Autor: Katarzyna Bartman

Redaktor naczelna miesięcznika „Praca za granicą”.

Bruksela rozstrzygnie o przyszłości umów o pracę na czas określony

Polski rząd musiał się tłumaczyć przed Komisja Europejską z zarzutu o nadużywanie umów o pracę na czas określony. Przesłuchanie było efektem skargi złożonej przez NSZZ Solidarność. Związkowcy domagają się radykalnego ograniczenia możliwości zawierania umów o pracę na czas określony.
Bruksela rozstrzygnie o przyszłości umów o pracę na czas określony

Pracodawcy chcą wprowadzenia do kodeksu pracy tzw. umów projektowych - obowiązujących tylko do ukończenia danego projektu. (CC By OregonDOT)

Polscy pracodawcy coraz rzadziej wiążą się z pracownikami na stałe. Oprócz umów cywilnoprawnych (umowy o dzieło i zlecenia, nazywane przez ich przeciwników umowami śmieciowymi – bardzo głośno było o nich kilka miesięcy temu), w powszechnym obrocie są umowy o pracę na czas określony (etatowe). Popularność tych form zatrudnienia rośnie w ogromnym tempie. Według GUS, w IV kw. 2012 r. umów o pracę na czas określony było 3,27 mln, wobec 8,92 mln umów na czas nieokreślony. To europejski rekord.

Pod względem ilości umów o pracę zawieranych na czas określany wyprzedziliśmy wszystkie kraje UE, w tym dotychczasowego lidera – Hiszpanię. Daleko w tyle pozostawiliśmy też Włochów i Holendrów, którzy dopuszczają u siebie ponad 30 różnych rodzajów elastycznych form zatrudnienia.

Związkowcy czekają na wyrok

Wynik ten oznacza, że już co trzecia zatrudniona w Polsce na etacie osoba, ma ograniczone prawa pracownicze. Umowy o pracę na czas określony nie gwarantują bowiem identycznych przywilejów pracowniczych, jakie mają stali etatowcy (a mają oni m.in. inny wymiar urlopów, zasiłków, odpraw, a także ograniczony dostęp do szkoleń itd.). Pracownicy okresowi mają też trudniejszą sytuację np. w bankach przy zaciąganiu kredytów.

Ostry sprzeciw wobec nadużywaniu przez polskie firmy terminowych umów o pracę złożyła kilka miesięcy temu do Komisji Europejskiej NSZZ Solidarność. Związkowcy oskarżyli rząd, że w sposób niewystarczający dba o równowagę sił na rynku pracy i niewłaściwie wdrożył dyrektywę 99/70/WE mającą zapobiegać nadużyciom zatrudnienia terminowego.

Zgodnie z art. 2 tej dyrektywy, państwa członkowskie Unii są zobowiązane do wprowadzenia w życie przepisów niezbędnych m.in. do przeciwdziałania nadużyciom wynikającym ze stosowania następujących po sobie umów o pracę na czas określony oraz nawiązywania następujących po sobie stosunków pracy na czas określony.

Zdaniem NSZZ Solidarność, obowiązujący w Polsce przepis Kodeksu pracy (art. 25 [1]) rażąco narusza idee zawarte w tej dyrektywie,  nie ustanawia bowiem wyraźnych ram dla zapobiegania nadużyć w stosowaniu kolejnych umów na czas określony.

Kodeks pracy nie określa m.in. maksymalnego czasu trwania umowy, ani nie zapobiega zawieraniu długotrwałych umów o pracę na czas określony.

Dochodzi do tego, że pracodawcy chcąc uniknąć konieczności zatrudnienia na stałe, nagminnie zawierają z pracownikami wieloletnie umowy na czas określony.

– Przypadek 24- latka, który podpisał niedawno umowę o pracę na 42 lata, nie jest wcale odosobniony. Sądy są w takich sytuacjach bezradne. To zjawisko będzie przybierać na sile – uważa Henryk Nakonieczny z NSZZ Solidarność.

Jego zdaniem, umowy terminowe są coraz popularniejsze również dlatego, że ich wypowiedzenie nie wymaga od pracodawców uzasadnienia, jak to jest w przypadku umów stałych. To z kolei ogranicza pracownikom możliwość skutecznego odwoływania się do sądów pracy, kiedy są zwalniani.

–  Zawierając umowy na czas określony pracodawcy przerzucają praktycznie całe ryzyko związane z prowadzonym biznesem na pracowników. Zamiast konkurować innowacyjnością i nowoczesnymi technologiami, nasze firmy chcą mieć tylko tanią siłę roboczą, a rząd im w tym dzielnie pomaga. W ten sposób nie zmusi się ich do tego, by się rozwijały – uważa związkowiec.

Skarga Solidarności do Komisji zostanie rozstrzygnięta najpewniej już wkrótce. W ubiegłym tygodniu (15-19 kwietnia) komisarze z Brukseli wezwali przedstawicieli rządu na przesłuchanie w sprawie nadużyć prawa.

Komisja Europejska na razie nie ujawnia jakie kolejne kroki zamierza podjąć.

Pracodawca też powinien mieć zobowiązania

Wiadomo, że jeśli KE uzna skargę związkowców za zasadną, pozwie Polskę przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości . Jeśli ten nakaże wprowadzić konkretne obostrzenia w przepisach prawa pracy pracodawcy będą musieli się dostosować.

NSZZ Solidarność chce, by były to ograniczenia czasowe przy zawieraniu  kolejnych umów o pracę z tym samym pracodawcą. W skardze związkowcy zaproponowali, by kolejne dwie umowy na czas określony z jedną firmą maksymalnie trwały 18 miesięcy. Dziś już nie upierają się przy tym rozwiązaniu.

– Mogą to być również np. 24 miesiące, ale limit czasowy musi być bezwzględnie wprowadzony – mówi Henryk Nakonieczny.

Co o tych rozwiązaniach myśli minister pracy? Ministerstwo niechętnie udziela informacji na temat tego postępowania.

„W sprawie regulacji umów o pracę na czas określony i na czas nieokreślony wyjaśniamy, że w kwestii skargi NSZZ Solidarność, zostały Komisji Europejskiej przekazane stosowne wyjaśnienia”,  napisali urzędnicy ministerstwa pracy.

Pytani o możliwe rozwiązanie konfliktu napisali:

„Zagadnienie umów terminowych było przedmiotem kilku posiedzeń Zespołu Problemowego ds. Prawa Pracy i Układów Zbiorowych Trójstronnej Komisji i że na posiedzeniu w grudniu 2012 r. zapowiedziano, że dyskusja w tym zakresie będzie kontynuowana”.

Zdaniem dr Grażyny Spytek – Bandurskiej, prawnika z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan i członka owego Zespołu Problemowego, odpowiedź resortu pracy to pustosłowie. Rozmowy na temat umów na czas określony dawno temu „umarły”.

Pomiędzy związkowcami i pracodawcami jest tak duża różnica zdań, że o pogodzeniu interesów mowy nie ma.

Ekspertka przyznaje, że pracodawcy w Polsce nadużywają umów o pracę na czas określony. Przedsiębiorcy złożyli związkowcom pewna ofertę  – chodziło o wprowadzenie do Kodeksu pracy tzw. umów projektowych (czyli umów na czas trwania projektu u danego pracodawcy). Pracodawca  przy zawieraniu takiej umowy nie mógłby zawrzeć jej na dowolny okres, ale na ściśle określony czas trwania prac przewidzianych na dane przedsięwzięcie. Zaznacza ona przy tym, że umowy te można by było wypowiedzieć przed terminem ich upływu, bez konsekwencji prawnych dla pracodawcy.

– Każdy pracownik zawierając umowę projektową z pracodawcą wiedziałby z góry, ile potrwa projekt i nie byłoby żadnych niedomówień – tłumaczy Grażyna Spytek – Bandurska.

Pomysł wprowadzenia do Kodeksu pracy umów projektowych podoba się również Witoldowi Polkowskiemu, ekspertowi Pracodawców RP i doradcy Prezydenta RP ds. prawa pracy.

Jego zdaniem jak najszybciej należy wprowadzić wzorce zachodnie, gdzie do zatrudnienia projektowego wykorzystuje się m.in. agencje pracy – to agencje staja się wtedy pracodawcami osób zatrudnianych przy projektach określonych czasowo. Pracownicy realizują tylko w określonym czasie zadanie, do którego są powołani w danym przedsiębiorstwie.

Według Witolda Polkowskiego, wzorem niektórych państw zachodnich, również koszty związane z rozwiązaniem umowy o pracę z pracownikami powinno ponosić wyłącznie państwo, a nie pracodawcy. Tak jest np. w Skandynawii. Tam, pracodawca, który chce się rozstać z pracownikiem, może zrobić to w zasadzie z dnia na dzień. Pracownik przechodzi automatycznie do systemu socjalnego.

Umowa projektowa, to kolejny wymysł

Również zdaniem Sławomira Parucha, radcy prawnego specjalizującego się w prawie pracy i wspólnika w Kancelarii Prawnej Raczkowski i Wspólnicy, wprowadzenie do Kodeksu pracy umów projektowych stanowiłoby krok w kierunku uelastyczniania przepisów o zatrudnianiu pracowników.

W Kodeksie pracy istnieją, co prawda tzw. umowy na czas wykonania określonej pracy, które pozwalają zatrudnić pracownika na czas wykonania przez niego określonego zadania, jednak czas trwania proponowanych umów projektowych byłby związany nie tyle z czasem wykonania przez pracownika danej pracy jemu powierzonej, co z czasem realizacji pewnego projektu, nawet jeśli sam zatrudniany pracownik nie realizuje tego projektu.

– Pomysły wprowadzenia nowego, lepiej dostosowanego do warunków rynkowych rodzaju umowy o pracę świadczą o tym, że umowa na czas nieokreślony nie jest jedyną słuszną umową o pracę, a innego rodzaju umowy nie powinny być postrzegane jako „śmieciowe” – mówi prawnik.

Jego zdaniem, wprowadzenie do Kodeksu pracy limitu czasowego umów na czas określony, jak chcą tego związkowcy, bez wcześniejszego uporania się z rzeczywistymi przyczynami ucieczki pracodawców do zatrudnienia na czas określony (spowodowanej m.in.  niedrożnością sądów pracy, obowiązkiem konsultowania nawet pojedynczych zwolnień ze związkami zawodowymi, czy pisemnym uzasadnianiem wypowiedzeń itd.) spowoduje jedynie jeszcze większą skłonność pracodawców do zawierania umów cywilnoprawnych.

Z poglądami prawnika nie zgadzają się związkowi eksperci.

– A co będzie, jeśli jakaś firma  podpisze kontrakt gazowy np. na 40 lat? Umowa projektowa będzie zawarta na cztery dekady? Z punktu widzenia pracownika, te umowy są tyle samo warte, co umowy na czas określony. Skoro będzie można je tak samo łatwo rozwiązać, to nie ma sensu ich multiplikować – mówi twardo Henryk Nakonieczny.

Zdaniem Sławomira Parucha związki zawodowe grają na emocjach i forsują poglądy z okresu PRL, że naturalną i właściwą formą zatrudnienia jest wyłącznie umowa o pracę na czas nieokreślony, której podstawową cechą jest jej trwałość.

– Takie światopoglądy powinny odejść do lamusa. Do tego jednak potrzebna jest radykalna zmiana mentalności polskiego społeczeństwa i nieuleganie pochopnie katastroficznym przepowiedniom – mówi Sławomir Paruch.

OF

Pracodawcy chcą wprowadzenia do kodeksu pracy tzw. umów projektowych - obowiązujących tylko do ukończenia danego projektu. (CC By OregonDOT)

Otwarta licencja


Tagi