Autor: Vladimir Signorelli

szef firmy badawczej Bretton Woods Research

Chiny, nie wzmacniając juana, fundują sobie inflację

- Politycy w Waszyngtonie chcą wymusić na Chinach wzmocnienie juana, aby zmniejszyć deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych. Tego celu pewnie nie uda się osiągnąć. Ale rewaluacja byłaby korzystna dla Chin, bo osłabiłaby presję inflacyjną i oddaliła ryzyko wprowadzenia nowych ceł na chińskie towary nie tylko w USA, ale na całym świecie. Sądzę, że Pekin zdecyduje się na taki krok jeszcze w tym roku.
Chiny, nie wzmacniając juana, fundują sobie inflację

Vladimir Signorelli jest prezesem firmy badań makroekonomicznych Bretton Woods Research

W tym tygodniu 130 kongresmenów wysłało do prezydenta Obamy list, w którym naciskają, by Departament Skarbu uznał, że Chiny manipulują swoją walutą. To by otworzyło Kongresowi drogę do dalszych kroków w postaci nałożenia dodatkowych ceł na chińskie towary. Amerykanie grożą Chińczykom protekcjonizmem.

Kongres próbuje zmusić Chiny do wzmocnienia kursu, czyli rewaluacji yuana. Niektórych polityków przekonuje argumentacja Peterson Institute, który opublikował raport, że juan jest niedowartościowany o 15 do 30 proc.

A jest?

Eksperci Peterson Institute swoje wnioski opierają na badaniach realnych efektywnych kursów walutowych. Realny efektywny kurs walutowy zależy od poziomu cen w kraju, poziomu cen za granicą i kursu nominalnego. Domniemane niedowartościowanie juana wynika z tego, że przy danych kursach przeciętne ceny towarów w Chinach są niższe niż u ich partnerów handlowych.

Analitycy realnych efektywnych kursów walutowych nie biorą jednak pod uwagę różnic w poziomie życia i rozwoju gospodarczego. W krajach rozwijających się ceny są często niższe niż w rozwiniętych i nie ma sensu się temu przeciwstawiać. Pomysł, że można wyrównać średnie ceny towarów w Chinach i Stanach Zjednoczonych przez majstrowanie przy wartości kursu nominalnego, jest błędny. Całkowicie nie zgadzam się z wnioskiem Peterson Institute, że Chiny powinny szybko wzmocnić swoją walutę o 15–30 proc. Taka skokowa rewaluacja w istocie spowodowałaby opóźnienie procesu wyrównywania się cen, które w Chinach spadłyby na skutek zahamowania rozwoju gospodarczego.

Stabilność kursów wymiany między krajami, które prowadzą ze sobą ożywiony handel, jest bardzo ważna. Duża zmienność kursów wprowadza dodatkowy czynnik ryzyka pomiędzy strony transakcji międzynarodowych. Dlatego właśnie prof. Robert Mundell, noblista i twórca teorii optymalnych obszarów walutowych, radził Chińczykom, aby utrzymywali sztywny kurs wymiany z dolarem. Argumentuje on, że pod osłoną sztywnego kursu ceny i płace w Chinach naturalnie będą grawitowały w kierunku poziomu w Stanach Zjednoczonych. W ten właśnie sposób rozwijały się Niemcy i Japonia w epoce systemu z Bretton Woods, w latach 1946–1971.

Dlaczego zatem kwestia kursu wymiany juana stała się przedmiotem takich kontrowersji?

Powodem całego zamieszania nie jest wysokość kursu. Popatrzmy na Arabię Saudyjską i Chiny. Oba te kraje wiążą swoje waluty z dolarem i notują nadwyżki w handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Jeśli porównamy kurs saudyjskiego riala i juana względem dolara począwszy od 2005 roku, to juan stopniowo wzmocnił się o 19 proc., a rial nie wzmocnił się w ogóle. Mimo to wcale nie naciskamy na Arabię Saudyjską, aby rewaluowała riala. Nasza obecna polityka względem Chin jest po prostu formą merkantylizmu – promowania amerykańskiego eksportu do Państwa Środka.

Czy będzie to skuteczne?

Mówi się, że zmuszenie partnera handlowego do rewaluacji jest metodą na osiągnięcie przewagi konkurencyjnej. Jednakże taki efekt nie jest gwarantowany. Eksport do kraju rewaluującego może wzrosnąć tylko tymczasowo. W dłuższym okresie kraj dokonujący rewaluacji obniża swoje koszty produkcji dzięki niższym cenom surowców i komponentów, jakie nabywa za granicą, i dalej jest konkurencyjny na światowych rynkach. Dlatego wymuszanie rewaluacji często nie przynosi skutków w postaci poprawy salda handlu zagranicznego. Stany Zjednoczone próbowały stosować tę politykę w latach 70. względem Niemiec i Japonii – bez spodziewanych rezultatów.

Prezydent Obama chce, aby Chiny stosowały bardziej rynkowe podejście do swojej waluty.

Obie strony, zarówno Chiny, jak i Stany Zjednoczone, chcą tego samego, chcą aby juan był wymienialny. Ale wchodzimy na grząski teren, kiedy jeden kraj próbuje wymusić na drugim rewaluowanie swojej waluty. To może być postrzegane jako naruszanie suwerenności narodowej. Premier Chin Wen Wen Jiabao, gdy Waszyngton zaczął wzmagać presję, powiedział, że juan nie jest niedowartościowany. Ja tę wypowiedź traktuję właśnie jako potwierdzenie suwerenności monetarnej swojego kraju.

Czego więc możemy spodziewać się w przyszłości?

Trzeba przypomnieć, że wcześniej Chińczycy stopniowo rewaluowali juana. Działo się tak od 2005 roku. W czasie kryzysu w 2008 roku przyjęli politykę sztywnego kursu względem dolara jako tymczasowe rozwiązanie dla ochrony swojej gospodarki. Zapowiedzieli, że zostanie ono wycofane, kiedy niebezpieczeństwo minie. Dziś gospodarka światowa wraca do zdrowia i spodziewam się, że w tym roku Chiny znowu zaczną stopniowo rewaluować swoją walutę.

W swoim raporcie napisał Pan, że to będzie z korzyścią dla chińskiej gospodarki. Dlaczego?

Najbardziej wiarygodnym punktem odniesienia przy mierzeniu wartości waluty jest złoto. Dlatego właśnie utrzymywanie sztywnego kursu jest dobre, a czasami złe. Jeśli waluta referencyjna, z którą się wiążemy, jest stabilna względem złota, wszystko działa jak należy. Ale jeśli waluta referencyjna traci na wartości względem złota, do naszego kraju importujemy inflację. To jest właśnie casus Chin.

Od października 2008 dolar istotnie się osłabił wobec głównych walut i względem złota. Chińczycy zdają sobie sprawę, że problemy, jakie mają z inflacją w postaci rosnących cen paliw, gorączki na rynku nieruchomości – są spowodowane przez słabego dolara. A więc rewaluacja juana względem słabego dolara jest dobrą metodą na zredukowanie napięć inflacyjnych w chińskiej gospodarce i osiągnięcie stabilności w polityce pieniężnej. W mojej opinii to znacznie lepsze wyjście niż podnoszenie stóp procentowych, zaostrzenie regulacji bankowych i podniesienie podatków, które Pekin rozważa jako alternatywę.

Po drugie, rewaluacja juana zmniejszy tendencje protekcjonistyczne w krajach będących głównymi odbiorcami chińskiego eksportu – w Europie i Stanach Zjednoczonych. Jak wiemy z historii, kiedy jeden kraj podnosi cła, drugi często odpowiada retorsjami. Chiny mogą wstrzymać nakręcanie tej spirali i jeszcze same skorzystać.

Rozmawiał: Krzysztof Nędzyński

Vladimir Signorelli jest prezesem Breton Woods Research, firmy badań makroekonomicznych

Vladimir Signorelli jest prezesem firmy badań makroekonomicznych Bretton Woods Research

Tagi