Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Chińczycy zainwestują ostrożnie i tam gdzie się to im opłaci

Gdyby ostatnie polsko-chińskie relacje gospodarcze mierzyć liczbą obustronnych kontaktów, zarówno na szczeblu najwyższym jak i roboczym, to ożywienie jest bezprecedensowe. Zwieńczeniem tego będzie, pierwsza od ćwierć wieku, wizyta chińskiego premiera Wen Jiabao w Polsce, któremu towarzyszyć ma kilkuset przedstawicieli biznesu Państwa Środka.

Polska to obecnie dla Chin jeden z ośmiu europejskich partnerów strategicznych. Stosowną umowę na ten temat podpisano podczas wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Pekinie w grudniu zeszłego roku. Między tamtą, a obecną wizytą, odbyło się już kilka spotkań gospodarczych i sympozjów, tak w ChRL, jak i w Polsce, podczas których wzajemnie prezentowano możliwości inwestycyjne obu krajów, organizowano spotkania biznesowe, itp. Przed wizytą szefa chińskiego rządu Polskę odwiedziła w kwietniu delegacja przedstawicieli władz 60 milionowej prowincji Hubei, a w Pekinie do inwestowania u nas zachęcali przedstawiciele władz Dolnego Śląska i Poznania.

Polska najważniejszym partnerem w regionie

Przyciągnięciu inwestycji polskich do Chin oraz rozszerzeniu współpracy między firmami, służyć ma program promocyjny Go China, zainicjowany przez 4 polskie ministerstwa i 4 agencje państwowe. Uruchomiony w związku z tym portal internetowy, to swego rodzaju przewodnik zawierający niezbędne informacje o chińskim prawie gospodarczym, obyczajach biznesowych, zakładaniu firmy w Chinach, itp. Ruch zatem jest obustronny, choć jeszcze o niczym nie przesądza. Widać jednak wyraźnie, że obydwu stronom bardzo zależy.

Chińskie media informując o polskim wątku europejskiej wizyty Wen Jiabao podkreślają, że towarzyszą jej spore oczekiwania po obu stronach. Zhang Jianxiong, ekspert z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych specjalizujący się w sprawach europejskich podkreśla szybki wzrost gospodarek państw Europy Środkowo-Wschodniej po wstąpieniu do UE i ich dostępność do wielkiego unijnego rynku. Zwraca też uwagę na niskie koszty produkcji w krajach naszego regionu oraz na wyrażaną ostatnio z ich strony wolę współpracy z Chinami. Polska, co się w Chinach podkreśla, jest wśród tych państw największym partnerem handlowym Chin. Wybijany jest również, jako nieomal historyczny fakt, że to pierwsza wizyta chińskiego premiera w naszym kraju od 25 lat.

Nowy impuls wzajemnym kontaktom ma dać Forum Gospodarcze Polska – Europa Środkowa – Chiny z udziałem premierów i wicepremierów państw środkowoeuropejskich, podczas którego mamy poznać nową chińską strategię inwestycyjną dla krajów naszego regionu, w tym Polski. Już teraz można jednak powiedzieć na ten temat coś więcej, obserwując dotychczasową aktywność chińskich inwestorów w Europie.

Europejskie problemy chińską okazją

W Pekinie, nie ma tygodnia, aby nie przebywał tu któryś z europejskich przywódców, od władz UE poczynając, na premierach i prezydentach poszczególnych państw kończąc. Jak tu obliczono, obecny rok pod względem kontaktów na najwyższym szczeblu między Chinami a UE, będzie rekordowy, co potwierdza ożywienie we wzajemnych relacjach, zwłaszcza po deklaracjach, iż Chiny pomogą Unii, na zasadach wzajemności, w rozwiązaniu jej problemów. Tuż przed europejską podróżą Wen Jiabao rozmawiając telefonicznie z niemiecką kanclerz Angelą Merkel, zapewnił, że Chiny mocno wesprą wysiłki na rzecz utrzymania stabilności, zarówno strefy euro, jak i całej gospodarki europejskiej.

Wyłania się już scenariusz nowych, a w każdym razie, intensywniejszych niż dotąd relacji gospodarczych. Z badań Ernst & Young Global Ltd. wynika, że bardzo wzrosło zainteresowanie Europą azjatyckich, w tym głównie, chińskich inwestorów, którzy chcą skorzystać z szansy jaką stworzyły dla nich europejskie problemy finansowe. Jeśli chodzi o pola chińskich inwestycji Ernst & Young zauważa przede wszystkim zainteresowanie: ogólnie przemysłem, sektorem energetycznym, branżą chemiczną, usługami, oprogramowaniem komputerowym oraz rynkiem finansowym.

Jednak, jak dotąd, w ostatnich 5 latach w przypadku państw Azji i Pacyfiku, procentowo największe zakupy, jeśli chodzi o fuzje i przejęcia na rynku europejskim, nie robiły Chiny, a Australia – 22 proc. Drugie były Indie – 19 proc. Chiny, ex aequo z Japonią, dopiero trzecie – po 18 proc.

Belgia oferuje najwięcej

Coraz więcej państw europejskich przygotowuje specjalne pakiety mające przede wszystkim przyciągnąć chińskich inwestorów. Dotyczy to w pierwszej kolejności Belgii, Danii i Wielkiej Brytanii, o czym tutejsze media doniosły z zadowoleniem, podając je jako przykład otwartości i dobrej woli w stosunku do chińskich inwestorów. Pakiety obejmują – w przypadku Danii – pomoc w wynajęciu biura, wsparcie prawne, finansowe, polityczne i językowe, o czym w wywiadzie poinformowała duńska minister handlu i inwestycji Pia Olsen Dyhr. Chińczycy, w tym konkretnym przypadku, bardzo liczą na duńskie technologie w dziedzinie energii odnawialnej, w których Dania jest światową potęgą.

Chińskie misje gospodarcze i grupy robocze z udziałem przedstawicieli tutejszego biznesu, od branży elektronicznej po szyjącą ubrania, krążą cały czas po Europie, badając teren i możliwości inwestowania. Zwracają przede wszystkim uwagę na proste procedury zakładania działalności gospodarczej, łatwość transferu dochodów do państwa macierzystego, w tym wypadku do Chin, poziom kwalifikacji miejscowej kadry i robotników, wysokość podatków, czynszów i opłat za wynajem biur i mieszkań, dzierżawę, lub zakup terenów inwestycyjnych, ogólny klimat polityczny wobec chińskich inwestorów oraz stan gospodarki danego kraju (warto, by i w Polsce wzięto pod uwagę te kryteria, jeśli poważnie myślimy o przyciągnięciu chińskich inwestycji). Trzy wymienione wcześniej państwa europejskie są pod tym względem, zdaniem grupy 25 prywatnych chińskich inwestorów, którzy prowadzili taki rekonesans, najlepszymi obecnie miejscami do inwestycji i zakupów, przy czym najwyższe oceny zebrała Belgia.

Chińskie firmy, co warte podkreślenia, nie działają w pojedynkę i na własną rękę. Mają wsparcie swego rządu, ale także same budują alianse skupiające po kilkaset przedsiębiorstw z różnych branż. Daje im to, już na wstępie negocjacji, dużą siłę przetargową. Taki sojusz tworzy np. Aigo Entrepreneur Alliance (AEA), skupiający 500 chińskich firm. Nazwę Aigo spotkamy w Chinach co krok, zwłaszcza na dziesiątkach popularnych urządzeń elektronicznych. Jest to handlowa nazwa pekińskiej firmy, której szef Feng Jun stoi na czele licznej grupy tutejszych firm, chcącej podbijać zagraniczne rynki. Kolektywne działanie, tak typowe nie tylko dla chińskiej, ale całej azjatyckiej gospodarki, ma być, w tym wypadku, drogą do sukcesu w Europie. Chiny wyraźnie „wyczuły” również słabość części państw Unii przejawiającą się tym, że niektóre kraje, zwłaszcza te będące w tarapatach, próbują rozwiązywać swe problemy w rozmowach dwustronnych, a nie poprzez instytucje unijne.

Na czym zależy Chinom

Nadal jednak trwa wyraźny pat, w sprawie uznania przez UE, jeszcze przed rokiem 2016 — kiedy nastąpi to automatycznie – gospodarki chińskiej za w pełni rynkową. Władze Państwa Środka usilnie o to zabiegają, bowiem szybciej to otworzy przed ich gospodarką, nowe perspektywy i możliwości. Unia, z kolei, chce w zamian jeszcze większej otwartości dla swoich firm w dostępie do chińskiego rynku, i poprawy transparentności przepisów, np. odnośnie przetargów w Państwie Środka.

Chińscy politycy zdali sobie jednak sprawę, że w gospodarczych negocjacjach z nimi, to jedna z ostatnich kart przetargowych Europy. Dlatego, postanowili się nie obrażać i robić swoje. Jeszcze na początku roku wydawało się, że Chiny bardziej zaangażują się w pomoc Europie wyłącznie wtedy, kiedy Unia określi, choć w przybliżeniu, datę uznania gospodarki ChRL za rynkową. Teraz chińskie stanowisko w tej sprawie stało się bardziej elastyczne i mniej stanowcze.

Nastąpiło to, zwłaszcza po wyliczeniach Międzynarodowego Funduszu Walutowego, z których wynika, że ewentualna ostra recesja na naszym kontynencie, może zmniejszyć wzrost gospodarczy Chin aż o połowę, czyli do ok. 4,2 proc. Choć prognozy MFW nie zawsze są trafione, to jednak ta zrobiła w Chinach spore wrażenie. Dlatego, tutejsze władze nie upierają się już tak stanowczo, jak jeszcze kilka miesięcy temu, przy swych warunkach wstępnych i postanowiły, aktywniej niż dotąd, współpracować z Brukselą.

Zhang Yuyan szef Instytutu Gospodarki Światowej przy Chińskiej Akademii Nauk nie wierzy wprawdzie w recesję na Starym Kontynencie, ale uważa, że europejskie spowolnienie gospodarcze i słabsze prognozy wzrostu, nie są Chinom na rękę. Pokazuje to, że kraj ten, mimo stawiania coraz bardziej na popyt wewnętrzny, zdaje sobie sprawę, w jak dużym nadal stopniu, jego szybki rozwój zależy od dobrej koniunktury w gospodarce państw wysoko- rozwiniętych.

Jednak jeśli Chiny rzeczywiście chcą mocniej zaistnieć inwestycyjnie w Europie, to są tak naprawdę dopiero na początku drogi. Alarmistyczne głosy, że oto rozpoczyna się ich gospodarczo-finansową inwazja na nasz kontynent, są mocno przesadzone. Jak dotąd, największe chińskie inwestycje w Europie dotyczą głównie Bałkanów. W Rumunii w zeszłym roku Chińczycy zainwestowali 2,6 mld euro, w Chorwacji 1,1 mld, a w Bułgarii 630 mln. To mało jak na ich finansowe możliwości i ambicje.

Trzeba przyzwyczaić się do chińskich wyrobów i usług

Z pewnością jednak chińskie firmy staną się w Europie coraz bardziej widoczne, co nie oznacza, że ją zdominują. Tak jak przyzwyczailiśmy się, iż większość prostych i tanich produktów pochodzi prawie wyłącznie z Państwa Środka, tak samo przyzwyczaimy się, że wiele wyrobów bardziej złożonych i zaawansowanych technologicznie, będzie pochodziło od chińskich producentów działających w Europie.

Tak, jak traktujemy za oczywistą, obecność na światowych rynkach firm japońskich oraz w coraz większym stopniu południowokoreańskich, to podobnie stanie się w przypadku Chin, które w dużej mierze kopiują strategię swych azjatyckich konkurentów, jeśli chodzi o podbój rynków międzynarodowych.  Z czasem pojawią się na naszych drogach chińskie samochody (choć nie tak prędko), a na sklepowych półkach elektronika użytkowa, komputery, sprzęt AGD (już są) oraz inne urządzenia.

Pojawią się także chińskie banki oraz firmy finansowe, najpierw wyłącznie jako wsparcie dla chińskiego biznesu, później rozszerzające swą działalność także na rynek detaliczny, lub przejmujące europejskie banki, będące w kłopotach.  Na razie jednak, zdecydowanie bardziej widać obecność firm zachodnich w Państwie Środka, aniżeli odwrotnie. Oczywiście wyjątek stanowią wspomniane już towary najprostsze, których produkcję, ze względu na niskie koszty, już dawno wyprowadzono, głównie, do Chin.

Europa nie padnie z dnia na dzień pod gospodarczym naporem Państwa Środka. Staje się ono, a raczej już się stało, jednym, lecz nie jedynym, bardzo ważnym graczem zglobalizowanej gospodarki, którego trzeba traktować serio. Wartość chińskich zakupów za granicą będzie nieuchronnie rosła, ale jak dotąd, za bardzo skupiamy się na spektakularnych przejęciach przez Chińczyków, takich ikon przemysłowych, jak np. słynne Volvo.

Nie można także zupełnie pomijać istniejących różnic politycznych, utrudniających współpracę, choć zwłaszcza UE, mająca finansowy nóż na gardle – dodajmy, że przecież nie cała – bardziej jest skłonna do kompromisów i przymykania oka na takie kwestie, jak np. przestrzeganie praw człowieka. Faktem jest, że Chiny mają obecnie swoje „5 minut”, które mogą potrwać bardzo długo.

Wracając jeszcze do wizyty chińskiego premiera w Polsce. Po obu stronach mówi się o nowym otwarciu w relacjach gospodarczych i dużych oczekiwaniach. Sporo w tym dyplomacji, wzajemnej kurtuazji i ceremoniału, który dla Chińczyków jest bardzo ważny. Poczekajmy jednak, aż forma ta wypełni się treścią. Wtedy dopiero będzie można ocenić, czy faktycznie nastąpił przełom.

>Adam Kaliński


Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Długi marsz Chin na pozycję numer 1

Kategoria: Trendy gospodarcze
Profesor Bogdan Góralczyk, jeden z najwnikliwszych znawców Chin w Polsce, podejmuje kolejny raz temat Państwa Środka. W tomie „Nowy Długi Marsz” autor opisuje, jak chińskie władze dążą do odzyskania pozycji największego mocarstwa na świecie.
Długi marsz Chin na pozycję numer 1