Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Chińskie władze przekonują, że w tym roku kraj odzyska wigor

Chiny nie tracą optymizmu. Na przekór analitykom wierzą, że najgorsze mają za sobą, a rok 2013 przywróci gospodarce utracony wigor. Oczekują nawet 8,5 proc. wzrostu, choć większość ekspertów zakłada mniejsze ożywienie. Kluczem do sukcesu jest wciąż to, co w 2012 - pobudzanie konsumpcji i inwestycje.
Chińskie władze przekonują, że w tym roku kraj odzyska wigor

(CC BY-NC-ND flickr.marcus)

Chińska Akademia Nauk Społecznych prognozuje wzrost na poziomie 7,5-8 proc., a Bank Standard Chartered – 7 proc. Przewiduje się, że rząd Chin ustali cel wzrostu PKB w tym roku na poziomie 7,5 proc., czyli takim samym jak w 2012 r. Jednak po cichu Pekin stawia nawet na 8,5 proc.

W Chinach ścierają się obecnie dwa poglądy, co do ekonomicznych perspektyw kraju. Jedni uważają, że najgorszy rok, a za taki przyjmuje się 2012 r., gospodarka ma już za sobą. Teraz może być tylko lepiej. Drudzy są zdania, że Chińczyków dopiero czekają najpoważniejsze problemy i egzamin z radzenia sobie w świecie, ciągle stojącym na skraju recesji, dopiero przed nimi.

Uderza przy tym wyraźny rozdźwięk opinii i oceny sytuacji między zachodnimi analitykami a chińskimi ekspertami.

Zagraniczni komentatorzy twierdzą, że Chiny wyczerpały już proste rezerwy wzrostu i muszą poszukać nowego sposobu na dalszy szybki rozwój. Chińscy analitycy uważają natomiast, że nic takiego nie ma miejsca, a powtarzanie, że Chiny doszły „do ściany”, jeśli chodzi o dotychczasowy model wzrostu, to duża przesada. Nie negują konieczności zrównoważenia wzrostu i unowocześnienia gospodarki, ale raczej postrzegają je w dłuższej perspektywie, a nie jako bezwzględny nakaz chwili.

Nowe władze, stara strategia

Dlatego Pekin żadnych zasadniczych reform nie przewiduje, a powołane na ostatnim Zjeździe KPCh nowe władze, będą kontynuować, z niewielkimi modyfikacjami, dotychczasową strategię gospodarczą, polegającą na forsownym wzroście.

Nawet, jeśli rząd zdecyduje się na korekty i zmiany realizowanej od lat polityki rozwoju kraju, to będzie je wprowadzał w wybranych dziedzinach i tytułem eksperymentu. Jako przykład mogą służyć nowe parki technologiczno- przemysłowe powstające prawie w każdym większym chińskim mieście, które mają stanowić zaczyn gospodarki opartej na innowacjach, wiedzy i coraz większym udziale wartości dodanej w produktach „made in China”.

Ale ostatni raport Centrum Studiów nad Gospodarką Prywatną przy Chińskiej Akademii Nauk Społecznych dowodzi, że dotąd postęp jest niewielki. Ankieterzy Centrum dotarli do 622 prywatnych firm. Okazało się, że tylko 35,2 proc. z nich w ostatnich 3 latach zdołało zastąpić pracochłonną produkcję wytwarzaniem towarów zaawansowanych technicznie i technologicznie. I nawet jeśli do unowocześnienia firmy doszło, to dzięki technologiom zapożyczonym i skopiowanym, a nie własnym. W raporcie stwierdzono, że ogólne możliwości innowacyjne chińskich przedsiębiorstw prywatnych są słabe i istnieje pilna potrzeba zmiany tego stanu, przez wprowadzenie np. systemu ulg podatkowych i dofinansowanie firm będących w trakcie transformacji.

Na razie jedyną ważniejszą zmianą w polityce władz jest nadanie pobudzaniu konsumpcji wewnętrznej rangi strategicznej. Ma być nadal stymulowana przez państwo różnymi sposobami i obok inwestycji stanowić najważniejszy czynnik napędzający rozwój gospodarczy. Jej dynamika wzrostu ma przewyższać wskaźnik wzrostu PKB i z czasem przegonić także tempo inwestycji.

Drugą dźwignią gospodarki mają być inwestycje infrastrukturalne, które przyhamowały wskutek gospodarczego spowolnienia. Zgodnie z założeniami rządu mają w 2013 r. znowu ruszyć pełną parą, a o przygotowywaniu przedpola świadczyć mogą dane z końca 2012 r. W ostatnim kwartale odnotowano w Chinach znaczny wzrost produkcji cementu i materiałów budowlanych.

Dźwigi i rozpoczęte budowy widać w Państwie Środka na każdym kroku. Zatwierdzane są nowe plany wznoszenia np. najwyższych w świecie budynków, wielkich osiedli, a raczej mini-miast, szlaków komunikacyjnych. Dowodem inwestycyjnego impetu jest otwarcie właśnie z wielką pompą połączenia kolejowego Pekin- Kanton, najdłuższej trasy na świecie – 2300 km.

Owszem, zdarzają się w Chinach inwestycje chybione, miasta- widma, w których nikt nie mieszka i drogi prowadzące donikąd. Ale wcale nie studzi to inwestycyjnego zapału, tak władz lokalnych jak i centralnych. Słowem – inwestycje nadal mają nakręcać gospodarkę, co ma gwarantować jej stale wysoki wzrost.

Niektórzy ostrzegają, że ta pogoń źle się skończy, doprowadzi do „przegrzania” gospodarki. Tyle, że podobne ostrzeżenia Chińczycy słyszą od kilkunastu lat i trochę już im spowszedniały.

Optymizm, ale nie ślepy

Choć w Chinach, jeśli chodzi o rok 2013 i kolejne lata, optymizm jest dość powszechny, zwłaszcza urzędowy, nie jest tak, że nie dostrzega się niebezpieczeństw.

Na odbytej w Pekinie, w połowie grudnia, Centralnej Roboczej Konferencji Gospodarczej z udziałem najwyższych władz, za główne zagrożenia dla gospodarki kraju uznano światowe spowolnienie, które dotkliwie uderza w chiński eksport. Drugim niepokojącym zjawiskiem – stwierdzono – są rosnące w Państwie Środka koszty pracy, które po części winduje podnoszenie zarobków i „podkręcanie” konsumpcji.

Rynek nieruchomości w 2013 r. nadal ma pozostać w zamrożeniu, aby zapobiec bańce spekulacyjnej. Jak dotąd polityka ta się sprawdza, a ceny rosną minimalnie. Ponieważ jednak głód mieszkań jest w Chinach ogromny – z satysfakcją odnotowano, że mimo obostrzeń nastąpił wzrost transakcji na tym rynku.

Optymizm władz podzielają chińscy przedsiębiorcy, ale nie do końca. Z sondażu przeprowadzonego wśród nich przez bank centralny (Ludowy Bank Chin) wynika, że wprawdzie wskaźnik zaufania do krajowej gospodarki wrósł w ostatnim kwartale 2012 r. o 1,2 pkt., ale był niższy aniżeli rok wcześniej.

Również analitycy bankowi ankietowani przez bank centralny pozostają ostrożni, co do widocznej na przełomie 2012/13 r. siły ożywienia chińskiej gospodarki. Ostatni wzrost inflacji do 2 proc. – pierwsza podwyżka od sierpnia 2012 r. – studzi nieco optymizm gospodarstw domowych. Liczą się z tym, że w 2013 r. ceny pójdą w górę, zwłaszcza żywności.

Dlatego Pekin nie bez powodu, postanowił powrócić do regularnych spotkań, których od dawna zaprzestał, między przedstawicielami tutejszego banku centralnego a ministerstwa finansów. Wyjaśnił, że chodzi o to by: „lepiej koordynować politykę pieniężną i fiskalną”.

Szybki wzrost gospodarczy w ostatniej dekadzie „zatuszował” bowiem pewne problemy. Li Yang, ekspert z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, zwraca uwagę, że władze obawiają się teraz wzrostu deficytu budżetowego z powodu znacznego spadku dochodów podatkowych. Koordynacji działań wymaga też emisja obligacji skarbowych, podaży pieniądza i opanowanie niekontrolowanego przepływu kapitałów.

Obok recesji

Chiny, co widać wyraźnie już mniej przejmują się tym, co ma miejsce w gospodarce światowej, bowiem uważają, że jej wpływ na ich gospodarkę jest o wiele mniejszy, niż jeszcze kilka lat temu. Mimo to z ulgą przyjęto tu informacje, że liderzy unijni postanowili wesprzeć strefę euro i wdrażać program ratunkowy. Chińskie władze powtarzają, że będą te działania ze swej strony wspierać.

Rok 2013 ma być rokiem dalszej, szybkiej urbanizacji Państwa Środka i przenoszenia się kolejnych milionów ludzi z biedniejszych prowincji do miast. Dlatego władze tak mocno wierzą, że inwestycje infrastrukturalne wciąż będą niezbędne, zwłaszcza w ośrodkach metropolitarnych.

Jak prognozuje Chi Fulin, z Instytutu Reform i Rozwoju, do końca obecnej dekady do miast wyemigruje około 400 mln (!) pracowników rolnych. Przyczynić się to powinno do znacznego wzrostu konsumpcji. Pytanie tylko, czy migrujący znajdą pracę? Władze twierdzą, że większość, tak. Jako argument przytaczają znacznie lepsze, niż zakładano dane dotyczące nowych miejsc pracy. W ciągu 11 miesięcy 2012 r. przybyło ich 12 mln – o 3 mln więcej niż planowano.

Oficjalna stopa bezrobocia jest niska i oscyluje na poziomie ok. 4,5 proc. Nawet, jeśli przyjąć, że utrzymywana jest sztucznie – bo jest – pokazuje ona, że praca w Chinach będzie, zwłaszcza w regionach centralnych i zachodnich, gdzie wzrost gospodarczy wciąż utrzymuje dwucyfrowe tempo. Nadal też miliony pracowników napływowych będą znajdowały zajęcie w szarej strefie, jak ma to miejsce obecnie.

W Państwie Środka istnieje jednak coraz większe zapotrzebowanie na pracowników średnio-wykwalifikowanych, na których brak skarży się, zwłaszcza, sektor produkcyjny. Chodzi głównie o ludzi z przygotowaniem technicznym. „Od zaraz” praca czeka na około 4 mln starszych techników. Cai Jiming, ekspert gospodarczy z Uniwersytetu Tsinghua, podkreśla konieczność zintensyfikowania edukacji tej grupy pracowników, których gospodarka potrzebuje teraz najbardziej.

Władze zamierzają również znacznie zliberalizować od lipca 2013 r. przepisy dotyczące tzw. „chińskiej zielonej karty”, by przyciągnąć zagranicznych specjalistów i ekspertów.

Gospodarka Państwa Środka ma być największą na świecie w roku 2016 — przewiduje MFW. W samych Chinach zakłada się „skromnie”, że nastąpi to trochę później, choć nawet wtedy PKB per capita pozostanie daleko w tyle za państwami rozwiniętymi. Rok 2020, kiedy to Chiny planują stać się państwem „średniozamożnym”, ma być jednak końcem świata jednobiegunowego, ze Stanami Zjednoczonymi na czele, pełniącymi odtąd rolę „pierwszego wśród równych” – wróżą eksperci.

Do tego czasu udział Państwa Środka w światowym PKB ma wzrosnąć, z obecnych 10 proc., do 15 proc. – przewiduje bank Goldman Sachs. Historycznie nie będzie to nic nowego, bowiem jeszcze na początku XIX stulecia udział Chin w PKB świata wynosił blisko 32,5 proc. Kraj ten dopiero więc odzyskuje swą utraconą pozycję ekonomiczną. Co będzie dalej? To już raczej pytanie dla futurologów.

OF

(CC BY-NC-ND flickr.marcus)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane