Bernanke czeka na ruch prezydenta

Podczas długo oczekiwanego wystąpienia Ben Bernanke, wbrew oczekiwaniom części inwestorów, nie zapowiedział trzeciej rundy ilościowego łagodzenia. Szef Fed decyzje odłożył do kolejnego posiedzenia Komitetu Otwartego Rynku, lub jak interpretują niektórzy, czeka na to co zrobi prezydent Obama.

Jeden z doświadczonych inwestorów tuż przed wystąpieniem Bena Bernanke porównał gospodarkę USA do samolotu lecącego z niską prędkością tuż nad ziemią, któremu grozi zarówno wiatr czołowy jak i błąd pilota. Jak dodał inwestor istnieje tylko jedna możliwość – samolot musi sam, bez żadnej pomocy, przyspieszyć. Ryzyko deflacji zniknęło. Dlatego właśnie Fed nie zdecyduje się przeprowadzić interwencji na szeroką skalę.

Szef Fed kierował się tą samą logiką i zarysował dokładnie taką rzeczywistość: na razie nie będzie już więcej ilościowego łagodzenia. Bernanke odłożył tę decyzję do spotkania FOMC, czyli amerykańskiego odpowiednika Rady Polityki Pieniężnej, 20 i 21 września, gdy m.in. znane będą wstępne prognozy dotyczące III kwartału.

Dlaczego jeszcze? Istnieją trzy powody.

Bo zarówno inflacja bazowa jak i CPI są na podwyższonym poziomie, 1,8 proc. i 3,6 proc. Na pewno więc nie ma zagrożenia deflacją, którą Bernanke wymieniał jako powód QE.

Ponadto, niskie stopy procentowe mają ograniczony wpływ na rynek. Rentowności 10- i 2-letnich obligacji są rekordowo niskim poziomie: mniej niż 2 proc. i 0,222 proc. Niskie stopy nie będą impulsem, aby znowu się zadłużać dla odzyskującego płynność konsumenta.

Po trzecie, również zmniejszenie stóp procentowych od rezerw utrzymywanych przez banki komercyjne na rachunkach Fed nie będzie skuteczne. Stopa od nadwyżki rezerw (Interest on Excess Reserve Rate) wynosi 0,25 proc., ale Bernanke zapowiadał wcześniej obniżenie jej do 10 punktów bazowych, a nawet do zera. Dlaczego? By dać impuls do kredytowania pożyczkobiorców spoza rynku finansowego. Przedsiębiorstwa jednak nie są zainteresowane kredytem.

Szef Fed podkreślił, że recesja była poważniejsza niż spodziewali się ekonomiści. Gospodarka nie odzyskała zdolności do generowania zatrudnienia – stopa bezrobocia nadal wynosi 9 proc. I dodał, że dotąd głównym silnikiem pomagającym wyjść gospodarce z recesji był rynek nieruchomości. Obecnie jednak to jego słaba kondycja stanowi poważny problem, hamując przepływ kredytu i negatywnie oddziaływując na rynek finansowy.

Ben Bernanke podkreślił, że jest optymistą co do przyspieszenia tempa rozwoju gospodarczego. I wskazał na cztery pozytywne zjawiska:

– wzrost gospodarki globalnej, do którego przyczyniły się gospodarki rozwijające się;

– lepsza kondycja systemu bankowego USA (banki dysponują większym kapitałem),

– odzyskiwanie płynności finansowej przez gospodarstwa domowe;

– niższy deficyt handlowy USA (niż w okresie kryzysu, co wskazuje na poprawę konkurencyjności sektora usług i towarów).

Bernanke dodał, że rozwój gospodarki w dłuższej perspektywie nie jest zagrożony konsekwencjami obecnego kryzysu. Ale dodał, że konieczne są decyzje dotyczące finansów publicznych w związku ze:

– starzeniem się społeczeństwa amerykańskiego (Social Security)

– wzrostem kosztów opieki zdrowotnej (Medicare, Medicaid)

Podkreślił także, iż konieczne jest uporządkowanie systemu podatkowego tak aby ułatwiał on formację kapitału w sektorze prywatnym, finansowanie sektora badawczo-rozwojowego oraz infrastruktury.

Gdyby do tych zmian nie doszło, Ben Bernanke, nie wykluczył iż gospodarka USA może odczuć “poważniejsze konsekwencje kryzysu gospodarczego”. Ale nie sprecyzował co rozumie przez to sformułowanie.

Czy Bernanke spełnił oczekiwania inwestorów i potwierdził prognozy ekonomistów?

W czwartek 24 sierpnia 2011 r. wszystkie indeksy giełdowe spadły. Inwestorzy w ten sposób wyrazili swoją niepewność co do zdolności Fed do podjęcia właściwych decyzji.

Niepokój i niechęć do ryzyka przenikały atmosferę na Wall Street na długo przed wykładem szefa Rezerwy Federalnej Bena Bernanke. Od 5 do 25 sierpnia, gdy rating USA spadł do AA+ kapitalizacja przedsiębiorstw z indeksu S&P500 spadła o 1 bln dolarów.

Niektórzy analitycy te spadki interpretowali jako zielony sygnał do interwencji Fed. – Chcemy trzeciej fazy ilościowego łagodzenia, chcemy w tym tygodniu inaczej rynek umrze – interpretował załamanie na rynkach, w wywiadzie dla radia Bloomberg, prezydent Springer Financial Advisory Keith Springer. – Giełda jest uzależniona od ilościowego łagodzenia – dodał.

– Idea ilościowego łagodzenia polega na zabraniu od inwestorów pozbawionych ryzyka obligacji w nadziei, że zyski z nich zainwestują w bardziej ryzykowne – tłumaczy doświadczonych analityk rynków ekonomista Michael Panzner. Taka polityka Fed wpływa na wzrost cen, ale tylko wtedy jeśli inwestorzy nie są przekonani, że będzie inaczej.

Ekonomista Goldman Sachs Zach Pandl powiedział: – Jesteśmy przekonani, że w Jackson Hole dojdzie do dyskusji na temat ilościowego łagodzenia poprzez masowy skup obligacji.

Rację jednak mają ci, którzy byli przeciwnego zdania. – Fed nie zainterweniuje. Istnieje obawa na rynkach, że waluty utracą wartość z powodu nadmiernej interwencji rządów, stąd ucieczka do złota – podkreślał inwestor Vitaly Katsnelson. – To także zapowiedź bessy, która zwykle trwa co najmniej przez kilka kwartałów – dodał. Złoto mimo, dwudniowych spadków było postrzegane jako długookresowa inwestycja. – Złoto, w przeciwieństwie do innych surowców, jest walutą – mówił były szef Fed Alan Greenspan.

Ekonomiści interpretujący wydarzenia ekonomiczne z perspektywy politycznej uważają, że Bernanke nie przedstawił żadnego planu, bo w pierwszym tygodniu września swój program gospodarczy przedstawi prezydent Barack Obama. Także we wrześniu prezydent ma zwrócić się do Kongresu o uchwalenie trzeciego programu stymulacyjnego. – Szef Fed nie wyprzedzi swojego szefa, którym jest prezydent – mówi były doradca ds gospodarczych dwóch byłych prezydentów USA prof. Bruce Bartlett.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją

Kategoria: Analizy
Aktualna inflacja w USA pozostaje blisko poziomów z okresu czarnej dekady bankowości centralnej, czyli lat siedemdziesiątych. Czy odpowiedzialnością za wysoką inflację z tamtych czasów możemy obarczyć szoki podażowe?
Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją