Dziennikarze bardzo często pracują jako freelanserzy. Nie tylko w USA (CC0 Pixabay)
Ostatnie dane z amerykańskiego rynku pracy wskazują, że gospodarka USA utworzyła w maju najmniej nowych miejsc pracy od 5 lat — zaledwie 38 tysięcy w sektorach nie-rolniczych. Pracodawcy także zatrudnili średnio o 59 tysięcy mniej osób w marcu i kwietniu niż w lutym i styczniu a średnia miesięczna za cały I kwartał wyniosła 115 tysięcy, czyli także mniej niż w minionych 5 latach kiedy najczęściej były to liczby ponad 200 tys.
Czy to jest trend wskazujący na osłabienie gospodarki – dopiero się okaże. Warto zwrócić uwagę na to, że amerykański rynek pracy zmienia strukturę na lżejszą.
W latach 2011-2013, gdy agencje pośrednictwa pracy w USA rejestrowały coraz więc pracujących jako freelanserzy, wydawało się, że jest to efekt pokryzysowy. Dzisiaj wiadomo już, że jest to część strukturalnych zmian w gospodarce.
Bomba na temat freelancingu, jako rosnącego zjawiska wybuchła w 2014 roku, kiedy Unia Freelancerów i międzynarodowa platforma freelancerska Upwork opublikowały dane pokazujące, że ponad 53 miliony osób, czyli 34 proc. wszystkich pracujących w USA to freelanserzy. Szybko obliczono, że przynoszą gospodarce USA 715 miliardów dolarów rocznie.
Sceptycy uznali, że badanie FU/U jest fałszywe – skonfrontowali je z danymi rządowego Biura Statystyki Pracy (BSP), które w tym samym czasie podało, że w USA jest zaledwie 14,8 mln osób samozatrudnionych, czyli 10,1 proc. siły pracującej.
Różnica między danymi wynika z różnej metodologii, ale rację miała Unia Freelanserów. BSP operuje bowiem pojęciem samozatrudnienia, w którym mieści nawet pracodawców i samozatrudnienie nie jest tożsame z freelansingiem. Freelancer nie musi być zarejestrowany jako samozatrudniający się i odwrotnie — nie każdy samozatrudniony jest freelanserem.
Co więcej, z liczby 53 milionów 40 procent było niezależnymi kontrahentami, 27 procent (14,3 mln osób) miało pracę jako freelancer równolegle do pracy etatowej (tzw. moonlighters), 18 procent (9,5 mln) posiadało wiele różnych źródeł dochodów, 10 procent (ok. 5,5 mln) korzystało z freelansingu tymczasowo (temporary workers) i 5 procent (2,8 mln) było freelanserami posiadającymi własny biznes. Zjawisko zaczęli badać eksperci.
Wiodące badanie przedstawili Lawrence F.Katz z Harvard i Alan B. Krueger z Princeton University pod koniec 2015 roku.
Po pierwsze biorą pod uwagę tylko niezależnych kontrahentów czyli pracujących wyłącznie w czystym freelansingu. Udział Amerykanów tak pracujących wzrósł z 10,1 proc. w 2006 r. do 15,8 proc. w roku 2015. Jak piszą Katz i Krueger „okazuje się, że cały nowy wzrost netto w gospodarce USA od 2006 do 2015 roku dokonał się w ramach alternatywnych umów o pracę”.
Po drugie, Katz i Krueger odkryli, że alternatywne umowy nie pojawiły się dzięki wzrostowi i upowszechnieniu platform nowej gospodarki, jak Uber czy Task Rabbit [serwis pomagający w znalezieniu drobnych usługodawców: sprzątanie, pomoc do dzieci, strzyżenie trawnika itp. – przyp. red.]. Ten rodzaj działalności, gdzie pracujący prowadzi usługi poprzez internetowego pośrednika, ma zaledwie 0,5-proc. udział we wzroście freelansingu, choć sprzyja dalszemu uelastycznianiu rynku.
Także kryzys 2008 roku nie był przyczyną wzrostu „wolnych” modułów pracy, bo zaczęły się one pojawiać coraz częściej już przed kryzysem, a nasilenie nastąpiło dopiero po 2011 roku. Co zatem spowodowało zmiany?
Katz i Krueger spekulują, że zasadniczym powodem wzrostu liczby freelanserów w gospodarce USA są „zmiany technologiczne, które doprowadziły do lepszego monitorowania i upowszechnienia standardów konkretnych prac, jak również do szerszej dostępności informacji o reputacji pracownika”. Zgodnie z badaniem sondażowym jakie dla autorów przeprowadził think-tank RAND, dwa razy więcej osób prowadzących takie usługi znajduje klientów przez pośredników poza internetowych, niż platformy online.
Inne czynniki równolegle ważne dla wzrostu „wolnych” modułów to zmiana wieku i edukacji głównej siły roboczej i reforma ubezpieczeń zdrowotnych, która pozwala nareszcie niezależnym pracownikom na wykupienie takiego ubezpieczenia.
Wolni, szczęśliwi, bez emerytury i ubezpieczenia
Jak to wygląda w praktyce? 5-7 lat temu freelance w Ameryce był najczęściej stosowany w pracach tzw. wolnych zawodów, czyli przy tłumaczeniach, opracowywaniu raportów w dziedzinach nauk społecznych jak politologia, ekonomia, socjologia, w dziennikarstwie i pracach edytorskich /wydawniczych. Częściej niż w innych zawodach był stylem pracy dla muzyków, aktorów i statystów. Obecnie dodać trzeba całe pole prac w IT, czyli przy programowaniu, utrzymywaniu baz danych, projektowanie i prowadzenie stron internetowych, projektowanie i prace kreatywne, sprzedaż i marketing, księgowość i consulting, administracja oraz obsługa klientów (98 proc. pracujących w tym sektorze albo jest freelanserami albo wykonuje telepracę, z której korzysta już 45 proc. Amerykanów).
Generalnie freelanserzy wolą zarabiać mniejsze pieniądze w zamian za wolność, jaką daje ten styl pracy. 75 proc. twierdzi, że jest w pełni usatysfakcjonowana zawodowo i to, w przeciwieństwie do tradycyjnego zatrudnienia etatowego, idealny system pracy. 40 procent freelanserów twierdzi, że ma lepszą kontrolę nad własnym czasem, a 24 procent jest zadowolone ponieważ może pożytkować swoją wiedzę, zdolności i umiejętności na własnych warunkach. Wolność idzie dalej – 61 procent przyznaje, że nie zamierza wykupić ubezpieczenia zdrowotnego. Podobny odsetek nie myśli także o wykupowaniu planów emerytalnych.
W obu przypadkach pytani wskazują, że mają zamiar polegać na własnych oszczędnościach/funduszach i nie zaprzestawać pracy jako freelanserzy.
Kto więc uprawia freelancing? Zważywszy, że nie dbają o emerytury ani o opiekę zdrowotną i że pokolenie Y jest określane często jako „job hoppers”, czyli przeskakujący z pracy do pracy, wydawałoby się, że to głównie młodzi do 35 roku życia. Ale tak nie jest. Freelanserzy to pokolenie X i boomersi. Daleko po 35 roku życia.
Co to daje rynkowi pracy i gospodarce? Większą elastyczność i mobilność rynku. Nie ma wiążących dla obu stron etatów z długimi okresami wymówień, etc. Gospodarka (także biznes) oparta na niezależnych kontrahentach nie jest tak bardzo podatna na wahania koniunktury jak oparte na sztywnych umowach o pracę. W biznesie korzystającym z freelansingu firma nie ponosi kosztów zwolnień, gdy koniunktura wymusza ograniczenie zatrudnienia, a te jakie dotykają pracowników rozkładają się na wszystkich, a nie tylko na zwolnionych z pracy. Rynek jest bardziej elastyczny i firmy szybciej i łatwiej dostosowują się do wahań koniunktury.
W Ameryce 60 procent firm zamierza wynająć do pracy więcej freelanserów. 49 procent dobrze prosperujących organizacji zamierza zwiększyć zatrudnienie freelanserów przynajmniej o 30 procent, a jedna trzecia zamierza kontynuować ten rodzaj zatrudnienia przynajmniej do roku 2020.
Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze zgodnie z reformą systemu ubezpieczeń zdrowotnych (Obamacare) wzrosły koszty ubezpieczeń dla pracowników jakie pokrywają pracodawcy a przede wszystkim wzrosły kary za nieopłacanie tych ubezpieczeń (89 procent firm przyznaje, że pakiet ubezpieczenia zdrowotnego jest kluczowy w przyciągnięciu i zatrzymaniu w firmie utalentowanego pracownika).
Po drugie freelancing stał się bardziej popularny dzięki czemu łatwiej o kontakt pomiędzy potrzebującą firmą a poszukującym możliwości pracy freelanserem.
Elastyczność zatrudnienia zaczyna mieć także wpływ na zmiany w różnych sektorach gospodarki. Najwyraźniej widać to w rozwoju fintechów.
Rośnie grupa freelanserów, którzy mimo regularnych i niemałych dochodów nie mają możliwości wzięcia kredytu w banku. Inicjatywa prywatnych pożyczek dziś urosła do alternatywnego dla bankowości rynku fintechów.
Dane o produkcji w USA nie obejmują nowych kierunków rozwoju gospodarki. Ostatnie doniesienia o mniejszej liczbie nowo utworzonych miejsc pracy wcale nie muszą więc oznaczać spowolnienia wzrostu gospodarczego, jak tradycyjnie można byłoby się spodziewać. Pewne „stany gospodarki” już widoczne gołym okiem wciąż bowiem nie są uwzględniane w statystykach i prognozach.
Wolne zawody w Polsce – portret wolnego strzelca 2016
Elastyczność czasu i miejsca pracy to największa zaleta wykonywania wolnego zawodu – tak uważa 54 proc. polskich profesjonalistów ankietowanych przez Deutsche Bank. Z kolei zapytani o największe obawy i wyzwania związane z tego typu karierą niemal 46 proc., wskazało na dużą konkurencję w branży, a 45 proc. na rosnące koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Lekarz prowadzący własną praktykę, stomatolog, weterynarz, adwokat, notariusz, księgowy, psycholog, architekt, inżynier, przedstawiciel branży usług finansowych, artystycznych, prawnych oraz związanych z budownictwem i nieruchomościami – wszystkie te osoby można zaliczyć do kategorii profesjonalistów wykonujących wolne zawody. – W Polsce już blisko 10 proc. małych i średnich firm to przedsiębiorstwa prowadzone przez osoby wykonujące wolny zawód – mówi Leszek Niemycki, wiceprezes zarządu Deutsche Bank Polska. Respondenci badania w zdecydowanej większości (72,4 proc.) wykonują wolny zawód prowadząc jednoosobową działalność gospodarczą.15,2 proc. badanych pracuje na umowie o pracę, a co dziesiąty jest przedsiębiorcą prowadzącym własną firmę, samodzielnie lub ze wspólnikami. Tylko niespełna 2 proc. ankietowanych wykonuje pracę na podstawie umów o dzieło lub umów zlecenia. Aż 40,4 proc. respondentów prowadzi działalność dłużej niż 10 lat, a jedna czwarta (25,8 proc.) od 2 do 5 lat. W swoim zawodzie niemal połowa badanych (46,4 proc.) pracuje dłużej niż 10 lat. Osoby pracujące w wolnym zawodzie cenią sobie przede wszystkim elastyczność miejsca i czasu pracy – stwierdziło tak 54,3 proc. badanych. Drugą najczęściej wskazywaną zaletą wolnego zawodu jest możliwość dbania o równowagę pracy i życia osobistego. Odpowiedziało tak 14,4 proc. respondentów. Niewielu profesjonalistów widzi wolny zawód jako okazję do posiadania ponadprzeciętnych zarobków (2,4 proc.) oraz prestiżu społecznego (2,4 proc.). Największym ich zdaniem wyzwaniem, a jednocześnie zagrożeniem w wykonywaniu wolnego zawodu jest bardzo duża konkurencja w branży. Drugą największą przeszkodą są rosnące koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Dla 41,1 proc. badanych bardzo poważnym wyzwaniem jest odpowiedzialność prawna za wykonywaną pracę. Możliwości zapewnienia sobie regularnych dochodów i utraty płynności finansowej obawia się odpowiednio 39,1 proc. oraz 38,2 proc. respondentów. Problemem dla profesjonalistów są również rosnące obciążenia podatkowe – twierdzi tak co trzeci z nich. Ponadto dużym wyzwaniem dla wykonujących wolny zawód jest zdobywanie nowych zleceń i kontraktów (34,8 proc.), zmaganie się z rosnącą biurokracją w rozliczaniu podatków lub procesach (32,4 proc.) oraz konieczność inwestycji w specjalistyczny sprzęt (30,4 proc.). Aż 81 proc. zapytanych profesjonalistów ma w swoich planach inwestycje, z czego 64,5 proc. stwierdziło, że będzie je finansować z własnych oszczędności, a 19,8 proc. wykorzysta do tego kredyt. Do najważniejszych czynników, które pomogłyby rozwijać własną działalność, należy pozyskanie nowych rynków zbytu dla produktów lub usług. Twierdzi tak aż 37,8 proc. badanych. 41,2 proc. z nich odkłada dodatkowo na emeryturę (poza obowiązkowymi składkami do ZUS). Najważniejszym powodem do odkładania dodatkowych środków jest obawa przed niedostateczną emeryturą wypłacaną przez państwo. Stwierdziło tak aż 67,5 proc. badanych. 32,3 proc. wolnych strzelców wybrało oszczędzanie w ramach III filaru (IKE lub IKZE), 17,7 proc. – lokaty, a 17,1 proc. konta oszczędnościowe. (oprac. red. na podst. materiałów DB) |