Brytyjscy konserwatyści odchudzają państwo

W trzy miesiące od powołania koalicyjny rząd torysów i liberalnych demokratów poczynił postępy w stosunku do poprzedników, ale ciągle jeszcze ma wiele do zrobienia - uważa Matthew Sinclair, dyrektor ds. analiz w The TaxPayers' Alliance. Jeden z najbardziej znanych angielskich think-tanków przyjrzał się dokonaniom gabinetu Davida Camerona.

„Obserwator Finansowy”: Konserwatywno-liberalny koalicyjny rząd Davida Camerona i Nicka Clegga zapowiedział wielkie oszczędności, odchudzenie państwa, ale także podwyżkę VAT-u. Jest Pan zadowolony z tego rządu, czy może, biorąc pod uwagę niezwykle ambitne cele The Tax Payers’ Alliance, nieco rozczarowany?

sinclair-280x420Matthew Sinclair: Myślę, że rząd dokonał w wielu dziedzinach całkiem sporo. Naprawdę zrobił postępy. Przede wszystkim w cięciu wydatków publicznych. Wystarczy wymienić plany dwuletniego okresu zamrożenia wynagrodzeń w sektorze publicznym czy likwidację kosztownych rządowych agencji. Na przykład Carbon Trust kosztuje budżet 100 milionów funtów rocznie, a nie ma w tej chwili racji bytu. Jednak muszę przyznać, że nie brakuje także rozczarowań związanych z działalnością nowego rządu. Nie wygląda na to, żeby torysi chcieli dotrzymać danego w kampanii wyborczej słowa i znieśli podatek spadkowy (inheritance tax), który jest szczególnie bolesnym obciążeniem dla zwykłych posiadaczy nieruchomości, a nie bogaczy. Nie ma także mowy o zniesieniu progu podatkowego w wysokości 50 proc., który według niezależnych analityków negatywnie wpłynie na gospodarkę. Brakuje mi także w planach rządu wprowadzenia budżetu zadaniowego, który ułatwiłby konsolidację finansów publicznych. Mamy wprawdzie Biuro ds. Odpowiedzialności Budżetowej, które monitoruje wydatki, ale to za mało. Rząd nie ma też na razie zamiaru zabierać się za tzw. reformy unijne, czyli przyjrzeć się jakości stanowionego w Unii prawa.

O jakie konkretnie reformy unijne chodzi?

Potrzebne jest dokładniejsze badanie prawa wychodzącego z Unii. Przecież ma ono niebagatelny wpływ np. na działanie biznesu w Wielkiej Brytanii. Tym musi się bardziej energicznie zajmować brytyjski parlament.

Wróćmy jednak do reform w samej Wielkiej Brytanii. Oszczędności, które wprowadza rząd Camerona, dotyczą m.in. zamrożenia wynagrodzeń w sektorze publicznym. Czy to oznacza, że administracja publiczna stała się w Wielkiej Brytanii tak kosztowna jak np. w krajach śródziemnomorskich?

Wynagrodzenia w sektorze publicznym rosły nawet w czasie trwania recesji. W dodatku rosło także zatrudnienie w sektorze publicznym. Koszty tych operacji okazały się dziś po prostu zbyt wysokie. Zamrożenie płac jest więc konieczne. Ale rząd tnie także własne wydatki. Z zadowoleniem przyjęliśmy ograniczenie wydatków na reklamę o połowę. Wbrew pozorom są to całkiem duże koszty, sięgające setek milionów funtów. Rząd Partii Pracy wydawał na ten cel więcej niż kiedykolwiek przedtem.

Czyli kierunek, jaki przyjął David Cameron, zmierzając do odchudzenia państwa i równoczesnej poprawy jego efektywności, jest słuszny? Czy właśnie tego potrzebuje dziś Wielka Brytania?

Diagnoza Camerona jest absolutnie słuszna. Zarówno ogromny deficyt budżetowy, który notuje obecnie Wielka Brytania, jak i wątpliwa jakość publicznych usług, są wynikiem zbyt dużego i szybkiego wzrostu wydatków publicznych w ciągu ostatniej dekady oraz podwyższania podatków. Jeszcze w 2000 roku wydatki rządowe wynosiły 36,6 proc. dochodu narodowego, ale prognozy na ten rok mówią już o 53,4 proc. A im wyższy udział wydatków w stosunku do PKB, tym wolniejszy wzrost gospodarczy. Tę zasadę potwierdzają zarówno niezależni uniwersyteccy ekonomiści, jak i analitycy EBC.

Oszczędności powinny być więc jeszcze większe niż proponuje rząd Camerona?

The TaxPayers’ Alliance opracował własne propozycje ograniczenia wydatków publicznych, dzięki czemu można by oszczędzić 50 miliardów funtów rocznie. To naprawdę da się zrobić, tylko trzeba ciąć w wielu różnych dziedzinach działalności państwa. Mówimy o tym w naszym manifeście. Ostatecznie chodzi przecież o to, żeby lepiej wydawać pieniądze podatników.

I Brytyjczycy są gotowi na takie wielkie oszczędzanie?

Myślę, że tak, co potwierdzają zresztą ostatnie badania opinii publicznej. Ludzie po prostu widzą, że wydatki publiczne są zbyt wysokie i coś z tym trzeba zrobić. Przy czym Brytyjczycy nie chcą już płacić wyższych podatków, żeby finansować coraz wyższe wydatki. Oni i tak płacą już bardzo dużo. Być może pojawi się sprzeciw niektórych grup interesów, które będą chciały zablokować oszczędności, ale większość opinii publicznej opowiada się za obniżeniem wydatków.

Czy koalicja jest dostatecznie trwała, żeby przetrwać ten bolesny okres odchudzania państwa? Jak wynika z najnowszych raportów Fabian Society, Partia Pracy ma nadzieję, że poparcie dla liberalnych demokratów jest przejściowe, bo Brytyjczycy, którzy na nich głosowali, zrobili to podobno tylko przeciwko torysom.

Jak dotąd opinia publiczna jest stosunkowo przychylna koalicji rządowej. Ostatnio zostało opublikowane badanie Demosu, instytutu związanego notabene z nurtem centrowo-lewicowym, z którego wynika, że wyborcy odwrócili się od Partii Pracy i zagłosowali na inne partie, właśnie z powodu rosnących wydatków publicznych. Myślę, że Brytyjczycy poparli torysów i partię Nicka Clegga właśnie dlatego, że ci politycy traktują cięcia poważnie.

Tylko czy na pewno radykalne oszczędzanie jest sposobem na zdynamizowanie wzrostu gospodarczego. Ekonomiści toczą na temat boje. W dodatku najnowsza prognoza Bank of England dotycząca wzrostu gospodarczego Wielkiej Brytanii jest dość pesymistyczna.

Cięcia są absolutnie niezbędne, żeby w perspektywie długoterminowej tworzyć trend wzrostowy. W krótszej perspektywie pozwalają natomiast odzyskiwać zaufanie rynków. Przecież w obecnej sytuacji przeciętny inwestor zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli zainwestuje, jego zwrot na tej inwestycji będzie w jakimś sensie obciążony kosztami wydatków publicznych, na które rząd się zapożycza już dziś. To jest mechanizm, który dziś blokuje biznes i oczywiście spowalnia wzrost gospodarczy.

Rząd Camerona planuje podwyższenie VAT-u. To mało konserwatywne posunięcie.

Rząd moim zdaniem popełnił błąd. Prawdopodobnie doszedł do wniosku, że nie da się zredukować deficytu bez tej podwyżki, a tak nie jest. Tymczasem podwyżka VAT-u uderzy w najbiedniejszych podatników. Przypomnę, że w czasie wyborów torysi zarzekali się, że nie mają takich planów. Mam nadzieję, że to będzie krótkotrwałe rozwiązanie i rząd zacznie wreszcie zmniejszać obciążenia podatkowe.

Czy gabinet Camerona zdał po trzech miesiącach egzamin czy nie?

Jedna z agencji prasowych podliczyła punktację, którą dołączyliśmy do naszego raportu, i okazało się, że w sumie daliśmy rządowi 47 na 100 punktów.

Czyli rząd oblał ten test?

W każdym razie ma jeszcze sporo do zrobienia, choć tak jak powiedziałem wcześniej, są dziedziny, w których zrobił olbrzymie postępy.

Rozmawiała Anna Gwozdowska

Raport oceniający dokonania rządu Davida Camerona jest dostępny na stronie The TaxPayers’ Alliance

Matthew Sinclair, dyrektor ds. analiz w brytyjskim think-tanku The TaxPayers’ Alliance. Instytut powstał w 2004 roku. Według dziennika „Daily Telegraph” jest jednym z dwunastu najbardziej prestiżowych tego typu instytutów analitycznych w Wielkiej Brytanii. Instytut głosi potrzebę zreformowania i odchudzenia rządu oraz obniżenia podatków.

sinclair-280x420
sinclair-280x420

Tagi


Artykuły powiązane

Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Kategoria: Analizy
Jesteśmy sceptyczni wobec płacenia podatków a jednocześnie oczekujemy dużego zaangażowania państwa w sprawy socjalne i gospodarkę – i nie widzimy w tym sprzeczności.
Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają