Budżet 2012: więcej wpływów, ale wydatki napięte

Przyspieszają prace nad przyszłorocznym budżetem. Rząd zajmie się projektem ustawy już dziś, na nieformalnym spotkaniu. Wiadomo, że przyszłoroczny deficyt nie powinien być większy niż 37 mld zł. Być może w ostatecznym projekcie limit deficytu będzie jeszcze niższy.
Budżet 2012: więcej wpływów, ale wydatki napięte

(CC BY-NC-SA Dave77459)

Rada Ministrów w tym tygodniu powinna wstępnie przyjąć projekt ustawy – tak przynajmniej wynika z deklaracji premiera Donalda Tuska. I szefowi rządu, i ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu zależy na uchwaleniu ustawy budżetowej jeszcze przed wakacjami parlamentarnymi, czyli do 31 lipca. Pomysł z przyspieszeniem prac nad budżetem to efekt obaw, że plan dochodów i wydatków państwa mógłby stać się elementem kampanii wyborczej do parlamentu. A wybory mają odbyć się jesienią.

Ogólne ramy budżetu na 2012 rok już znamy. Wiadomo, że deficyt budżetowy nie powinien być większy niż 37 mld zł, choć niewykluczone, że wyniesie on 35 mld zł, na co wskazują nieoficjalne informacje uzyskane przez PAP. W pierwszej wersji rząd ustalił, że przyszłoroczne dochody (nie licząc tych z Unii Europejskiej) powinny wynieść 292,7 mld zł. Limit wydatków na przyszły rok to 329,6 mld zł.

Dochody: więcej z CIT i VAT

Przygotowując plan przyszłorocznych dochodów Ministerstwo Finansów założyło, że gospodarka będzie się rozwijała w przyzwoitym, 4-proc. tempie. Jednym z głównych motorów tego wzrostu ma być konsumpcja prywatna wspierana stopniową poprawą sytuacji na rynku pracy. Już w 2011 roku jej realny wzrost ma wynieść 3,2 proc. Bezrobocie ma stopniowo spadać: według Wieloletniego Planu Finansowego, przyjętego przez rząd w kwietniu, stopa bezrobocia zmniejszy się z 12,3 proc. na koniec 2010 roku do 8,5 proc. w 2014 roku. Stopniowo za to będą rosły płace w gospodarce narodowej, na to nałoży się wzrost zatrudnienia. W efekcie wzrośnie tzw. fundusz płac. A stąd tylko krok, by zaplanować wyższe wpływy z PIT. W 2012 roku mają one wynieść 42,4 mld zł w porównaniu do 38,2 mld zł w tym roku.

Wzrost konsumpcji mają także zapewnić państwowej kasie wyższe wpływy z VAT. Przyspieszenie ma być znaczące. O ile planowane dochody z tego podatku w tym roku mają wynieść 119,3 mld zł, o tyle w przyszłym ma to być już 132,5 mld zł. Ministerstwo Finansów tłumaczy szybki wzrost m.in. dużymi inwestycjami publicznymi, których szczyt przypadnie właśnie w przyszłym roku. Wpływy z VAT mają nominalnie wzrosnąć o ponad 11 proc. i to w warunkach stosunkowo niskiej inflacji: według ministerstwa ma ona wynieść średnio w roku 2,8 proc.

To optymistyczne założenie. Według Macieja Relugi, głównego ekonomisty BZ WBK, inflacja musiałaby bardzo szybko wrócić do celu inflacyjnego, czyli poziomu 2,5 proc., żeby udało się je zrealizować. Niewiadomą pozostaje jednak wpływ na ceny operacji wymiany euro pozyskiwanych z Unii Europejskiej przez MF bezpośrednio na rynku. To może umocnić złotego – jeśli do tego dojdzie walka z inflacją będzie prostsza, bo dziś za wzrosty cen odpowiadają przede wszystkim czynniki zewnętrzne.

Założenie niskiej inflacji przy pisaniu projektu budżetu było już niejednokrotnie stosowane przez Ministerstwo Finansów. Pozwala ono na konserwatywne zaplanowanie części dochodów, głównie właśnie z VAT. Podatek ten jest przecież płacony od cen towarów i usług. Jeśli w rzeczywistości inflacja będzie wyższa, wpływy z VAT również wzrosną ponad plan – co pozwoli na uzyskanie deficytu niższego od oczekiwań.

W planie przyszłorocznych wydatków jeszcze bardziej imponująco wyglądają wpływy z CIT. W ciągu roku mają one wzrosnąć o prawie 24 proc. Przyszłoroczne dochody z podatku od firm mają wynieść 30,7 mld zł w porównaniu do 24,8 mld zł w tym roku. MF i na to znajduje wytłumaczenie: kończą się rozliczenia strat, jakie firmy poniosły w czasie kryzysu.

– W praktyce rozliczanie poprzednich strat odbyło się i odbywa w 2010 i 2011 roku. Rozłożenie w czasie wynika stąd, że w ciągu roku firma nie może odliczyć więcej niż połowy powstałej straty. To oznacza, że pieniądze z CIT, których spodziewaliśmy się w 2010 i 2011 roku budżet dostanie dopiero w 2012 roku. I to właśnie uwzględnia nasz plan ograniczania deficytu. Ale i w tym przypadku wyliczenia są bardzo ostrożne – tłumaczył kilka tygodni temu w wywiadzie dla Obserwatora Finansowego wiceminister finansów Ludwik Kotecki.

Wydatki: niewielkie pole manewru

Prawdziwym wyzwaniem w rozpoczynających się pracach nad budżetem nie jest jednak plan dochodów, ale wydatki, jakie państwowa kasa będzie musiała sfinansować w przyszłym roku. Trzy czwarte wydatków to kwoty prawnie zdeterminowane: jak choćby te na obronę narodową. Zgodnie z prawem powinny one wynosić 1,95 proc. w relacji do PKB. Minister obrony Bogdan Klich już zapowiedział, że zamierza się domagać przestrzegania tej zasady. Skoro tak to przyszłoroczny budżet resortu powinien wzrosnąć do około 31,5 mld zł z 27,5 mld zł zaplanowanych na ten rok – aż o 14 proc. Tegoroczna dynamika wzrostu wydatków w MON wynosiła ponad 7 proc.

Budżet MON to jednak nie jedyny problem. Największy wpływ na poziom wydatków ogółem – jak zawsze – będzie miała wielkość dotacji do FUS oraz subwencje dla jednostek samorządu terytorialnego. Nie do ruszenia są też wydatki na obsługę długu.

Rząd ma ograniczone pole manewru tym bardziej, że – podobnie jak w 2011 roku – na wzrost wydatków w przyszłym roku nałożone będzie poważne ograniczenie: cała pula wydatków nie może wzrosnąć o więcej niż inflację powiększoną o 1 pkt procentowy. Limit, jaki znamy, to 329,6 mld zł. Musi się w nim zmieścić np. podwyżka dla nauczycieli obiecana im publicznie przez premiera i mnóstwo wydatków na inwestycje, które mają osiągnąć w 2012 swój punkt kulminacyjny.

Recepta, jaką rządowi zaproponuje Ministerstwo Finansów, to m.in. zamrożenie płac w budżetówce i brak zgody na rozwiązania, które powodowałyby powstawanie nowych wydatków, albo ubytek dochodów budżetu. Dotyczy to m.in. ulgi podatkowej na dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne: minister finansów zgodzi się na jej wprowadzenie dopiero wtedy, gdy Polska wyjdzie z procedury nadmiernego deficytu, którą nałożyła na nasz kraj Komisja Europejska.

Nieformalne posiedzenie rządu to pierwsza przymiarka do skomponowania planu wydatków. Propozycje ministra finansów będą musiały się zderzyć z oczekiwaniami poszczególnych resortów.

– Na moje oko wszyscy ministrowie będą niezadowoleni – mówił przed kilkoma dniami premier Donald Tusk.

(CC BY-NC-SA Dave77459)

Otwarta licencja


Tagi