Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

Davos w Birmie

Niewiarygodne! Światowe Forum Gospodarcze z Davos, blisko 1000-osobowe gremium najpoważniejszych biznesmenów i decydentów gospodarczych na globie, zbiera się dziś w Naypyidaw, nowej stolicy Związku Mjanmy (d. Birmy). Jeszcze niedawno do tego „mirażu w dżungli” obcokrajowców w ogóle nie wpuszczano.
Davos w Birmie

Aung San Suu Kyi w Oslo. (CC By NC ND activioslo)

Przełom, formalnie, nastąpił z racji dokonywanych w tym państwie przez armię – dawniej złowrogą juntę, teraz „zliberalizowaną” – głębokich reform politycznych i gospodarczych. Faktycznie jednak przyczyny tego niebywałego zjazdu w stolicy państwa dopiero od listopada 2005 r. są bardziej prozaiczne. Poprzednie „azjatyckie Davos” obywało się w Bangkoku – i to na nie, po 24 latach zakazu opuszczania kraju – trafiła dysydentka i noblistka Aung San Suu Kyi. Zrobiła w stolicy Tajlandii furorę. Nic więc dziwnego, że gdy zaprosiła zebranych do odwiedzin jej „zdewastowanej Ojczyzny”, spotkała się z aplauzem.

Nowe Eldorado

Ten entuzjazmem, można mniemać, wywołał nie tylko apel noblistki. Otóż Mjanma, kraj 60-milionowy, jest strategicznie położona – między Chinami i Indiami, dwoma gigantami spod znaku tak teraz dynamicznych gospodarczo „wschodzących rynków”. Ponadto kiedyś, jeszcze przed dyktaturą wojskową (lata 1962-2010), była drugim po Filipinach najbogatszym krajem Azji Południowo – Wschodniej. Po trzecie, zasoby jej surowców, kamieni szlachetnych (jaspisu, rubinów, diamentów), czy cennego drzewa tekowego są wprost legendarne. A do niedawna dostęp do nich był niemożliwy, bo kraj pozostawał szczelnie zamknięty, szczególnie dla Zachodu (z czego korzystały Chiny, Singapur i Tajlandia).

Przyczyn, by teraz się udać do Naypyidaw, czy największej metropolii tego państwa, Rangunu, jest więc co niemiara.

Mjanma jest zacofana, głodna kapitałów, inwestycji, nowoczesności. O skali zapaści niech świadczy fakt, iż według właśnie wydanego raportu agencji McKinsey, udział rolnictwa w PKB nie tylko nie malał tu, jak wszędzie, ale wręcz wzrósł, z 35 proc. w 1965 r. do 44 proc. w 2010 r. W tym to roku PKB całego kraju zamknęło się sumą zaledwie 45 mld dol., a roczne dochody na głowę mieszkańca sięgały 1300 dol. To nadal jedno z najbiedniejszych państw świata, ciągle zaliczane przez ONZ do grupy państw najmniej rozwiniętych (LDC – least developed countries). Reformy z ostatnich dwóch i pół roku przyniosły tylko taki efekt, że Mjanma nie jest już zaliczana do innej nieszczęsnej kategorii – państw upadłych (failed states).

Ale do grona państw normalnych i szybko rozwijających się jeszcze jej daleko. Pół wieku wojskowej dyktatury, na dodatek przez pierwsze trzy dekady połączonej z „birmańską drogą do socjalizmu”, czyli tamtejszą odmianą realnego socjalizmu, przyniosło dewastację kraju wręcz niebotyczną. Wychodzenie z tej zapaści też będzie trwało dekady (optymistyczny McKinsey zapowiada w 2030 r. PKB czterokrotnie większe – 200 mld dol., a dochody per capita rzędu 5100 dol., ale ten dobry scenariusz wcale nie jest przesądzony).

Dlatego wielu biznesmenów traktuje ten kraj, jako nowe Eldorado, zdewastowaną ziemię obiecaną, głodną kapitału, usług, środków, finansów, wszystkiego. W kierunku Mjanmy ruszył Zachód, ruszyła też Japonia, która najwyraźniej chce zająć tam priorytetowe miejsce, okupowane do niedawna przez Chiny. W wyniku pierwszej od 36 lat wizyty japońskiego premiera Shinzo Abe, pod koniec maja, Japonia odeszła od swych głośnych pryncypiów („długi się spłaca”) i odstąpiła od egzekwowania pozostałych birmańskich długów (1,74 mld dol., po uprzedniej rezygnacji z 3,58 mld dol. w styczniu tego roku). Co więcej, podpisała kolejne już umowy inwestycyjne, na sumę 51 mld jenów (ok. 0,5 mld dol.).

Inwestorzy idą zewsząd

Japończycy mają bowiem wobec Mjanmy poważne plany. Największe japońskie konglomeraty – Mitsubishi, Marubeni i Sumitomo – już rozpoczęły budowę na 2400 hektarach w specjalnej strefie gospodarczej Thilawa, w pobliżu Rangunu. Ogromne środki przeznaczają też na odbudowę, a raczej budowę, birmańskiej infrastruktury oraz tamtejszych sieci energetycznych, albowiem kraj cierpi na niedobory elektryczności, a zaciemnione miasta i głośno pracujące nocą generatory to widok nadal tam powszechny.

Jednakże nawet entuzjastycznie nastawieni Japończycy mają wątpliwości. Jak napisał niedawno „The Economist”: „Wiele pozostaje do zrobienia. Tysiące biznesmenów lata teraz do Naypyidaw, korzystając z wahadłowych połączeń z Rangunem. Są tam przyjmowani przez ministrów oraz wysokich rangą oficjeli. Szukają nowych możliwości, ale niewielu decyduje się wkroczyć. Nawet najbardziej skorzy do tego Japończycy są arcyostrożni. Albowiem przyjmujący ich generałowie żartują, że właśnie przystąpili do NATO, tzn. postępując według zasady „żadnej akcji, tylko gadanie” (No Action, Talking Only – stąd NATO)”.

Japońską pogoń można zrozumieć. W świetle danych z początków tego roku, kraj ten był dopiero na 11. pozycji wśród inwestorów na terenie Birmy, z sumą 270 mln dol. Daleko w tyle za dwoma liderami – Chinami (14,2 mld i 33 proc. ogółu inwestycji) oraz Tajlandią (9,6 mld i 23 proc. ogółu). Ale odrobienie dystansu nie będzie łatwe.

Chiny właśnie dopinają projekt, ze swojego punktu widzenia, najważniejszy. W czerwcu, mają otworzyć nitki ropociągu i gazociągu, biegnące równolegle od miasta Sittwe w Zatoce Bengalskiej ku chińskiej prowincji Yunnan. Gdy ruszą, o tysiące kilometrów skrócą drogę drogocennych surowców energetycznych, płynących szerokim strumieniem z Bliskiego Wschodu i Afryki, których tak potrzebuje Państwo Środka.

Tajlandia też ma swoje plany. Już w 2008 r., jeszcze za dyktatury, uzyskała koncesję na budowę morskiego portu i strefy gospodarczej w Dawei, na samym południu Mjanmy, na znacznie większą skalę niż Japończycy w Thilawie (w sumie 8,5 mld dol.). Ambitne plany zakładają nawet – jako krok następny – spełnienie marzeń tajskich królów, by przeciąć wąski w tym regionie półwysep i niczym Kanałem Panamskim połączyć oceany, tym razem Indyjski ze Spokojnym.

Tyle tylko, że Tajowie – w przeciwieństwie do Japończyków – zdają się mieć mniej pieniędzy, a więcej wątpliwości. Pisał o tym niedawno na łamach poczytnego „Bangkok Post” znany analityk Thithinan Pongsudhirak, profesor ze stołecznego Uniwersytetu Chulalongkorn. Powołując się na różne ekspertyzy wskazał, że przedsięwzięcie jest ryzykowne ekologicznie, a ekonomicznie bardziej korzystne dla Birmańczyków niż Tajów. Ponadto, w pobliżu znajdują się walczące z Centralą uzbrojone oddziały mniejszości Mon – mogą wybuchnąć walki, podważając sens inwestycji.

Tu trafiamy na punkt, wydaje się, newralgiczny. Mjanma jeszcze pełną demokracją nie jest. Prawdziwie demokratyczne wybory, w tym prezydenckie, zapowiada się na 2015 r. A tymczasem jest targana wewnętrznymi konfliktami. Na północy kraju walczą Kachinowie, w wielu miejscach dochodzi do starć buddystów z muzułmanami, ale najgorzej sytuacja wygląda w państwie związkowym Rakhine (d. Arakan) na pograniczu z Bangladeszem.

Brak porozumień pokojowych z mniejszościami i zbyt powolne tempo zmian – politycznych i gospodarczych – stało się ostatnio przedmiotem ostrej krytyki władz ze strony przywódczyni opozycji Aun San Suu Kyi. Oczywiście, zwrócono uwagę, iż ta krytyka przyszła na kilka dni przed obradami Forum.

Amerykański sworzeń, chińska marchewka

Nic dziwnego, że szef resortu narodowego planowania i rozwoju gospodarczego dr Kan Zaw, odpowiedzialny za reformy gospodarcze, poczuł się w obowiązku odpowiedzieć na te zarzuty. Na specjalnej konferencji prasowej zorganizowanej przed obradami Forum w ostatnim dniu maja oświadczył, że jego zdaniem, wszystkie dotychczasowe reformy, prowadzone w sekwencji: najpierw polityczne, potem gospodarcze, „były zaaprobowane na scenie wewnętrznej (tzn. przez Aung San Suu Kyi – B.G.), a także przez naszych najważniejszych partnerów zagranicznych”.

Nie musiał dodawać, bo wszyscy zebrani na konferencji to wiedzieli, iż prezydent Thein Sein właśnie wrócił z pionierskiej wizyty do Stanów Zjednoczonych, gdzie – co było ewenementem i zwróciło uwagę światowych mediów – został przyjęty w Białym Domu przez Baracka Obamę.

Podkreślano wówczas, że pierwsza od 1966 r. wizyta w USA birmańskiego przywódcy nie tylko przebiegała w znakomitej atmosferze, ale także, jak pisał „Washington Post”, wyraźnie podkreśliła, iż Mjanma (administracja amerykańska wreszcie odeszła od tradycyjnej nazwy – Birma) ma być odtąd jednym ze „sworzni” amerykańskiej obecności w Azji. A prezydent Thein Sein kreował się w wywiadach jako przekonany reformator, zdecydowany nadal „aktywnie prowadzić reformy”.

To podczas tej wizyty wielu senatorów opowiedziało się za całkowitym już zniesieniem sankcji wobec Mjanmy, dotychczas częściowo utrzymywanych w oczekiwaniu na prawdziwą demokrację (i gospodarkę rynkową).

Wizyty Thein Seina w USA oraz japońskiego premiera Shinzo Abe w Mjanmie raz jeszcze potwierdziły ogromne, geopolityczne znaczenie Związku Mjanmy. W odpowiedzi na nie Chińczycy wyekspediowali do Naypyidaw swego specjalnego wysłannika, Yang Houlana. Są tu przecież największym inwestorem.I nie tylko o wspomniane ropociągi i naftociągi im chodzi, choć one są teraz najważniejsze. Yang też przywiózł ze sobą „marchewkę”. Zapowiedział zwiększenie chińskich inwestycji do 20 mld dol.

Wszyscy teraz zdążają do Mjanmy. Forum z Davos i jego blisko tysiąc delegatów raz jeszcze podkreśli rangę i wagę tego, dotychczas niemal zapomnianego, a tak bogatego w surowce i znakomicie położonego, państwa. Geostrategiczna rozgrywka o Mjanmę, z udziałem największego supermocarstwa oraz największego „wyłaniającego się rynku”, a także wielu innych, potężnych graczy na świecie, właśnie się zaczęła. Warto ją śledzić, bo to poniekąd papierek lakmusowy nowo kształtującego się ładu w całej Azji, a może i na globie.

OF

Aung San Suu Kyi w Oslo. (CC By NC ND activioslo)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Davos 2022 – dzień pierwszy

Kategoria: Trendy gospodarcze
Wpływ wojny w Ukrainie, niepewna przyszłość globalizacji oraz gorsze perspektywy gospodarcze to główne tematy omawiane podczas pierwszego dnia Światowego Forum Ekonomicznego w Davos.
Davos 2022 – dzień pierwszy

Davos 2022 – dzień drugi

Kategoria: Trendy gospodarcze
Podczas drugiego dnia Światowego Forum Ekonomicznego przemówienia wygłosili m.in. przewodnicząca KE, Ursula von der Leyen oraz Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO; dyskutowano także m.in. na temat globalnego kryzysu energetycznego i przeciwdziałaniu przyszłym pandemiom.
Davos 2022 – dzień drugi