Ruszają prace nad budżetem. Rynek się przygląda

Projekt budżetu na 2012 rok to pierwszy test determinacji rządu w ograniczaniu deficytu finansów publicznych. To także pierwszy sprawdzian zapowiedzi z expose premiera Donalda Tuska. Od rynkowej oceny projektu budżetu zależeć będzie, czy polskie obligacje nadal będą uważane za jedne z bardziej stabilnych w regionie.
Ruszają prace nad budżetem. Rynek się przygląda

(CC BY kenteegardin)

Rząd zajmie się dziś projektem budżetu na przyszły rok. Wszystko wskazuje, że będzie to projekt umiarkowanie konserwatywny, zakładający tempo wzrostu na poziomie 2,5 proc. w przyszłym roku. To tzw. środkowy wariant z trzech scenariuszy rozwoju sytuacji gospodarczej, które w pierwszej połowie listopada zaprezentował minister finansów Jacek Rostowski.

Scenariusz, jaki zapewne przyjmie rząd, będzie zakładał ograniczenie deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB przy jednocześnie dość wysokim (35 mld zł) deficycie budżetu centralnego. Oznacza to, że w porównaniu do tegorocznego wykonania deficyt w przyszłym roku zwiększy się. Jeśli rząd poważnie traktuje swoje zapowiedzi zmniejszania ujemnego bilansu całych finansów publicznych będzie musiał szukać oszczędności w innych sektorach.

Od projektu budżetu i wizji zacieśnienia fiskalnego, jakie zaprezentuje rząd, zależy postrzeganie Polski na rynkach. Na razie nie jest źle: polskie obligacje na tle innych krajów regionu są dość stabilne. Jak to mierzyć? Najlepiej zmianą tzw. spreadu, czyli różnicy między rentownością krajowych obligacji, a papierów emitowanych przez niemiecki rząd, które są ogólnoeuropejskim punktem odniesienia.

Od początku sierpnia, czyli od momentu, gdy w Europie zaczęła się nakręcać spirala strachu przed niewypłacalności kolejnych krajów spread rozszerzył się z około 334 pkt. bazowych do 376 pkt. obecnie – czyli o około 12 proc. Proporcjonalnie dużo większy skok zanotowały obligacje węgierskie, bo z 507 pkt. do 660 pkt. W przypadku Czech spread rozszerzył się ze 131 pkt. do 172 pkt. obecnie. Różnica dla Węgier i naszych południowych sąsiadów zwiększyła się więc o około jedną trzecią.

Nie zmienia to faktu, ze sama wielkość spreadu dla polskich papierów jest stosunkowo wysoka, zwłaszcza, jeśli porównać ją do rentowności obligacji czeskich. Można to tłumaczyć poziomem naszego zadłużenia. Według prognoz Komisji Europejskiej w tym roku wielkość polskiego długu liczona według unijnej metodologii wyniesie 56,7 proc. PKB wobec 54,9 proc. PKB w roku 2010.

Co więcej, KE zakłada systematyczny wzrost tego zadłużenia: w roku 2012 ma ono wynieść 57,1 proc. PKB, a w 2013 roku 57,5 proc. PKB. Polska ma też duży deficyt finansów publicznych. W tym roku ma on wynieść 5,5 proc. PKB, w przyszłym może spadnie do 3,6 proc. PKB (choć rząd podtrzymuje swój plan zmniejszenia deficytu poniżej 3 proc. PKB).

Czechy: rynek traci zaufanie

Być może spread dla polskich obligacji – choć wysoki – nie rozszerzył się tak dynamicznie jak w Czechach i na Węgrzech, bo rynek dostrzega próby opanowania sytuacji w polskich finansach publicznych. Pod tym względem sytuacja np. w Czechach wygląda nieco gorzej. Komisja Europejska sądzi, że czeski dług – choć z niskiego poziomu – będzie rósł. W 2010 roku wynosił on 37,6 proc. PKB. W tym roku ma to być już 39,9 proc. PKB, a w przyszłym 41,9 proc. PKB. W 2013 roku zadłużenie Czech ma wzrosnąć do 44 proc. PKB. Dynamika wzrostu jest więc wysoka (po ponad 2 pkt. proc. PKB w kolejnych trzech latach).

Analitycy wytykają też Czechom, że niebyt dynamicznie walczą z deficytem. Co prawda budżet na 2012 r. zakłada zacieśnienie fiskalne, ale ma się ono odbyć przede wszystkim po stronie dochodów – np. poprzez wzrost najniższej stawki VAT. Ma to zwiększyć dochody o 0,7 proc. PKB. Komisja zwraca też uwagę na niewielki wzrost wpływów z podatków dochodowych i negatywny wpływ ulg prorodzinnych. Co prawda wydatki w budżecie centralnym mają być zamrożone do 2014 roku, jednak i tu jest pewna niekonsekwencja: nakłady w takich sektorach jak edukacja i ochrona zdrowia mają wzrosnąć o około 0,1 proc. PKB. W efekcie Czechom deficyt może się zmniejszyć z tegorocznych 4,1 proc. do 3,8 proc. PKB w 2012 roku. Ale rok później ma wzrosnąć do 4 proc. PKB.

Wszystko to w warunkach spowolnienia gospodarczego, jakie trapi naszych południowych sąsiadów już w tym roku i prawdopodobnie będzie trapić też w przyszłym. Czechy mają małą, otwartą gospodarkę, silnie uzależnioną od eksportu. Dekoniunktura w strefie euro oznacza więc dla niej duże kłopoty. Komisja Europejska ocenia, że w tym roku czeskie PKB wzrośnie o 1,8 proc. w porównaniu do 2,7 proc. w roku ubiegłym.

Za to rok 2012 to już ostre hamowanie: dynamika wzrostu może wynieść 0,7 proc. Podobny trend można też znaleźć w prognozach innych organizacji, np. OECD. Choć w prognozach jest ona bardziej optymistyczna od KE (spowolnienie z 2,1-proc. wzrostu PKB w tym roku do 1,6-proc. w przyszłym) ostrzega, że realizacja takiego scenariusza może zaważyć na ocenie ryzyka inwestycyjnego Czechów.

Węgry płacą za duże długi

Nie najlepiej walka z długiem i deficytem idzie Węgrom. Co prawda w 2011 roku Węgrzy będą mieli nadwyżkę finansów publicznych – KE sądzi, że wyniesie ona 3,6 proc. PKB – ale jest to przede wszystkim efekt likwidacji prywatnych funduszy emerytalnych. To jednorazowy dochód, który w kolejnych latach się nie powtórzy. Analitycy KE uważają, że już w 2012 roku finanse publiczne Węgier znów trafią pod kreskę, deficyt wyniesie 2,8 proc. PKB. Rok później ma się on zwiększyć do 3,7 proc. PKB.

Nadal wysoki będzie węgierski dług publiczny. W 2011 roku udało się go zmniejszyć do 75,9 proc. PKB z 81,3 proc. PKB w 2010 roku, jednak rok 2012 ma przynieść wzrost zadłużenia do 76,5 proc. PKB. Prognozy Komisji były prezentowane na początku listopada, jednak od tamtego czasu sytuacja na Węgrzech zmieniła się na gorsze. Agencja Moody’s 25 listopada obniżyła rating zadłużenia długoterminowego Węgier do poziomu Ba1 z Baa3 uznając, że zdolność państwa węgierskiego do uzdrowienia budżetu i zredukowania długu w średnim terminie stoi pod znakiem zapytania ze względu na rosnące koszty kredytu i perspektywę spowolnienia gospodarczego.

Węgrzy maja prawo czuć się rozczarowani, bo tydzień wcześniej ogłosili, że zamierzają prosić MFW o finansowe wsparcie. Ta informacja miała właśnie na celu uchronić kraj nad Balatonem przed obniżeniem ratingów (wszystkie trzy największe agencje przed tym ostrzegały wystawiając perspektywy negatywne dla swoich ocen). Premier Victor Orban decyzję Moody’s nazwał finansowym atakiem, ale nie zmienia to faktu, że Węgrzy mogą mieć duży problem z pozyskiwaniem finansowania na rynku.

W ciągu trzech-czterech dni rentowność węgierskich obligacji dziesięcioletnich wzrosła z około 8,80 proc. do 9,30 proc. CDS-y (forma zabezpieczenia przed niewypłacalnością dłużnika) na węgierski pięcioletni dług poszybowały w tym czasie do 650 pkt. W sumie od początku sierpnia wycena ryzyka węgierskiego długu mierzona właśnie stawką CDS niemal się podwoiła. Jeszcze na początku ostatnich napięć wyceniano je na około 300 pkt, obecnie jest to mniej-więcej 575 pkt.

> zobacz pierwszy projekt budżetu przyjęty przez rząd we wrześniu

(CC BY kenteegardin)

Otwarta licencja


Tagi