Belka: Polska jest dojrzałą i zamożną gospodarką europejską

Najlepiej kontynuować obecną politykę pieniężną. Stopy procentowe są na poziomie zbliżonym do optymalnego. Gospodarka rozwija się przyzwoicie i powinna utrzymać to tempo przez mniej więcej rok – akcentuje prof. Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polski w rozmowie z Obserwatorem Finansowym o przyszłości polskiej gospodarki, roli banku centralnego i sytuacji w Europie Środkowej.
Belka: Polska jest dojrzałą i zamożną gospodarką europejską

Prof. Marek Belka (Fot. NBP)

ObserwatorFinansowy.pl: Tygodnik The Economist w bardzo krytyczny sposób odniósł się się do ostatnich zmian politycznych w Polsce. Czy Polska jest wciąż interesującym miejscem dla inwestorów?

Marek Belka: The Economist zajmował się zagadnieniami politycznymi a nie gospodarczymi, skoncentrujmy się na tych drugich. Pierwszą rzeczą, z którą będzie musiał zmierzyć się nowy rząd jest fakt, że budżet na 2016 rok musi uwzględniać pomysły dotyczące wydatków. Rząd musi równocześnie utrzymywać w ryzach deficyt budżetowy. Za wcześnie jest jednak, aby powiedzieć jak będzie to wyglądało. Nie zamierzam również wypowiadać się w tej sprawie, zanim Rada Polityki Pieniężnej wyda swoją cykliczną, coroczną, opinię.

Nie zagłębiając się w szczegóły – budżet wygląda dobrze, deficyt jest pod kontrolą, chociaż diabeł tkwi w szczegółach. Wydatki budżetu zostały zwiększone o 16 mld złotych. Pojawia się więc kluczowe pytanie – gdzie po stronie dochodów budżetowych znaleźć odpowiadającą im kwotę? Mamy kilka bodźców podatkowych, umiarkowany wzrost deficytu budżetowego, a także obietnicę zwiększenia skuteczności poboru podatków. Jest to najprawdopodobniej najbardziej sporna część budżetu, dlatego będziemy musieli przyjrzeć się jej dokładniej.

To był długi wstęp do odpowiedzi – mam nadzieję, że w polskiej gospodarce nie zaszły fundamentalne zmiany, które wskazywałyby na utratę zaufania inwestorów zagranicznych.

Czy Polska może sobie pozwolić na realizację wszystkich obietnic złożonych przez Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej?

To zależy od tego czy będą one realizowane naraz czy w pewnej kolejności. Niektóre z tych obietnic mogą być realizowane w sposób prawie neutralny dla budżetu. Przykładem może być kwota wolna od podatku; stanowczo popieram to rozwiązanie. W każdym razie zobaczymy jak będzie realizowany budżet na 2016 rok, a potem jakie będą kolejne działania.

Polska gospodarka jest postrzegana jako jedna z najbardziej stabilnych w Europie.

Nie. Jest pani w błędzie. Polska jest jedną z najbardziej stabilnych i zrównoważonych gospodarek w Europie.

Europejski Bank Centralny walcząc z deflacją obniżył stopy procentowe. Tymczasem w USA stopy procentowe zostały podniesione po raz pierwszy od prawie 10 lat. Może się wydawać, że zachodzą obawy dotyczące wystąpienia zawirowań w regionie oraz w krajach sąsiadujących z Polską, a także u jej głównych partnerów handlowych. Niektórzy zagraniczni inwestorzy mogą podjąć decyzję o wycofaniu się z Europy Środkowej.

Nie sądzę, aby Polska była wyjątkowo narażona. Tak – w gospodarce światowej wiele się dzieje, jeśli chodzi o różnice między polityką pieniężną prowadzoną w Stanach Zjednoczonych i w strefie euro.

Zacznijmy od Stanów Zjednoczonych. Polska nigdy nie „skorzystała” z nadmiernego napływu kapitału. Skoro nie występował nadmierny napływ kapitału, to nie było również jego nadmiernego odpływu. Jeżeli popatrzymy na nierezydentów posiadających polskie papiery wartościowe w liczbach bezwzględnych, to od kilku ostatnich lat sytuacja wygląda bardzo stabilnie, nie widzę więc problemu. Na skutek dalszego luzowania polityki pieniężnej w strefie euro, EBC prawdopodobnie złagodzi wszelkie negatywne skutki wynikające z zacieśnienia amerykańskiej polityki pieniężnej. Może to spowodować wahania na rynkach walutowych, w tym również na rynku złotego, w nadchodzących latach. Należy jednak pamiętać, że złoty jest ściśle powiązany z euro, gdyż główne stosunki gospodarcze utrzymujemy z gospodarkami europejskimi. Wiele zależy od sytuacji na światowych rynkach pieniężnych, a także od tego jak będzie się rozwijała gospodarka europejska. Nie jesteśmy również odporni na zmiany w Chinach, mimo że nie jesteśmy z tą gospodarką bezpośrednio powiązani, lecz bardziej pośrednio przez gospodarki europejskie.

Chciałbym jasno powiedzieć – to co dzieje się w Polsce ze złotym, stopami procentowymi i polskimi papierami wartościowymi w dużej mierze zależy także od czynników zewnętrznych. Jeśli przesadzimy z budżetem to stracą polskie papiery wartościowe oraz polska waluta.

W świetle tego co pan powiedział jak powinna wyglądać polityka pieniężna NBP w najbliższej przyszłości?

Uważam, że najlepiej będzie kontynuować obecną politykę pieniężną. Wydaje się, że stopy procentowe są na poziomie zbliżonym do optymalnego. Gospodarka rozwija się przyzwoicie i powinna utrzymać to tempo przez mniej więcej rok. Zachowanie deponentów jest stabilne, a ja zawsze podkreślam, że jest to coś co powinniśmy brać pod uwagę, gdy rozważamy możliwą obniżkę stóp procentowych. Skala deflacji – która najwyraźniej w pewnym stopniu nas irytuje – nawet jeśli pozostaje poza naszą strefą wpływu, będzie się zmniejszać. Taką mam nadzieję.

Oczywiście zależy to od sytuacji gospodarczej, od tego w jaki sposób zmienia się biznes oraz od preferencji nowych członków Rady Polityki Pieniężnej.

W jednym ze swoich opracowań McKinsey stwierdził, że aby osiągnąć poziom życia zachodnich krajów Polska powinna zrealizować pięć zadań – zmniejszyć różnicę pod względem produktywności gospodarki poprzez poprawę wydajności oraz podniesienie wartości polskich produktów i usług, tworzyć dodatkowe inwestycje i zapewnić kapitał o wartości do 2 bilionów złotych na ich finansowanie, poprawić innowacyjność w gospodarce, odwrócić negatywny trend demograficzny na rynku pracy, w dalszym stopniu rozwijać przedsiębiorstwa oraz poprawić poziom usług publicznych. Nowy rząd widzi NBP w roli bardziej aktywnego gracza w niektórych z tych obszarów. Czy jest to możliwe? Jeżeli tak, to w jaki sposób?

Sądzę, że zbyt wiele uwagi poświęcono niektórym wypowiedziom podczas kampanii wyborczej. Problem niezależności banku centralnego nie istnieje. Nikt nie zamierza dyskutować na temat niezależności banku centralnego lub zmiany jego mandatu. W rzeczywistości NBP posiada wszystkie instrumenty potrzebne, aby aktywnie wpływać na gospodarkę.

Jeżeli poprawi się koniunktura, prawdopodobnie zaczną rosnąć inwestycje prywatne. Jeżeli instytucje państwowe będą bardziej skuteczne, zwiększą się inwestycje publiczne. Sukces w obszarze inwestycji publicznych w Polsce częściowo zależy od skuteczności wykorzystania przez nią europejskich funduszy strukturalnych.

W Polsce nie występuje problem braku pieniędzy. Banki mają zbyt dużo pieniędzy, a przedsiębiorstwa prywatne zgromadziły rekordowe zasoby gotówki, więc w rzeczywistości pytanie dotyczy nie sposobu finansowania lecz w jaki sposób stymulować inwestycje i jak je uruchomić. W jaki sposób sprawić, aby Polska była bardziej atrakcyjna dla zagranicznych i krajowych inwestorów?

Gdyby sytuacja się zmieniła i banki miały niedobór płynności, wówczas istnieje możliwość, aby NBP zaczął działać bardziej dynamiczne zapewniając tę płynność. O tym co obecnie robi EBC, mówiliśmy, że zrobimy w 2008 roku. Na początku kryzysu finansowego przygotowaliśmy „pakiet zaufania”, który dostarczał płynności bankom na dłuższe okresy. Prawie żaden nie był zainteresowany. Oczywiście obecnie sytuacja jest znacznie lepsza. Obserwujemy odpowiednie zapasy płynności na rynku.

Chociaż jest dużo szumu i zauważa się pewne poruszenie, w rzeczywistości nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Należy pozwolić, aby rząd stymulował popyt inwestycyjny, który będzie korzystny dla gospodarki.

Patrząc na sektor bankowy, problemem może być płynność, są też inne kwestie. Bankructwo SK Banku to pierwsze tego typu zdarzenie od wielu lat. Czy zasadniczo polski system bankowy jest stabilny i bezpieczny? Banki już zaczynają się skarżyć, że musiały przeznaczyć dodatkowe środki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Poza tym padła propozycja podatku od aktywów i możliwych zmian dotyczących hipotek denominowanych we frankach szwajcarskich. Wszystko to może odbić się na współczynniku wypłacalności banków.

Istotnie, nie chodzi tu o płynność, ale o kapitał. Jeśli wziąć pod uwagę wszystkie potencjalne obciążenia, niektóre banki będą wymagały zastrzyków kapitału. Ich zdolność do zwiększenia akcji kredytowej drastycznie spadnie, a może nawet potrzebne będzie delewarowanie.

Zatrzymajmy się na ostatniej z poruszonych kwestii dotyczącej kredytów hipotecznych denominowanych we frankach szwajcarskich. Myślę, że rząd w pełni zdaje sobie sprawę, że nie można jednocześnie wdrożyć rozwiązań w tym zakresie i nałożyć podatku od aktywów bankowych. Mamy tu do czynienia z sytuacją wyboru spośród wzajemnie wykluczających się opcji. Jeśli chcemy nałożyć podatek od aktywów, co zdaje się być już przesądzone, wówczas należy przynajmniej odłożyć działania w zakresie kredytów we frankach, jeśli nie zaniechać ich w ogóle. Ja zalecam to drugie.

Coraz więcej krajów Europy Środkowej – takich jak Polska, Węgry, Czechy i Słowacja – przestaje być nazywanych rynkami wschodzącymi. Pojawiła się nowa nazwa: „gospodarki szybko rozwijające się”, by opisać kraje naszego regionu. Czy te cztery kraje są już niemal, nazwijmy to w ten sposób, rynkami dojrzałymi?

To zależy, co rozumiemy pod słowem „dojrzałe”. Z całą pewnością te cztery kraje nie są typowymi rynkami rozwijającymi się. Dzielą one z wysoce rozwiniętymi zaawansowanymi gospodarkami kilka słabości, np. słabe warunki demograficzne, ponadto są ściśle zintegrowane z gospodarką europejską.

Tym co odróżnia nas od gospodarek Europy Zachodniej jest konkurencyjność. We wszystkich czterech krajach koszty pracy są niskie, mniejsza jest też innowacyjność i słabiej rozwinięte sektory zaawansowanych technologii. Kraje te są dojrzałe, może nawet całkiem zamożne, ale nie są to kraje zaawansowane.

Zostawiając politykę na boku, pomówmy o Rosji. Gospodarka rosyjska ma kłopoty, nie tylko z powodu sankcji i niskich cen ropy naftowej, ale także z powodu braku reform. Kraj ten jest jednym z głównych partnerów handlowych Europy Wschodniej, ale także innych państw europejskich. Co Rosja powinna zrobić z gospodarczego punktu widzenia, by powrócić na ścieżkę wzrostu?

W skrócie, sytuacja rosyjskiej gospodarki wygląda następująco: jej obecne kłopoty nie są wyłącznie spowodowane niskimi cenami ropy, ale również brakiem modernizacji i zdywersyfikowania źródeł wzrostu, uniezależniającego ją od eksportu surowców. Posiadanie bogatych złóż surowców może być błogosławieństwem, ale także i przekleństwem. Zależność od eksportu surowców sprawia, że waluta ma tendencję do aprecjacji przy wzroście ich cen. Zjawisko to nosi nazwę „choroby holenderskiej”, dławi produkcję i stanowi dużą przeszkodę w dywersyfikacji.

Problemem Rosji jest znalezienie sposobu na zdywersyfikowanie źródeł dochodu, tak by nie polegać wyłącznie na eksporcie surowców i pobudzić eksport innych towarów. Ważna jest też kwestia zastąpienia importowanych dóbr konsumpcyjnych dobrami krajowymi. Z tego punktu widzenia osłabienie rubla powinno się jawić jako pozytywna zmiana, gdyż pozwala wielu branżom odzyskać udział w rosyjskim rynku.

Kryzys to jedna rzecz, a „koniunktura” to druga. Polska przeszła przez okres brutalnego dostosowania na początku lat dziewięćdziesiątych. Wiele przedsiębiorstw państwowych zostało pozbawionych dotacji, a w wyniku skurczenia się tego sektora na rynku powstała luka dla nowych prywatnych firm. W Polsce pamięć o tym prawdopodobnie się już zaciera, ale kłopoty przedsiębiorstw państwowych uwolniły zasoby w postaci siły roboczej, kompetentnych menedżerów – a w pewnym stopniu także parku maszynowego. Najważniejsze jednak było miejsce na rynku dla nowych firm. Nie obyło się to bez kosztów, ale tak narodziła się w Polsce dynamiczna klasa przedsiębiorców i dynamiczny sektor prywatnych przedsiębiorstw.

W Rosji nic podobnego nigdy nie miało miejsca. Nawet firmy zagraniczne w tym kraju koncentrują się na surowcach, a nie na przemyśle. Oczywiście istnieją ważne wyjątki, ale potwierdzają one regułę.

Narodowy Bank Polski i Narodowy Bank Ukrainy otworzyły linię swapową na parze walutowej złoty/hrywna do kwoty 1 miliarda dolarów. Dlaczego podjęto taką decyzję, co ona oznacza i czy wiąże się ona z jakimś ryzykiem nadużycia?

Jest to umowa dotycząca wymiany walut. Ukraina dostarczy uzgodnionej kwoty w hrywnach w zamian za uzgodnioną kwotę w złotych. Polski złoty jest walutą wymienialną i można go wymienić na rynku, zatem linia swapowa pozwoli Ukrainie uzupełnić rezerwy, co jest ważne dla stabilności tego kraju. Polska chce wspierać wysiłki Ukrainy mające na celu stabilizację jej polityki pieniężnej, hrywny i sektora finansowego. Proces ten zresztą jest właśnie w toku. Podobne umowy zostały podpisane ze Szwecją i z Chinami, a niektóre kraje rozważają ich podpisanie.

Chciałbym też wyjaśnić jedną kwestię, żeby uniknąć nieporozumień – nie wydajemy polskich rezerw walutowych, tylko eksportujemy polską stabilność na Ukrainę przez umożliwienie wymiany złotego na dowolną wybraną przez Ukrainę walutę, czy to euro czy dolara. Polska oferuje zatem dostęp do bardzo dużego i głębokiego rynku.

Rzecz jasna istnieją pewne ryzyka, w tym jedno oczywiste, związane z kursem wymiany. Hrywna może się bowiem osłabić, ale bez wchodzenia w szczegóły mogę zapewnić, że ryzyko to jest dobrze hedgowane a Polska dobrze przed nim zabezpieczona. Innym ryzykiem jest złe wykorzystanie środków, dlatego linia swapowa może zostać uruchomiona wyłącznie po pełnym wprowadzeniu programu reform MFW. Jeśli tak się nie stanie, Polska może po prostu zawiesić lub zamknąć linię swapową.

Celem NBU jest uzupełnienie swoich rezerw walutowych. Teoretycznie rezerwy walutowe mogą zostać użyte do interwencji na rynku walutowym, jednakże w programie MFW wspomina się, że NBU nie może swobodnie interweniować na tym rynku bez uprzedniej konsultacji z MFW, czy też po prostu bez zgody MFW.

Ukraina reformuje się i widzimy wysiłek jaki ukraińskie władze, włącznie z NBU, wkładają w reformę systemu bankowego. Upłynie trochę czasu, zanim banki podejmą znowu normalną działalność kredytową, ale są na dobrej drodze, a to co naprawdę liczy się dla Polski w tym przypadku to stabilna ukraińska gospodarka.

Na koniec proszę o wyjaśnienie, dlaczego Polska powinna przystąpić do strefy euro? Należy mieć oczywiście na względzie, że w chwili obecnej jest to rozważanie o charakterze teoretycznym, jako że partia rządząca sprzeciwia się wprowadzeniu euro i wygląda na to, że Polska nie dołączy do strefy euro w najbliższym czasie.

Zawsze doradzałem brak pośpiechu odnośnie wchodzenia do strefy euro. Jestem przeciwny zarówno podawaniu jakichkolwiek dat akcesji, jak też składania deklaracji, że nigdy do niej nie dojdzie. Dyskusje na temat wejścia Polski do strefy euro nie powinny traktować tego tematu jako zagadnienia politycznego, nawet jeśli takim pozostaje. My zaś w NBP powinniśmy przyglądać się sprawie bez emocji. Osobiście uważam, że dotychczas jest więcej kłopotów ze strefą euro niż z Polską.

Rozmawiała Maria Bnińska

Prof. Marek Belka (Fot. NBP)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane