Europejczycy za krótko pracują i za długo żyją

Komisja Europejska rozpoczęła dyskusję na temat podwyższenia wieku emerytalnego w krajach członkowskich Unii. - To nieuniknione, ale w starzejącej się Europie potrzeba także głębokich reform większości systemów emerytalnych. Przez wiele lat nic w tej sprawie nie zrobiono, dlatego teraz zmiany będą szczególnie dotkliwe – komentuje stanowisko Komisji Europejskiej Jorgen Mortensen, ekspert ds. polityki społecznej, Centre for European Policy Studies z Brukseli.

Obserwator Finansowy: Na jednego emeryta pracuje obecnie w Europie czterech młodych ludzi, za 50 lat, z powodu dramatycznej sytuacji demograficznej i wydłużenia się życia, na jednego emeryta będą już pracować tylko dwie osoby. Komisja Europejska zaprezentowała tzw. zieloną księgę, w której jako remedium na te pesymistyczne prognozy proponuje m.in. podwyższenie wieku emerytalnego, który będzie automatycznie dostosowywany w górę w miarę wydłużania się średniej długości życia. Czy to dobry pomysł?

Jorgen Mortensen: Odkąd po wojnie wprowadzono w Europie systemy emerytalne, przynajmniej w jej zachodniej części, średnia życia mocno się wydłużyła, prawie o dziesięć lat. Nie oznacza to oczywiście, że w tym samym stopniu polepsza się też stan zdrowia całej populacji europejskiej, ale i tak ludzie są z pewnością w stanie pracować dłużej. Za pięćdziesiąt lat średnia życia w Europie będzie jeszcze dłuższa, dlatego nie ma innego wyjścia, trzeba podwyższyć wiek emerytalny. To oczywiście nie jedyna zmiana, która powinna nastąpić. Potrzebne są głębokie reformy systemów emerytalnych. Warto byłoby się przy tym wzorować na reformie szwedzkiej czy duńskiej, w których systemy emerytalne reagują na wydłużającą się średnią życia i pozwalają przyszłym emerytom, jeśli tylko chcą, pracować więcej z myślą o przyszłej emeryturze.

Politycy mogą oczywiście podwyższyć wiek emerytalny, papier przyjmie wszystko, ale czy znajdzie się dla czynnych zawodowo sześćdziesięciopięciolatków praca? Już dziś rośnie poziom bezrobocia w Europie.

Nie rozmawiamy przecież o podniesieniu wieku emerytalnego od jutra. To wieloletni proces. Kiedy w latach 70. podwyższano wiek emerytalny, dostępność pracy także nie była głównym argumentem. Z systemem emerytalnym już tak jest, że to co zrobimy dziś, będzie miało efekt dopiero za 10-20 lat, dlatego wskaźniki bezrobocia w Europie z 2010 roku nie mogą odgrywać znaczącej roli w planowaniu reform emerytalnych. Zresztą już dziś zmniejsza się liczba ludności aktywnej zawodowo i za kilkadziesiąt lat ludzie powyżej 65 roku życia i tak będą musieli pracować dłużej, chyba że zgodzą się na dramatyczne obniżenie poziomu życia na emeryturze, nawet o połowę.

Profesor uniwersytetu może być czynny zawodowo do osiemdziesiątki i dłużej, ale są przecież zawody, w których zdrowie fizyczne, wytrzymałość, koncentracja są nieodzowne.

W tworzeniu mechanizmów rządzących systemem emerytalnym nie można brać pod uwagę stopnia trudności poszczególnych zawodów, w ten sposób można dojść do absurdu. Przecież ludzie różnią się także między sobą, choćby wytrzymałością, i nie oznacza to, że powinni mieć prawo do różnej długości życia zawodowego. Globalny system powinien być równy dla wszystkich. Wyjątkowe przypadki można dopiero rozpatrywać indywidualnie.

Systemy emerytalne mają dziś problemy z wypłacalnością także, a może przede wszystkim dlatego, że Europa się wyludnia. Czy nie lepiej siły i środki przeznaczyć na politykę prorodzinną, zachęcanie do posiadania większej liczby dzieci?

Rzeczywiście, w niektórych krajach europejskich, szczególnie śródziemnomorskich, choć np. Francja nie ma takiego problemu, wskaźnik dzietności jest bardzo niski, ale za późno by wziąć to pod uwagę w obecnym systemie emerytalnym. Można się nad tym zastanowić, ale dopiero planując kolejne dwadzieścia lat. Potrzebna będzie zmiana polityki rodzinnej, tak aby zwiększyć liczbę żłobków, przedszkoli, umożliwić kobietom z dziećmi powrót do pracy. Kobiety powinny mieć prawo do nabywania praw emerytalnych za okres, w którym wychowują dzieci, i nie powinny mieć znacząco mniejszych emerytur w porównaniu z mężczyznami. Tak to działa na razie tylko w krajach skandynawskich, np. w Finlandii. Sporo do zrobienia mają w tej sprawie nowe kraje unijne.

Jeśli potrzebna jest szybsza reakcja na problemy finansowe w systemach emerytalnych, być może trzeba szerzej otworzyć unijne rynki na imigrantów spoza Europy?

To kolejny, ale tylko jeden z wielu sposób na ratowanie systemów emerytalnych w Europie. Niestety, w wielu krajach opinia publiczna jest przeciwna przyjmowaniu nowych rzesz imigrantów. Myślę, że może nawet bardziej niż podwyższeniu wieku emerytalnego. Poza tym na dłuższą metę imigranci także będą potrzebować świadczeń socjalnych, dlatego powtarzam, że to nie jest alternatywa dla wydłużenia życia zawodowego Europejczyków.

Jak muszą się zmienić same systemy emerytalne żeby sprostać wyzwaniom demograficznym?

Dobrym przykładem jest system wprowadzony w Danii. Duńczycy rozpoczęli swoją reformę już prawie 50 lat temu. Wpłacają składki do prywatnych funduszy emerytalnych i co roku mogą się dowiedzieć, na jaką emeryturę już zapracowali. Mają więc wpływ na wysokość swojej emerytury. Mogą reagować na to co dzieje się w gospodarce. Z drugiej strony, ich system zawiera także elementy opieki publicznej. Kilka krajów europejskich próbuje w tej chwili reformować swoje systemy, choćby Francja, choć robi to z dużym opóźnieniem. Z kolei w krajach anglosaskich i w Holandii istnieje już od dawna system oparty na oszczędzaniu w funduszach emerytalnych, ale wysokość wypłat jest niezadowalająca. Być może trzeba będzie tam podwyższyć składki albo podwyższyć świadczenia publiczne, np. w Wielkiej Brytanii, gdzie większość emerytur pochodzi z prywatnie zarządzanych funduszy.

Reformy systemu emerytalnego z pewnością napotkają na olbrzymi opór. Pracownicy sektora publicznego we Francji zdążyli już zorganizować strajki, sprzeciwiając się rządowym planom podniesienia wieku emerytalnego do…62 lat. Jak przekonać ludzi do zmian?

Jestem pesymistą. Dyskusja na temat reformy emerytalnej trwa we Francji już od…50 lat. Obecny rząd i poprzednie nie odrobiły lekcji, bo nie próbowały wprowadzać zmian stopniowo. Teraz jest kryzys i trzeba działać natychmiast, a to jest bolesne. W podobnej sytuacji znalazło się zresztą kilka innych krajów europejskich. Nie ma już czasu na to, żeby przygotować opinię publiczną na zmiany, protestów nie da się więc uniknąć.

Rozmawiała Anna Gwozdowska


Tagi


Artykuły powiązane

Najważniejsze wyzwania gospodarcze przyszłości

Kategoria: Trendy gospodarcze
Globalne wyzwania związane ze zmianami klimatycznymi, nierównościami i zmianami demograficznymi są w wielu przypadkach bardzo kosztowne i społecznie niepopularne.
Najważniejsze wyzwania gospodarcze przyszłości