Prezydent Barack Obama (z prawej) i jego sekretarz skarbu Timothy Geithner. (CC By NC ND Downing Street)
Administracja Obamy prezentuje projekt budżetu nie jako „wizję prezydencką”, ale jako „prewencyjny i kompromisowy projekt”, który wychodzi naprzeciw żądaniom republikanów, jak określił to Obama — „w pół drogi”. Projekt przewiduje cięcia wydatków w programie Opieki Społecznej i Medycznej. Według Białego Domu to bardzo daleko posunięte ustępstwo, albowiem cięcia te kategorycznie oprotestowali demokraci.
Republikanie jednak nie widzą rządowego projektu jako zaproszenia do negocjacji. Odwrotnie. John Boehner, republikański spiker Izby Reprezentantów stwierdził wręcz: „Mam nadzieję, że prezydent nie będzie używał tych minimalnych reform do szantażu, abyśmy przyjęli drastyczne podwyżki podatków”. Projekt jest dla Republikanów nie do przyjęcia także dlatego, że pomimo rozlicznych przesunięć wydatków, terminów, progów, zmian systemów obliczeń podatków i zasiłków, prezydencki budżet faktycznie przewiduje powiększenie długu publicznego w ciągu najbliższej dekady, z poziomu 17 bln obecnie do ponad 25 bln dol. za 10 lat.
Biały Dom: małe cięcia i wzrost podatków
Prezydencki projekt zakłada, że deficyt budżetowy w ciągu najbliższej dekady zostanie zmniejszony o kwotę 1,8 bln dol. dodatkowo, wcześniej prezydent podpisał ograniczenie o 1 bln. Przyszłoroczny deficyt spadłby zatem do 744 mld dol. z 850 mld w tym roku. Miałoby się tak stać dzięki cięciom wydatków i podniesieniu podatków. W obydwu kwestiach projekt realizuje wizję Baracka Obamy — cięcia są minimalne, a wzrost podatków dotknąłby najbogatszych.
1. Oszczędności
Administracja podkreśla oszczędności, jakie zaplanowano w newralgicznych programach Opieki Społecznej i Opieki Medycznej (Social Security i Medicare). Miałyby one sięgnąć w ciągu dekady ok. 600 mld dol. 200 mld zaoszczędzono by dzięki zmianie systemu kalkulacji kosztów utrzymania, jakim posługuje się program Opieki Społecznej, i na przejściu z parytetu inflacji na parytet konsumenckiego indeksu cen. Pozwoliłoby to na przyhamowanie tempa wzrostu płatności w ramach programu. Około 400 mld dol. mają dać oszczędności na Opiece Medycznej, dzięki „wyszczupleniu” kosztów i opóźnieniu wprowadzenia niektórych punktów programu Obamacare. Kolejne 400 mld dol. przynieść powinny cięcia w budżecie obrony narodowej. W sumie na wydatkach Biały Dom chce zaoszczędzić ok. 1 bln dol. A 800 mld dol. w budżecie zamierza uzbierać ze zwiększonych dochodów z podatków.
2. Podatki
W ciągu 10 lat dochody państwa z podatków wzrosłyby z 17,8 proc. PKB do 20 proc. w 2023 r. To więcej niż historyczna przeciętna 18,5 proc.
Tylko w przyszłym roku państwo uzyskałoby 580 mld dol. dzięki większym przychodom z podatków. Zmiana szczególnie dotknęłaby bogatych, indywidualnych płatników i firmy sektora energetycznego.
Prezydencki projekt zakłada bowiem nie tyle podniesienie podatków, co likwidację wielu luk prawnych w dotychczasowym systemie fiskalnym, które pozwalały płatnikom na wysokie odpisy w rozliczeniach z fiskusem. Amerykański system podatkowy jest na tyle skomplikowany, że sam projekt wykreślenia niektórych ulg urósł do 260 stron.
Obok wzbudzających wesołość punktów takich, jak opodatkowanie wódek smakowych czy kursów golfa, najpoważniejsze dotyczą gospodarstw domowych o dochodzie powyżej 250 tys. dol.: obowiązywałby je roczny pułap 28 proc. możliwych odpisów (obecnie odpisy potrafią zdjąć z płatnika nawet 80 proc. należności). Projekt ponadto zakłada minimalny, 30-procentowy, próg podatkowy dla zarabiających powyżej 1 mln dol. rocznie, zgodnie z „zasadą Buffeta”. O jej wprowadzenie Barack Obama stara się już piąty rok. Wreszcie rząd chce eliminacji ulg podatkowych dla sektora energetycznego — wielkich firm naftowych i gazowych.
Jak wskazują krytycy, proponowane przez prezydenta cięcia budżetowe są faktycznie niewielkie, a zwiększone dochody z podatków nie zmniejszą długu, bo zostaną zaraz wydane.
3. Wydatki
Wydatki według prezydenckiego budżetu wzrosłyby do kwoty 5,66 bln dol. w 2023 r., czyli sięgnęłyby poziomu 21,7 proc. PKB. Byłyby o 1,5 proc. wyższe niż wynosi historyczna przeciętna.
W przyszłym roku rząd chciałby wydać 3,778 bln dol., czyli o 151 mld więcej niż zakładały wcześniejsze plany Białego Domu. Oprócz dotychczasowych wydatków, są także nowe programy — budowy specjalnych rozwiązań transportowych i drugi, duma Baracka Obamy, wspierający dzieci z biednych rodzin, dla których rząd chce szerzej otworzyć przedszkola. Oba mają być fundowane z podatków od przemysłu tytoniowego.
Republikanie: nie ma o czym dyskutować
Po pierwsze, twierdzi Paul Ryan, jeden z liderów Republikanów w Kongresie i szef Kongresowej Komisji Budżetowej, prezydencki budżet powiększy dług publiczny o 8,2 bln dol. przez najbliższe 10 lat; zgodnie z projektem dług w 2023 r. będzie wynosił 25 bln dol., obecnie jest to 17 bln. Tymczasem projekt republikański zakłada powrót nadwyżki budżetowej w ciągu dekady. Rozbieżność między dokumentami sięga co najmniej 25 bln dol.
Republikański projekt budżetu, którego głównym autorem jest Paul Ryan, przewiduje cięcia wydatków rządu na kwotę 5 bln dol., przede wszystkim poprzez okrojenie o połowę programu opieki i obowiązkowych ubezpieczeń medycznych „Obamacare”, który wzorowany jest na europejskich modelach. Redukcja ma objąć także dotacje do rolnictwa i zasiłki żywnościowe.
Po drugie — republikanie kwestionują rzetelność przedstawionych przez administrację Obamy danych. Ich zdaniem oryginalny plan, jeszcze przed miesiącem, zakładał zbicie deficytu o 1,4 bln dol., teraz ta kwota urosła nagle do 1,8 bln. Republikanie wskazują też, że podwyżki podatków są większe niż 580 mld, o których mówi prezydent Obama. Wyliczają, że projekt Białego Domu zakłada faktycznie przychody z podatków wyższe o 1 bln dol.
Paul Ryan wskazuje ponadto, że samo zakończenie wojny w Afganistanie przyniesie w budżecie oszczędności w kwocie 685 mld dol. Ta pozycja „umknęła” autorom prezydenckiego projektu, co, jak wskazują republikanie, pozwoliło na kolejną manipulację liczbami.
I jeszcze jedna zagadka. Zacięta bitwa o fiskalny klif z przełomu roku skończyła się, akcentują republikanie, podniesieniem najwyższej stawki podatkowej do 39,6 proc., na podstawie ustawy o Uldze dla Amerykańskiego Podatnika. Tymczasem deficyt w latach 2013-22, według ostatniego projektu przedstawionego przez Kongresowe Biuro Budżetu, ma być o 4,6 bln dol. większy niż ten planowany w połowie 2012 r., a więc przed podwyżką podatków. Jak to możliwe — zastanawiają się republikanie.
Kongresowe Biuro Budżetowe wyjaśnia — różnica wynika z innych obciążeń, które poprzednio były przedstawiane przez Kongres i administrację jako tymczasowe, a okazują się permanentne; Biuro wskazuje 75 takich przypadków. Sama ustawa o Uldze również przyniosła kilkanaście „przedłużeń” tymczasowych obciążeń budżetu. Ten chaos powoduje krytykę ze strony republikanów, ale w istocie nie jest niczym nowym.
Największy problem jednak leży nie w manipulacji, ale w tym, że jak wskazują republikanie, prezydencki projekt nie jest obliczony na uzdrowienie amerykańskich finansów. Oznacza to, że impas będzie trwał, a budżet może wcale nie być uzgodniony.
Wolna amerykanka
Budżet na 2014 r. według amerykańskiego prawa ma obowiązywać od października bieżącego roku. Do tego czasu powinien być zatem przyjęty jako ustawa. Biały Dom przedstawił Kongresowi swój projekt budżetu z rekordowym opóźnieniem 62 dni po ustawowym terminie. Republikanie przedstawili swój projekt w marcu, Demokraci także. Teoretycznie wszystkie strony powinny zatem rozpocząć teraz negocjacje, aby wypracować kompromis i przyjąć budżet na przyszły rok.
To jednak tylko teoria; w praktyce, w pierwszej kadencji Baracka Obamy, republikanie co roku skutecznie odmawiali przyjęcia budżetu. Dopiero w minionym miesiącu Kongres przyjął ustawę o finansowaniu wydatków rządu do jesieni bieżącego roku. Ale to zaledwie usankcjonowanie sekwestrowych cięć wydatków, a nie ustawa budżetowa.
Zważywszy doświadczenie minionych czterech lat, porozumienie nie wygląda na osiągalne również obecnie. Wskazuje na to także retoryka republikanów, którzy coraz częściej operują perspektywą nie roku 2014, a 2017 — „po Obamie”.
OF