Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Ameryka w cieniu Amazona

Dynamiczny rozwój giganta globalnego e-handlu, czyli platformy Amazon, wpływa bardzo negatywnie na wiele regionów USA i wywołuje niepożądane zmiany gospodarczo-społeczne – przekonuje Alec MacGillis w książce „Fulfillment”.
Ameryka w cieniu Amazona

Publicysta Alec MacGillis, który pisuje głównie dla ProPublica, jest znany ze świetnych reportaży. Podjął się stworzenia tego rodzaju formy literackiej o zmianach społeczno-ekonomicznych, jakie wywołuje rozwój platformy handlu internetowego Amazon. Okazało się, że wyszedł mu bardziej melodramat, niż reportaż. Dzieło to nosi tytuł “Fulfillment: Winning and Losing in One-Click America” (Farrar, Straus and Giroux, 2021).

MacGillis zapragnął sportretować rozwój Amazona bardziej od strony społecznej, aniżeli ekonomicznej. W tym celu wyruszył w teren, by spotkać a to przedsiębiorcę z Teksasu, a to lidera chóru gospel z Seattle, a to byłego pracownika fabryki stali z Baltimore, który teraz tyra za grosze „u Amazona”. Z perspektywy ich smutnych historii możemy zobaczyć – a dzięki talentowi MacGillisa niemal poczuć – co oznacza w praktyce cyfrowa rewolucja.

Cyfrowy potwór rośnie, zjada i niszczy…

Amazon został przedstawiony w książce “Fulfillment” jako cyfrowy potwór, który wymknął się spod kontroli. Jego kreator być może chciał dobrze, a nawet nie spodziewał się tak dynamicznego wzrostu stworzenia i wyszło jak wyszło. Tenże potwór rośnie jak na drożdżach, pożerając wiele biznesów i niszcząc wiele istnień ludzkich, karier i marzeń, naruszając spokój i zmuszając do zmian, a to wszystko robi troszkę bezwiednie. Ten gigant branży e-commerce jest niczym słoń wpuszczony do składu z porcelaną – po prostu chce się odwrócić, machnąć trąbą czy uszami, a w dłuższym terminie – po prostu urosnąć, ale przy tym wyrządza wiele nieodwracalnych szkód.

Amazon został przedstawiony w książce jako cyfrowy potwór, który wymknął się spod kontroli.

MacGillis bierze pod lupę szczątki tej porcelany stłuczonej przez słonia zwanego Amazon. Pochyla się nad nimi z troską i współczuciem. Dociera ze swoim notatnikiem tam, gdzie nigdy nie docierają dziennikarze ekonomiczni, siedzący w swoich wygodnych skórzanych fotelach, w klimatyzowanych biurowcach klasy A. Dociera między innymi do prowincjonalnych miast Dayton czy Baltimore. Co jednak ciekawe, MacGillis znajduje też czas na zbadanie wpływów Jeffa Bezosa w Waszyngtonie, gdzie ma on wielką, wyremontowaną kamienicę. Także na wyprawę do Seattle, które na pierwszy rzut oka wygląda na miasto wygrane dzięki Amazonowi (wielki kampus), ale ostatecznie okazuje się, że tam też ten słonik nabroił, bo ma negatywny wpływ na osiedla afroamerykańskich społeczności.

Zapoznajemy się więc z historiami przedsiębiorców, których biznesy upadły przez dynamiczny rozwój Amazona. Poznajemy ludzi, którzy kiedyś mieliby niemal dożywotnią pracę w fabryce Bethlehem Steel w Baltimore, a teraz muszą pracować za grosze, bo przemiany sprawiły, że fabryka nie funkcjonuje, a w usługach handlowych płace są marne, gdyż przychody odbiera niewidoczny, rosnący w siłę cyfrowy gigant. „Work hard. Have fun. Make history” – tak brzmi motto firmy Amazon. Gdy jeden z bohaterów reportażu MacGillisa – pracujący w pocie czoła za grosze dla firmy Bezosa – patrzy się na nie, ze smutkiem komentuje: „Każdy by tak chciał”.

…a pandemia go wzmocniła

Autor „Fulfillment” podkreśla wielką i rosnącą moc Amazon Web Services – spółki, która ma nadzwyczajną zdolność do zapewniania sobie rządowych kontraktów. „W 2018 roku firma AWS kontrolowała blisko połowę publicznych wydatków na usługi w chmurze. Zwiększyła zatrudnienie z 45 osób do ponad 20 tys. osób w kilka lat. Osiąga niebotyczną marżę operacyjną na poziomie 26 proc. i odpowiada za połowę zysku operacyjnego całej grupy Amazon. Dzięki dominacji w zakresie kontraktów rządowych, jest w stanie trzymać ceny swoich usług nisko, a także udostępniać platformę e-commerce niemalże po kosztach, co skutecznie eliminuje konkurencję, lub nie daje się jej rozwijać” – odsłania tajemnice Amazona MacGillis. Idąc dalej, dzięki dominacji w sprzedaży online, Amazon pozyskuje tony danych, z których może korzystać.

Bezonomika, czyli Amazon bez granic

MacGillis zwraca uwagę na fakt, że Bezos ma dom w Waszyngtonie, oraz że jest właścicielem szacownego dziennika „The Washington Post”. W ten sposób może pilnować swoich interesów – wskazuje autor “Fulfillment”. I to się Bezosowi udaje, bo Amazon otrzymuje nie tylko intratne kontrakty rządowe, ale też w zadziwiająco prosty sposób udaje się tej firmie unikać płacenia wysokich podatków.

Książka “Fulfillment” jest zaktualizowana, bo MacGillis podkreśla w niej to, jak bardzo Amazon skorzystał na pandemii. „Tryb konsumpcji został przestawiony z real na on-line. Zakupy w internecie przestały być fanaberią, a zaczęły być codziennością. W ciągu 10 pierwszych miesięcy 2020 roku Amazon zwiększył zatrudnienie o 425 tys. osób i zatrudnia teraz 1,2 mln ludzi w skali świata” – zauważa MacGillis. W ten przypadkowy nieco sposób technologiczny potwór urósł w siłę i trudno go będzie teraz zatrzymać, a jego apetyt rośnie w miarę jedzenia – sugeruje autor „Fulfillment”.

W ciągu 10 pierwszych miesięcy 2020 roku Amazon zwiększył zatrudnienie o 425 tys. osób i zatrudnia teraz 1,2 mln ludzi w skali świata.

Tymczasem pracownicy Amazona cierpieli w czasie jego pandemicznego skoku. I nie chodzi tutaj bynajmniej o nadmiar roboty. MacGillis przywołuje historię Hectora Torrez’a z Denver, którego żona przymusowo wyeksmitowała do piwnicy, w obawie o to, że na 12-godzinnych zmianach w magazynie Amazona może wrócić zakażony koronawirusem.

MacGillis przy okazji porusza także kwestię płac w Amazonie. „Kiedyś to firma Ford przeprowadzała biznesową, motoryzacyjną rewolucję. Jej założyciel Henry Ford miał taką filozofię, że płaci swoim pracownikom tyle, by po roku ciężkiej pracy stać ich było na forda model T. Tymczasem w firmie, która rewolucjonizuje światowy handel płace są dość skromne. Wielu pracowników zarabia tyle, że stać ich ledwie na pokrycie kosztów życia, przy czym stać ich tylko na najtańsze towary i usługi. Skoro Amazon tyle dobrego robi dla gospodarki, tyle wartości kreuje, to gdzie jest ta wartość, gdzie są te pieniądze, bo na pensje jego pracowników najniższego szczebla na pewno się rozwój Amazona nie przekłada” – podkreśla MacGillis.

W “Fulfillment” nie znajdziemy dogłębnej analizy modelu biznesowego spółki Amazon. To nie jest też ani pamflet, ani hagiografia. Nie jest to również owoc dziennikarstwa śledczego. Jest to reportaż napisany w prosty – ale przykuwający uwagę i grający na emocjach – sposób, który wręcz wyciska łzy. Książce można zarzucić brak pogłębienia analizy i wysnuwanie pochopnych wniosków (w 2020 roku Amazon pobił rekord wydatków na lobbing, który w USA jest legalny – czy z tego wynika, że coś „dużego” dla siebie załatwił, jak sugeruje MacGillis?). Nie jest to też wielkie dzieło, jeśli patrzymy na nie od strony literackiej, bo lepiej napisanych reportaży można znaleźć mnóstwo. „Fulfillment” jest jednak z pewnością pozycją, którą powinni się zainteresować wszyscy ci, którzy z różnych powodów zajmują się historią biznesu, stanem społeczno-ekonomicznym współczesnej Ameryki oraz rozwojem Big Techów.

Waszyngton kontra Dolina Krzemowa

Warto zwrócić uwagę, że w tytule książki nie ma nazwy firmy Jeffa Bezosa. Autor i wydawca prawdopodobnie chcieli w ten sposób podkreślić, że Amazon nie jest jedyną wielką korporacją technologiczną, która działa w opisany sposób, wywołując negatywne efekty. Chcieli zapewne, by czytelnik odebrał ten reportaż ekonomiczny bardziej jako opis zjawiska, niż atak na firmę Amazon czy na Bezosa. Zresztą, ton reportażu nie jest napastliwy, bo MacGillis – jak prawdziwy dziennikarz, za co mu chwała – chce po prostu pokazać prawdę o pewnym zjawisku, a nie atakować ku uciesze swojej, czy gawiedzi.

Wiele za to mówi podtytuł recenzowanej książki. Jedno kliknięcie myszką sprawia, że wielu wygrywa, ale i wielu przegrywa. Amazon zmienia życia i zmienia Amerykę, i to niekoniecznie na dobre, a przez to jej poszczególne regiony i miasta przeżywają degrengoladę, coraz mniej pasując do reszty. Społeczeństwo musi zapłacić cenę za postęp, a to oznacza tragedię wielu jednostek – wskazuje swoim reportażem MacGillis.

I na koniec, warto jeszcze zauważyć, że omawianą książkę można bez problemu kupić poprzez Amazona. Brawa dla Jeffa Bezosa za respektowanie wolności słowa. Z drugiej jednak strony, można się czuć troszkę nieswojo, czytając „Fulfillment” na czytniku Kindle…


Tagi