Autor: Andrzej Godlewski

Specjalizuje się w problematyce gospodarki niemieckiej.

Finowie są bardziej niemieccy od Niemców

Od początku powstania unii walutowej Finlandia była wzorowym państwem członkowskim i przez kolejne lata mogła się pochwalić nadwyżką budżetową. Jednak w 2009 r. ta passa została złamana i Finlandia po raz pierwszy zanotowała deficyt budżetowy (2,7 proc. PKB). W zeszłym roku deficyt wzrósł do ponad 3 proc. i Finlandia po raz pierwszy przestała spełniać to kryterium z Maastricht.
Finowie są bardziej niemieccy od Niemców

Matti Virén, fot. arch. autora

Czy w tym roku Finowie powrócą na swoją tradycyjną ścieżkę i ponownie będą mogli wykazywać dodatni budżet? Sprzyjać temu może polepszenie koniunktury gospodarczej – przewidywany wzrost PKB w 2011 r. ma wynieść niecałe 3 proc. (w 2010 było to 3,2 proc., zaś w 2009 fiński PKB obniżył się aż o 8 proc.). O sytuacji gospodarki Finlandii rozmawiamy z profesorem Matti Virénem, wykładowcą Uniwersytetu w Turku oraz konsultantem w Banku Finlandii.

Obserwator Finansowy: W jakim zakresie potrzebne będą podwyżki podatki i cięcia wydatków, by znów osiągnąć ten ambitny cel jakim jest nadwyżka budżetowa?

Matti Virén: Na 2011 r. rząd w Helsinkach zaplanował jednak nie nadwyżkę budżetową, lecz deficyt, który nie powinien być duży (przewidywany jest 1,3 proc. PKB). Mimo to sytuacja fiskalna Finlandii jest nadal znacznie lepsza niż większości innych państw strefy euro i całej UE. Zawdzięczamy to m.in. nadwyżkom budżetowym z lat 1998 -2008. Z pewnością po zaplanowanych na kwiecień tego roku wyborach parlamentarnych rząd centralny będzie musiał jeszcze bardziej ograniczyć deficyt budżetowy. Dlatego spodziewam się zarówno podwyżki podatków, jak i cięć wydatków.

Jak wiele czasu może zająć Finlandii konsolidacja finansów publicznych? Na ile ten proces może być bolesny dla obywateli i przedsiębiorstw?

Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, to spodziewam się, że pod koniec 2015 r. osiągniemy zbilansowany budżet. To jak zdecydowane, czyli inaczej mówiąc bolesne, będą działania rządu zależy w dużej mierze od wyniku wyborów w kwietniu. Jeśli powstanie rząd cieszący się dużą większością w parlamencie, myślę że będzie on poczynał sobie bardzo swobodnie.

Fińscy politycy chcą ponownie mieć nadwyżkę w budżecie centralnym. Czy w erze pokryzysowej jest to jeszcze realistyczne i czy nie nazbyt ambitne?

Oficjalnym celem ministerstwa finansów jest wypracowanie pewnej nadwyżki budżetowej, ale nie jest to kwestia życia i śmierci dla przyszłego gabinetu.

Od 2008 r. rośnie zadłużenie sektora finansów publicznych Finlandii i pod koniec tego roku ma ono wynieść 44 proc. Owszem, to i tak niewiele w porównaniu do innych krajów UE. Czy to właśnie sprawia, że Finlandia jest tak dobrze postrzegana przez inwestorów i jako jeden z sześciu państw eurolandu może się cieszyć ratingiem Aaa, dzięki czemu płaci za 10-obligacje prawie takie same odsetki co Niemcy?

Tak, niski poziom deficytu i zadłużenia sprawiają, że wiarygodność Finlandii jako pożyczkobiorcy jest bardzo wysoka. Poza tym mamy u nas rozsądny, czyli niewysoki wzrost płac oraz stabilny układ władzy. Po 1981 r. wszystkie rządy w Finlandii utrzymały się przez pełną czteroletnią kadencję.

W latach 90. Finlandia zmagała się z bardzo poważnym kryzysem gospodarczym, czego konsekwencją była eksplozja długu publicznego – między 1990 r. a 1998 r. wzrósł on z 15 proc. do ponad 80 proc. PKB. Czy tamta lekcja sprawiła, że kraj był mimo wszystko tak dobrze przygotowany na wyzwania wynikające z obecnego kryzysu finansowego? Które z wówczas podjętych decyzji okazały się kluczowe?

W tym kontekście wymieniłbym dwie rzeczy: po pierwsze wprowadzenie pięcioletnich limitów wydatków dla poszczególnych działów rządu oraz reformę systemu wydatków emerytalnych, czyli inny sposób indeksacji świadczeń.

Na czym polega tajemnica indeksacji fińskich emerytur, która nie prowadzi do nadmiernego zadłużenia? Czy w tak wrażliwej społecznie sferze jak świadczenia socjalne decyzje jednego rządu rzeczywiście są respektowane przez kolejny gabinet?

Kiedyś emerytury w Finlandii indeksowane były zgodnie ze wskaźnikiem wzrostu wynagrodzeń. Dziś mamy mieszany system, w którym uwzględnia się zarówno wzrost płac (ale waga tego wskaźnika wynosi 20 proc.) oraz wzrost cen (ma on udział 80 proc. w wyliczaniu skali indeksacji emerytur). To oznacza, że realna emerytura w Finlandii rośnie wolniej niż realna płaca. Jeśli chodzi o pięcioletnie limity wydatków, są one ustalane przez rząd jako całość a poszczególne ministerstwa, które muszą je potem uwzględniać w rocznych planach budżetowych oraz w zgłaszanych postulatach wydatkowych resortów. To oczywiście w pewnym stopniu wiąże ręce kolejnej ekipy. Może wyda się to trochę dziwaczne, ale jak dotąd te ustalenia były akceptowane przez rządy, które później obejmowały władzę.

Jak kosztowne okazały się dla Finlandii pakiety pomocowe dla Grecji i Irlandii? Jakie mogą mieć znaczenie dla stabilności fińskiego sektora finansów publicznych? Czy ewentualne podwyżka środków i gwarancji dla ESFS oraz dyskutowana emisja euroobligacji mogłyby zaszkodzić fińskiemu standingowi? A może przeciwnie, pomogłyby odbudować zaufanie inwestorów do euro?

Jak do tej pory Finlandia nie poniosła żadnych bezpośrednich kosztów związanymi z akcją pożyczkową dla zagrożonych państw strefy euro, ale oczywiście nikt nie da gwarancji, co będzie dalej. Fiński udział w całym pakiecie jest dość skromny (wynosi 2 mld euro) i w najgorszym scenariuszu nie powinno to zagrażać stabilności budżetu państwa. Ale oczywiście, im więcej krajów potrzebować będzie pomocy, tym odpowiednio bardziej wzrasta ryzyko dodatkowych wydatków. Właśnie dlatego Finlandia jest tak bardzo niechętna, by zwiększać skalę środków pomocowych, ponieważ to może oznaczać już stałe zobowiązanie do uczestnictwa w kolejnych akcjach pomocowych w przyszłości.

Jak w takim razie Finlandia ocenia niemiecko-francuski pakt na rzecz konkurencyjności, który przewiduje m.in. harmonizację podatków, płac i wieku emerytalnego? Czy to jest dobra droga do stabilności w strefie euro?

W Finlandii obowiązują bardzo wysokie stawki podatkowe oraz dość wysoki ustawowy wiek emerytalny. To oznacza, że unijna harmonizacja w tych dziedzinach nie byłaby problemem dla Finlandii. Byłby to raczej problem dla innych. Jednak otwartą pozostają kwestia, czy cała idea harmonizacji polityk fiskalnych w strefie euro jest do zaakceptowania dla Finlandii i dla innych państw UE.

Pakt zaproponowany przez Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego przewiduje także uelastycznienie rynków pracy. Czy fińskie związki zawodowe zgodziłyby się zrezygnować z przepisów, o które same zabiegały?

Wątpię w to. W Finlandii związki zawodowe mają bardzo potężne wpływy, uzwiązkowienie – mimo że wykazuje tendencję spadkową – nadal jest na poziomie 80 proc. Fiński rynek pracy jest dość sztywny i to może stanowić dla nas istotny problem w przyszłości.

Czy pańskim zdaniem propozycje Berlina i Paryża mogą rzeczywiście uodpornić strefę euro na ewentualne niepokoje na rynkach finansowych w przyszłości?

Nie jestem tego pewien. Europa z pewnością potrzebuje więcej dyscypliny fiskalnej. Jeśli jednak zaczniemy to robić na poziomie całej Unii, pojawią się próby harmonizacji w wielu innych dziedzinach, np. w sferze wydatków rządowych. Tak naprawdę wszystko sprowadza się do kwestii, jak daleko powinno iść się w tworzeniu państwa federalnego w Europie.

Czy dostrzega pan inne zagrożenia związane z pomysłem paktu dla konkurencyjności? Czy może to doprowadzić do powstania Europy dwóch, lub więcej prędkości, co będzie oznaczać nowe podziały na kontynencie? Podczas szczytu Trójkąta Weimarskiego przywódcy Niemiec i Francji zaprosili Polskę do przyłączenia się do paktu, ale dziś może to znaczyć po prostu konieczność przejmowania przez Warszawę regulacji, które już zaproponowały Berlin i Paryż.

Z pewnością za ideą paktu dla konkurencyjności kryją się pewne zagrożenia. Na razie jednak trudno nam wszystkim dostrzec, jakie są ostateczne cele Niemiec i Francji. Może się okazać, że kryją się za tym sprawy wynikające z wewnętrznych polityk.

Patrząc na fińską politykę fiskalną, a także na działalność w ostatnim roku Olli Rehna, wywodzącego się z Finlandii komisarza UE ds. gospodarczych i walutowych, można odnieść wrażenie, że zaciskanie pasa i programy oszczędnościowe nie są niemiecką, lecz fińską specjalnością. Czy zgadza się pan z tą obserwacją? Czy niski poziom deficytu budżetowego i długu publicznego jest już częścią narodowego konsensusu w Finlandii? Czy stało się to za przyczyną ciężkiego kryzysu gospodarczego w latach 90.?

Dużo jest w tym prawdy. Polityki, jakie w Finlandii prowadzono po okresie recesji, generalnie uznawane są za dość udane. Dlatego „zdrowa” polityka fiskalna, czyli niski dług i zerowy deficyt, cieszy się w Finlandii pewną popularnością – choć oczywiście i u nas znajdą się tacy, którzy jej nie lubią.

Rozmawiał Andrzej Godlewski

Profesor Matti Virén, jest wykładowcą Uniwersytetu w Turku oraz konsultantem w Banku Finlandii

Matti Virén, fot. arch. autora

Otwarta licencja


Tagi