(©Envato)
Co wspólnego ze zmianami klimatu ma szynka parmeńska lub krwisty stek? Jak pokazuje Francesco de Augustinis w filmie „Deforestazione made in Italy” (Wylesianie po włosku – tłum. red.), większość mięsa wykorzystywanego do produkcji „lokalnych”, włoskich produktów powstaje z mięsa zwierząt hodowanych w Brazylii. A na pewno z mięsa zwierząt karmionych paszą z soi, pod uprawy której wycina się amazońską dżunglę, płuca Ziemi. Przemysł mięsny uważany jest za jedno z głównych, obok energetyki i transportu, źródeł emisji gazów cieplarnianych odpowiedzialnych za globalne ocieplenie. Według FAO globalnie sektor hodowlany przyczynia się do 14,5 proc. całkowitej emisji gazów cieplarnianych rocznie i 44 proc. rocznych emisji metanu. Z sektora zwierząt, który wykorzystuje też dwie trzecie gruntów rolnych w Unii Europejskiej, pochodzi prawie 70 proc. rolniczych emisji gazów cieplarnianych. Jednocześnie całe rolnictwo odpowiada w UE za 10 proc. emisji (w Polsce za 8 proc.).
The Institute for Agriculture and Trade Policy (IATP) podaje, że 20 największych przedsiębiorstw produkujących mięso i nabiał emituje rocznie więcej gazów niż całe Niemcy. W Unii Europejskiej największym problemem jest emisja metanu powodowana przez hodowlę zwierząt gospodarskich oraz podtlenku azotu z uprawy gleb. Wbrew pozorom głównym winowajcą nie są emisje wydychane przez same zwierzęta, ale związane ze zmianami użytkowania gruntów. Na przykład zastępowanie lasów pastwiskami i polami uprawnymi na produkcję paszy, czyli wspomnianą masową wycinkę dżungli w Brazylli. FAO szacuje, że w efekcie wylesiania do atmosfery emitowane jest nawet 2,4 mld ton CO2 rocznie. Emisje CO2 związane są też ze stratami w ekosystemach spowodowanymi przez wypas bydła. Chodzi o pustynnienie obszarów trawiastych, przez co przestają pełnić rolę magazynu, w którym rośliny odkładają zapasy węgla. Do tego dochodzą emisje wynikające z degradacji gleb przez uprawy wymagające użycia nawozów sztucznych, a więc energochłonna produkcja paszy. Do rachunku emisyjnego produkcji mięsa powinno się też dołożyć produkcję i używanie maszyn rolniczych, instalacji służących nawadnianiu, czy ogrzewanych hal, a na koniec przetworzenie, pakowanie, przechowywanie i transport produktów mięsnych oraz mleczarskich. Analiza FAO dowodzi, że koszty środowiskowe produkcji mięsa wynoszą 2,3 bln dol. rocznie, czyli ponad dwukrotnie więcej niż całkowita wartość rynkowa żywności.
Globalnie sektor hodowlany przyczynia się do 14,5 proc. całkowitej emisji gazów cieplarnianych rocznie i 44 proc. rocznych emisji metanu.
Ryzyko dla inwestorów
Biorąc pod uwagę, że Unia Europejska zobowiązała się do osiągnięcia celu neutralności klimatycznej do 2050 r., oznacza to konieczność eliminacji emisji także w sektorze rolnictwa i hodowli zwierząt. Jak wyliczyła organizacja Greenpeace, chcąc osiągnąć zakładany cel klimatyczny, UE powinna ograniczyć konsumpcję mięsa aż o 71 proc. do 2030 r. i o 81 proc. do 2050 r. To, jak ostrzegają analitycy Goldman Sachs, powoduje, że rynek towarów zwierzęcych powoli staje się równie niepewny dla inwestorów, jak rynek ropy naftowej. Rośnie bowiem prawdopodobieństwo, że na emisje z sektora produkcji mięsa będą nakładane różnego rodzaju ograniczenia i opłaty.
Jak szacuje sieć międzynarodowych inwestorów FAIRR w swoim raporcie „The Livestock Levy: Progress report” (Podatek od bydła: raport z postępów – tłum. red.), dla 40 największych światowych producentów mięsa opłaty za CO2 oznaczałyby koszty 11,6 mld dol. EBITDA do 2050 r. Stanowi to średnio pomniejszenie całkowitego zysku EBITDA tych firm o 5 punktów procentowych. Wraz z raportem, FAIRR opublikowała narzędzie analityczne do oceny potencjalnych kosztów ryzyka klimatycznego w długoterminowych wycenach przedsiębiorstw spożywczych. Wykorzystuje ono prognozy z IEA World Energy Outlook i stwierdza, że sektor mięsny może stanąć w obliczu kosztów podatku węglowego do 53 dol. na tonę CO2 w Ameryce Północnej i Europie (27 dol. za tonę CO2 we wszystkich innych regionach geograficznych) do 2050 r. Analitycy ostrzegają, że należy już teraz szacować i uwzględniać przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych ryzyko finansowe związane z regulacjami klimatycznymi. Dodatkowo pandemia COVID-19 (a konkretnie geneza jej powstania) spowodowała, że kwestie zdrowia ludzkiego w powiązaniu z mięsem stały się szczególnie istotne dla decydentów politycznych.
Chcąc osiągnąć zakładany cel klimatyczny, UE powinna ograniczyć konsumpcję mięsa aż o 71 proc. do 2030 r. i o 81 proc. do 2050 r.
Jakiekolwiek formy pośredniego lub bezpośredniego opodatkowania produkcji będą miały z pewnością znaczący wpływ na gospodarkę. Jak wynika z Europejskiego Trybunału Obrachunkowego z 2018 r., unijny sektor produkcji zwierzęcej stanowi 45 proc. całkowitej działalności rolniczej w UE. Generuje produkcję o wartości 168 mld euro rocznie i zapewnia około 4 mln miejsc pracy. Sektory powiązane (przetwórstwo mleka i mięsa, pasze dla zwierząt gospodarskich) generują roczny obrót w wysokości około 400 mld euro.
Ubezpieczenia nie rozwiążą problemu suszy, ale mogą ograniczyć straty
Kosztowny podatek od mięsa
Pierwszym krajem na świecie, który włączył chów zwierząt do systemu handlu emisjami jest Nowa Zelandia. Nowelizacja ustawy w sprawie reakcji na zmiany klimatyczne (Emissions Trading Reform) zakłada, że od 2025 r. emisje pochodzące z hodowli zwierząt gospodarskich będą opodatkowane w ramach krajowych systemów handlu uprawnieniami do emisji.
Na poziomie unijnym pierwsza debata o ewentualnej możliwości wprowadzenia tzw. podatku węglowego od mięsa odbyła się w lutym w Parlamencie Europejskim. Podstawą był raport organizacji zrzeszonych w inicjatywie TAPP („True Animal Protein Price” – Prawdziwa cena zwierzęcego białka – tłum. red.), dotyczący możliwych opcji opodatkowania mięsa. Rozwiązanie zaproponowane przez TAPP zakłada podniesienie cen mięsa do 2030 r.: wołowiny/cielęciny o 47 eurocentów za 100 g, wieprzowiny o 36 eurocentów za 100 g oraz kurczaka o 17 eurocentów na 100 g. Według autorów raportu podatek mógłby pomóc zredukować emisję CO2 nawet o 120 mln ton w samej Europie, a spożycie mięsa z kurczaka, wieprzowiny i wołowiny zmniejszyłoby się odpowiednio o 30, 57 i 67 proc. Opodatkowanie mięsa miałoby jednocześnie przynieść w perspektywie dekady 32 mld euro rocznie do unijnego budżetu. Wpływy z tego tytułu miałyby natomiast trafić m.in. do rolników, którzy mieliby zainwestować je w bardziej zrównoważone praktyki rolne.
Nowa Zelandia, jako pierwszy kraj na świecie, włączyła chów zwierząt do systemu handlu emisjami.
Wśród państw członkowskich konkretne plany przedstawił na razie jedynie holenderski minister finansów Menno Snel, który zobowiązał się do opracowania planu fiskalnego zawierającego propozycję koalicji TAPP dotyczącą „uczciwej ceny mięsa”. Proponowany jest m.in. niższy VAT na warzywa i owoce, a także subsydia dla rolników. Jak podkreślają zwolennicy włączenia produkcji mięsa do sektorów obciążanych opłatami za emisje, nie chodzi jednak wyłącznie o zastosowanie instrumentu podatkowego. Zwłaszcza że mogłoby to się skończyć przenoszeniem zakładów poza Unię Europejską. Albo koszty ponieśliby wyłącznie konsumenci. Skuteczniejsze mogłoby się okazać ograniczanie wspierania z publicznych pieniędzy produkcji przemysłowej mięsa i realne wspieranie bardziej neutralnej klimatycznie produkcji żywności. Raport Greenpeace „Tuczenie problemu” wskazuje, że wszelkie środki, które mają bezpośredni wpływ na konsumentów, muszą iść w parze ze środkami strukturalnymi mającymi na celu reformę systemu produkcji, który obecnie promuje przemysłową produkcję mięsa.
Opodatkowanie mięsa miałoby przynieść w perspektywie dekady 32 mld euro rocznie do unijnego budżetu.
Ratunkiem zmiana diety
Najprostszym sposobem na rozwiązanie problemu wysokiej emisyjności produkcji zwierzęcej byłaby zmiana modeli konsumpcji. Mówiąc wprost: masowe przejście na dietę wegańską albo jedzenie niewielkich ilości mięsa pozyskiwanego z małych, lokalnych gospodarstw. Fi Global podaje, że Europejczycy zjadają rocznie 70 kg mięsa, a wszyscy obywatele Unii, którzy odpowiadają za 6,8 proc. światowej populacji, odpowiadają za aż 16 proc. globalnej konsumpcji mięsa. Według „European Union agricultural outlook for 2018 – 2030 report” (Perspektywy rolnictwa w Unii Europejskiej na lata 2018 – 2030 – tłum. red.) spożycie mięsa per capita spadnie jednak do 68,6 kg w 2030 r. Coraz więcej Europejczyków deklaruje, że przechodzi częściowo lub całkowicie na dietę wegetariańską, a nawet wegańską, z obawy o swoje zdrowie.
Jak wynika z raportu GUS „Rolnictwo 2019” w Polsce spożycie mięsa w gospodarstwach domowych spadło w 2019 r. o 2 proc. – do 61 kg na osobę z 62,4 kg w 2018 r. To wyraźne odwrócenie trendu, bo do 2018 r. spożycie mięsa wzrosło o 6 proc. w porównaniu z 2003 r. Trzeba jednak pamiętać, że dane nie uwzględniają spożycia mięsa poza domem. Z drugiej strony badacze z IQS w kwietniu wskazywali, że ok. 40 proc. Polaków ogranicza spożycie mięsa lub w ogóle go nie je, a dane konsumenckie przytaczane przez firmę Mintel wskazują, że ok. 40 proc. respondentów w Polsce ogranicza spożycie mięsa w znacznej mierze ze względów zdrowotnych, środowiskowych, ale też w związku z obawą o dobrostan zwierząt. Badanie przeprowadzone w czerwcu 2020 r. przez Market Research World na zlecenie Upfield wskazuje z kolei, że okres pandemii zachęcił ponad 1/4 Polaków do ograniczenia spożycia mięsa. Aż 31,6 proc. badanych wskazuje, że w tym okresie częściej kupowało roślinne alternatywy mięsa.
Europejczycy zjadają rocznie 70 kg mięsa, a wszyscy obywatele Unii odpowiadają za aż 16 proc. globalnej konsumpcji mięsa.
W skali globalnej nie ma jednak szans na szybką zmianę. Spożycie mięsa na świecie systematycznie rośnie, szczególnie w Chinach. Według FAO światowa produkcja mięsa ma wzrosnąć z 300 mln ton w 2015 r. do 376 mln ton w 2030 r. Zmienia się jedynie struktura spożycia, w której drób zastępuje wołowinę czy wieprzowinę.
Wpływ na rolnictwo
Paradoksalnie w osiągnięciu klimatycznych celów Unii Europejskiej najbardziej mogliby pomóc sami rolnicy. Budżet Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2021 – 2027 wynosi 350 mld euro, przy czym na cele związane z klimatem rolnicy dostaną ok. 100 mld euro. Przykładem nowego, zielonego modelu biznesowego ma być sekwestracja dwutlenku węgla przez rolników i leśników. Komisja Europejska założyła, że państwa członkowskie mogłyby zaprojektować dopłaty do pochłaniania emisji CO2, ale wymogiem jest odpowiedni system certyfikacji. Takimi certyfikatami mogłyby być zainteresowane przedsiębiorstwa prywatne.
Według FAO światowa produkcja mięsa ma wzrosnąć z 300 mln ton w 2015 r. do 376 mln ton w 2030 r.
Bez „kija” w postaci dodatkowych opłat, osiągnięcie założonych do 2030 r. celów jest mało realne. Chodzi o redukcję emisji w rolnictwie o 20 proc., zmniejszenie aż o 50 proc. zużycia pestycydów, nawozów o 20 proc. i o 50 proc. sprzedaży środków przeciwdrobnoustrojowych stosowanych w hodowli zwierząt i akwakulturze. Cel dla ekologicznych upraw wynosi 25 proc. gruntów rolnych.
Budżet Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2021 – 2027 wynosi 350 mld euro, przy czym na cele związane z klimatem rolnicy dostaną ok. 100 mld euro.
Jak wynika z raportu Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych, zapewnienie, by łańcuch żywnościowy – od produkcji przez transport, dystrybucję, marketing, po konsumpcję żywności – miał neutralny wpływ na środowisko, będzie jednak bardzo trudne. Jak ocenili analitycy, wymuszenie redukcji emisji w rolnictwie poprzez nałożenie podatku od emisji spowodowałoby spadek produkcji i dochodów rolników, szczególnie najmniejszych gospodarstw. Wprowadzenie bezpośredniego podatku na poziomie ok. 20 euro/tonę CO2 zwiększyłoby koszty sektora o 2,78 mld zł rocznie (to wielkość bliska 10 proc. przychodów gospodarstw rolnych), co podkopałoby konkurencyjność polskiej żywności. Przy czym zmiana modeli biznesowych, również w rolnictwie, z powodu zmian klimatu, jest już wyłącznie kwestią czasu.