Drugie dno wypowiedzi bankowych ekonomistów

Przy okazji każdego posiedzenia RPP chór bankowych ekonomistów mówi o oczekiwanych zmianach stóp procentowych. Argumentacja dotyczy kwestii makroekonomicznych, ale to pozory. Eksperci to pracownicy banków, które mają ściśle określony cel do osiągnięcia. Można go dostrzec, zagłębiając się w sprawozdania finansowe poszczególnych banków.
Drugie dno wypowiedzi bankowych ekonomistów

Fot. OF

Niedawno ekonomiści banku PKO BP opublikowali raport, w którym dowodzą, że naszej gospodarce przydałaby się znaczna podwyżka stóp procentowych. Powołują się przy tym na zasady zaznaczające się w światowej gospodarce, które uwzględniają nie tylko bieżący poziom inflacji, ale i tempo wzrostu gospodarczego oraz neutralną stopę procentową. Z raportu wynika, że stopy w Polsce powinny wynosić 5-6 proc. (obecnie 4,5 proc.). Ciekawe jest to, że w wielu krajach świata (nawet w strefie euro mamy ujemne stopy procentowe, ale to w naszych warunkach podobne posunięcie ma spowodować krach, czyli gwałtowne osłabienie rodzimej waluty.

Wróżenie z fusów

Przedstawiciele innych banków wypowiadają się w innym duchu. Citibank oczekuje wręcz obniżek – „(…) ewentualna podwyżka stóp procentowych w najbliższych miesiącach mogłaby okazać się błędem porównywalnym do tego, który EBC popełnił w 2011 roku, a krajowa RPP w 2004 roku” – głosi niedawny raport Citi Handlowego.

Z kolei, gdyby to ekonomiści BRE mieli decydować o stopach procentowych… pozostałyby one na niezmienionym poziomie.

Nie licząc obecnej niepewności związanej z gospodarką globalną (większość banków centralnych jest przez to daleka od strategii wyjścia z ultra-ekspansywnej polityki pieniężnej) spodziewamy się dalszego spowolnienia konsumpcji w gospodarce polskiej w związku z pogorszeniem sytuacji finansowej gospodarstw domowych oraz koniecznością łatania domowych budżetów. Co więcej, w 2013 roku oczekujemy wyraźnego spowolnienia aktywności inwestycyjnej w związku z „dziurą” w finansowaniu UE, a także cyklicznym przesileniem w cyklu inwestycji prywatnych, pisze Marcin Mazurek, ekonomista BRE Banku.

Podobnie uważa główny ekonomista Banku Millennium, Grzegorz Maliszewski:

Wydaje nam się, że podwyżki stóp procentowych w obecnych okolicznościach mogłyby być przedwczesne.

W jego opinii, inflacja w średnim okresie będzie stopniowo obniżać się w kierunku celu banku centralnego, a wzrost gospodarczy, choć nieco szybszy niż pierwotnie zakładano, nie będzie wywierał presji na wzrost cen. Jest to o tyle istotne, że konsumpcja prywatna wyhamowuje, oczekiwania inflacyjne stopniowo się obniżają, a dynamika płac, pomimo podwyższonej inflacji, utrzymuje się na umiarkowanym poziomie.

Paweł Muciek, zastępca Dyrektora Pionu Zarządzania Finansowego w Santander Consumer Banku twierdzi nawet, że stopy procentowe pozostaną niezmienione przynajmniej do końca 2012 roku.

Nie wykluczam jednak jednej lub dwóch podwyżek stóp o 25 punktów bazowych w tym roku, jeżeli inflacja uporczywie pozostawałaby powyżej celu inflacyjnego (3,5 proc.) i jednocześnie nie zmaterializowałyby się scenariusze silnego obniżenia wzrostu gospodarczego.

Analiza niuansowa

Dlaczego ekonomiści PKO BP postanowili popłynąć pod prąd rynkowi? Wcale nie dlatego, że w skonsolidowanym sprawozdaniu finansowym za 2011 rok pochwalili się zyskiem netto na poziomie 3,8 mld zł. I nie dlatego, że depozyty wzrosły o 13,5 mld zł, zaś aktywa w skonsolidowanym bilansie zwiększyły się o 21,1 mld zł m.in. dzięki zwiększeniu stanu kredytów i pożyczek.

Zaryzykowałbym raczej stwierdzenie, że treść raportu oznacza, że bank obawia się nieco o wolumen kredytów bankowości hipotecznej, który stanowi 45,5 proc. całego portfela kredytowego. Patrząc na rachunek zysków i strat ten lęk jest jeszcze przedwczesny, gdyż przychody z odsetek oraz przychody z opłat i prowizji – będą spadać raczej w wolniejszym tempie. Przy wyższych stopach procentowych bankowi będzie łatwiej zarobić.

A jak interpretować w tym kontekście wypowiedzi ekonomistów z innych instytucji? Czyżby  inne banki strzelały sobie samobójcze bramki godząc się na niższe marże? Przyjrzyjmy się rachunkowi zysków i strat Citibanku Handlowego. Patrząc na pozycję „Przychody z tytułu odsetek i przychody o podobnym charakterze” zauważymy, że w 2011 roku nastąpił nieznaczny spadek w porównaniu z 2010 rokiem (z 1,94 mld zł do 1,89 mld zł, czyli o 2,4 proc.). Ten wynik obrazuje nam lekkie obniżenie rentowności portfela kredytowego.

Spójrzmy teraz na „Przychody z tytułu opłat i prowizji”. Tu w rachunku kryją się przychody zarówno od udzielonych kredytów, jak i kart, kont, przelewów oraz wypłat gotówki. Także tutaj odnotowano spadek – z 671,05 mln do 664,87 mln zł (czyli o 0,9 proc.). Można to interpretować w ten sposób, że przychody z opłat i prowizji spadły głównie w zakresie kredytów (jak sugeruje wcześniejsza pozycja), ale bank nadal zarabia na wydawanych kartach i przelewach. Przy wyższych stopach procentowych można teoretycznie zarobić na oprocentowaniu kredytów, ale przy okazji spada liczba wydawanych kart. To mogłoby uderzyć w strategiczny dla tego banku segment rynku.

Spójrzmy teraz na sprawozdanie finansowe BRE Banku, który, jak wspomniano nieco wcześniej najchętniej widziałby stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Jeżeli zauważymy, że suma bilansowa zwiększyła się w 2011 roku aż o 10, 37 mld zł do poziomu 93,89 mld zł to trudno się dziwić temu nieco zachowawczemu podejściu. Na główne pozycje aktywów składały się „Kredyty i pożyczki udzielone klientom” w kwocie 61, 66 mld zł (stanowiące 65 proc. sumy bilansowej) oraz „Lokacyjne papiery wartościowe” w kwocie prawie 17, 08 mld zł (stanowiące 18 proc. sumy bilansowej).

Natomiast największymi pozycjami po stronie zobowiązań były „Zobowiązania wobec klientów” w kwocie 54, 02 mld zł (stanowiące 58 proc. sumy bilansowej) oraz „Zobowiązania wobec innych banków” w kwocie 25, 28 mld zł (stanowiące 27 proc. sumy bilansowej). Na dzień 31 grudnia 2011 r. kredyty i pożyczki udzielone klientom indywidualnym stanowiły 61 proc. portfela, natomiast kredyty i pożyczki udzielone klientom korporacyjnym stanowiły 34 proc. portfela.

A jak interpretować niechęć Banku Millennium do podwyższenia stopy referencyjnej? W 2011 roku Grupa Banku Millennium osiągnęła wyraźny wzrost zarówno w obszarze depozytów, jak i kredytów: depozyty wzrosły o 5,7 proc., a portfel kredytów o 12,5 proc. Wynik z tytułu odsetek za rok 2011 wyniósł 1,02 mld zł, co oznacza jego znaczny wzrost – o 27,7 proc. – w porównaniu z poziomem z roku 2010. Powodem poprawy tej pozycji wyniku były zarówno wyższe wolumeny biznesowe, jak i wyższe marże depozytowe, tak w segmencie detalicznym, jak i korporacyjnym.  Warto też zwrócić uwagę, że kredyty hipoteczne stanowiły aż 71 proc. salda netto, będąc największym składnikiem portfela kredytowego banku. Podwyższenie stopy referencyjnej mogłoby pogorszyć jakość tego portfela.

Świetlana przyszłość?

Odważniejsi obserwatorzy rynku zapewne zaryzykują inną hipotezę – w oczekiwaniach inflacyjnych, a pośrednio też w prognozowaniu poziomu stóp procentowych, ukrywają się przyszłe kierunki bankowej ekspansji. Tego typu przewidywania obarczone są dużym ryzykiem błędu, ale czyż nie dotyczy to wszystkich prognoz rynkowych, zwłaszcza w obliczu wielu niewiadomych dotyczących rozwoju sytuacji makroekonomicznej? Być może to tylko zgadywanie, lecz poparte argumentacją.

Wróćmy do raportu PKO BP i wyrażonego w nim życzenia podniesienia stóp procentowych. Czy nie kryje się w tym oczekiwaniu planowane zmniejszenie znaczenia depozytów na rzecz zwiększenia akcji kredytowej? Warto zwrócić uwagę, że od początku 2009 roku systematycznie zmniejsza się udział PKO BP w rynku depozytów osób prywatnych. Trzy lata temu oscylował on wokół 23,4 proc., podczas gdy w ostatnim kwartale 2011 roku spadł do 22,3 proc. Problem w tym, że udział w rynku kredytów także obniżył się o 1 pkt. proc. licząc rok do roku. Jednak tempo wzrostu kredytów dla przedsiębiorstw również mierzone rok do roku przyspieszyło aż o 19,4 proc. Być może w tej niszy bank upatruje swojej szansy.

Wypowiedzi analityków bankowych często posiadają zatem drugie dno. Można wysnuwać z nich daleko idące wnioski dotyczące nie tylko sytuacji gospodarczej całego sektora bankowego, ale także i kondycji danego banku.

Fot. OF

Otwarta licencja


Tagi