Bliski Wschód drży w posadach

Społeczne niepokoje na Bliskim Wschodzie, które doprowadziły do zmiany rządów w Tunezji i Egipcie na razie ogarniają kraje biedniejsze. Teraz, to Jemen, Maroko, Algieria, ale do zamieszek zaczyna dochodzić także w bogatych w ropę naftową Bahrajnie i Libii. Region ten sąsiaduje z bogatą Europą, do której wyjeżdżają fale emigrantów, co wywołuje frustracje. Szacuje się, że z krajów arabskich nie posiadających zasobów ropy naftowej wyjechało do Europy aż 15 proc. siły roboczej.
Bliski Wschód drży w posadach

Protesty na placu Tarhir w Kairze (CC BY Kodak Agfa)

– Egipt i Tunezja znalazły się w pułapce „częściowej modernizacji” – powiedział 15 lutego agencji Reuters Robert Zoellick, szef Banku Światowego. – System polityczny nie pozwala większości społeczeństwa korzystać z owoców gospodarczego rozwoju. Kraje wymagają reform, ale zrobienie ich w czasie rewolty jest zadaniem trudnym do wykonania – dodał.

Bezpośrednią przyczyną protestów są wzrosty cen żywności. W biedniejszych krajach arabskich – w Tunezji, Egipcie, czy w Algierii wydatki na żywność stanowią średnio 56 proc. wydatków gospodarstw domowych. Według badań ankietowych biedniejsze grupy w tych krajach wydają na żywność aż 80 proc. dochodów. „Inflację żywnościową ” wywołała między innymi polityka pieniężna USA. Ceny żywności na rynkach światowych są określane w dolarach, więc pojawienie się masy dolarów, emitowanych w ramach polityki quantitative easing dało oczywisty efekt.

Drugim czynnikiem podnoszącym ceny żywności jest polityka energetyczna bogatych krajów. W 2010 roku 1/3 wyprodukowanej w USA kukurydzy została przeznaczona na produkcję etanolu. Światowe zapasy kukurydzy spadły o 8 proc., a ceny w styczniu były o 70 proc. wyższe niż przed rokiem. Według opracowania Banku Światowego Food Price Watch globalne ceny żywności wzrosły od października 2010 r. do stycznia 2011 r. o 15 proc. i są tylko o 3 proc. niższe niż rekordowe ceny z 2008 r. Najszybciej rosły ceny pszenicy, kukurydzy, cukru i olejów jadalnych, a nieco wolniej ceny ryżu.

– Wzrost cen stwarza problemy makroekonomiczne, zwłaszcza w krajach zmuszonych do importowania  żywności, mających ograniczone zdolności płatnicze. Zwiększa też skalę ubóstwa. Od czerwca 2010r. światowy wzrost cen żywności zepchnął poniżej poziomu ubóstwa 44 mln osób w krajach o niskich i średnich dochodach – czytamy w Food Price Watch.

Egipt jest największym na świecie importerem pszenicy. Władze dotują tam paliwa, energię elektryczną i podstawowe produkty spożywcze,  jak chleb i cukier. W październiku 2010 r. rząd ogłosił, że w tym roku dodatkowo przeznaczy na dotowanie żywności 3,5 mld funtów egipskich (600 mln dolarów).

Inne rządy krajów Bliskiego Wschodu w obawie przed protestami również starają się utrzymać ceny żywności pod kontrolą, zwiększając dotacje.

– Mamy już system dopłat do mleka i mąki, na co wydajemy 400 mln dolarów rocznie. Ostatnio system dotacji został rozszerzony na cukier i oleje. Ceny tych produktów zostały obniżone. Kryzys jest sztuczny, rząd przecież nie podwyższa cen. Działa wolny rynek i ceny rosną na rynkach światowych – mówił w wywiadzie dla egipskiego dziennika Al-Ahram algierski minister handlu Moustafa Benbada.

We wtorek 15 lutego rząd marokański oświadczył, że zamierza podwoić fundusz przeznaczony na dotowanie żywności i energii (tzw. Caisse de Compensation). Pierwotnie w budżecie na 2011 rok fundusz miał otrzymać 1,7 mld dolarów, otrzyma 3,5 mld.

O dziwo, dotacje popiera też – pod pewnymi warunkami – Międzynarodowy Fundusz Walutowy, którego eksperci standardowo domagają się, by kraje mające problemy finansowe uwalniały ceny.

– Protesty pokazały, że wzrost gospodarczy powinien przynosić korzyści wszystkim, a nie tylko nielicznym – mówił na konferencji prasowej 16 lutego Masood Achmed, dyrektor MFW na Bliski Wschód.

Wezwał kraje Bliskiego Wschodu do zwiększenia wydatków na programy socjalne dla najuboższych gospodarstw domowych, nie zaś  subwencji ogólnych, z których korzystają wszyscy, także ci, którzy mają wysokie dochody. Zgodził się na dotowanie żywności, przestrzegał natomiast przed dotowaniem paliw i energii, gdyż jego zdaniem, jest to szkodliwe dla gospodarki i nie przynosi spodziewanych korzyści społecznych.

– Te wydarzenia pokazały potrzebę bardziej zrównoważonego wzrostu i lepszego zarządzania – mówił.

Bezpośrednim skutkiem protestów będzie pogorszenie sytuacji gospodarczej krajów Bliskiego Wschodu, przynajmniej tych, które nie mogą liczyć na dochody z eksploatacji i eksportu surowców energetycznych.

– Podnosimy prognozy, dotyczące tegorocznego deficytu fiskalnego do 8,2-8,4 proc. PKB – oznajmił Samir Radwan, ministrem finansów Egiptu, mianowany w styczniu podczas kulminacji protestów w Kairze.

Wyższy deficyt to skutek spodziewanego zmniejszenia dochodów z turystyki oraz wzrostu wydatków socjalnych. Radwan w wywiadzie dla agencji Bloomberga podkreślił, że skutki społecznych niepokojów będą dla gospodarki egipskiej bardzo dotkliwe. Ucierpi turystyka i zmniejszy się napływ inwestycji zagranicznych.

28 stycznia zamknięte zostały egipskie banki. Niektóre z nich wcześniej były rabowane lub dewastowane przez demonstrantów. Dopiero teraz są ponownie otwierane. Tak długa przerwa w pracy banków odbija się na średnim biznesie (mały na ogół nie korzysta z usług finansowych) i jeszcze bardziej zmniejsza zaufanie zagranicy do Egiptu.

Dług publiczny Egiptu w ubiegłym roku wyniósł 1080 mld egipskich funtów (180 mld dolarów), czyli 89,5 proc. PKB. Egipska opinia publiczna jest zbulwersowana informacjami, jakoby były prezydent Hosni Mubarak posiadał w europejskich bankach konta, na których znajduje się kilkadziesiąt miliardów dolarów. Suma ta jest zapewne przesadzona, ale Szwajcaria i trzy kraje Unii Europejskiej: Niemcy, Wielka Brytania i Francja oświadczyły, że zamierzają zablokować bankowe aktywa byłych polityków Egiptu i ich rodzin. Podobnie uczyniono z aktywami obalonego w styczniu prezydenta Tunezji Zin Al-Abidin Ben Ali.

Z uwagi na nierówny podział bogactw naturalnych, poziom PKB na głowę mieszkańca jest bardzo zróżnicowany.  W najbiedniejszych krajach –  Sudanie i Jemenie – wynosi nieco ponad 1000 dolarów na głowę mieszkańca, w najbogatszym Katarze blisko 70 tys. Bogactwo nie idzie w parze z potęgą polityczną i militarną. Egipt – najludniejszy kraj regionu (83 mln osób) i najważniejszy politycznie jest importerem netto ropy naftowej. Jego poziom PKB na głowę mieszkańca – niespełna 2300 dolarów –  jest jednym z niższych w regionie. Z kolei najbogatsze w surowce energetyczne i mające najwyższy poziom PKB na głowę mieszkańca kraje Zatoki Arabskiej są słabo zaludnione.

Pojawiające się opinie, że przyczyną protestów jest trwająca od lat stagnacja gospodarcza nie znajdują potwierdzenia w statystykach. PKB spadło w 2009 roku w kilku krajach uzależnionych od eksportu ropy naftowej, której ceny spadły wraz ze światową recesją o ponad połowę. Ale ujemna dynamika wystąpiła tylko w Libii, Kuwejcie i Arabii Saudyjskiej i spadek nie był głęboki. W roku 2010 wszędzie powrócił silny wzrost. Rekordzista Katar zanotował ponad 15-proc. dynamikę, a Libia ponad 10-proc.

Bliski Wschód nie przeżył głębokiej recesji, która w roku 2009 (a częściowo także w 2010 r.) dotknęła większość krajów Zachodu. W ubiegłym roku gospodarka Egiptu wzrosła o ponad 5 proc., Jordanii o 3,5 proc., Tunezji o 3,8, Syrii o 5 proc. Problem w tym, że nawet względnie wysoki wzrost nie przekłada się na tworzenie nowych miejsc pracy. Bezrobocie w sześciu  krajach arabskich, będących importerami netto ropy naftowej: Egipcie, Jordanii, Libanie, Maroku, Syrii i Tunezji wynosi średnio 12 proc.

Bezrobocie dotyczy zwłaszcza ludzi młodych. Kraje te mają wysoki przyrost naturalny. Stopa urodzeń w Egipcie i Jordanii wynosi 26 promili, a w w Syrii 28 promili.

Udział młodych w całości bezrobocia w Egipcie, Libanie, Syrii i Tunezji przekracza 40 proc. Kraje te mają względnie wysoki poziom edukacji. Szkoły podstawowe kończy 88 proc. Libańczyków i Egipcjan i aż 98 proc. Tunezyjczyków. 15 proc. młodzieży w Egipcie, Tunezji i Jordanii zdobywa wykształcenie wyższe niż średnie. Brak szans awansu dla młodych wykształconych osób jest przyczyną napięć społecznych.

Dla zaabsorbowania obecnych bezrobotnych oraz tych, którzy wejdą na rynek pracy w najbliższej dekadzie należałoby w tych krajach stworzyć 18,5 mln miejsc pracy. Ale jeśli polityka gospodarcza nie ulegnie zmianie pracę znajdzie jedynie 11 mln osób, co będzie oznaczało dalszy wzrost bezrobocia.

Przyczyną wysokiego bezrobocia w krajach arabskich są złe regulacje rynku pracy i nadmiernie rozbudowany sektor publiczny. Według ostatniego raportu „Global Competitiveness Report” regulacje odnoszące się do zatrudniania i zwalniania pracowników w sześciu krajach arabskich- importerach ropy naftowej – są bardziej restrykcyjne niż średnio w krajach rozwijających się. Badania przedsiębiorstw w tych krajach pokazują, że relatywnie duża liczba firm wskazuje na złe regulacje rynku pracy, jako na główną przyczynę ograniczania rozwoju. Sektor publiczny zatrudnia około 1/3 wszystkich pracowników w Syrii, 22 proc. w Tunezji i około 35 proc. w Egipcie i Jordanii.  W Egipcie sektor publiczny zatrudnia aż 70 proc.  pracujących poza rolnictwem! To powoduje zniekształcenie rynku pracy i pochłania zasoby bardziej efektywnego sektora prywatnego. Wynagrodzenia w sektorze publicznym w Egipcie są o 48 proc. wyższe niż w prywatnym, w Tunezji wyższe o 36 proc. Pracownicy publiczni mają zapewnioną indeksację wynagrodzeń i stabilną ścieżkę awansu, niezależną od rzeczywistych kwalifikacji i wydajności. Za przywileje te płaci sektor prywatny, obciążany podatkami oraz łapówkami, wymuszanymi przez urzędników państwowych na wszystkich szczeblach.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który w końcu 2010 roku badał sytuację w krajach Bliskiego Wschodu, zaleca zmianę polityki gospodarczej: zwiększenie elastyczności rynku pracy, dostosowanie systemu edukacji do potrzeb gospodarki, położenie większego nacisku na podnoszenie kwalifikacji w miejscu pracy, a nie na formalne wykształcenie, poprawę otoczenia sektora prywatnego i ograniczenie państwowej biurokracji. Jest wątpliwe, by protestujący na ulicach Kairu i Tunisu, wśród których wielu jest  bezrobotnych absolwentów szkół wyższych,  podpisali się pod tymi zaleceniami.

Bliski Wschód jest dla świata regionem bardzo ważnym z trzech powodów. Obfituje w złoża ropy naftowej i gazu ziemnego, choć nie wszystkie kraje zostały nimi obdarowane. Jest łącznikiem między Europą i Azją, a Kanał Sueski, zbudowany w końcu XIX wieku pozostaje najważniejszym szlakiem żeglugowym na świecie. Wreszcie, jest to region niestabilny politycznie, na którym w ostatnim półwieczu toczyło się wiele wojen. Istnieje niebezpieczeństwo, że kolejny konflikt może rozszerzyć się na inne regiony. Konsekwencją rozruchów w krajach Bliskiego Wschodu  jest wzrost cen ropy naftowej.  W ciągu trzech ostatnich miesięcy ceny ropy Brent wzrosły z 84 do 104 dolarów za baryłkę. Wprawdzie daleko jeszcze do rekordowych poziomów cen ropy z połowy 2008 roku, ale pogłębienie destabilizacji regionu będzie nieuchronnie popychało ceny w górę. Rozruchy objęły najpierw kraje biedniejsze, nie będące eksporterami surowców energetycznych. Ale 16 lutego wojsko przejęło władzę w Bahrajnie – kraju bogatym w ropę i 6-krotnie bogatszym niż Egipt. Kraj jest niewielki, niespełna 1 mln ludności, położony na archipelagu w Zatoce Arabskiej. Sąsiaduje z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi – najważniejszymi dostawcami ropy na rynki krajów Europejskich i USA. Rewolta przenosi się z kraju do kraju jak epidemia i dopóki nie wygaśnie, będzie stanowić wielkie zagrożenie dla stabilności światowej gospodarki.

Udział osób w wieku do 15 lat w całej populacji krajów arabskich, importujących ropę w %%

Kraj

Udział w %%

Egipt

32

Jordania

34

Liban

25

Maroko

28

Syria

35

Tunezja

23

Źródło: Bank Światowy

Potencjał krajów Bliskiego Wschodu dane za rok 2009

Kraj PKB na głowę mieszkańca w bieżących USD Dochód narodowy na głowę mieszkańca według siły nabywczej w USD Liczba ludności w  mln
Algieria

4029

8110

34,9

Bahrajn

26021

33690

0,8

Egipt

2270

5680

83,0

Irak

2090

3330

31,5

Jordania

4216

5730

6,0

Kuwejt

54260

53890

2,8

Liban

8175

13400

4,2

Libia

9714

16400

6,4

Maroko

2811

4400

32,0

Oman

16207

24530

2,9

Katar

69754

b.d.

1,4

Arabia Saudyjska

14540

24150

25,4

Sudan

1294

1990

42,3

Syria

2474

4620

21,1

Tunezja

3792

7810

10,4

Turcja

8215

13710

74,8

Zjednoczone Emiraty Arabskie

50070

b.d.

4,6

Jemen

1118

2330

23,6

Źródło: Bank Światowy

Produkcja i eksport ropy naftowej w krajach Bliskiego Wschodu w mln baryłek dziennie w 2010 r.

Kraj Produkcja Eksport
Algieria 1,3 0,7
Bahrajn 0,2 0,2
Iran 3,7 2,1
Irak 2,4 1,9
Kuwejt 2,3 1,4
Libia 1,9 1,4
Oman 0,9 0,7
Katar 0,8 0,7
Arabia Saudyjska 8,5 6,3
Sudan 0,5 0,4
Zjednoczone Emiraty Arabskie 2,4 2,1
Jemen 0,3 0,2

Źródło: Regional Economic Outlook, IMF, Middle East and Central Asia

Protesty na placu Tarhir w Kairze (CC BY Kodak Agfa)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Stany Zjednoczone walczą o obniżenie globalnych cen ropy naftowej

Kategoria: Analizy
Administracja prezydenta J. Bidena zaproponowała największy w historii plan uwolnienia około 180 mln baryłek ropy naftowej z posiadanych rezerw strategicznych. Dla silniejszego spadku cen ropy pomocne byłoby podobne przedsięwzięcie ze strony innych krajów.
Stany Zjednoczone walczą o obniżenie globalnych cen ropy naftowej

Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa

Kategoria: Sektor niefinansowy
Jeśli ograniczymy produkcję zbóż w Europie, chroniąc środowisko, to ktoś będzie musiał tę produkcję przejąć. Prawdopodobnie będą to kraje Ameryki Południowej, gdzie presja na ochronę środowiska naturalnego jest o wiele mniejsza – mówi dr Jakub Olipra, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska.
Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa