Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Batalia o klif zakończona, o gospodarkę – nie

Porozumienie o uniknięciu fiskalnego klifu realizuje obietnice jakie złożył wyborcom Barack Obama. Wprowadza po raz pierwszy od 20 lat podwyżki podatków dla bogatych Amerykanów, przedłuża ulgi podatkowe dla średnio zarabiających oraz podnosi wydatki rządu na opiekę społeczną. Nie rozwiązuje jednak najpoważniejszego problemu Ameryki - rosnącego długu państwa.
Batalia o klif zakończona, o gospodarkę - nie

Kapitol - siedziba amerykańskiego Kongresu. CC BY-NC-ND Xavier de Jauréguiberry

Fiskalny klif groził automatycznym wygaśnięciem tymczasowego pakietu ulg podatkowych i wydatków rządu wprowadzonego jeszcze przez prezydenta George’a W. Busha. Ulgi tego pakietu obejmują 90 procent amerykańskich gospodarstw, a wydatki finansują między innymi ok. 300 tysięcy miejsc pracy. Dzięki porozumieniu prezydenta i republikanów, Kongres zaakceptował utrzymanie i ulg i wydatków.

Porozumienie o klifie miało jednak na celu nie tyle automatyczne przedłużenie pakietu Busha, ale jego modyfikację, która przyniosłaby oszczędności dla budżetu państwa. Takiej modyfikacji nie wprowadzono. Odwrotnie – pomimo miesięcy upierania się każdej ze stron przy swojej wersji, republikanie ostatecznie ulegli presji prezydenta i podpisali zarówno wzrost wydatków na opiekę społeczną jak i wzrost podatków dla najbogatszych Amerykanów. To pozwoliło prezydentowi Obamie ogłosić wygraną w pojedynku z Republikanami.

Jest to zwycięstwo prezydenta, ale nie gospodarki. Według natychmiastowej kalkulacji Kongresowego Biura Budżetowego porozumienie obciąży dodatkowo amerykańskich podatników w ciągu najbliższej dekady o 620 miliardów dolarów. To przy skali 16 bilionów dolarów zadłużenia gospodarki i jednorocznym deficycie 1,1 biliona dolarów (w 2012 roku) zdaniem ekonomistów poprawi niewiele.

Obama poszedł na częściowy kompromis nie upierając się przy podniesieniu podatków dla zarabiających powyżej 250 tysięcy dolarów rocznie. Według wyliczeń Ernst & Young ta podwyżka proponowana przez Obamę kosztowałaby państwo utratę około 700 tysięcy miejscy pracy. Republikanie ulegli jednak presji i grupa zarabiających powyżej 450 tysięcy dolarów (dla gospodarstwa i 400 tysięcy dla osoby) będzie musiała jednak płacić do kasy państwa więcej (wzrost z poziomu 35 procent do 39,6 procenta).

Co więcej, rosną także dla tej grupy podatki od dochodów kapitałowych, na przykład z dywidend, z 15 na 20 procent. To uderzenie ogranicza potencjalne inwestycje. Rośnie także podatek od kwoty 113 700 dolarów zarobionych po raz pierwszy (do 6,2 procenta) i od nieruchomości wartych powyżej 5 milionów dolarów (z 35 na 40 procent).

Nie zdecydowano tymczasem o zatrzymaniu cięć budżetowych, które za dwa miesiące mają automatycznie ograniczyć wydatki Pentagonu (o blisko połowę) i na badania naukowe. Nie dotknięty został też problem rosnących wydatków na opiekę społeczną, a to one pogłębiają najbardziej kryzys amerykańskiej gospodarki.

Państwo opiekuńcze USA

Rosnące wydatki rządu to trend trwający od kilkudziesięciu lat, ale obecna polityka gospodarcza pogłębia go najbardziej drastycznie w historii USA. Według raportu Kongresowego Biura Budżetowego za rok 2012 wszystkie wydatki w minionym roku osiągnęły 3,6 biliona dolarów, czyli wartość 22,9 procenta wielkości całej amerykańskiej gospodarki. W minionych 20 latach wydatki rządu federalnego rosły 71 razy szybciej niż inflacja i zgodnie z obecną polityką będą rosły osiągając za 10 lat wartość 5,5 biliona dolarów, a za 25 lat — poziom 36 procent PKB.

Wbrew powszechnie panującej opinii to nie wydatki na zbrojenia i mega-koszty prowadzonych przez USA wojen dławią gospodarkę. Są istotnie najwyższe na świecie, ale przyczyną budżetowej zapaści Ameryki nie są wojny w Iraku czy Afganistanie a wojna z biedą, czyli wydatki na opiekę społeczną. Przekroczyły wydatki na obronność już 19 lat temu i pozostają największym i rosnącym obciążeniem budżetu.

W minionych dwóch dekadach wydatki socjalne wzrosły z poziomu poniżej 50 procent wszystkich wydatków rządu do 62 procent w tym roku. Trzy największe programy opieki społecznej – Medicare (opieka zdrowotna dla osób starszych i niepełnosprawnych), Medicaid (opieka zdrowotna dla osób o niskich dochodach) i Social Security (program ubezpieczeń emerytalnych i rent dla niepełnosprawnych) zabierają aż 44 procent całego budżetu USA. Rosną szybciej niż inflacja i jeśli doda się do nich reformę ochrony zdrowia obecnego prezydenta tak zwaną Obamacare, która będzie kosztować 1,7 biliona dolarów, wydatki wzrosną do 2050 roku o następne 18,5 punkty procentowe.

To oznacza, że wszystkie inne wydatki państwa, na przykład na obronność, transport, ochronę prawa i inne będą musiały być finansowane z pieniędzy pożyczanych. Tym bardziej, że rosną wydatki osłonowe dla biednych, w każdej z 9 kategorii (zasiłki pieniężne, opieka zdrowotna, pomoc żywnościowa, mieszkalnictwo, energia, edukacja, rozwój dzieci i lokalnych społeczności i najmniej konsumujące – szkolenia zawodowe). W ostatnich 10 latach wzrosły o 49 procent (po korekcie inflacyjnej), w tym tylko wartość pomocy żywnościowej potroiła się. Programy opieki zdrowotnej łącznie z Medicaid wzrosły o 38 procent a pomoc mieszkaniowa o 48 procent. Dla porównania wydatki na obronność kraju wzrosły w tym samym czasie o 29 procent.

Pokolenie nie znające wzrostu gospodarczego

Rezultat to wzrost zadłużenia. Jeśli obecny kurs polityki i zmian zapowiadanych przez prezydenta Obamę utrzyma się dług publiczny osiągnie poziom 90 procent PKB przed rokiem 2022.

To kalkulacja Kongresowego Biura Budżetowego, ale podobne przedstawili także ekonomiści z Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz niezależnie Vincent i Carmen Reinhart wraz Kenneth’em Rogoff’em. Studium MFW dowodzi, że każde 10-procentowe podwyższenie wskaźnika długu do PKB zmniejsza przyszły wzrost PKB o 0,17 procenta. Studium Reinhartów i Rogoffa pokazuje, że gospodarka traci średnio 1,2 procenta wzrostu PKB rocznie gdy dług przekracza 90 proc. PKB.

Amerykański dług w minionym roku osiągnął 73 procent, podczas gdy historyczna średnia w USA wynosi 37 procent. Największy wzrost zadłużenia odnotowano w minionych 3 latach – w 2009 r. dług sięgał nieco powyżej połowy PKB, obecnie blisko trzech czwartych.

Amerykanie są przyzwyczajeni do stałego i stabilnego wzrostu ich gospodarki. W latach 70-tych wzrost PKB wynosił średnio 3,26 procenta rocznie, w następnej dekadzie 3,05 proc. a w latach 90-tych – 3,2 proc. i aż do roku 2008 pozostawał na zbliżonym poziomie. Ekonomiści wskazują, że wchodzące obecnie w wiek produkcyjny pokolenie Amerykanów może nie doświadczyć już nigdy podobnego jak w ostatnim półwieczu wzrostu gospodarczego.

Coraz większa liczba ekspertów apeluje w związku z tym o zbliżenie stanowisk pomiędzy republikanami a demokratami i pracę na rzecz uniknięcia katastrofy. Różnica w poglądach jednak nie zmniejsza się, a odwrotnie.

44 rządowe programy dla bezrobotnych

Demokraci nie zgadzają się na nierówności społecznych dochodów i wskazują, że dochód 20 procent Amerykanów jest większy niż połowa całego dochodu gospodarki (51,1 proc.), w tym 5 procent najbogatszych zabiera 22,3 procenta. Jednocześnie jeden na sześciu obywateli USA osiąga dochody poniżej granicy biedy, czyli średnio 23 018 dolarów na głowę w czteroosobowej rodzinie. Konieczne zatem zdaniem demokratów są osłony, jak ubezpieczenie dla bezrobotnych.

Republikanie wskazują z kolei, że taka polityka jest demoralizująca. Wskazują również, że rząd jest za duży i prowadzi za szeroką działalność. Wymiernie wartość tej działalności w latach 1950-tych wynosiła 15 procent PKB, dziś jest to ponad 35 procent, a przy obecnie trendzie w 2038 roku będzie to 50 proc. PKB.

Przy dużym rządzie i ogromnym budżecie rośnie marnotrawstwo pieniędzy podatników. Na przykład w 2011 roku rząd federalny zmarnował 115,3 miliarda dolarów na nieprawidłowe płatności. Pieniądze albo zostały wypłacone w niewłaściwej kwocie, albo niewłaściwym osobom albo z niewłaściwych powodów, głównie w ramach programów Medicare (28,8 mld dol.) i Medicaid (21,9 mld dol.) oraz wypłat podatków (15,2 mld dol.) i ubezpieczeń dla bezrobotnych (13,7 mld dol.)

Znacznie bardziej jednak niebezpieczne są dane przedstawione przez Rządowe Biuro Odpowiedzialności, które zidentyfikowało 34 obszary, w których projekty federalnych agencji pokrywają się.

Między innymi:

• Rozwój gospodarczy – rząd prowadzi w sumie ponad 180 programów rozwoju gospodarczego. Nadzorują je cztery ministerstwa – rolnictwa, handlu, mieszkalnictwa i rozwoju komunalnego oraz transportu i jedna agencja – zarządzania biznesu. Tylko ministerstwo transportu prowadzi ponad 100 takich programów poprzez pięć swoich agencji.

• Bezrobotni mają do dyspozycji 44 programy zatrudnienia i szkolenia w ramach ministerstw edukacji, zdrowia i opieki społecznej oraz pracy.

• Bezdomni – siedem federalnych agencji, włączając ministerstwa edukacji, zdrowia i opieki społecznej oraz mieszkalnictwa i rozwoju komunalnego prowadzi łącznie ponad 20 programów pomocy bezdomnym.

• Nauczyciele – ministerstwa obrony, edukacji oraz energii wraz z NASA i Narodową Fundacją Nauki prowadzą 82 programy dla nauczycieli obliczone na poprawę jakości nauczania.

• Żywność – piętnaście federalnych agencji prowadzi administrację 30 regulacji dotyczących bezpieczeństwa żywności, co skutkuje poszatkowanym nadzorem.

• Rolnicy w całych Stanach otrzymują też rocznie 2,1 miliarda dolarów w ramach programu konserwacji i ochrony przyrody po to, aby nie uprawiali swojej ziemi przynajmniej przez 10 lat.

Do wymienionych dodać należy, że rząd gwarantuje poprzez swoje agencje kredyty hipoteczne dla osób z niskimi dochodami, co było jednym z ważniejszych elementów rozdmuchania mieszkaniowej bańki w 2007 roku oraz fakt, iż po jej pęknięciu, demokraci mający wówczas większość w Kongresie przyjęli zestaw głęboko ingerujących w system bankowy regulacji pod nazwą ustawa Dodda-Franka. Jak twierdzą republikanie Ameryka przestaje być krajem wolnego rynku a wygrane przez Baracka Obamę wybory prezydenckie zaostrzyły wojnę o utrzymanie w USA kapitalizmu.

Anna Wielopolska

Kapitol - siedziba amerykańskiego Kongresu. CC BY-NC-ND Xavier de Jauréguiberry

Otwarta licencja


Tagi