Autor: Małgorzata Grzegorczyk

Dziennikarka dziennika Puls Biznesu, specjalizuje się w obszarze inwestycji zagranicznych w Polsce i na świecie.

Centra finansowe zmieniają obraz inwestycji zagranicznych

Raport UNCTAD o inwestycjach zagranicznych uspokaja, że sytuacja Polski wcale nie jest zła. Różnica wynika ze sposobu traktowania tzw. kapitału w tranzycie. UNCTAD uznał, że obraz bezpośrednich inwestycji, prezentowany przez narodowe banki, jest zniekształcony.
Centra finansowe zmieniają obraz inwestycji zagranicznych

(infografika Darek Gąszczyk/CC BY-SA by romainguy)

Raport o inwestycjach na świecie (World Investment Report) publikowany jest każdego roku na początku lata przez UNCTAD, Konferencję ONZ ds. Handlu i Rozwoju. Na początku tego roku organizacja wypuściła wstępne dane, które dla Polski były złe: w 2012 r. napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych wyniósł 3,356 mld dol., czyli sześciokrotnie mniej niż w 2011 r. Od Polski zdecydowanie lepsze były Czechy (niemal 10,6 mld dol. BIZ)!

Co się kryje w BIZ

Już wtedy eksperci w Polsce tłumaczyli jednak kiepski wynik naszego kraju różnicami w metodologii. Wskazali, że BIZ liczone przez narodowe banki, których dane prezentuje UNCTAD, to nie tylko kapitał, który napływa w związku z budową fabryk i otwieraniem biur, czyli projektami greenfield oraz reinwestycjami. To także fuzje i przejęcia oraz kapitał w tranzycie, czyli kwoty, które spółki specjalnego przeznaczenia oraz zagraniczne centra finansowe transferują przez dany kraj wyłącznie w celu optymalizacji podatkowej.

Do niedawna międzynarodowym koncernom opłacało się inwestować przez Polskę, ale w ubiegłym roku zmieniły się przepisy m.in. w USA i co najmniej jedna duża, amerykańska spółka specjalnego przeznaczenia zniknęła z polskiego rynku. NBP poinformował o likwidacji jednostek specjalnego przeznaczenia i odpływie 5,2 mld dol. w pierwszym kwartale oraz 1,1 mld dol. w grudniu 2012 r. (mogło być tego jeszcze więcej, bo o odpływie kapitału, choć bez podawania wartości, bank centralny wspominał jeszcze w innych miesiącach).

To oznacza, że pozostałego kapitału: z transakcji M&A (fuzje i przejęcia) oraz z inwestycji przemysłowych było de facto o co najmniej 6,3 mld dol. więcej. To prawda, że w fuzjach i przejęciach szału nie było: ich wartość spadła z 10,1 mld dol. w 2011 r. do 815 mln dol. w 2012 r. Ale za to wartość inwestycji greenfield wzrosła do 1,4 mld dol., czyli była prawie dwukrotnie wyższa niż w 2011 r. (833 mln dol.). Razem z reinwestycjami inwestycje produkcyjne i usługowe wyniosły około 10 mld dol., a to już poziom przyzwoity.

Globalna wioska i powrotne inwestycje

Polska nie jest odosobnionym przykładem kraju, w którym kapitał w tranzycie zniekształcił obraz inwestycji. UNCTAD przyznaje, że coraz więcej pieniędzy trafia do jednostek specjalnego przeznaczenia lub zagranicznych centrów finansowych. Są to spółki, które powstają w państwach mających korzystne przepisy podatkowe, umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania lub miejsca, gdzie po prostu łatwo prowadzić działalność gospodarczą. Ich zadaniem jest inwestowanie w krajach trzecich. Zatrudniają bardzo niewielu pracowników i nie mają nic wspólnego z budowaniem fabryk i tworzeniem miejsc pracy.

Czy jest szansa, że kapitał w tranzycie przestanie krążyć po świecie? Raczej nie w najbliższej przyszłości. Inwestycje w zagraniczne centra finansowe lub jednostki specjalnego przeznaczenia są od czasów kryzysu finansowego na rekordowo wysokich poziomach, nawet pomimo pewnego ich spadku.

W 2011 r. zagraniczne centra finansowe ściągnęły 90 mld dol. inwestycji (o 10 mld dol. mniej niż rok wcześniej). Średnia w latach 2007-12 wyniosła 75 mld dol., podczas gdy przed 2007 r. było to 15 mld dol. Raje podatkowe też wykrawają dziś znaczny i rosnący kawałek inwestycyjnego tortu. Pieniądze, które trafiają do zagranicznych centrów finansowych lub rajów podatkowych, tam jednak nie zostają. Są przekierowywane dalej, często mają charakter inwestycji „powrotnych”.

Np. trzy główne kraje, do których płyną rosyjskie pieniądze: Cypr, Holandia i Wyspy Dziewicze to jednocześnie trzej najwięksi inwestorzy w Rosji. To oznacza, że inwestycje są raczej krajowe, a za zagraniczny kapitał brane mylnie. Przepływy finansowe jednostek specjalnego przeznaczenia do Luksemburga, Holandii i Węgier nie są wliczane do danych UNCTAD. Ale rośnie ich rola w krajach, w których dotychczas była ona marginalna, jak Portugalia czy Dania.

UNCTAD przyznaje, że nie ma danych, które by pokazywały, jaka część inwestycji w jednostki specjalnego przeznaczenia trafia do państw, w których zostały one założone, a jaka do krajów trzecich. Jednostkowe przypadki zanalizowane przez UNCTAD dowodzą jednak, że w większości pieniądze są reinwestowane gdzie indziej.

Przykładem mogą być austriackie jednostki specjalnego przeznaczenia, które odpowiadają za jedną trzecią napływających do tego kraju BIZ. Głównie zajmują się one inwestycjami w Europie Środkowej i Wschodniej. Z kolei Mauritius, który podpisał umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania z Indiami stał się nagle jednym z największych inwestorów w Indiach, bo wielu Hindusów żyjących poza swym krajem w ten sposób zainwestowało.

Walka o czyste BIZ

Na razie wymierzone w centra finansowe próby zwiększenia transparentności inwestycji, podejmowane głównie przez OECD i, spełzły na niczym. Przepływy kapitałowe do spółek, tworzonych w konkretnym celu uniknięcia płacenia podatków, nie spadły. A nawet, jeśli w przypadku jednych krajów zmniejszyły się – np. w USA w 2009 r. z 39 mld do 11 mld dol., a w Japonii z 23 mld do 13 mld USD – to natychmiast w ich miejscu odnotowano większe transfery kapitału z innych państw.

Jeszcze większą rolę w fiskalnym procederze odgrywają ostatnio, zdaniem UNCTAD, jednostki specjalnego przeznaczenia. Tylko do Węgier, Luksemburga i Holandii napłynęło przez nie w 2011 r. 600 mld dol. (dla porównania – do centrów finansowych 90 mld dol.). UNCTAD apeluje więc, by zajmować się nie tylko centrami finansowymi, ale także jednostkami specjalnego przeznaczenia. Uważa, że do walki z unikaniem fiskusa należy zaangażować nowe kraje, które przez kapitał w tranzycie stają się dużymi inwestorami. Podkreśla, że unikanie płacenia podatków i transparentność w transakcjach finansowych to kwestie globalne.

„Bez równoczesnego działania na wielu frontach wysiłki, by zmniejszyć unikanie płacenia podatków przez zagraniczne centra finansowe i jednostki specjalnego przeznaczenia będzie przypominać pływanie pod prąd” – przyznają autorzy raportu.

Radzą zastosowanie radykalnych rozwiązań, tak aby podatki rozkładały się sprawiedliwie i odpowiadały rzeczywistej wartości towarów i usług wyprodukowanych w danym kraju. Wreszcie ważne jest monitorowanie kapitału w tranzycie i udostępnianie informacji na ten temat, oddzielnie od tradycyjnych danych o BIZ.

Tu akurat NBP jest mocno zaawansowany, bo coraz częściej podaje wartość kapitału w tranzycie i – tak jak było z danymi za 2012 r. – pozwala na oszacowanie „prawdziwych” inwestycji. Jeśli więc UNCTAD zmieni metodologię, z polskimi danymi nie powinno być problemu.

Światowa czołówka

Raport UNCTAD był dla Polski miłą niespodzianką. Nie chodzi tylko o przyznanie się instytucji do tego, że obraz BIZ prezentowany przez narodowe banki jest zniekształcony. Ani też o zawoalowaną zapowiedź zmian w prezentacji danych. Chodzi o perspektywy, które dla Polski są bardzo dobre.

Eksperci UNCTAD spytali międzynarodowe korporacje o najlepsze miejsca na inwestycje w latach 2013-15. Ze 159 respondentów aż 10 proc. wskazało Polskę, co daje nam 14. miejsce na świecie. W pierwszej dwudziestce Europę reprezentują tylko Niemcy (6. pozycja) i Wielka Brytania (9.). Nie ma tam Czech, ani żadnego innego kraju Europy Środkowej i Wschodniej, a Turcja zajmuje dopiero 19. miejsce.

Znaleźliśmy się w doborowym towarzystwie tuzów w przyciąganiu inwestycji, czyli naturalnie krajów rozwijających się, jak Chiny, Indie, Indonezja, Meksyk i Brazylia, azjatyckich tygrysów, jak Tajlandia czy krajów, którym w atrakcyjności bardzo pomogły miliardowe inwestycje rządu, jak Japonia. Nie udało się nam poprawić pozycji, czego dokonały Niemcy, Meksyk, Tajlandia czy Japonia, ale też nie spadliśmy w rankingu, jak RPA, Australia, Rosja czy Wielka Brytania. Utrzymaliśmy miejsce z badania w 2012 r.

To nie pomyłka, to trend

To już trzeci poważny raport, w którym Polska jest wymieniana przez firmy, jako potencjalna lokalizacja inwestycji. Poza UNCTAD bardzo ważne jest badanie atrakcyjności inwestycyjnej Europy przygotowywane rokrocznie przez Ernst & Young.

W tym roku wzięło w nim udział ponad 800 osób, odpowiadających w firmach z całego świata za inwestycje. Wśród najatrakcyjniejszych kierunków w Europie Środkowej i Wschodniej aż 37 proc. wskazało Polskę, co dało nam pierwsze miejsce w regionie i ponad dwukrotnie więcej głosów niż drugim na liście Czechom.

– Razem z Niemcami, które są najbardziej atrakcyjnym krajem Europy Zachodniej z 38 proc. wskazań, jesteśmy magnesem inwestycyjnym Europy – podkreśla Jacek Kędzior, partner w EY.

Nie można naturalnie zapominać, że Europa Środkowa i Wschodnia nie jest miejscem pierwszego wyboru. Inwestorzy pytani o trzy najważniejsze regiony wskazali przede wszystkim Chiny (43 proc.), Europę Zachodnią (37 proc.) i Amerykę Północną (29 proc.). Europa Środkowa i Wschodnia była dopiero na czwartym miejscu z 28 proc. wskazań (wzrost o 7 punktów procentowych). Ale jeśli już ktoś na ten region postawi, to są duże szanse, że trafi do Polski.

Chwilę wcześniej Polska wygrała w regionie w badaniu koniunkturalnym AHK, przeprowadzonym przez 16 bilateralnych niemieckich izb przemysłowo-handlowych. Udział wzięło w nim ponad 1600 firm działających w Europie Środkowej i Wschodniej (zaliczone do niej zostały także m.in. Albania, Bośnia i Hercegowina, Kosowo czy Serbia). Polska bynajmniej nie była nadreprezentowana ze względu na wielkość, bo z naszego kraju wypowiedziało się 151 firm, a np. z Węgier 365, ze Słowacji – 187. Polska zebrała 3,99 punktów na 6 możliwych, a Czechy, które w dotychczasowych siedmiu raportach AHK zajmowały pierwsze miejsce, miały 3,96 punktów.

(infografika D.Gaszczyk/CC by gothick_matt)

(infografika D.Gaszczyk/CC by gothick_matt)

Co prawda w 2012 r. mieliśmy 4 punkty, ale Czechy były jeszcze lepsze. Teraz liderem jest Polska. Polska zajęła też pierwsze miejsce, jeśli idzie o lojalność inwestorów. 94 proc. z nich zainwestowałoby tu ponownie. Tak dobry wynik udało się osiągnąć tylko Estonii. Średnia dla regionu wyniosła 83 proc.

Podsumujmy: przyznanie, że słabe dla Polski dane są rezultatem zniekształceń powodowanych przez kapitał w tranzycie (co stanowi poważny problem globalny) oraz dobre nastawienie inwestorów do naszego kraju – UNCTAD naprawdę się postarał, by polska agencja inwestycji miała w ręku poważne argumenty dla potencjalnych inwestorów.

OF

(infografika Darek Gąszczyk/CC BY-SA by romainguy)
(infografika D.Gaszczyk/CC by gothick_matt)
inwestycje Atrakcyjność-inwestycyjna CC by gothick_matt

Otwarta licencja


Tagi