(©Envato)
Europejski Bank Centralny oczekuje, że tegoroczna inflacja wyniesie 8,1 proc., a przyszłoroczna 5,5 proc. W lipcu Rada Prezesów EBC po raz pierwszy od 11 lat podniosła stopy procentowe. We wrześniu i październiku skala ich wzrostu była największa w historii EBC. I to na pewno nie koniec cyklu, gdyż inflacja według prognoz jeszcze długo pozostanie znacząco wyższa od celu.
Obawa przed fragmentaryzacją strefy euro
Jastrzębi zwrot EBC grozi fragmentaryzacją strefy euro i nowym kryzysem zadłużeniowym. Na szczęście zapadalność obligacji skarbowych w strefie euro była znacznie dłuższa w ostatniej dekadzie, co czyni je mniej wrażliwymi na podwyżki stóp. Z punktu widzenia stabilności długu publicznego lepiej byłoby, gdyby stopy procentowe – mimo inflacji – pozostały względnie niskie, tym bardziej, że kryzys energetyczny zaburza równowagę wielu budżetów w strefie euro. Potrzeby finansowe rosną, a inwestorzy prawdopodobnie będą bacznie obserwowali unijnych południowców, znanych z niezrównoważonej polityki fiskalnej.
W istocie rzeczy nic, nawet 20-proc. inflacja w państwach bałtyckich, nie martwi EBC tak bardzo jak wzrost kosztów obsługi długu w państwach Europy południowej. W odpowiedzi EBC ogłosił utworzenie Instrumentu ochrony transmisji polityki monetarnej (TPI), który pozwala mu na potencjalnie nieograniczone zakupy długu publicznego w celu zawężenia spreadów obligacji między rdzennymi a peryferyjnymi krajami strefy euro. Na cenzurowanym są Włochy i Grecja ze względu na wysoki stosunek zadłużenia do PKB. Jeśli inwestorzy uznają, że dług tych krajów jest nie do utrzymania, ucierpieć może po raz kolejny euro. Koniec zerowych stóp procentowych oznacza powrót ryzyka na rynku długu.
Realna ujemna stopa procentowa
Podwyżki stóp procentowych nie spowodują automatycznie obniżenia cen nośników energii, podobnie jak polityka pieniężna nie naprawi dysfunkcji łańcuchów dostaw. Nie zmienia to faktu, że inflacja rozprzestrzenia się na wiele produktów i usług, co wymaga zacieśnienia polityki monetarnej. Gwałtowny wzrost inflacji ma charakter globalny i wszystkie banki centralne działają podobnie. Referencyjna stopa procentowa EBC (i nie tylko) w ujęciu realnym pozostaje jednak głęboko ujemna, tj. znacznie poniżej poziomu inflacji bazowej, co czyni walkę ze wzrostem cen mało skuteczną.
Chociaż część inflacji można przypisać zawierusze geopolitycznej, to EBC nie zaryzykuje hipotezy, że oczekiwania inflacyjne ulegną „odkotwiczeniu”. Nie zrezygnuje też z celu, jakim jest sprowadzenie inflacji do poziomu 2 proc. Bank, na którego czele stoi była prezes MFW, Christine Lagarde, hołduje przekonaniu, że trzeba zadziałać mocno i krótkoterminowo, aby uniknąć spirali płacowo-cenowej oraz ryzyka, że zbyt agresywne „leczenie” inflacji może „zabić” pacjenta. Zarazem jednak podnoszenie stóp procentowych stawia politykę pieniężną w sprzeczności z priorytetami polityki fiskalnej, takimi jak inwestowanie w zieloną transformację i w infrastrukturę energetyczną, które mają walor antyinflacyjny.
Recesja w strefie euro jest nieunikniona
Równolegle z zaostrzeniem polityki monetarnej EBC zrewidował swoją prognozę wzrostu dla strefy euro w 2023 r. do mizernego poziomu 0,9 proc. (wobec 2,1 proc. z czerwca). Winowajcą są horrendalne ceny energii, wąskie gardła w łańcuchach dostaw, niepewność geopolityczna, wreszcie sam fakt podnoszenia stóp procentowych, który ma na celu schłodzenie gospodarki poprzez zmniejszenie popytu.
Wielu ekonomistów uważa, że bez względu na to, co zrobi EBC, recesja w strefie euro jest nieunikniona. Dość powiedzieć, że w Niemczech produkcja przemysłowa spadła o 20 proc. Realne dochody gospodarstw domowych w eurolandzie wyraźnie zniżkują, tak samo jak indeks zaufania konsumentów. Do końca roku podwyżki stóp wprowadzą strefę euro w głęboką recesję – wieszczą analitycy z Blackrock Investment Institute.
MFW: Zima 2022 r. będzie wymagająca, zima 2023 r. jeszcze gorsza
Wyższe koszty kredytu
Od ponad dekady ceny nieruchomości i w UE, i w USA rosły dzięki niskim stopom procentowym. Ich wzrost oznacza wyższe koszty kredytu, ale też niższe ceny samych nieruchomości. Z drugiej strony, w momencie, gdy rośnie rentowność obligacji skarbowych, zwrot z inwestycji w nieruchomości staje się mniej atrakcyjny. Trzeba jednak podkreślić, że – w przeciwieństwie do kryzysu z roku 2008 – silne spowolnienie wzrostu, z którym zmagamy się obecnie, nie idzie w parze z załamaniem na rynku kredytowym. Banki są ostrożne, ale udzielają kredytów, a nieruchomości nadal przyciągają inwestorów, którzy nie mają co zrobić z pieniędzmi, zarobionymi podczas trwającej ponad dekadę hossy na rynkach finansowych.
Wskutek zaostrzania polityki monetarnej nastąpi wzrost kosztów finansowania przedsiębiorstw. W rekordowym 2021 r. doszło do wielu emisji obligacji przez duże europejskie spółki z dobrym ratingiem kredytowym. W znacznie gorszym położeniu są MŚP, które nie mają dostępu do rynków obligacji. Banki będą bacznie analizować ich sytuację finansową, zanim udzielą kredytu.
Zadłużenie na fali wznoszącej
Generalne rzecz biorąc, inflacja i podwyżki stóp procentowych prowadzą do wzrostu zadłużenia. Światowy kryzys finansowy z 2008 r. i kryzys zadłużeniowy w UE z 2010 r. powinny wyczulić rządy na niebezpieczeństwo nadmiernego zadłużenia się. Tymczasem długi tylko wzrosły. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego zadłużenie rządów, firm i gospodarstw domowych w 2007 r. wyniosło 195 proc. światowego PKB, podczas gdy na koniec 2020 r. sytuowało się na poziomie 256 proc. Z kolei Instytut Finansów Międzynarodowych (IIF) szacuje, że w ostatniej dekadzie światowy dług wzrósł o 90 bilionów dolarów, podczas gdy PKB – tylko o 20 bilionów dolarów.
Zadłużenie poszybowało z dwóch głównych powodów. Po pierwsze, firmy emitowały dług masowo skupowany przez banki centralne, a po drugie, rządy zadłużały się, aby wspierać gospodarstwa domowe podczas pandemii i obecnie, aby zamortyzować podwyżki cen, zwłaszcza gazu i energii elektrycznej. W sytuacji, gdy stopy procentowe rosną (aby stłumić inflację), dług jest coraz trudniejszy do spłacania, tym bardziej że pandemia i kryzys energetyczny zahamowały wzrost gospodarczy, a rynki kapitałowe mają wyraźną awersję do ryzyka. Gdyby pożyczkobiorcy wykorzystywali pieniądze do finansowania produktywnych inwestycji, powstawałyby nowe środki trwałe, stanowiące przeciwwagę dla długu. Zamiast tego jednak gros pożyczonych pieniędzy zużywa się na bezproduktywne inwestycje i konsumpcję, co tylko podsyca inflację.