojna będzie miała znacznie silniejszy negatywny wpływ na polski handel zagraniczny niż sytuacja w 2014 r. Wysoka ekspozycja Polski na skutki zakłóceń w handlu z Ukrainą, Rosją i Białorusią wynika z relatywnie wysokiego udziału tych krajów w naszych obrotach handlowych.
Mimo trwającej w Ukrainie wojny rosyjski rubel jest najbardziej zyskującą od początku roku walutą na świecie. Jego aprecjacja następuje w warunkach obniżania stóp procentowych przez Centralny Bank Rosji i łagodzenia ograniczeń przepływów kapitałowych.
Wysoki poziom rezerw walutowych i zasoby w Funduszu Dobrobytu Narodowego (FDN) to dwa czynniki przywoływane w kontekście siły ekonomicznej Rosji i odrobienia przez nią lekcji po sankcjach z 2014 r. Czy Rosja jest rzeczywiście lepiej przygotowana niż poprzednio, czy może słaba, jak nigdy dotąd?
Ten rok upłynie wielu gospodarkom na zabezpieczaniu łańcuchów dostaw metali ziem rzadkich. Ważną rolę odegra tutaj Australia, która może posiadać około 1/5 światowych zasobów tych surowców. Tym samym rośnie liderowi rynku, czyli Chinom poważny konkurent.