Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Czy siły rynkowe radzą sobie z publicznymi problemami

Rynek nie rozwiązuje wszystkich problemów. Wiedzą o tym chyba wszyscy, oprócz „anarchokapitalistów”. Znaleźli się naukowcy, którzy to udowodnili, badając tzw. rynkowe interwencje z zastosowaniem narzędzi właściwych socjologii.
Czy siły rynkowe radzą sobie z publicznymi problemami

Od wielu dziesięcioleci, w różnych miejscach świata, podejmowane są próby rozwiązania różnorakich problemów publicznych przy pomocy sił wolnego rynku. A to w edukacji, a to w opiece społecznej, a to w służbie zdrowia. Na małą i na wielką skalę. Władze państwowe lub organizacje międzynarodowe starają się wykorzystać siły rynkowe do usprawnienia działania różnych instytucji, do podniesienia poziomu życia czy poprawy ochrony zdrowia.

Takim próbom przyjrzeli się na łamach książki „Can Markets Solve Problems? An Empirical Inquiry into Neoliberalism in Action” (“Czy rynek rozwiązuje problemy? Empiryczne badanie działania neoliberalizmu” – tłum. red.) Daniel Neyland, Véra Ehrenstein oraz Sveta Milyaeva. Pierwszy z autorów wykłada socjologię na Goldsmiths University of London. Véra Ehrenstein pracuje w Institute of Advanced Studies przy University College London, a Sveta Milyaeva wykłada socjologię na Bristol University.

Tańszy klimat

Siły rynkowe pod lupą

A jakież to próby? Jednym wielkim, pro-rynkowym eksperymentem było urządzenie Iraku po obaleniu dyktatora Saddama Husajna. W USA pod egidą Federal Trade Commision trwają próby komercyjnego rozwiązania licznych problemów związanych z prywatnością (a konkretnie z jej ochroną) w erze konsumpcjonizmu na wielką skalę. W Unii Europejskiej próbuje się rozwiązać problemy związane z emisją dwutlenku węgla przy pomocy prywatnych firm przemysłowych powiązanych specyficznymi więzami handlowymi w ramach EU Emissions Trading System. Globalne porozumienie firm farmaceutycznych o nazwie Advance Market Commitment ma na celu poszukiwanie szczepionki na różne choroby wirusowe. W Wielkiej Brytanii w programie UK Research Excellence Framework uczestniczą prywatne szkoły wyższe i próbują wykonywać badania naukowe naprawdę przydatne dla biznesu – stymulujące wzrost gospodarczy.

Badanie efektów działania sił rynkowych jest głównie badaniem tego, jakie skutki przynoszą uformowane relacje.

„Od wielu lat pojawiają się głosy krytyczne, wymierzone w tego rodzaju rynkowe interwencje. Wskazuje się, że niosą ze sobą rozmaite koszty społeczne, zwiększają wykluczenie społeczne, przyczyniają się do zwiększenia nierówności majątkowych czy innych. Krytycy uważają, że próbując rozwiązać jeden problem, kreują nowe, tylko innego rodzaju. My nie chcieliśmy wchodzić w buty krytyków neoliberalizmu. Postanowiliśmy wziąć po lupę te rozwiązania oraz stosowane przez nie środki, a także efekty ich działania. Sprawdziliśmy, jak rynkowe systemy interwencyjne spisują się w zakresie tworzenia konkurencji, zwrotu z inwestycji, zachowania praw własności czy swobody handlu. Dzięki takiemu podejściu unikamy tonu anty-neoliberalnego, a skupiamy się na typowej pracy naukowej, analizującej metody stosowane w ramach takich rozwiązań i rezultaty ich stosowania” – tłumaczą we wstępie Neyland, Ehrenstein oraz Milyaeva.

Zresztą, jak twierdzą autorzy, coś takiego jak wolny rynek nie istnieje. Są ludzie, instytucje i relacje między nimi. Badanie efektów działania sił rynkowych jest więc głównie badaniem tego, jakie skutki przynoszą uformowane relacje (uformowane przez prawo, zasady, kulturę oraz okoliczności). To dlatego, jak przekonują autorzy, w ekonomii warto stosować narzędzia właściwe socjologii – o czym będzie w dalszej części recenzji.

Indie: Obrotowe mocarstwo

Co ma wspólnego demokratyczny Irak ze stoczniami w Indiach

Książka „Can Markets Solve Problems?” jest zbiorem studiów przypadków. Uwagę przyciągają szczególnie dwa – nieco egzotyczne dla polskiego czytelnika. Pierwszy przykład to stocznie Hooghly w Indiach. Są swego rodzaju spółdzielnią prywatnych podmiotów, która ma za zadanie budować statki. W spółdzielni nie ma związków zawodowych ani centralnego planowania (zarządu). Wszystko odbywa się na zasadzie wolnej współpracy firm i jednostek. Kooperacja budowniczych odbywa się na terenie i z użyciem infrastruktury należącej do państwowej firmy Kolkata Port Trust, pobierającej czynsz za użytkowanie. Odkryto jednak, że prywatne podmioty wynajmujące teren zaczęły podnajmować go innym podmiotom, próbując czerpać z tego dodatkowe zyski. Poza tym w ramach swoistej specjalnej strefy ekonomicznej zaczęła rozkwitać szara strefa – pojawiło się zatrudnienie „na czarno” i to na dużą skalę. Produkowane statki są wodowane po uzyskaniu odpowiednich certyfikatów, ale ta machina ani nie działa bezbłędnie, ani z pełnym poszanowaniem prawa i zasad.

Innym niezwykle ciekawym przykładem „rynkowej interwencji” jest wspomniany już Irak. Po obaleniu Husajna amerykańska administracja zaczęła wdrażać prywatyzację na dużą skalę. Podjęła też próby integracji tamtejszego rynku finansowego ze światowym. Pojawiły się organizacje typu Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, próbujące zapewniać stabilność, ale też kierujące Irak w stronę realizacji zasad konsensusu waszyngtońskiego. Okazało się, że włożenie tamtejszych instytucji w ramy tegoż konsensusu jest bolesne zarówno dla ram, jak i instytucji. Pojawiły się np. problemy w zakresie transparentności organizacji i podawanych przez nie danych.

„Tego rodzaju przykłady doskonale wpasowują się w neoliberalną ideę kreowania mechanizmu wolnorynkowego, gdzie tylko się da, w imię wolności gospodarczej i prawa własności. Stocznie Hooghly są świetnym przykładem próby wykorzystania sił wolnej konkurencji, a Irak – sił wolnego handlu. […] Oczywiście za tymi projektami stoją wyższe cele, jak chęć przywrócenia Iraku do systemu globalnego handlu i finansów, czy ustanowienia nowych, efektywnych standardów współpracy przy budowie statków” – podkreślają Neyland, Ehrenstein oraz Milyaeva.

Progres gospodarczy osiągany pod auspicjami sił rynkowych był w ramach ich badań mierzony nie ilościowo, a jakościowo, co zawsze powoduje pewien niepokój metodologiczny.

Zarówno w tych dwóch przypadkach, jak i w wielu innych przytoczonych w książce, zastosowanie wolnego rynku jako swoistego lekarstwa na pewnego rodzaju „chorobę społeczno-gospodarczą” zawsze miało skutki uboczne. A w wielu przypadkach nie rozwiązało problemu. Okazywało się też, że te interwencje rynkowe – po pewnym czasie od ich uruchomienia – były na różne sposoby „naprawiane”: zarówno za pomocą nowych rozwiązań prawnych, jak i instytucjonalnych. „W żadnym przykładzie interwencji rynkowej sukces nie był pełen. Nie można stwierdzić, że działanie sił rynkowych pokrywało się z początkowymi oczekiwaniami” – podkreślają Neyland, Ehrenstein oraz Milyaeva. Problem w tym – jak przyznają autorzy (choć nie widzą w tym problemu) – że progres gospodarczy osiągany pod auspicjami sił rynkowych był w ramach ich badań mierzony nie ilościowo, a jakościowo, co zawsze powoduje pewien niepokój metodologiczny.

Rząd czy rynek? Odwieczne pytanie

Narzędzia socjologów mogą prześwietlać działania rynku

Omawiana pozycja jest też ciekawa właśnie z punktu widzenia zastosowanej metodologii badań. Neyland, Ehrenstein oraz Milyaeva przekonują, że ich podejścia STS (science and technology studies) – czyli narzędzi i metod badawczych socjologii oraz antropologii – świetnie sprawdza się w diagnozowaniu efektów działania sił rynkowych przy rozwiązywaniu problemów publicznych. „Istnieje wyraźna potrzeba stosowania w ekonomii środków badawczych, które będą w stanie z jednej strony spojrzeć na szeroki horyzont, a z drugiej zagłębiać się w detale. Nurt STS wydaje się wręcz idealny” – uważają.

Według autorów stosowanie STS może zwrócić uwagę na etyczny wymiar funkcjonowania sił rynkowych. „Nasza książka pozostawia szerokie pole do kontynuowania badań właśnie pod tym kątem. Robotnicy ze stoczni Hooghly mogą być bowiem traktowani jako „rynkowe sieroty”, które z jednej strony są podmiotami relacji na rynku, ale z drugiej nie mają pełnego głosu. Wyzwolony Irak staje się wtedy punktem centralnym wielkiego eksperymentu standaryzacji prawno-instytucjonalnej w imię poszerzania pola działania globalnego rynku handlowego i finansowego, który to eksperyment ma z pewnością wymiar nie tylko ekonomiczny, ale i etyczny” – podkreślają Neyland, Ehrenstein oraz Milyaeva.

Istnieje wyraźna potrzeba stosowania w ekonomii środków badawczych, które będą w stanie z jednej strony spojrzeć na szeroki horyzont, a z drugiej zagłębiać się w detale.

Chwała autorom „Can Markets Solve Problems?” za czysto naukowe podejście do tematu rynkowych interwencji. Czytając książkę, ma się wrażenie, że nie stają ani po stronie liberalnej, ani etatystyczno-socjalistycznej. Próbują zbadać kwestię „market interventions” z zimną krwią, stosując narzędzia właściwe socjologii czy antropologii (co może się nie spodobać niektórym ekonomistom). Książka jest świetnie udokumentowana, ma obszerną bibliografię – widać ogrom wykonanej pracy. Omawiana pozycja z pewnością będzie niezwykle ciekawa dla wszystkich ekonomistów oraz tych, którzy z ideologicznym zacietrzewieniem bronią wolnego rynku lub go atakują. Reszta (czyli zdecydowana większość) nie powinna jej raczej dotykać.

Otwarta licencja


Tagi