Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Brytyjczycy chcą uproszczenia systemu emerytur

Cztery lata daje sobie rząd Wielkiej Brytanii na wpasowanie systemu emerytur w możliwości budżetu państwa. Dyskusja nad jednolitym dla wszystkich świadczeniem już trwa, z góry wiadomo, że 45 proc. Brytyjczyków na zmianach straci. W Polsce po awanturach z OFE i wiekiem emerytalnym nastało milczenie – bardzo niebezpieczne, bo problem narasta.
Brytyjczycy chcą uproszczenia systemu emerytur

(CC By-NC-ND Laurieofindy)

Cisza w sprawie emerytur nie potrwa zapewne w Polsce zbyt długo, bo rachunki bez pokrycia ujawniają się prędzej, czy później. Wydłużenie „wieku emerytalnego” jest rozwiązaniem wystarczającym jedynie na złagodzenie objawów ostrego niedoboru składek zasilających system emerytalny. Ponieważ z problemem finansowej luki zmaga się nie tylko nasz kraj, warto śledzić, jak zamierzają go rozwiązać inni.

W połowie stycznia 2013 r. brytyjski resort pracy i emerytur (Department of Work and Pensions – DWP) skonkretyzował, ogłoszone dwa lata temu, zamiary rządu wprowadzenia jednolitej dla wszystkich emerytury państwowej, określonej jako single-tier state pension. Rozwiązanie to jest przybliżeniem koncepcji znanej w Polsce pod nazwą „emerytury obywatelskiej”. Według obecnych założeń, wdrożenie nastąpiłoby na Wyspach w kwietniu 2017 r. (w kwietniu rozpoczyna się każdy nowy rok finansowy/budżetowy). Jeśli pomysł utrzyma się w dotychczasowym kształcie, to równa dla wszystkich emerytura państwowa wynosiłaby równowartość dzisiejszych 144 funtów tygodniowo. Byłaby to zmiana zasadnicza, dla 45 proc. Brytyjczyków niekorzystna.

Emerytalny dualizm

Obecny system mieszkańcy Wysp kwitują jednym słowem – bałagan. Bo choć założenia wyjściowe były proste, obrosły przez lata tyloma dodatkowymi zapisami, deputatami i wyrównaniami, że pogubiły się w nich nawet instytucje państwowe.

Otóż bazę dwuskładnikowej emerytury państwowej stanowi „podstawowa emerytura państwowa” (Basic State Pension – BSP). Ma ona jednakową wysokość dla wszystkich beneficjentów. W pełnym wymiarze, przyznawanym po opłacaniu składek przez 30 lat, wynosi w tym roku budżetowym 107,45 funtów tygodniowo. Mniej lat składkowych przekłada się na mniejsze świadczenie – np. 12 lat opłacania składek daje prawo do 12/30 BSP. Przed 2010 r. otrzymanie BSP w pełnym wymiarze wymagało opłacania składek NIC (National Insurance Contributions) przez 44 lata (mężczyźni) lub 39 lat (kobiety).

Obowiązek opłacania składek NIC powstaje przy dochodach z pracy lub z tytułu samozatrudnienia przekraczających ok. 5300 funtów rocznie. BSP jest rewaloryzowana. Np. w roku budżetowym 2009/2010 wynosiła 95,25 funtów/tydzień. BSP nie ma związku z wysokością zarobków.

Od 1909 r., i pierwszych emerytur dla cierpiących biedę 70-latków, trzymano się w Wielkiej Brytanii zasady nie wiązania wysokości świadczenia z dochodami. Przyjęto, że państwo zajmuje się jedynie elementarnymi świadczeniami emerytalnymi. O wygody w stanie spoczynku zawodowego każdy miał troszczyć się we własnym zakresie. Pierwszym wyłomem było wprowadzenie w 1961 r. tzw. emerytury progresywnej (Graduated Retirement Benefit), która wiązała już świadczenie z wysokością zarobków. Potem było kilka istotnych zmian.

Od kwietnia 2002 r. jest to tzw. druga emerytura państwowa (Second State Pension – S2P) obliczana według różnych formuł dla dwóch przedziałów dochodowych (górny pułap wynosi 40 tys. funtów rocznie, zarobki powyżej tej kwoty nie mają wpływu na wysokość S2P).

Składnik S2P ma bardzo skromne rozmiary. Typowa emerytka otrzymuje z tego tytułu tygodniowo 13,20 funtów, a mężczyzna – 30,80 funtów. Dwuskładnikowa, państwowa emerytura dla osoby z wymaganym stażem i typowymi zarobkami wynosi zatem obecnie tygodniowo ok. 120 funtów dla kobiet i 140 funtów dla mężczyzn (są to stawki dla osób samotnych).

„Dogrzewanie” emerytów w tropikach

Państwowe emerytury nie są wysokie, ale rozpiętości między najniższymi a najwyższymi – ogromne. Ok. 130 tys. brytyjskich emerytów otrzymuje z państwowego systemu 7 funtów tygodniowo lub mniej, podczas gdy jednorazowy bilet do londyńskiego metra kosztuje 4,5 funtów. Mniej więcej tyle samo osób pobiera świadczenia w wysokości 230 funtów i więcej na tydzień.

Dla osób w potrzebie przewidziano zatem tzw. wyrównania emerytalne (pension credits). Przysługują ok. 40 proc. emerytów, choć nie wszyscy po nie się zgłaszają. Są też różnorodne dodatki – np. bilety bezpłatnej jazdy autobusami, czy darmowe recepty na lekarstwa.

Inną zapomogą jest Winter Fuel Payment, czyli deputat na koszty zimowego ogrzewania. Polski deputat węglowy, przysługujący emerytom górniczym w formie ekwiwalentu pieniężnego obliczanego od wartości 2,5 lub 3 ton węgla, to drobiazg w porównaniu z brytyjskim rozwiązaniem. Bo na Wyspach Winter Fuel Payment dostaje każdy, kto osiągnął odpowiedni wiek.

Wszyscy emeryci z automatu, a inni po złożeniu wniosku, otrzymują przed Wigilią od państwa, tj. od pozostałych podatników, od 100 do 300 wolnych od podatku funtów „na węgiel”. Trzeba jedynie spełnić dwa warunki jednocześnie: urodzić się przed 5 stycznia 1951 r. i mieszkać na Wyspach przez jeden choćby dzień w ostatnim tygodniu września 2012 r. Zapomoga przysługuje każdemu, bez względu na dochody i status majątkowy.

Są tego rozdawnictwa interesujące skutki. Według oficjalnych danych, deputat Winter Fuel Payment otrzymało w bieżącym sezonie 75 tys. Brytyjczyków, którzy osiedlili się na emeryturze w ciepłych krajach – w Hiszpanii (6 mln funtów), Francji (3 mln funtów), czy we Włoszech, Grecji lub na Cyprze. Wystarczyło, że odpowiednio ułożyli np. plan odwiedzin na Wyspach. W sumie, wydatek na dogrzanie „słonecznych emerytów” wyniósł prawie 13 mln funtów.

Z dokładką fiskusa

Do świadczenia państwowego dochodzą emerytury firmowe (occupational pensions), czyli zakładowe plany emerytalne finansowane ze składek. Beneficjenci emerytur zakładowych mogą wyjść z państwowego systemu BSP (contracting out). Tracą lata składkowe, dostają potem mniejszą BSP, ale w okresie zatrudnienia mają wyższe wynagrodzenia netto, ponieważ odprowadzają nieco mniejsze składki (NIC).

Ponadto, kto oszczędza prywatnie na emerytury, korzysta z ulg podatkowych w podstawowym wymiarze 20 proc. Działa to w ten sposób, że wprawdzie wpłaty na fundusze emerytalne dokonywane są z dochodów obciążonych wcześniej podatkiem dochodowym, to jednak ostatecznie część podatku jest refundowana. Jeśli ktoś wpłacił np. 80 funtów na prywatny fundusz emerytalny, to zarządca funduszu odbiera od państwa 20 funtów zwrotu PIT i dopisuje je do konta, na którym wskutek tego znalazło się efektywnie nie 80 a 100 funtów. Fiskus ustalił oczywiście pułapy dla tego rodzaju oszczędności, ale to szczegóły.

W roku budżetowym 2010/2011 łączna kwota ulg podatkowych powiązanych z oszczędnościami emerytalnymi wyniosła 32,7 mld funtów. Jeśli doliczyć ulgi w składkach w razie „wypisania się” z emerytury państwowej (conctracting out) było to 45 mld funtów. Wydatki rządowe wyniosły w tym samym roku 696 mld funtów, wpływy budżetowe – 548 mld funtów, a deficyt budżetowy, powiększający wówczas dług państwowy do ok. 11 proc. PKB – aż 148 mld funtów.

Podobnie jak w Polsce i wielu innych krajach, rząd brytyjski przekonał parlament do wydłużenia czasu aktywności zawodowej. Obecny wiek emerytalny wynosi 65 dla mężczyzn i 60 dla kobiet. W 2020 r. nie będzie rozróżnienia ze względu na płeć, a efektywny wiek emerytalny wzrośnie do 66 lat. W 2028 miałoby to być 67 lat, a potem co 5 lat odbywałby się przegląd sytuacji. Co rzeczywiście będzie za 15 lat, to już jednak oddzielna sprawa.

Koniec łamigłówek

W obliczu mnogości świadczeń i uregulowań szef DWP, minister Steve Webb przyznał, że nawet Albert Einstein nie dałby rady rozgryźć wyspiarskich przepisów i praktyk emerytalnych. Wtóruje mu powszechnie rozpoznawana dr Ros Altmann – brytyjska ekspert emerytalna, gubernator London School of Economics i szefowa grupy Saga, oferującej usługi i przyjemności dla osób w wieku emerytalnym. W jej opinii, brytyjski system emerytalny jest najbardziej skomplikowany na świecie, a w dodatku niemiłosiernie dyskryminuje kobiety.

Zaprojektowane przez DWP zmiany mają dwa podstawowe cele. Po pierwsze, zmniejszenie obciążeń budżetowych. Koszt świadczeń emerytalnych i pokrewnych, pokrywanych z brytyjskiego budżetu, stanowi obecnie równowartość 6,9 proc. PKB. Oszacowano, że w razie utrzymania status quo, w 2060 r. wskaźnik wzrósłby do 8,5 proc., natomiast po wprowadzeniu zaproponowanych zmian miałby szanse ukształtować się na poziomie 7,9-8,1 proc. PKB.

Drugi cel to radykalne uproszczenie systemu. Dzięki temu każdy miałby swoją przyszłą emeryturę państwową jak na dłoni. Mniejsze byłyby problemy z przekonywaniem do oszczędzania na starość. To byłoby z kolei korzystne nie tylko w wymiarze indywidualnym, ale także makroekonomicznym – osłabiłoby np. czynniki wspomagające okresowe popadanie gospodarki w zbyt szalone tempa wzrostu.

W dokumencie zapowiadającym wprowadzenie jednolitej i jednakowej emerytury państwowej podkreślono, że dochody emerytów są na historycznie wysokim poziomie i przez długie lata rosły szybciej niż przeciętne wynagrodzenia. Także udział emerytów w grupie osób w relatywnym ubóstwie zbliża się do poziomu najniższego w historii.

Jednocześnie osłabia się w narodzie czujność. Liczba uczestników zakładowych programów emerytalnych (occupational pensions) spadła z 12 mln w szczycie w 1967 r. do 8,2 mln w 2010 r. Środkiem zapobiegawczym było wprowadzenie od października 2012 r. zasady automatycznego przypisywania zatrudnionych do systemu emerytur zakładowych (auto-enrolment). Rząd szacuje bowiem, że prawie 11 mln obecnych pracowników ma przed sobą perspektywę głodowej emerytury. Nic w tym zaskakującego – obecnie stopa zastąpienia dla podstawowej emerytury państwowej BSP wynosi 37 proc. mediany zarobków przed przejściem w stan spoczynku zawodowego. W statystycznym państwie OECD wskaźnik ten wynosi natomiast 61 proc.

Bez taryfy ulgowej

Ktoś musi zapłacić za proponowane zmniejszenie tempa wzrostu obciążeń budżetowych związanych z systemem emerytalnym.

Pierwszy koszt to wydłużenie okresu składkowego. Warunkiem wypłaty nowej, jednolitej emerytury w pełnej wysokości ma być opłacanie składek do systemu NIC (brytyjski ZUS) przez 35 lat – o 5 lat dłużej niż obecnie. Okres składkowy krótszy niż 10 lat pozbawiać ma prawa do emerytury państwowej. Po kieszeni dostaną zatem osoby oszczędzające na składkach na zasadzie „wypisania się” z systemu państwowego po przystąpieniu do zakładowego systemu emerytalnego – zabraknie im lat składkowych i otrzymywać będą państwowe świadczenia proporcjonalnie mniejsze.

Ograniczone mają zostać wyrównania emerytalne w ramach tzw. pension credit – zniknie tzw. dopłata oszczędnościowa (savings credit), która miała być zachętą do prywatnych oszczędności emerytalnych.

Zniknie ponadto ulga składkowa z tytułu udziału w occupational pensions schemes. Tym samym, przeciętne obciążenie podatkowe (składka na ubezpieczenia społeczne to podatek w czystej postaci – patrz OECD) wzrośnie efektywnie w Wielkiej Brytanii o ok. 1,4 proc. Według Financial Times, osoba zarabiająca 25 000 funtów rocznie zapłaci podatki o 250 funtów wyższe, a zwyżka dla osoby zarabiającej 40 400 funtów wyniesie ok. 500 funtów rocznie.

Pojawiają się obawy, że likwidacja ulgi składkowej będzie gwoździem do trumny systemu occupational pensions, bowiem pracodawcy albo zażądają od zatrudnionych większych składek, albo – przez brak wystarczających wpłat do funduszów emerytalnych – zostaną zmuszeni do zmniejszenia świadczeń. Tak, czy owak zniechęci to ludzi.

Wygranymi po reformie będą samozatrudnieni oraz kobiety. Pierwsi pozbawieni są obecnie prawa do drugiej państwowej emerytury S2P, co zmniejsza ich efektywne świadczenia o kilkanaście procent. Takich emerytów jest teraz aż 4,2 mln. Po zmianach samozatrudnieni będą uprawnieni do pełnej emerytury, jeśli wykażą 35 lat składkowych.

Z dyskryminacją kobiet skończyć ma zaś jednolita, bez względu na płeć, emerytura. Rząd ocenia, że ok. 750 tys. kobiet otrzymałoby po reformie po 9 funtów tygodniowo extra. Byłby to istotny zastrzyk, bowiem 3 mln kobiet pobiera obecnie emerytury wynoszące maksimum 80 funtów. Główny powód – długotrwała bierność zawodowa z uwagi na opiekę nad dziećmi.

Równa dla wszystkich emerytura państwowa miałaby wynieść 144 funty tygodniowo, licząc w dzisiejszych pieniądzach (albo 155-160 funtów wg spodziewanej siły nabywczej funta w 2017 r.). Pojawia się problem okresu przejściowego i nabytych uprawnień. Co z tymi, którzy mieliby, gdyby zmian nie było, prawo do wyższych emerytur? Dostaną takie jakie wypracowali, czyli wyższe od nowej – tzw. jednolitej.

Stawić czoła niezadowolonym

Zmiana nie ma na celu wprowadzenia nowej, szczęśliwszej fazy państwa dobrobytu, a uchronienie państwa i mieszkańców przed skutkami bałaganu w systemie i nadmiernymi wydatkami budżetowymi. Rząd brytyjski wyliczył zatem i podał odważnie do publicznej wiadomości, że 45 proc. osób przechodzących w 2040 r. na emeryturę straci na nowym systemie, 35 proc. będzie miało lepiej, niż mieliby w obecnym reżimie, a 20 proc. ani nie zyska, ani nie straci.

Uwagę Polaków należałoby zwrócić jeszcze na sposób w jaki mierzą się w Wielkiej Brytanii z zasadniczymi problemami państwa i obywateli. W kwietniu 2011 r rząd opublikował w sprawie emerytur tzw. zieloną księgę pt. „A state pension for the 21st century”. Przedstawiono w niej wszelkie możliwe kierunki dostosowań i rozwiązań oraz ich skutki.

Przez rok z okładem był czas na dyskusje i składanie opinii oraz uwag. Zebrano ich 1600, w tym 102 od różnych organizacji. Trzy czwarte organizacji poparło koncept jednolitej emerytury. Na tej podstawie wydana została omówiona tu „biała księga” pt. „The single-tier pension: a simple foundation for saving”.

Problem jest zawiły, a jednocześnie powszechny i społecznie niezwykle wrażliwy i drażliwy. Uznano zatem, że bezpiecznie będzie zachować 4 lata na kolejne etapy dyskusji i burzliwe zapewne prace legislacyjne w parlamencie.

Szanse na uchwalenie przepisów w dokładnym kształcie z brytyjskiej „białej księgi” nie są wielkie, ale urok większej prostoty nie zostanie zapewne zatracony. W Polsce po awanturach z OFE i wiekiem emerytalnym nastała cisza.

OF

(CC By-NC-ND Laurieofindy)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Technologia w sukurs ludzkiej pracy

Kategoria: Trendy gospodarcze
Napływ uchodźców z Ukrainy do Polski na skutek inwazji rosyjskiej nie zmieni trendu przechodzenia gospodarki analogowej na cyfrową – mówi dr hab. Jakub Górka z Wydziału Zarządzania UW, doradca prezesa ZUS ds. FinTech i e-płatności, ekspert PSMEG w Komisji Europejskiej.
Technologia w sukurs ludzkiej pracy