Europa na decyzję SNB reaguje ze spokojem

Narodowy Bank Szwajcarii (SNB) nieoczekiwanie zniósł kurs minimalny franka w stosunku do euro. Decyzja SNB spowodowała panikę na rynkach Europy Środkowej, szczególnie w najbardziej narażonej na wzrost kursu franka Polsce.
Europa na decyzję SNB reaguje ze spokojem

(CC By NC ND Javier Leiva)

– W tej sprawie Polska jest najbardziej interesującym przypadkiem – mówi Peter Attard Montalto, analityk banku inwestycyjnego Nomura.

Reakcja w strefie euro jest znacznie spokojniejsza. Analitycy przewidują, że większość konsekwencji zawieszenia kursu minimalnego franka odczuje Szwajcaria. Według prognoz jej PKB za 2014 r. ma być wyższe o 1,8 proc. Prognoza na 2015 r. w zeszłym miesiącu została ścięta z 2,4 proc. do 2,1 proc.

– Dalsza aprecjacja franka względem euro może mieć poważne skutki dla Szwajcarii, jako że prawie połowa jej eksportu trafia do strefy euro, a około 10 proc. do Stanów Zjednoczonych. A w sytuacji, kiedy od pewnego czasu w Szwajcarii jest deflacja, SNB będzie musiał postępować szczególnie ostrożnie – mówi Jennifer McKeown z Capital Economics.

Frank przebił starą barierę na poziomie 1,20 euro i wzmocnił się o 16 proc. do parytetu 1 frank za 1 euro.

Decyzja SNB prawdopodobnie wynika z oczekiwanej w przyszłym tygodniu decyzji EBC o uruchomieniu rundy luzowania ilościowego, które mogłoby osłabić euro względem dolara.

– SNB być może sugeruje, że naprawdę źle ocenia perspektywy strefy euro i euro, jako waluty; Nie chcą być przywiązani do tonącego okrętu – w tym przypadku waluty – mówi Timothy Ash ze Standard Bank.

Nicholas Spiro z butiku doradczego Spiro Sovereign Strategy uważa zaś, że uruchomieniu rundy luzowania ilościowego może złagodzić spadki kursów walut w Europie Centralnej i nawet spowodować, że kapitał zagraniczny zacznie z powrotem napływać.

– To mogą być dobre wieści dla Europy Środkowej – mówi.

Frank szwajcarski otworzył się na poziomie 3,55 zł i poszybował do 5,19 zł zanim opadł do około 4,30 w południe. Także kurs forinta wobec franka spadł z 266 do 315. Węgry są jednak mniej narażone na wahania kursu walutowego dzięki kontrowersyjnej dla banków polityce rządu, który przeliczył kredyty walutowe na forintowe. W szczytowym punkcie ponad połowa gospodarstw domowych na Węgrzech miała kredyty walutowe. Pozostała część kredytów walutowych jest w rękach małych i średnich przedsiębiorstw, ale skala problemu jest znacznie mniejsza niż przed uruchomieniem programu przeliczania kredytów walutowych na forintowe.

– Przeliczanie kredytów walutowych zdecydowanie zmniejsza ryzyko systemowe związane z ruchami franka – mówi Piotr Kalisz z Citi Research.

Inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej także tkwią w kredytach walutowych, ale Rumunia i Chorwacja są zadłużone przede wszystkim w euro, a kraje bałtyckie poradziły sobie z problemem wchodząc do strefy euro.

Polska potencjalnie stoi więc przed największym problemem, choć analitycy oceniają, że zjawisko da się opanować. Około 14,6 proc. całości kredytów jest denominowane we franku, a stopa kredytów zagrożonych wynosi jedynie 3 proc., i jest znacznie niższa niż dla kredytów ogółem, która wynosi 8 proc. Oznacza to, że nawet jeśli problemy z kredytami frankowymi bardzo się zaostrzą, to nie zachwieją równowagą systemu bankowego, który ma bardzo solidny wskaźnik wypłacalności na poziomie 15,3 proc.

Dla nas najważniejsze jest to, że kredytów frankowych jest niezbyt wiele, a wynagrodzenia rosną całkiem nieźle – mówi Attard Montalto. „Gospodarstwa domowe nie są też bardzo zadłużone”.

Jego zdaniem, kłopoty, na jakie narażonych jest 700 tys. gospodarstw domowych frankowiczów mogą „minimalnie spowolnić wzrost gospodarczy”, ale całościowy wpływ na gospodarkę będzie ograniczony.

– Najważniejsze jest to, jaki będzie wpływ na politykę – mówi Attard Montalto.

Viktor Orban doszedł do władzy w części dlatego, że obiecał ulżyć posiadaczom kredytów walutowych. Ta sama pokusa może nasilić się w Polsce – wybory już za kilka miesięcy.

(CC By NC ND Javier Leiva)

Otwarta licencja


Tagi