Atom, to tylko kropla w morzu potrzeb, ale i możliwości

Na inwestycje w branży energetycznej do 2020 roku może trafić nawet 200 mld zł. I do tego właśnie sektora kierują się dzisiaj firmy budowlane. To tam, po budowie dróg i autostrad, będzie do wzięcia największy we współczesnej historii pakiet zleceń dla wykonawców. Najdalej za cztery lata rozbudowa elektrowni i linii energetycznych stanie się kołem zamachowym gospodarki.
Atom, to tylko kropla w morzu potrzeb, ale i możliwości

Branża budowlana już szykuje się do dużych projektów inwestycyjnych w energetyce. (CC BY-NC-ND Curtis Gregory Perry)

Inwestycje w drogach wyhamowują – z powodu topniejących środków unijnych z jednej strony i rosnącego deficytu budżetowego. W następnych latach rząd będzie kontynuował przede wszystkim już trwające inwestycje. Nowe, styczniową decyzją rady ministrów, zostały ograniczone. W 2011 r. na budowę autostrad i dróg ekspresowych ma pójść jeszcze 30 mld zł. Rok później – 23 mld zł, a w 2013 r. wydatki wyniosą już tylko 7 mld zł. Co będzie potem – zależy od nadających ton w UE państw starej Unii, które nie są już skłonne do współfinansowania infrastrukturalnego rozwoju Polski i innych krajów z regionu w kolejnym unijnym budżecie na lata 2013-2017.

Dzisiaj gotowi, zawsze gotowi!

Szefowie największych firm budowlanych w Polsce widząc rychły schyłek drogowego eldorado zaczynają się szykować do zmiany kursu, by wysychające źródło przychodów z budowy dróg zastąpić nowym. Znajdą je w energetyce. To sektor, który w kolejnej dekadzie będzie realizował zapewne największe inwestycje w Polsce. Bez autostrad Polacy mogli przeżyć kilkadziesiąt lat, można sobie wyobrazić życie bez kolei, ale nie bez prądu.  Bez prądu gospodarka zatrzyma się niemal natychmiast.

Polskie elektrownie są w zatrważającym stanie. Około 40 proc. działających bloków energetycznych ma ponad 40 lat, a co siódmy pracuje dłużej niż 50 lat. Według obliczeń prof. Krzysztofa Żmijewskiego, byłego szefa zarządcy energetycznej infrastruktury PSE Operator, stopień dekapitalizacji elektrowni sięgnął 73 proc., a sieci przesyłowych i dystrybucyjnych – 70 proc. Krzysztof Żmijewski dla zobrazowania faktycznego stanu polskich elektrowni lubi posługiwać się anegdotą o autobusach komunikacji miejskiej.

– Polacy baliby się włączać światło i zaglądać do lodówki, gdyby wiedzieli w jakim stanie jest polska elektroenergetyka. To tak, jakby po ludzi jadących do pracy przyjechał kopcący czarnym dymem stary autobus, bez szyb, z dziurami od rdzy w podłodze. Nikt by do niego nie wsiadł. Z elektrowniami jest podobnie, tyle że nikt ich nie widzi. Na szczęście – mówi naukowiec z Politechniki Warszawskiej.

Tymczasem tempo przyłączania i oddawania do użytku nowych mocy w elektrowniach jest ślamazarne – zaledwie ok. 300 MW rocznie w ostatnich latach. A powinniśmy oddawać do użytku co roku ok. 1000 MW mocy.

Fatalna kondycja polskiej elektroenergetyki sprawia, że rozbudowa i modernizacja elektrowni oraz linii energetycznych w najbliższych dziesięciu latach będzie dla branży budowlanej żyłą złota. Ostrożne szacunki ekspertów mówią, że w ciągu pięciu, sześciu lat trzeba będzie wyłączyć blisko jedną piątą istniejących dziś mocy zainstalowanych w elektrowniach. To tak jakby z dnia na dzień przestała funkcjonować największa w Polsce pod względem wielkości siłownia Bełchatów i połowa drugiej ulokowanej w Kozienicach – w sumie 6 tys. z ponad 33 tys. MW w energetyce węglowej.

Żeby zapełnić te braki elektrownie muszą inwestować. I choć spełnianie obietnic sprzed trzech lat idzie im topornie, to budowy powoli się rozkręcają. Tylko w tym roku rozstrzygnięcia mogą się doczekać przetargi na budowę ponad 5 tys. MW mocy. Zaledwie przed kilkunastoma dniami Enea, trzecia pod względem wielkości firma energetyczna w Polsce, ogłosiła, że do walki o kontrakt na budowę węglowego bloku o mocy 1000 MW stanęły dwa konsorcja i jeden chiński koncern: Polimex-Mostostal, PBG oraz COVEC. Wykonawców szuka Energa, która w Ostrołęce planuje budowę całkiem nowej elektrowni o mocy 1000 MW. Polska Grupa Energetyczna PGE, największa firma energetyczna, w tym roku musi wybrać wykonawców dla rozbudowy Elektrowni Opole i Turów. A są jeszcze inwestorzy niepaństwowi, jak chociażby Vattenfall (który wprawdzie mówi o możliwości wycofania się z Polski, ale wciąż podtrzymuje plany inwestycyjne) czy EDF.

Przetargi i budowy ruszą na dobre, kiedy wreszcie polski rząd upora się z uchwaleniem odpowiedniego prawa i przydzieleniem darmowych uprawnień emisji CO2 dla nowych instalacji. Przyjęty w 2008 r. przez Komisję Europejską pakiet klimatyczno-energetyczny zakłada, że od 2013 r. elektrownie będą płacić za emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Derogację obowiązującą do 2019 r. wywalczyło dziewięć rozwijających się państw UE, w tym Polska. Sęk w tym, że UE chcą ograniczyć zużycie węgla na Starym Kontynencie założyła, że darmowe limity otrzymają wszystkie istniejące elektrownie, ale nowe tylko pod warunkiem, że ich fizyczna budowa rozpoczęła się przed końcem 2008 r. Do czerwca rząd musi ustalić listę takich inwestycji, które przedstawi KE do zaakceptowania. Roboty ruszą z kopyta po decyzji urzędników z Brukseli. Bez niej banki nie chcą pożyczać na budowę elektrowni, bo nie wiadomo czy będą one opłacalne.

Ze wstępnej listy Ministerstwa Gospodarki tzw. pewniaków, którzy otrzymają darmowe limity jest kilkunastu – z planami budowy w sumie ponad 15 tys. MW. Ostrożnie szacując wychodzi, że tylko te inwestycje warte będą 60-80 mld zł.

W grupie raźniej

Firmy znad Wisły mają więc o co się bić. Ponieważ jednak brakuje im doświadczenia w tej dziedzinie zawiązują międzynarodowe sojusze. Polimer – Mostostal do walki o kontrakt za ok. 5,5 mld zł dla Enei wystartował wspólnie z japońskim Hitachi. Dziś największy udział w portfelu tej spółki budowlanej zajmują kontrakty na budowę dróg. Obecnie Polimex-Mostostal realizuje jednocześnie m.in. odcinki autostrad A1, A2, A4 oraz drogę ekspresową S69. Grupa zajmuje się też budownictwem kolejowym, gdzie realizowane są znaczące kontrakty. Konrad Jaskóła, szef koncernu podkreśla jednak, że prawdziwe pieniądze spółka będzie zarabiać w energetyce.

– To jeden z najbardziej rozwojowych obszarów gospodarki – mówi.

Polimer – Mostostal już teraz współpracuje z uznanymi, najważniejszymi światowymi liderami w sektorze energetyki, takimi jak: francuski Alstom Power, włoski Tecnimont, brytyjski BWE, niemiecki Siemens, włoskie Ansaldo, austriacki Austrian Energy czy Hitachi. Konrad Jaskóła twierdzi, że rozstrzygnięcie kilku dużych krajowych projektów inwestycyjnych powinno nastąpić już w I półroczu tego roku.

Maciej Stokłosa, analityk Domu Inwestycyjnego BRE, podkreśla, że w przypadku pozyskania zleceń energetycznych portfele zamówień dużych spółek mogą znacznie się powiększyć.

– Warto jednak pamiętać, że czas realizacji zleceń energetycznych to 4 – 5 lat od chwili pozyskania. To znaczy, że duże wartości kontraktów rozłożą się na wiele lat – mówi Maciej Stokłosa.

Podobną drogę walki o udział w energetycznym rynku wybrał Budimex, inny giełdowy gigant. Na koniec października 2010 r. portfel zamówień spółki wynosił 7 mld zł. Firma nie skupuje spółek, aby utworzyć potężną grupę, ale rozwija własny zespół inżynierów energetyków oraz specjalistów techniczno-handlowych.

– Pozyskujemy również partnerów technologicznych do współpracy we wspólnych projektach, zawieramy porozumienia o współpracy z firmami działającymi na rynku energetycznym oraz z biurami projektowymi – mówi Dariusz Blocher, szef Budimeksu.

Sternik jednej z najpotężniejszych spółek drogowych nie ukrywa, że Budimex chce rozwinąć działalność w nowych obszarach m.in. z powodu perspektywy ograniczenia rynku inwestycji drogowych.

– Generalnie podążamy za strumieniem inwestycyjnym, a dużych wydatków oczekujemy przede wszystkim w energetyce – mówi, ale zastrzega, że przygotowania do realizacji kontraktów w sektorze energetycznym nie oznaczają, iż firma odpuści konkurencji w branży drogowej.

– W dalszym ciągu wartość ofert na rynku budownictwa drogowego będzie oscylowała wokół 10 mld zł. Bardzo mocno interesują nas także mniejsze lokalne kontrakty drogowe o wartości poniżej 20 mln zł – mówi prezes Budimeksu.

Spółka nie ukrywa, że za cel numer jeden stawia sobie walkę o zlecenia na budowę nowych bloków energetycznych w Polsce, zarówno węglowych, jak i parowo-gazowych. Budimex interesuje się także inwestycjami w ochronę środowiska, np. instalacjami oczyszczania spalin oraz spalarniami odpadów. Spółka jest w stanie zaoferować również podwykonawstwo prac budowlanych, szczególnie dostawy i montaż konstrukcji stalowych realizowanych przez wchodzący w skład grupy Mostostal Kraków.

Dariusz Blocher szacuje, że wartość rynku energetyki i ochrony środowiska do roku 2020 wyniesie 100 mld zł, nie licząc elektrowni atomowych. Budowa elektrowni jądrowej pochłonie 40 mld zł. Co najmniej kilka miliardów złotych kosztować będzie związana z powstaniem elektrowni atomowej modernizacja linii przesyłowych. Trzeba też pamiętać o przygotowaniu miejsc do składowania zużytych odpadów radioaktywnych z reaktorów.

Firmy spodziewają się potężnych kontraktów, ale kolejka do gigantycznych pieniędzy jest coraz dłuższa. Pewniakiem do udziału w realizacji programu jądrowego jest Elektrobudowa, która od dwóch lat zbiera doświadczenia przy rozbudowie fińskiej elektrowni atomowej w Olkiluoto. Pracownicy giełdowej spółki montują tam instalację elektryczną. Firma zainkasuje z niej 10 mln euro, czyli prawie 40 mln zł. Jacek Faltynowicz, prezes Elektrobudowy, uważa, że chociaż polskie firmy nie są w stanie wyprodukować reaktora, to już przy pracach montażowych mogą grać pierwsze skrzypce.

Polskie firmy twierdzą, że są w stanie wykonać nie tylko prace budowlane i montażowe. Elektrownię atomową wznosi się w podobny sposób co elektrociepłownię, dlatego na zarobek liczy także Rafako, europejski lider w produkcji kotłów. Szansę na udział przy budowie polskiej elektrowni ma też Erbud.

– Polskie firmy z powodzeniem mogą sobie poradzić z częścią budowlaną oraz instalacyjną – mówi Dariusz Grzeszczak, prezes Erbudu. Jego spółka uczestniczyła jako podwykonawca w budowie trzech elektrowni we Francji oraz w Niemczech, a teraz przymierza się do wejścia na brytyjski rynek.

Największą okazją do zarobienia będzie dla polskiej branży budowlanej budowa pierwszej elektrowni atomowej. Koszt jej budowy szacuje się na ok. 11 mld euro, czyli ponad 40 mld zł. Trzej dostawcy technologii: francuski tandem Areva i EDF, amerykańsko-japońskie GE Hitachi oraz amerykański Westinghouse obiecują, że w przypadku wygrania przetargu na budowę do realizacji gigantycznego projektu zaangażują firmy lokalne firmy wykonawcze. W ten sposób co najmniej połowa zleceń zostanie zamówiona i zrealizowana w Polsce.

Branża budowlana już szykuje się do dużych projektów inwestycyjnych w energetyce. (CC BY-NC-ND Curtis Gregory Perry)

Tagi


Artykuły powiązane

Atom daje tanią energię i niskie emisje

Kategoria: Ekologia
Uranu wystarczy na co najmniej 200 lat, a może nawet na dziesiątki tysięcy lat – mówi dr inż. Andrzej Strupczewski, profesor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Atom daje tanią energię i niskie emisje