EBC podniósł stopy, ale kolejne podwyżki są niepewne

Stopy w strefie euro wzrosły, ale to wcale nie musi być początek całego cyklu podwyżek. Do takiego wniosku zapewne doszli inwestorzy słuchając szefa Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude’a Tricheta, bo zaczęli sprzedawać euro. Złoty na tym pośrednio zyskuje.
EBC podniósł stopy, ale kolejne podwyżki są niepewne

Jean-Claude Trichet (CC BY-NC-ND European Parliament)

EBC podniósł stopy o 25 pkt bazowych, co nie było żadną niespodzianką. Sensacją byłoby, gdyby tego nie zrobił po wcześniejszych wypowiedziach prezesa Tricheta wskazujących na duże ryzyko wzrostu inflacji i związaną z nim „czujność” EBC. Sama decyzja była widoczna w kursie euro-dolara co najmniej kilka dni przed posiedzeniem rady prezesów banku. Część inwestorów zaczęła dyskontować ewentualne zapowiedzi rozpoczęcia cyklu zaostrzania polityki pieniężnej. Przeliczyła się.

Niejednoznaczność EBC

Czwartkowa wypowiedź prezesa Tricheta była dość niejednoznaczna. Z jednej strony zadeklarował, że kwietniowej decyzji nie należy utożsamiać z rozpoczęciem całego cyklu podwyżek. Z drugiej wiele razy mówił o rosnących cenach. EBC ma się temu zjawisku przyglądać ze wzmożoną uwagą, bo nadal zamierza realizować swój główny cel: stabilizowanie inflacji w średnim okresie na poziomie poniżej 2 proc. Obecnie inflacja w strefie euro sięga 2,6 proc. Komentatorzy twierdzą, że zwykle stwierdzenie, że bank będzie coś czujnie monitorował ceny było zapowiedzią do zaostrzenia polityki pieniężnej.

Ta niejednoznaczność ze strony EBC sprowokowała jednak inwestorów do zrealizowania zysków z umocnienia euro. Tym bardziej, że rynek zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nowy rozdział w historii fiskalnych kłopotów krajów z peryferiów strefy euro – czyli prośba Portugalii o finansowe wsparcie z unijnej kasy – skutecznie nie powstrzyma EBC przed dalszym zaostrzaniem polityki pieniężnej. Co prawda Jean-Claude Trichet powtarzał, że bank dba o stabilność całej strefy euro, a na walce z inflacją zyskają wszyscy, ale jednak sprawa Portugalii i narastające problemy Hiszpanii są coraz wyraźniejszym tłem.

W efekcie wspólna europejska waluta najprawdopodobniej przestanie się już umacniać wobec dolara. Gdyby amerykańska Rezerwa Federalna była bardziej stanowcza i zapowiedziała koniec ilościowego luzowania polityki pieniężnej spadek kursu euro byłby nieunikniony. Brak takiej deklaracji ze strony Fed powoduje, że bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest dziś korekta, a potem tzw. trend boczny w notowaniach euro do dolara.

– Kluczowy był komunikat po decyzji, prezes Trichet nie zaprezentował jakiegoś wyraźnego jastrzębiego nastawienia, nie zapowiedziano serii podwyżek. Paradoksalnie dzisiejsza decyzja może osłabić euro do dolara, bo oczekiwania rynku były już dość mocno wygórowane. Euro w ostatnich tygodniach umacniało się dyskontując podwyżkę. Teraz czas na korektę – mówi Michał Fronc, analityk TMS Brokers.

– Jean-Claude Trichet przyjął styl Alana Greenspana – mówił tak, że każdy może to interpretować jak chce. Efekt jest taki, że po osłabieniu euro do dolara w pierwszym odruchu sytuacja się ustabilizowała – mówi Marek Rogalski, analityk waluty DM BOŚ.

Złoty w górę

Ton komentarza EBC pośrednio wpłynął na umocnienie złotego. Ale dla naszej waluty ważniejszy jest tzw. spadek awersji do ryzyka i powrót kapitału na rynki wschodzące. Zainteresowanie aktywami z naszego regionu widać choćby po notowaniach warszawskiej giełdy. Indeks WIG-20 przebił pułap 2900 punktów i jest na najwyższym poziomie od początku kryzysu.

– Złoty się umacnia ze względu na napływ kapitału, poza tym pomaga mu ostatnia decyzja o podwyżce stóp przez RPP i stosunkowo jastrzębi komentarz rady. Rynek dyskontuje już chyba kolejne podwyżki – mówi Michał Fronc. I dodaje, że trudno poza tym znaleźć jakieś konkretne przyczyny tej poprawy nastrojów na rynku. Inwestorzy na przykład nie boją się upadku Portugalii, nie reagują tak nerwowo, jak w maju ubiegłego roku przy okazji kryzysu greckiego, czy w listopadzie 2010 roku, gdy okazało się, że poważne kłopoty ma Irlandia.

– Informacje z Portugalii praktycznie nie zostały zauważone. To wygląda trochę tak, jakby po serii złych informacji z marca – jak wojna w Libii, czy trzęsienie ziemi w Japonii –  rynek za wszelką cenę szukał teraz tych dobrych. I tak, jak przereagowywał ryzyko wtedy, tak teraz może tryskać nadmiernym optymizmem, np. po dobrych danych makro z USA i Europy – mówi Michał Fronc.

Marek Rogalski z DM BOŚ dodaje, że rynek być może uznał, że takie kraje jak Portugalia, czy Grecja są zbyt małe, by stanowić poważny problem dla stabilności całej strefy euro.

– Ryzyko by znacznie wzrosło, gdyby podobne do portugalskich kłopoty miała np. Hiszpania. Na razie inwestorzy skupiają się na danych, np. tych z amerykańskiego rynku pracy, które wskazują, że gospodarka ma się coraz lepiej – mówi analityk.

Według niego o umocnieniu złotego decydują teraz też inne czynniki krajowe, nie tylko podwyżka stóp.

– Prezes NBP Marek Belka powiedział, że problem z dużym saldem błędów i opuszczeń w rachunku bieżącym nie jest aż tak istotny, jak się niektórym wydawało, bo ewentualne niedoszacowanie importu może mieć wpływ na strukturę PKB, a nie jego dynamikę. To trochę uspokoiło rynek. Dobrą informacją była też wiadomość o wypłacie wyższego niż planowano zysku z NBP do budżetu, co zmniejszy deficyt. A poza tym zapowiadane są duże prywatyzacje, które też działają wzmacniająco na złotego – mówi Marek Rogalski.

Jean-Claude Trichet (CC BY-NC-ND European Parliament)

Otwarta licencja


Tagi