FOR: W Polsce zbyt wolno podnoszony jest wiek emerytalny

Jeśli chodzi o zmiany w systemach emerytalnych, to najwięcej możemy nauczyć się od Czechów i Słowaków. Z pewnością należy też uczynić wszystko, by uniemożliwić rządowi nacjonalizację środków zgromadzonych w II filarze. Miejmy nadzieję, że Warszawa nie stanie się drugim Budapesztem - mówi Mateusz Guzikowski, ekonomista FOR.
FOR: W Polsce zbyt wolno podnoszony jest wiek emerytalny

Mateusz Guzikowski

Obserwator Finansowy: FOR dużo uwagi poświęca reformom systemów emerytalnych w krajach naszego regionu. Które z tych doświadczeń można wykorzystać w Polsce?

Mateusz Guzikowski: W Polsce zbyt wolno podnoszony jest wiek emerytalny. Jest to najważniejszy wniosek jaki płynie z naszych publikacji. Jeżeli porównamy Polskę, gdzie wiek emerytalny podwyższany będzie od 2013 r. o 3 miesiące w skali roku, a proces ten jest rozciągnięty do 2040 r., z Łotwą czy Bułgarią, gdzie ta zmiana następowała z prędkością 6 miesięcy na rok, czyli dwukrotnie szybciej, to widzimy jak duże są to różnice.

Który z krajów naszego regionu jest najlepszym przykładem do naśladowania dla Polski?

Najwięcej możemy nauczyć się od Czechów i Słowaków. Jak we wszystkich krajach naszego regionu, po komunizmie odziedziczyli typowy repartycyjny system emerytalny, który zniechęcał do długiej aktywności zawodowej. Specyfiką Czechosłowacji było zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet w zależności od liczby urodzonych dzieci – od 57 lat dla kobiet bezdzietnych do nawet 53 lat dla kobiet, które urodziły co najmniej piątkę dzieci. Zarówno Czechy, jak i Słowacja przejęły ten model, ale szybko i, co najważniejsze, konsekwentnie, zaczęły go reformować.

Żeby wyrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn na Słowacji, wiek emerytalny kobiet bezdzietnych podnoszono w bardzo szybkim tempie 9 miesięcy na rok. Dla pozostałych kobiet od 2 do 6 miesięcy, a dla mężczyzn o 6 miesięcy rocznie. Dzięki temu wiek emerytalny kobiet i mężczyzn zostanie zrównany na poziomie 62 lat w 2014 r.

W Czechach reforma systemu emerytalnego rozpoczęła się bardzo wcześnie, tuż po rozpadzie Czechosłowacji. Wiek emerytalny był stopniowo podnoszony dla kobiet i mężczyzn od 1995 r. Potem, na mocy ustawy przyjętej w 2011 r. wprowadzono zapis, że „dla ubezpieczonych urodzonych po 1977 r., wiek emerytalny określony w wieku 67 lat będzie podwyższany o liczbę miesięcy kalendarzowych odpowiadającą dwukrotnej różnicy pomiędzy rokiem urodzenia ubezpieczonego a rokiem 1977.” To oznacza, że osoba urodzona w 1978 r. będzie pracowała o 2 miesiące dłużej, czyli 67 lat i 2 miesiące, zaś osoba urodzona np. w 1995 r. o 36 miesięcy dłużej czyli przejdzie na emeryturę w wieku 70 lat. To, że Czesi nie ustalili górnego pułapu wieku emerytalnego jest ewenementem na skalę światową.

Czesi nie boją się, że będą pracować aż do śmierci?

Oczywiście wiek emerytalny jest przedmiotem wielkich kontrowersji politycznych. Wspomniana Mała Reforma Emerytalna z 2011 r. została odrzucona przez Senat, w którym dominuje lewicowa ČSSD. Po ponownym rozpatrzeniu przez Izbę Poselską, gdzie większość ma prawicowa ODS, veto Senatu zostało odrzucone. Na marginesie warto jeszcze zauważyć, że Czesi od 2013 r. wprowadzają filar kapitałowy – czyli idą w przeciwnym kierunku niż Polska i np. Węgry.

Ale, zostawiając na boku całą politykę, jest oczywiste, że wiek emerytalny nie zostanie ustalony na jakimś absurdalnie wysokim poziomie. Myślę, że w długookresowej perspektywie wiek emerytalny w Czechach będzie wynosił 70 lub 72 lata, co oznacza, że Czesi na emeryturze będą żyć jeszcze ok. 14-18 lat dłużej. Nie można zatem twierdzić, że „będą pracować aż do śmierci”. Ten pseudoargument przywoływany jest niestety także w Polsce. Zamiast rzeczowej debaty opartej, gra się na ludzkich emocjach…

Dla murarza lub pielęgniarki to jest budująca perspektywa…

Nikt nie mówi, że zatrudnieni przy ciężkich pracach fizycznych (jak górnicy) w wieku przedemerytalnym muszą pracować na cały etat. Mogą być zatrudnieni na część etatu lub pracować przy lżejszym zajęciu. Poza tym równolegle do reformy emerytalnej powinna zostać wprowadzona reforma kodeksu pracy ułatwiająca zatrudnienie pracowników w tym wieku. W naszej gospodarce – wbrew temu, co głosi obiegowa opinia – brakuje rąk do pracy…

Bezrobocie według GUS wynosi ponad 12 proc.

Tak, ale jednocześnie pracodawcy często nie mogą znaleźć pracowników z odpowiednim doświadczeniem i kwalifikacjami. Przy zmianach systemu emerytalnego są konieczne reformy osłonowe zwiększające elastyczność rynku pracy. Problemem jest też niewłaściwe podejście samych pracowników, którzy nie chcą się dokształcać ani przekwalifikować. Demografii nie da się oszukać – dłużej żyjemy, dłużej musimy pracować, by nasze emerytury nie były „głodowe”.

Konieczność podniesienia wieku emerytalnego w Polsce jest oczywista dla ludzi naszego pokolenia, choć nie dla pokolenia starszego…

To mnie właśnie najbardziej zastanawia. Pokolenie osób starszych, które w bardzo niewielkim stopniu zostanie dotknięte reformą podwyższającą wiek emerytalny do 67 lat, najgłośniej przeciw niej protestuje. Gdyby doszło do referendum emerytalnego, moim zdaniem, reforma zostałaby zablokowana głosami ludzi, których dotknie ona w niewielkim stopniu.

Nie wiemy tego na pewno. Wiemy jednak z własnej historii co dzieje się, gdy reforma emerytalna nie jest zbudowana na mocnym i widocznym poparciu opinii publicznej. Rząd Millera ugiął się przed żądaniami górników i wprowadził wyłom do systemu emerytalnego. Zabrakło siły, która mogłaby obronić długoterminową reformę przed rozwodnieniem jej efektów. Czy nie warto byłoby przeprowadzić referendum, żeby reformę emerytalną oprzeć na pewniejszej podstawie?

Lepiej, żeby rząd zaczął podnosić wiek emerytalny od razu niż ryzykować referendum. Jeśli referendum zostanie rozstrzygnięte na „nie”, podniesienie wieku emerytalnego zostaje odłożone co najmniej na kilka lat, a przez ten czas odczuwamy skutki tego, że ubywa rąk z rynku pracy, co oznacza, że gospodarka rozwija się wolniej. Poza tym, przeprowadzając referendum wprowadzilibyśmy pewnego rodzaju konwenans, co oznacza, że przy kolejnych próbach reform systemu emerytalnego odwoływalibyśmy się do tej instytucji, czyli de facto odkładali reformę ad calendas graecas.

Czego z doświadczeń innych krajów nie powinniśmy naśladować?

Braku konsekwencji. Systemy emerytalne tworzy się na dekady. Porzucanie raz wprowadzonych najważniejszych założeń, po tym gdy po kilku latach pojawiają się trudności, nie jest rozsądne. Na szczęście, jeśli jakiś rząd próbuje zepsuć system emerytalny, obywatele mogą zminimalizować szkodliwość wprowadzanego rozwiązania. Populistyczny premier Słowacji, Fico, umożliwił Słowakom powrót z systemu dwufilarowego wprowadzonego przez gabinet swojego poprzednika, Dzurindy, do systemu jednofilarowego. Niewielu Słowaków zdecydowało się na ten krok, co pokazało, że drugi filar cieszy się zaufaniem obywateli. Z pewnością należy uczynić wszystko, by uniemożliwić rządowi nacjonalizację środków zgromadzonych w II filarze, jak miało to miejsce na Węgrzech. Miejmy nadzieję, że Warszawa nie stanie się drugim Budapesztem.

>czytaj też: Jak rządy łatają budżety pieniędzmi na emerytury

Rozmawiał Krzysztof Nędzyński

Mateusz Guzikowski jest ekonomistą i ekspertem w zakresie systemów emerytalnych i rynku pracy oraz dyrektorem programu „Więcej Zatrudnienia” w Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR).

Mateusz Guzikowski

Otwarta licencja


Tagi