Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Dobry nauczyciel daje dziecku 7 tys. dolarów

To nieprawda, że praca nauczycieli jest niewymierna. Z najnowszych badań wynika, że nawet nieco lepsi niż przeciętni mogą przynieść społeczeństwu miliony, a 80 proc. nowo zatrudnionych powinno zostać zwolnionych po roku.
Dobry nauczyciel daje dziecku 7 tys. dolarów

Marcin Zaród, Nauczyciel Roku 2013

Raj Chetty, John N, FriedmanJonah E. Rockoff, autorzy pracy „Measuring the Impacts of Teachers I: Evaluating Bias in Teacher Value-Added Estimates” (Mierząc wpływ nauczycieli – część pierwsza: Oceniając poprawność szacunków wartości dodanej nauczycieli), postanowili sprawdzić czy tzw. wartość dodana nauczycieli, czyli to, o ile ich uczniowie poprawiają wyniki w testach, jest wynikiem ich sposobu nauczania, czy też wybierania przez lepszych uczniów szkół, w których nauczyciele mają dobrą opinię. To istotne, ponieważ w wielu amerykańskich placówkach oświatowych (m.in. w Waszyngtonie i Los Angeles) właśnie owa wartość dodana jest używana to oceny belfrów.

Naukowcy wykorzystali m.in. wyniki 18 mln testów z języka angielskiego i matematyki napisanych przez ponad 2,5 mln studentów w latach 1989–2009. Analiza ostatecznie potwierdziła, że nauczyciele mogą istotnie wpływać na poprawę wyników uczniów w testach. To jednak jeszcze nie świadczy o tym, że jest to dobry sposób na ocenę jakości pracy nauczyciela, jest bowiem istotne, czy lepsze wyniki w testach przekładają się na lepsze szanse życiowe, czyli lepszą pracę, wyższe zarobki itd.

Ci sami autorzy zajęli się tym problemem w drugiej części pracy („Measuring the Impacts of Teachers II: Teacher Value-Added and Student Outcomes in Adulthood”, czyli „Mierząc wpływ nauczycieli – część II: Wartość dodana nauczycieli i jej wpływ na dorosłe życie uczniów”). Połączyli w niej analizę wyników w szkolnych testach z lat 1989–2009 z danymi o zarobkach z lat 1996–2011. Udało im się dopasować wyniki testów szkolnych do zarobków we wczesnym okresie drogi zawodowej dla około 1 mln Amerykanów. Okazało się, każdy rok nauczania przez nauczyciela, którego wartość dodana jest o jedno odchylenie standardowe wyższa, zwiększa prawdopodobieństwo, że uczeń mając 20 lat będzie studentem szkoły wyższej o 0,82 pkt proc. O tyle samo lepszy nauczyciel podnosi prawdopodobieństwo, że wieku 28 lat (najwyższy wiek, w którym były badane osoby) uczeń zarobi rocznie o 1,3 proc. więcej (za każdy rok nauki z takim nauczycielem). Gdyby ten efekt się utrzymał, to w ciągu całej kariery zawodowej uczeń dobrego nauczyciela zarobiłby o 39 tys. dol. więcej. To tak, jakby 12-latek (tyle wynosił średni wiek dzieci, których testy badano) dostał 7 tys. dol. (taka jest wartość 39 tys. dol. po zdyskontowaniu przy stopie dyskonta 5 proc. rocznie). Gdyby tylko zastąpić 5 proc. nauczycieli, których wartość dodana jest najmniejsza, z takimi o średniej wartości dodanej, to obecna wartość dochodu z całej kariery zawodowej całej klasy zwiększyłaby się o 250 tys. dol.

Kontakt z nauczycielem o wyższej wartości dodanej zwiększa także prawdopodobieństwo zamieszkania w lepszej dzielnicy (miarą jest liczba mieszkających w okolicy osób z wyższym wykształceniem) oraz udziału w planach oszczędzania na emeryturę.

Byle tylko został!

Co z tego w praktyce wynika? Załóżmy, że nauczyciel, którego wartość dodana jest o jedno odchylenie standardowe powyżej średniej, rozważa odejście ze szkoły. Szkoła powinna zapłacić mu prawie 200 tys. dol. rocznie, by został i to zakładając, że uczyłby tylko jedną klasę (każdy z 28 uczniów zyskuje w postaci życiowych zarobków 39 tys. dol., które mają obecną wartość 7 tys. dol.). Gdyby klas było więcej, a wartość dodana nauczyciela lepsza od średniej na przykład o dwa odchylenia standardowe, korzyść, jakiej przysparzałby on uczniom w postaci wyższych zarobków w przyszłości liczyłoby się w milionach dolarów. Autorzy konkludują, że podnoszenie jakości nauczycieli (mierzonej ich wartością dodaną) może mieć istotne korzyści ekonomiczne dla społeczeństwa.

Jak sprawić, by w szkołach było więcej nauczycieli o wysokiej wartości dodanej? Czy należałoby na przykład uzależnić ich pensje od poprawy wyników uczniów w testach? W wydanej przez OECD pracy „Does performance-based pay improve teaching?” (Czy uzależnienie płacy nauczycieli od efektów nauczania poprawia wyniki uczniów) autorzy – Miyako IkedaAndreas Schleicher – zauważają, że nie ma żadnej zależności między wynikami uczniów w testach PISA a istnieniem w danym kraju mechanizmów uzależniania płac nauczycieli od efektów ich pracy. Gdy jednak uwzględnimy poziom płac nauczycieli w stosunku do PKB, okaże się, że w krajach, w których płace nauczycieli są relatywnie niskie (mniej niż 115 proc. PKB na obywatela – do takich krajów zalicza się także Polska, płaca nauczyciela w naszym kraju to 96 proc. PKB per capita), studenci mają lepsze wyniki, gdy płaca jest uzależniona od efektywności nauczania. Autorzy wnioskują, że kraje, które (tak jak Polska) nie mają środków, by zapłacić wszystkim belfrom, należy rozważyć wprowadzenie takiego rozwiązania.

Co ciekawe, w krajach, w których nauczyciele zarabiają relatywnie dużo (powyżej 115 proc. PKB – np. 149 proc. w Hiszpanii, 144 proc. Japonii czy 135 proc. Holandii) uczniowie osiągają lepsze wyniki w testach, gdy pensje ich nauczycieli nie są uzależnione od efektów. Wszystkie kraje, bez względu na poziom płac nauczycieli, mogą istotnie zyskać, zwalniając z pracy tych z nich, którzy w najmniejszym stopniu poprawiają wyniki uczniów w testach.

Najsłabszych po prostu zwalniać

Magazyn „Slate” opisywał, że kiedy w 1997 r. Anthony Lombardi został dyrektorem szkoły w Queens w Nowym Jorku, tylko 37 proc. uczniów czytało na poziomie wymaganym dla swojego wieku. Obecnie jest to 90 proc. Równie dużą poprawę wyników uczniów zanotowano w testach z matematyki. Pytany o sekret sukcesu Lombardi odpowiadał: pozbyłem się niekompetentnych nauczycieli. Ci, którzy nie spełniali jego standardów, dostawali ultimatum: albo sami przeniosą się do innej szkoły, albo dostaną na piśmie niską ocenę jakości pracy, która może utrudnić im karierę. Od objęcia rządów przez dyr. Lombardiego 1/3 nauczycieli z jego szkoły wybrała transfer.

Oczywiście to nie może być rozwiązanie systemowe, ponieważ nauczyciele, którzy odeszli ze szkoły Lombardiego, obniżyli poziom w innych szkołach. Z innych badań niestety wynika, że nie da się wcześniej stwierdzić, czy kandydat na nauczyciela będzie istotnie poprawiał wyniki uczniów w testach. Tak więc jedynym sposobem jest umożliwienie swobodnego zwalniania tych nauczycieli, którzy się nie sprawdzają.

Douglas O. StaigerJonah E. Rockoff w pracy „Searching for Effective Teachers with Imperfect Information” (Poszukując skutecznych nauczycieli bez wszystkich informacji) obliczyli, że najlepszy z punktu widzenia szybkiego podnoszenia wyników uczniów w testach byłby system, w którym po roku od pierwszego zatrudnienia zwalniano by 80 proc. nowych nauczycieli, których uczniowie najmniej poprawili swoje wyniki w testach. Znając realia zawodu nauczyciela w Polsce i innych krajach (silni związki zawodowe, liczne przywileje i państwo jako pracodawca), można być oczywiście pewnym, że wprowadzenie tego pomysłu nie będzie nawet rozważane.

Marcin Zaród, Nauczyciel Roku 2013

Otwarta licencja


Tagi