Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Coraz więcej chińskiego kapitału w USA

Chińskie inwestycje w Stanach Zjednoczonych się zmieniają – coraz częściej firmy prywatne wchodzą tam, gdzie do tej pory próbowały działać państwowe molochy. To może pomóc m.in. w przejęciu większej części rynku budowy i remontów infrastruktury, który na świecie Chińczycy już opanowali.
Coraz więcej chińskiego kapitału w USA

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Ameryka pozostaje najważniejszym krajem dla zagranicznych inwestorów, ale konkurencyjne warunki w innych państwach zmniejszyły udział USA w przyciąganiu globalnych bezpośrednich inwestycji z 39 proc. w 1999 roku do 17 proc. w roku 2012. Wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych na świecie w 2009 roku – w czasie kryzysu finansowego – spadła o 1/3. Załamanie najbardziej jednak odczuły Stany Zjednoczone. Napływ obcego kapitału do USA zmniejszył się o ponad 50 proc. Było to przede wszystkim wynikiem kryzysu w Unii Europejskiej – europejskie firmy były zawsze liderem inwestycyjnym w USA. Lukę zaczynają wypełniać Chińczycy. (>>zobacz też: Książę William zaprasza chiński biznes)

Rok 2014 był trzecim z kolei rekordowym dla chińskich inwestycji w USA – zarówno bezpośrednich, jak i pośrednich (z wyłączeniem skupowania obligacji). Wartość nowych inwestycji bezpośrednich sięgnęła 17 mld dol. Obyło się przy nich bez większych problemów czy skandali, jakie zdarzały się w przeszłości – najczęściej z prowadzonym przez obie strony cybernetycznym szpiegostwem. Uwagę natomiast przykuło przejęcie przez Chińczyków starej amerykańskiej sieci detalicznej Smithfield Foods.

Wartość inwestycji pośrednich ma według szacunków chińskiego rządu przekroczyć w 2015 r. wartość inwestycji bezpośrednich w firmy w USA. W sierpniu 2014 r. wartość wszystkich bezpośrednich inwestycji poczynionych przez chińskie firmy za granicą sięgnęła 78,34 mld dol. Rok wcześniej kwota ta była o 1,8 proc. wyższa. W tym samym czasie wartość inwestycji pośrednich wzrosła o 15,3 proc., do kwoty 65,17 mld dol.

Największą transakcją była inwestycja bezpośrednia – przejęcie kanadyjskiej kompanii naftowo-gazowniczej Nexen przez CNOOC za sumę 15,1 mld dol., natomiast najwięcej inwestycji Chińczycy ulokowali w USA.

Zaczęło się od nabycia przez Lenovo IBM-owskiej spółki ThinkPad i stopniowo rosnących inwestycji w sektorze finansowym. Od 2005 roku ich wartość urosła do 21,5 mld dol. Największe były inwestycje poczynione przed kryzysem 2008. Od tamtej pory szybciej rosną inwestycje w dwa sektory – nieruchomości i energetykę. Na koniec 2014 r. miały wartość 27 mld dol. W tej kwocie 22 inwestycje o wartości 14,8 mld dol. przypadły na zakup nieruchomości, a 13,6 mld dol. ulokowane zostało w 19 nowo otwieranych odwiertach ropy i gazu z łupków.

Chińczycy na Pulaski Skyway

do Ameryki Chińczyków przyciągają głównie technologia i łatwy dostęp do surowców. Na świecie chińskie firmy celują w projektach infrastrukturalnych – wartość ich inwestycji w budowę i naprawę dróg, mostów, portów, lotnisk w ponad 70 krajach na całym świecie wrosła w 2014 roku do 125 mld dol. W USA w 2005 roku takie projekty przedstawiały wartość 4 mld dol., a w roku 2014 już ponad 30 mld dol.

System amerykańskich dróg to ponad 4 mln mil, czyli blisko 6,5 mln km. Samo utrzymanie tego systemu (konserwacja i naprawy) ma do 2020 roku kosztować 1 bln dol. Republikanie blokują rządowe projekty uruchomienia gigantycznych federalnych inwestycji w infrastrukturę, uznając je za nieefektywne. Dziury tymczasem trzeba łatać, a projekty infrastrukturalne najczęściej zależą od władz stanowych. Jako że takie projekty stały się znakiem firmowym chińskich firm, oferują one nie tylko dobre ceny, lecz również doświadczenie. Coraz częściej zatem wygrywają przetargi na kontrakty inżynieryjno-budowlane na amerykańskie drogi i mosty. Z dużych i znanych obiektów jak dotąd naprawili i odświeżyli most im. Alexandra Hamiltona w Nowym Jorku i Pulaski Skyway w New Jersey.

>>czytaj również: USA mogłyby pożałować uwolnienia kursu renminbi

Zmienia się struktura chińskich inwestycji w USA, a także zwiększa się w nich udział prywatnych chińskich firm. Wcześniej inwestycje były zdominowane przez przedsiębiorstwa państwowe, a w minionych dwóch latach prywatne projekty stanowiły już ponad 60 proc. To pomaga chińskim inwestorom, ponieważ Amerykanie nie wierzą, że biznes z firmami sterowanymi bezpośrednio przez państwo może się udać. Że mają rację, świadczy fakt, że w minionej dekadzie nie powiodły się. Inwestycyjne projekty Chińczyków o wartości ponad 30 mld dol. Głównie z powodów państwowych regulacji i po amerykańskiej, i po chińskiej stronie.

Odium ingerencji chińskiego państwa w biznes i rosnące zaangażowanie chińskich firm w projekty infrastrukturalne w USA budzi polityczne obawy w Waszyngtonie. Problem mogłoby rozwiązać dwustronne amerykańsko-chińskie porozumienie o wzajemnych inwestycjach, ale jest ono negocjowane jod 2008 roku bez efektów. Amerykanie wciąż mają problem z państwową własnością w chińskiej gospodarce. Niemniej rosnąca wartość inwestycji prywatnych budzi nadzieję, że strona chińska może zliberalizować swoje podejście do współpracy z USA.

Mimo że chińskie inwestycje są w centrum publicznej uwagi, nie stanowią one jeszcze dużej siły w amerykańskiej gospodarce. Zagraniczne firmy jako całość już tak. Dają zatrudnienie 5,6 mln Amerykanów, czyli pracuje dla nich około 5 proc. zatrudnionych w USA. Firmy te pochodzą ze 115 krajów i z 445 kompleksów regionalno-miejskich i miejskich aglomeracji. W 2011 roku, kiedy amerykańscy producenci odnotowywali najniższe wskaźniki w dekadzie, zagraniczne firmy wypełniły 15,2 proc. rocznych inwestycji w akcje kapitałowe w porównaniu do 6,2 proc. udziału w całej wartości dodanej. W następnym roku ponad 80 mld dol. inwestycji zagranicznych stanowiło 48 proc. rocznej wartości dodanej w wytwórczości. Obecnie ponad 18 proc. wszystkich amerykańskich pracowników zatrudnionych w sektorze wytwórczym pracuje dla firm zagranicznych (w latach 90. XX w. było to 12,5 proc.).

Zagraniczne firmy w Ameryce przyczyniają się też do postępu technologicznego. Konieczność poszukiwania przewagi konkurencyjnej sprawia, że ich udział w całościowych wydatkach na badania i rozwój (R&D) jest proporcjonalnie trzykrotnie wyższy niż ich udział w wartości dodanej: w 2012 roku firmy zagraniczne wydały na ten cel 45 mld dol., co stanowi prawie 19 proc. wszystkich nakładów poczynionych w USA na R&D. Ta aktywność, jak również fakt, że zagraniczne firmy przynoszą swoje inwencje, które są podejmowane przez lokalny biznes, poprawia konkurencyjność całej gospodarki. W latach 1987–2007 ich udział we wzroście gospodarczym wyliczono na było to 12 proc.

Zagraniczne firmy przyczyniają się także do podwyższenia salda handlu zagranicznego – ich eksport z USA stanowi około 20 proc. całego eksportu Ameryki.

Pieniądze są, znaczenia brak

Według wyliczeń Brookings Institute pośród 445 aglomeracji, z których wywodzą się firmy inwestujące w USA, najwięcej amerykańskich pracowników zatrudniają firmy z aglomeracji Tokyo (37,2 mln mieszkańców), Lodynu (8,5 mln) i Paryża (10,7 mln populacji).

Siedem japońskich firm, które mają siedzibę w Tokyo (Hitachi, Mitsubishi, Honda, Nissan, Canon, Toshiba i detalista 7-Eleven), daje zatrudnienie 490 tys. amerykańskich pracowników.

Londyn jest siedzibą naftowych gigantów Shell i British Petroleum, banków HSBC i Royal Bank of Scotland, Intercontinental Hotels i dwóch firm z sektora instrumentów precyzyjnych – BAE Systems i Invensys – które łącznie zatrudniają na amerykańskiej ziemi 460,7 tys. pracowników.

Paryż (firmy usług hotelowo-restauracyjno-cateringowych Accord czy Sodexo, infrastruktury IT Veolia, konsultingowa Capgemini, telekomunikacyjna Alcatel-Lecunt i bank BNP Paribas) w sumie daje zatrudnienie prawie 430 tys. Amerykanów. Następne miejsca zajmują firmy z kanadyjskiego Toronto – 256 tys. pracowników Royal Bank of Canada, TD Bank, dostawcy samochodowych podzespołów Magna i Martinrea, Thomsona Reutersa), Amsterdamu – 231 tys. (sklepy Ahold, agencja zatrudnienia Randstad, ubezpieczeniowy ING, wielobranżowy kolos Unilever i chemiczna AkzoNobel). Na liście następnych najbardziej zaangażowanych w USA aglomeracji są dwie niemieckie (zagłębie Ren-Ruhra i Badenia-Württembergia), Bruksela, Dublin, region południowo-wschodniej Anglii. Geograficznie chińskie inwestycje w USA poczynione od 2005 roku koncentrują się w Nowym Jorku, Texasie, Virginii, Kalifornii i Illinois. Nie ma natomiast jeszcze jednej dużej aglomeracji chińskiej, której firmy miałyby znaczący udział w gospodarce USA.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi