Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Europa Wschodnia powinna najpierw myśleć o reformach, o euro potem

Utrzymanie wypłacalności rządów, podniesienie konkurencyjności oraz inwestycje w infrastrukturę powinny być priorytetami w krajach Europy Wschodniej. W przypadku Polski -  zmniejszenie wydatków na cele publiczne i poprawa warunków prowadzenia biznesu – wylicza w rozmowie z Obserwatorem Finansowym Indermit Gill, szef departamentu Europy w Banku Światowym
Europa Wschodnia powinna najpierw myśleć o reformach, o euro potem

Indermit Gill, Bank Światowy (fot. arch. autora)

Obserwator Finansowy: Prezentując raport Banku Światowego o Europie „Złoty Wzrost”, którego jest pan współautorem podkreślił pan, że największym osiągnięciem Europy, które powinno być utrzymane, jest wspólny rynek. Kraje Europy Wschodniej chcą przyjąć euro. Kryzys może jednak opóźnić osiągnięcie tego celu. Jak takie opóźnienie wpłynie na ekonomię naszego regionu?

Idermit Gill: Kryzys euro jest „sprawdzianem realiów” dla wszystkich w Europie. Południowym krajom Unii pokazuje, iż polityka jaką prowadziły od późnych lat 90-tych sprawiła, że ich ekonomie stopniowo stały się niekompatybilne ze zjednoczoną Europą. Dla krajów Europy zachodniej i wschodniej to także jest przypomnienie, że deficyt finansowy — pogłębiany przez niemożliwe do utrzymania wysokie wydatki na politykę i opiekę społeczną — nie mogą być stałą częścią ekonomicznego krajobrazu.

Dla Europy Wschodniej to jest specjalne ostrzeżenie – że poddanie się rygorom wspólnej waluty nie może nastąpić zanim nie zostanie wprowadzona polityka strukturalnej elastyczności i fiskalnego zrównoważenia. Wschodnie rządy powinny postawić sobie pytanie czy spełniły już te warunki. Rozsądne oszacowanie zaowocuje tym, że przyjęcie euro dokona się odpowiedzialnie.

A spełniły pana zdaniem?

Dla krajów takich jak Polska, Rumunia czy Chorwacja dwie najważniejsze do przeprowadzenia reformy to poprawa warunków prowadzenia biznesu i wprowadzenie kultury monetarnego konserwatyzmu. Nie ma powodu, dla którego Polska ma być na 62 miejscu w rankingu Banku Światowego „Prowadzenie biznesu”, Rumunia na 72 miejscu a Chorwacja na 80-tym. Nie ma powodu dla którego dług publiczny Polski ma osiągać prawie 60 proc. PKB, podczas gdy kraj ma od 20 lat stały wzrost gospodarczy.

Kryzys euro dostarcza także lekcji krajom ubiegającym się o członkostwo w Unii. Serbia powinna przeszacować czy faktycznie może wydawać 15 proc. swojego dochodu na emerytury i utrzymywać wielki deficyt finansowy. Albania, która ma bliskie związki zarówno z Grecją jak i Włochami, powinna pracować nad redukcją blisko 60-proc. długu publicznego a nie rozważać finansowego pobudzania gospodarki. I także nie ma powodu dla którego Serbia ma być w naszym rankingu „Prowadzenie Biznesu” na 82 miejscu, Albania na 92 podczas gdy sąsiadująca Macedonia ma 22 miejsce.

Jakie inne niż finansowe warunki powinna Polska spełnić aby przyjąć euro?

To pytanie zadano mi w Narodowym Banku Polskim kiedy pracowaliśmy nad skończonym niedawno raportem o europejskim wzroście gospodarczym. Prezes NBP Marek Belka i jego współpracownicy poprosili abyśmy określili warunki wstępne polityki strukturalnej i społecznej konieczne do spełnienia aby przyjęcie euro było sukcesem.

I co pan odpowiedział?

Niełatwo dać krótką odpowiedź na to pytanie. Właściwie trudno w ogóle zdefiniować zasady polityki finansowej i progi fiskalne; nawet kryteria z Maastricht muszą być stosowane bardzo elastycznie. Ale spróbowaliśmy i okazało się że jest to możliwe określenie poziomu odniesienia dla strukturalnej i społecznej polityki. Miałbym trzy zalecenia dla krajów jak Polska, Czechy, Węgry, Rumunia i Bułgaria.

Po pierwsze stać się jednym z pierwszych 40 krajów w rankingu Banku Światowego „Prowadzenie Biznesu”. To powinno coś mówić jeśli Grecja jest w naszym rankingu na 100-ym miejscu, Włochy na 87 a Hiszpania na 44. Jeśli jest się w gospodarczej unii, w której inne kraje mają lepsze warunki do prowadzenia biznesu niż my, bardzo szybko stajemy się niekonkurencyjni. Dlatego jestem optymistyczny w sprawie Irlandii i Portugalii, które starają się uczynić życie łatwiejszym dla przedsiębiorców.

Druga sprawa, to utrzymywać wydatki rządu na poziomie poniżej 40 procent PKB. Jeśli są wyższe — trzeba zadbać że finansowana w ten sposób polityka społeczna jest naprawdę najlepsza na świecie, czyli takie elementy jak edukacja na koszt państwa, opieka zdrowotna i system prawny. W przeciwnym razie takie obciążenie finansowe spowolni wzrost ekonomiczny i nawet rozsądne wydatki publiczne szybko staną się niemożliwe do utrzymania, ponieważ użyczający pieniędzy stracą zaufanie do zdolności spłacenia zadłużenia.

No i rzecz ostatnia – należy utrzymywać wydatki na opiekę społeczną poniżej 10 procent PKB. Jeśli są wyższe — te pieniądze muszą być wydane niezwykle trafnie. Trzeba wtedy zapewnić takie programy opieki społecznej (jak również prawo pracy), by zachęcały młodych ludzi do jak najszybszego podjęcia pracy, a starszych do nieprzerywania pracy zanim faktycznie powinni. To jest jednak trudne jeśli nie ma się długoletniej tradycji kooperacyjnych stosunków przemysłowych i społecznego zaufania i dlatego będzie trudno dla wszystkich innych utrzymać taki system opieki społecznej jaki mają kraje skandynawskie.

Można to osiągnąć w czasach kryzysu, czy spowolnienia gospodarczego?

Nie jest łatwo osiągnąć to wszystko, ale niektórym krajom się to udało. Jeden z bliskich sąsiadów Polski, Estonia, demonstruje, jak to zrobić pomimo kryzysu. Estonia jest niewielką gospodarką, ale w ciągu minionej dekady osiągnęła bardzo dużo. Utrzymuje zadłużenie publiczne poniżej 10 procent. Mieści się na liście 25 pierwszych krajów w naszym rankingu „Prowadzenie biznesu”.

Olivier Blanchard, szef ekonomiczny MFW, zasugerował ostatnio, iż receptą na szybkie wyjście z kryzysu byłoby dopuszczenie wyższej inflacji aby szybko pobudzić konsumpcję. Podobnego zdania jest noblista Paul Krugman. Czy sądzi pan, że kraje UE byłyby skłonne do takiego kroku?

Polityka, która zagraża finansowej stabilizacji, nie powinna być wprowadzana szybko, nawet kiedy jest sugerowana przez osoby, które mają na koncie poważne ekonomiczne analizy. Jako środek krótkoterminowej pomocy dla podupadających gospodarczo krajów Europy wolałbym dostosowanie płac rozważane przez Niemcy. Wysokie płace dla niemieckich robotników, którzy stali się dużo bardziej wydajni w minionej dekadzie, mogłyby poskutkować zwiększonym popytem na towary i usługi produkowane przez kulejące gospodarki południowe. Ale trzeba byłoby też rozważyć jak taki krok poskutkowałby dla konkurencyjności Niemiec na arenie światowej. Trzeba pamiętać, że nadwyżka w handlu zagranicznym Niemiec z krajami spoza strefy UE wynosi rocznie około 100 mld euro, podczas gdy nadwyżka w handlu z krajami euro-strefy wynosi zaledwie 40 mld euro.

Ważniejsze jest też aby kraje operujące jedną walutą szybko wprowadziły regulacje, które ujednolicą ich rynki pracy. Bez jednolitego rynku pracy kraje euro-strefy będą wciąż konfrontowane z koniecznością bolesnych kompromisów ponieważ polityka walki z bezrobociem w jednej części strefy euro będzie prowadzić do podniesienia inflacji w innej części tej strefy. I jest zrozumiałe, że kraje, których społeczeństwa mają złe wspomnienia spustoszeń spowodowanych hiperinflacją, są ostrożne z poparciem polityki podnoszenia inflacji. Ale jestem przekonany że poparłyby politykę która poprawiłaby efektywność europejskich rynków pracy i pozwoliła europejskim pracownikom na większą mobilność pomiędzy krajami Unii.

Jakie konkretne cięcia i zmiany proponowałby pan dla Europy Wschodniej?

W trzech słowach: zaufanie, konkurencyjność, gotówka. Pierwsze powinny być kroki zmierzające do podniesienia zaufania do rynków. Dzisiejsze rynki są skoncentrowane na tym, czy europejskie rządy będą w stanie pokryć swoje deficyty finansowe. Środkiem do podniesienia zaufania byłaby więc redukcja tych deficytów. Większość krajów ma perspektywę poważnie rosnących wydatków związanych ze starzeniem się społeczeństw. Utrzymanie wypłacalności rządów powinno być najważniejszym priorytetem w krajach Europy Wschodniej. Próg poniżej którego deficyty powinny być sprowadzone to 40 proc. PKB. Nasze analizy wskazują, że gospodarki krajów z deficytem wyższym niż 40 proc. rosną wolniej.

Drugim zaleceniem jest podniesienie konkurencyjności na światowych rynkach. Nie wystarczy być konkurencyjnym w Europie. Od 2005 roku prawie połowa wzrostu globalnego popytu została zarejestrowana w Azji. Gospodarki Europy Wschodniej powinny starać się być konkurencyjne zarówno dla wysoko rozwiniętych krajów jak na rynkach wschodzących. Znów progiem do osiągnięcia powinno być pierwsze 40 krajów w rankingu BŚ „Prowadzenie Biznesu”.

Trzecim zaleceniem są inwestycje w infrastrukturę. Nasze analizy wskazują, że Europa wschodnia będzie musiała zmierzyć się z rosnącym deficytem w rozwoju handlu zarówno z krajami o podobnym poziomie zaawansowania, ale też i biedniejszymi jak Chiny. Kraje które wydają ponad 10 proc. PKB na opiekę społeczną ryzykują niedoinwestowanie w pobudzające wzrost obszary jak edukacja i infrastruktura.

Jeśli dobrze zaprojektowane takie inwestycje podniosą konkurencyjność i handel. Jeśli dobrze przeprowadzone — nie będą kosztowne, ponieważ wiele krajów w Europie Centralnej ma dostęp do unijnych funduszy strukturalnych aż do 2020 roku. Jeśli byłoby to zrobione szybko makroekonomiczne efekty takich zastrzyków finansowych mogłoby zrównoważyć wpływ kryzysu jaki dotyka kraje Europy Zachodniej, kraje, które pozostaną w przewidywalnej przyszłości najważniejszymi rynkami dla eksportu.

Rozmawiała Anna Wielopolska

Autorka mieszka w Waszyngtonie, przez wiele lat była dziennikarką Rzeczpospolitej

Indermit Gill jest dyrektorem ekonomicznym dla Europy i Azji Centralnej w Banku Światowym. W 2009 r. prowadził jako dyrektor prace nad raportem rozwoju świata zatytułowanym „Przekształcając ekonomiczną geografię”. Jest też współautorem niedawno ogłoszonego raportu „Złoty wzrost: przywracając atrakcyjność europejskiego modelu gospodarczego”.

Indermit Gill, Bank Światowy (fot. arch. autora)

Otwarta licencja


Tagi