Rola cyfrowego euro w płatnościach detalicznych
Kategoria: Trendy gospodarcze
(©Envato)
„Każdy człowiek idąc przez życie wypełnia szereg formularzy, które trafiają do różnych rejestrów… I tak oto, od każdego człowieka rozchodzą się we wszystkie strony setki małych niteczek, tworząc razem miliony splątanych nici. Gdyby nagle wszystkie one stały się widoczne, całe niebo wyglądałoby jak pajęcza sieć” – napisał Aleksander Sołżenicyn w „Oddziale chorych na raka”.
Nowa era komunikowania
Urodzenie się człowieka powoduje wyprodukowanie pierwszych informacji o nim. To ten moment otwiera w cyberprzestrzeni naszą indywidualną „teczkę”, która w miarę upływu czasu robi się coraz grubsza.
Po pierwszym dokumencie, jakim jest akt urodzenia, napływają następne: arkusze ocen ze szkół, ubezpieczenia zdrowotne, umowy kupna-sprzedaży, świadectwa pracy, tabele zarobków, dowody rejestracji samochodów, mandaty, karty kredytowe, paszporty, akty małżeństwa i zgonów etc.
Zmiany technologiczne, polityczne, społeczne i kulturowe odpowiadają na pytanie, dlaczego ludzie zapamiętują i zapominają. Z pomocą przychodzi tu cyberpamięć, używana w mediach i w literaturze naukowej. Znacząca część intelektualnego dorobku ostatnich dziesięcioleci przechowywana jest obecnie w postaci cyfrowej. To zasługa technologii informatycznych i telekomunikacyjnych.
Dzięki nim, internet mógł otworzyć nową erę globalnego komunikowania i globalnej pamięci. Cyberpamięć nabrała szerokiego znaczenia i stała się powszechnie stosowana.
Mnemoniczna funkcja przestrzeni (zespół sposobów ułatwiających zapamiętywanie) była już ceniona w starożytnej Grecji i Rzymie. Metoda loci (technika, która korzysta z wizualizacji obrazów i skojarzeń w celu zapamiętania zwrotu albo idei) wykorzystuje wyimaginowaną przestrzeń i jej ciągłość przestrzenną do kodowania informacji oraz wiedzy. Przestrzeń fizyczna, czyli muzea, archiwa, cmentarze, także była używana jako narzędzie poznawcze do gromadzenia i poszukiwania informacji i wiedzy. Cyfrowa reprezentacja informacji i wiedzy pozwala odzwierciedlać świat rzeczywisty w formie symbolicznej.
Martwe dusze w cyberprzestrzeni
Tymczasem media donoszą, że w cyberprzestrzeni coraz bardziej obecni stają się zmarli. W 2012 r. szacowano, że liczba „martwych” profili na Facebooku będzie wzrastać w tempie 19 tys. dziennie. Pod koniec stulecia, w zależności od tempa wzrostu wszystkich użytkowników Facebooka, liczba martwych profili prawdopodobnie przekroczy liczbę pozycji żywych użytkowników, tworząc w ten sposób rodzaj „cyfrowego cmentarza”.
Cmentarz ten nie powinien nam się kojarzyć z fizyczną przestrzenią cmentarza, bowiem cyberprzestrzeń stała się swego rodzaju naczyniem pamięci. Starożytni pisarze i filozofowie mówili, że człowiek nie całkiem umiera, gdy zostaje w pamięci.
Cyfrowe życie po śmierci obejmuje szeroki zakres podmiotów: od małych aplikacji typu startup, takich jak Afternote i Departing.com, po gigantów technologicznych, takich jak Facebook i Google. Można założyć, że interesy ekonomiczne tych firm mogą odgrywać znaczącą rolę w kształtowaniu charakteru obecności zmarłych online.
Ta sytuacja otwiera możliwości dla przedsiębiorstw komercyjnych zarówno w zakresie mnemoniczności, jak i monetyzacji cyfrowego życia pozagrobowego zmarłych użytkowników internetu. Przedsiębiorstwa komercyjne były jednymi z pierwszych, które dostrzegły wyzwania i szanse wynikające ze wzrastającej liczby zmarłych użytkowników w sieci. Początkowo radzenie sobie ze zmarłymi użytkownikami wydawało się stanowić problem dla firm, ale wkrótce doprowadziło to do rozwoju szeregu innowacyjnych usług.
Dla przykładu, w 2009 r. Facebook zaczął pozwalać pogrążonym w żałobie członkom rodzin na przekształcanie profili swoich zmarłych w miejsca pamięci, w przestrzenie do spotkań, opłakiwania i zbiorowego „utrzymywania kontaktu” ze zmarłymi. Podobnie Google uruchomiło to, co nazywa się menedżerem nieaktywnych kont: automatyczną informuję o śmierci użytkownika.
Kultura celebrytów
Prekursorem komercjalizacji cyfrowych danych jest kultura celebrytów. Cyfrowe technologie informacyjno-komunikacyjne ogromnie potęgują zjawisko celebrytów. Daje to początek nowym formom obecności i komunikacji ze zmarłymi (np. śmierć Davida Bowiego i Prince’a), zwłaszcza pod względem wspólnej żałoby oraz upamiętnień. Komercjalizacja przemysłowa życia pozagrobowego jest dobrze znanym zjawiskiem. Sławni ludzie mogą nadal przynosić zyski po swoim odejściu z tego świata. Według Forbesa Michael Jackson „zarobił” ponad 140 mln dol. po swojej śmierci w 2009 r. Podobnie John Lennon pośmiertnie zarobił 12 mln dol., a Albert Einstein – 11 mln dol.
Zobacz również:
Bezpieczny biznes w erze cyfrowej – przegląd regulacji i polityki prywatności
Media cyfrowe i społecznościowe zmieniają sposób, w jaki opłakuje się gwiazdy i czyni je obecnymi w społeczeństwie. Dziś każdy, kto posiada komputer, może korzystać ze strategii komunikacji podobnych do tych stosowanych przez gwiazdy. Zatem to, co wcześniej było przywilejem celebrytów, czyli posiadanie publiczności i zarejestrowanego życia, stało się zdemokratyzowane.
Użytkownicy sieci społecznościowych, pozostawiając o sobie informacje online po śmierci, tworzą rodzaj informacyjnego życia pozagrobowego. To ono było wcześniej zarezerwowane dla gwiazd, teraz staje się coraz bardziej dostępne dla tzw. szarego społeczeństwa.
Podobnie jak w przypadku sporów o prawa autorskie i tantiemy celebrytów, zaczęły pojawiać się również konflikty prawne dotyczące zasobów informacyjnych pozostawionych przez zwykłych użytkowników internetu. Większość treści przez nich generowanych jest współwłasnością platformy, na której są przechowywane.
Korporacje internetowe często uzyskują pełne prawa do informacji o użytkowniku w przypadku jego śmierci. Powoduje to sytuacje, które przypominają typowy konflikt między wytwórniami płytowymi a członkami rodzin zmarłych artystów muzycznych. Naukowcy zajmujący się polityką cyfrową podkreślają alarmujący brak przepisów potrzebnych do rozwiązania konfliktu dotyczącego dziedzictwa danych. Nie ma też utwierdzonych norm moralnych z zakresu dziedziczenia danych internetowych.
Infraetyk
Etyka skupia się na ludzkim charakterze i cnotach osobowych: Kim jestem? Kim powinienem być? Czy jestem dobrym człowiekiem? Jest też etyka postępowania w sieci. Co powinienem czynić? Jak mam zareagować? Z kim wchodzić w relacje? Jaka jest właściwa odpowiedź w danej sytuacji? Luciano Floridi, profesor filozofii i etyki informacji na Uniwersytecie w Oksfordzie, kierujący Laboratorium Etyki Cyfrowej w Oxford Internet Institute, wskazuje na potrzebę stworzenia etycznej infrastruktury – infraetyki. Sama infrastruktura nie jest jeszcze etyczna, ale umożliwi etyczny rozwój człowieka.
Mówi się, że należy stworzyć warunki, które ułatwiałyby ludziom robienie właściwych rzeczy, a utrudniały robienie złych. Prof. Floridi wyjaśnia też, że powinniśmy odnosić się do danych prywatnych jako do naszych w sensie „naszego ciała”, a nie „naszego samochodu”. Jesteśmy naszą własną informacją, a nasze dane osobowe są naszymi ciałami informacyjnymi. Musimy mieć prawo do kontrolowania własnej tożsamości, którą, według Floridiego, należy rozumieć jako strukturę informacyjną i jako narrację utworzoną ze wszystkiego, co ją definiuje. To mogą być wspomnienia, informacje biometryczne, historie wyszukiwania danych społecznych etc.
Przejęcie kontroli nad aktywnością życiową danej osoby lub naruszenie jej prywatności informacyjnej jest zatem agresją nie tylko wobec konkretnej osoby, ale także wobec godności ludzkiej. Utrzymanie godności ludzkiej oznacza pozostanie panem swojego istnienia, własnej „podróży” przez świat. W przeciwieństwie do koncepcji własności, dotyczy to nie tylko żyjących, ale również tych, których już nie ma na świecie. Ciało informacyjne (nieorganiczne) nadal ma prawo do traktowania z szacunkiem godnym (martwego) człowieka.
Jaka powinna być rola przedsiębiorstw komercyjnych w zarządzaniu danymi zmarłych? W jaki sposób projektujemy infrastrukturę społeczną, ekonomiczną i regulacyjną, która zapewni szacunek ze strony branży?
Dopiero zaczęliśmy zajmować się tymi pytaniami w dojrzałych społeczeństwach informacyjnych. Dwie rzeczy są już jasne: internet nadal będzie integralną częścią codziennego życia i ludzie (przynajmniej w organicznym sensie) będą nadal umierać. Umarli zaś są i będą coraz bardziej obecni w sieci. To od nas jako społeczeństwa zależy, w jakim stopniu i w jakich okolicznościach ta obecność ma być pod wpływem branży, która pośredniczy.
Zobacz również:
Ciemne chmury nad TikTokiem
Ludzka śmierć we współczesnym społeczeństwie przechodzi kulturową i społeczną transformację. Cyfrowa śmierć nie tylko zmienia idee, przekonania i koncepcje śmierci w społeczeństwie, ale także kształtuje oraz zmienia relacje między żywymi a umarłymi. Życie nasycone cyfrowo wpływa na wszystkie obszary śmierci; tych, którzy mają umrzeć, a także tych, którzy są w żałobie.
Nadto śmierć cyfrowa wpływa na profesjonalistów i instytucje, od szpitali po domy pogrzebowe i zakony religijne pracujące ze śmiercią oraz zmarłymi we współczesnym społeczeństwie.
Cyfrowe życie pozagrobowe
Termin „życie pozagrobowe” jest znany większości z nas, ale co z „cyfrowym życiem pozagrobowym”? Kiedy ktoś, na kim nam zależy, umiera, możemy zastanawiać się, co będzie dalej. Na myśl przychodzi idea życia pozagrobowego. Zastanawiamy się wtedy: czy życie pozagrobowe istnieje? Czy istnieje życie po śmierci? Jeśli istnieje to, co ono oznacza dla zmarłych, a co oznacza dla żyjących? Czy życie pozagrobowe może oznaczać, że ci, którzy umierają, mogą jakoś pozostać wśród nas, żyjących?
Podczas gdy koncepcja życia pozagrobowego zazwyczaj oznacza przetrwanie duszy lub sumienia po śmierci fizycznej, termin „cyfrowe życie pozagrobowe” zaczął obejmować znacznie więcej niż abstrakcyjną ideę kontynuacji istnienia po życiu. Przyjmuje się, że umiera osoba fizyczna, zaś jej postać może żyć w pamięci albo umrzeć poza pamięcią.
Robert Penn Warren w powieści „All the King’s Men” napisał: „A wszyscy zmarli wcale nie żyją w przeszłości, dopóki nasze ich opisanie nie da im życia”. Z jego słów wynika, że postać z każdego czasu łatwo ożywić i łatwo uśmiercić, zabić, wtrącić w niepamięć.
Cyfrowe życie pozagrobowe jest zarówno wytwarzane, jak i kształtowane przez cyfrowy stan współczesnego społeczeństwa –jest produktem ubocznym cyfrowego życia. Powiązane jest też z danymi, usługami cyfrowymi i platformami, a także urządzeniami cyfrowymi, które wraz z interakcją społeczną, sposobem, w jaki ludzie wchodzą z nimi w interakcje, tworzą to, co można nazwać cyfrowym życiem pozagrobowym.
Cyfrowe życie pozagrobowe niesie zatem cechy cyfrowe. Czym zatem one są? Po pierwsze, cyfrowe życie pozagrobowe jest w swej naturze bardzo materialne. Być może najłatwiejszym sposobem myślenia o materialnej naturze cyfrowego życia pozagrobowego jest myślenie o wszystkich cyfrowych śladach, które pozostawiamy, takich jak zdjęcia i filmy, wiadomości osobiste, profile w mediach społecznościowych itd. Tworzone w trakcie życia w najbardziej zwyczajnych kontekstach, wśród rodziny i przyjaciół, często nie mają na celu stać się częścią jakiegokolwiek życia pozagrobowego.
Dane te mogą zatem obejmować również najbardziej osobiste i intymne interakcje społeczne i komunikację, które często się kumulują przez lata korzystania z technologii medialnych i komunikacyjnych. Żyjący jednak rzadko kiedy poświęcają wiele uwagi idei, że ich dane przetrwają dłużej niż oni, nie wspominając o dokładnym zastanowieniu się nad tym, co się z nimi stanie, gdy już ich nie będzie.
Po drugie, to, z czego składa się cyfrowe życie pozagrobowe, nie jest wyraźnie ograniczone ani określone, ale raczej zmienia się z każdą interakcją. Dla przykładu, publiczna i gwałtowna śmierć może być łatwo uchwycona przez widzów i osoby postronne na ich smartfonach. Chociaż te obrazy niewątpliwie mają również moc świadka i znaczenie w poszukiwaniu sprawiedliwości, mimo to przyczyniają się do cyfrowego życia pozagrobowego ofiar.
Zobacz również:
Technologiczne innowacje – udogodnienie czy uzależnienie
Cyfrowe życie pozagrobowe danej osoby nadal ewoluuje po śmierci i nie jest stałe ani niezmienne. Odzwierciedla również tych, którzy z nim wchodzą w interakcję: dla pogrążonych w żałobie cyfrowe życie pozagrobowe ich zmarłych może być doświadczane na różne sposoby (np. pocieszenie, wspomnienie, ból, ulga, ambiwalencja), ale dla tych, którzy nie są osobiście związani ze zmarłymi, cyfrowe życie pozagrobowe może reprezentować nic więcej niż cyfrową treść do edycji, recyklingu, ponownego opublikowania i wykorzystania.
Te cechy danych cyfrowych, ich podatność na zmiany i zmienność, sprawiają, że cyfrowe życie pozagrobowe jest podatne na manipulację. Dla przykładu, zgony, które zyskują szeroki rozgłos w mediach, mogą obejmować obrazy zmarłych, a czasami obrazy umierania. Ponieważ dane są łatwo edytowalne i udostępniane ponownie, fragmenty materiału cyfrowego, dotyczącego zmarłych, mogą zostać wyrwane z kontekstu lub poddane rekontekstualizacji w niepożądany sposób.
Poza kontrolą
Nie jest niczym niezwykłym, że obrazy ofiar publicznej śmierci pojawiają się np. w memach, gdzie mogą pozostać w obiegu, ponieważ moderowanie treści online jest bardzo trudne. Pokazuje to nie tylko sposoby, w jakie cyfrowe życie pozagrobowe może ewoluować po śmierci, przy czym każda interakcja i nowa iteracja je wzbogacają, ale także to, jak cyfrowe życie pozagrobowe może być poza kontrolą i potencjalnie rozproszone na wielu platformach i urządzeniach.
Podczas gdy cyfrowe życie pozagrobowe może być źródłem pocieszenia dla jednych, dla innych może być również problematyczne. Zmarli bowiem nie zawsze są twórcami cyfrowego materiału, odnoszącego się do nich, materiał przyczyniający się do czyjegoś cyfrowego życia pozagrobowego może być tworzony przez innych, za wiedzą lub bez wiedzy i zgody zmarłego lub może być tworzony po jego śmierci.
W bardziej problematycznych przypadkach, gdy gwałtowne zgony są rejestrowane i udostępniane publicznie online nie przez osoby postronne, ale przez sprawców, pojawiają się też inne pytania. Jaki rodzaj obecności lub pamięci zmarłych przekazuje lub konstruuje cyfrowe życie pozagrobowe? Jakie są implikacje dla spuścizny zmarłych, gdy cyfrowe życie pozagrobowe jest tworzone przez nieznanych innych, rozdrobnione, rozproszone i pośmiertnie ponownie wykorzystywane?
Pytania te mają konsekwencje zarówno dla żywych, jak i zmarłych. Badania nad cyfrowym życiem pozagrobowym są stosunkowo nowym zjawiskiem i obejmują wiele dyscyplin, od studiów nad śmiercią po studia nad mediami i komunikacją.
Treści mediów – starych i nowych – są ulotne jak pustynny piasek. Nawet nagrobek, który jest wyjątkowo trwały, wymaga konserwacji, aby podtrzymywać pamięć o zmarłych. Media cyfrowe również wymagają konserwacji: dostosowywania formatów plików, zapewniania przyszłej czytelności i konserwacji niezbędnej infrastruktury (prąd, połączenie internetowe). Te aspekty konserwacji są bardzo materialne, podobnie jak firmy, które są właścicielami, projektują i kontrolują platformy, na których takie cyfrowe ślady są tworzone, rozpowszechniane i przechowywane.
Wszystkie te elementy pokazują, w jaki sposób cyfrowa wytrzymałość danej osoby zależy od pracy innych. Jesteśmy zależni od innych, aby utrzymać nasze ślady, a także aby być zapamiętanym w znaczący sposób.
Koszt nieśmiertelności
Dalsze rozważania nad materialnością cyfrowych pozostałości ujawniają dodatkowe pytania dotyczące pracy innych i kwestii solidarności. Cyfrowa nieśmiertelność, jak dobrze wiemy, ma materialny koszt. Do regularnej pracy farm serwerów potrzeba tysięcy galonów świeżej wody; produkcja urządzeń niezbędnych do tworzenia, używania i przechowywania naszych cyfrowych śladów wiąże się z ciągłym wydobywaniem minerałów, łańcuchami dostaw oraz eksploatacją zarówno zasobów ludzkich, jak i naturalnych.
Wszystko to rodzi dodatkowe pytania dotyczące nieśmiertelności i solidarności. Oprócz innych wyzwań, jakie niesie ze sobą potencjalna pośmiertna cyfrowa wytrzymałość jednostek, badanie cyfrowej nieśmiertelności wymaga również rozważenia potencjalnych kosztów środowiskowych i społecznych związanych z rzeczywistym podtrzymywaniem pamięci jednostki w przyszłości.
Technologie mogą symulować głos i wygląd osób, które już nie żyją, ale czy mogą naśladować osobowość zmarłych postaci? Jeśli chodzi o ten aspekt, istnieją już platformy, które pobierają cyfrowy ślad pozostawiony przez osobę w trakcie jej życia i wprowadzają go do opartego na sztucznej inteligencji interfejsu ChatBota, który, czerpiąc z generatywnej sztucznej inteligencji (takiej jak ChatGPT), może tworzyć nowe treści na podstawie wzorców zachowań osoby, która zmarła.
Zobacz również:
Social media pod dyktando
Nie powinno nas to dziwić. Netflix, Facebook, Google, TikTok, Instagram i inne są już w stanie rozpoznać nasz gust muzyczny lub filmowy, określić nasze poglądy polityczne i przewidzieć nasze zachowania konsumenckie za pomocą podobnych procesów. Wiedzą, co kochamy lub nienawidzimy, co nas śmieszy i co nas porusza, ale także kiedy reagujemy gniewem, podziwem, obojętnością lub entuzjazmem. Dlatego stworzenie awatara, który wygląda jak my, brzmi jak my, a nawet myśli jak my za naszego życia i po naszej śmierci, nie jest już wyzwaniem technologicznym.
Ta technologiczna wizja dobrze pasuje do niektórych współczesnych podejść do żałoby i opłakiwania. Terapeutyczne podejścia XX w., zgodnie z którymi żałobnicy powinni pozwolić zmarłym odejść i żyć dalej, są stopniowo zastępowane przez inne rozumienia, z których jednym jest teoria kontynuowania więzi. Profesjonaliści w dziedzinie żałoby i opłakiwania uznają dziś, że chociaż śmierć może być końcem życia, nie zawsze oznacza koniec relacji, ponieważ mogą one trwać nawet po śmierci.
Poradniki tzw. grup alternatywnych doradzają, co zrobić, aby nie zaplątać się w informacyjne sieci. Sposób jest prosty. Nie korzystać z bankomatów, nie brać kredytów, płacić gotówką, nie jeździć samochodem. Nie ubezpieczać się i nie chorować, unikać kontaktu z policją, przestrzegać prawa, nie korzystać z telefonu, często zmieniać adres, nie zostawiać śladów na piśmie, ukryć się w innej tożsamości itd. Wszystko zależy od tego, ile informacji chce się mieć i ile prywatności chce się ochronić i zostawić po swojej śmierci.
Internet istnieje od co najmniej dwóch dekad, ale ciągle się zmienia i niektórzy nadal postrzegają go jako innowacyjny, a czasem niezrozumiały. Chociaż generatywna sztuczna inteligencja istnieje od niedawna, w ostatnich miesiącach stała się dostępna również dla zwykłych użytkowników i przeszła niezwykły rozkwit. I chociaż możemy uznać za wydajne używanie narzędzi AI do pisania kodu, listów, a nawet komponowania muzyki i rysowania obrazów, to jednak jest coś przerażającego w oddaniu naszej osobowości w ręce maszyny, której działania nie rozumiemy i bez wiedzy o tym, z jakich danych korzysta lub jak reaguje.
Chociaż wielu z nas „żyje online” i trudno nam oderwać wzrok od ekranu, dopóki żyjemy, wybieramy i kontrolujemy, które części naszego życia – naszej osobowości, naszych relacji społecznych, naszych opinii – udostępniamy online, a których nie.
Dopóki żyjemy, staramy się kontrolować informacje o nas i korzystać z naszej mocy, aby decydować, co komu mówimy, kiedy i na jakiej platformie, a także co zachowujemy dla siebie. W tej erze AI, botów i innych technologii kontrola ta może jednak zostać nam odebrana po śmierci i wcale nie jest pewne, czy chcielibyśmy, aby algorytm, jakkolwiek inteligentny by nie był, przejął kontrolę za nas.
Dostęp do informacji i ochrona prywatności świadczą w demokracjach o koniecznej równowadze między wolnością obywateli a bezpieczeństwem państwa. Powstaje pytanie, czy w dzisiejszym świecie można pozostać osobą zupełnie prywatną?
Autorka wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP.