Autor: Katarzyna Kozłowska

Publicystka, wydawca książek ekonomicznych, koordynator projektów medialnych.

Francuski Buffett pilnie poszukiwany

François Hollande może zazdrościć Barackowi Obamie takiego przyjaciela jak Warren Buffeta. Miliarder Buffett napisał w The New York Times felieton pt. „Przestańmy rozpieszczać superbogaczy”, kiedy Obama postanowił dociążyć podatkowo wielki biznes. Forsujący wyższe opodatkowanie Hollande na poparcie biznesu i bogaczy liczyć nie może.
Francuski Buffett pilnie poszukiwany

François Hollande, prezydent Francji (CC By-NC idf-fotos)

Zamiast Buffetta, stoi obok niego jego ponury minister gospodarki i finansów Pierre Moscovici, który ze strapioną miną mówi: „Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej i finansowej”.

Francuski biznes mocno buntuje się przeciwko polityce Hollande’a. W międzynarodowych mediach, takich jak Financial Times, ostro wypowiada się przeciwko niemu Laurence Parisot, szefowa Medefu, francuskiej organizacji pracodawców.

– Nie możemy pozwolić na to, by zmienić nasz kraj w surową enklawę, zupełnie wyabstrahowaną od gospodarki i rynku, jaki funkcjonuje wszędzie dookoła – antycypuje skutki ostatnich decyzji prezydenta.

Szefowa Medefu uważa,  że zmiany, które mają zostać wprowadzone przez Hollande’a zwolnią obroty gospodarki, która i tak już znajduje się w „trybie obliczonym na przetrwanie”.

– Oczywistym jest, że gdyby Hollande zrealizował wszystkie swoje wyborcze obietnice, zrujnowałby Francję. Ale nie zrealizuje. Wystarczy przyjrzeć się reformie emerytalnej. To było przecież działanie niemal bez znaczenia – ocenia w rozmowie z Obserwatorem Finansowym prof. Andrzej Koźmiński, znawca francuskiej gospodarki.

Chodzi o rządowy dekret z czerwca, którym rząd cofnął reformę emerytalną, przeprowadzoną przez prezydenta Nicolasa Sarkozy’go. Wiek emerytalny, który Sarkozy podniósł do 62 lat, Hollande obniżył do 60. Nowe prawo wejdzie w życie od 1 listopada 2012. Możliwość odchodzenia na emeryturę w wieku 60 lat dotyczy jednak wyłącznie osób, które weszły na rynek pracy jako nastolatki (18, 19 lat). Taka emerytura będzie więc należała się 60-letnim osobom, których okres składkowy wynosi 41,5 roku. W rzeczywistości jest ich bardzo niewiele. Nowe prawo Hollande’a w pierwszym roku obowiązywania dotyczyć będzie nieco ponad 100 000 osób. A Francja ma ponad 65 mln obywateli. Koszt reformy ma wynieść 1,1 mld euro.

– Sądzę, że z Hollande’m będzie tak jak z Francois Mitterandem. Będzie w swych działaniach napotykał opór z dwóch stron: ze strony rynków finansowych i ze strony administracji. I to nie pozwoli mu na radykalne zmiany francuskiego systemu – wyjaśnia prof. Koźmiński.

Na razie jednak Hollande się stara. Przed Zgromadzeniem Narodowym 4 lipca jego rząd przedstawił nowelizację budżetu na 2012 rok. Przewidziana w niej kuracja dla budżetu do gorzka pigułka dla francuskiego biznesu.

Zakłada ona między innymi:

– powrót tzw. „podatku od fortun”, czyli dodatkowe obciążenie podatkowe dla gospodarstw domowych, których majątek wart jest ponad 1,3 mln euro majątku (podatek dotyczy 300 000 osób i ma przynieść budżetowi ok. 2,3 mld euro przychodów);

– jednorazowy podatek nałożony na banki oraz duże firmy energetyczne (ma przynieść ok. 1,1 mld euro przychodu),

– podniesiony o 0,2 proc. Podatek od transakcji finansowych,

– 3-procentowy podatek na dywidendy wypłacane udziałowcom (rząd twierdzi, że chce w ten sposób pobudzić gospodarkę do wzrostu i zapobiec sytuacji, w której czterdzieści największych firm – skupionych w indeksie CAC oddałoby inwestorom w postaci dywidendy aż 45 miliardów euro; francuskie władze chciałyby, żeby pieniądze te były reinwestowane na rynku a nie kumulowane na kontach najbogatszych Francuzów lub przejadane),

– wprowadzenie limitu wynagrodzeń menedżerów państwowych przedsiębiorstw do 450 tysięcy euro rocznie (brutto)/ w spółkach, w których państwo ma pakiet większościowy (poczta francuska, spółki kolejowe SNCF i RATP, firmy energetyczne itd.) już jest to realizowane.

Nadto poprawka przewiduje likwidację ulg podatkowych, które zapewnił przedsiębiorcom jeszcze Nicolas Sarkozy (np. zwolnienia z podatku od godzin nadliczbowych dla firm zatrudniających ponad 20 pracowników). Nad tym pomysłem francuski parlament głosował w czwartek. Sama ta inicjatywa tylko w 2012 roku ma przynieść 880 mln euro przychodu.

Większość poprawek zgłoszonych do budżetu przez rząd zostanie prawie na pewno przyjęta w głosowaniu, ponieważ w liczącym 577 osób Zgromadzeniu Narodowym zdecydowaną większość ma Partia Socjalistyczna (zdobyła aż 314 miejsc w ZN wobec 289 potrzebnych do uchwalania ustaw większością). Daje to socjalistycznemu prezydentowi François Hollande’owi praktycznie wolną rękę we wprowadzaniu swych pomysłów politycznych.

Dlatego nastroje na rynku są minorowe. Jeszcze w czerwcu francuski urząd statystyczny Insee opublikował dane, według których „biznesowy klimat”, czyli wskaźnik pewności przedsiębiorstw, pogorszył się w stosunku do maja i kwietnia. Wynosi dziś 90 pkt. Do średniej nastrojów panujących w biznesie, wynoszącej 100 pkt., brakuje mu więc aż 10 pkt. Jeśli porównać dane rok do roku, w czerwcu 2011 wskaźnik wyniósł 108 pkt., a w czerwcu 2010 – 96 pkt.

„Wiemy, że będziemy obłożeni większymi podatkami z powodu sytuacji gospodarczej, w jakiej się znaleźliśmy. Ale może to być uzasadnione tylko wówczas, gdy władza zacznie realizować jednocześnie program cięć wydatków publicznych”, mówił FT Stéphane Treppoz, przewodniczący rady nadzorczej sieci sklepów obuwniczych Sarenza.com. Inni przedsiębiorcy na razie zgłaszają uwagi anonimowo.

„Katastrofa”, podsumowuje swą przyszłość pod rządami Hollande’a szef jednej z dużych spółek.

„W tej rzeczywistości będzie nam trudno przyciągać do pracy talenty. Dobrzy pracownicy nie będą też chcieli przenosić się do Francji, nawet jeśli już ich znajdziemy. Nie chcemy przenosić naszych siedzib zagranicę, ale prawdopodobnie będziemy zmuszeni, żeby założyć tam jakieś placówki”. „Wielu bogatych ludzi po prostu opuści Francję. I mam nadzieję, że to spowoduje, iż rząd Hollande’a w istocie zbierze dużo mniej z podatków, niż planował”, prognozuje inny, też w rozmowie z FT.

Tymczasem prezydent wchodzi już z biznesem w personalne spory. Niedawno zaatakował szefów koncernu Peugeot Citroen za sposób w jaki firma przeprowadza masowe zwolnienia (pracę straci 8000 osób).

Administracja Hollande’a musi pobudzać wzrost gospodarczy (według danych prognoz francuskiego rządu ze stycznia, w 2012 roku ma on wynieść zaledwie 0,5 proc. PKB; potwierdzają to prognozy Eurostatu). Francuzi nie mają innego wyjścia, ponieważ w ciągu kilku ostatnich lat jak wiele krajów Europy znaleźli się w kryzysie długu. Według Eurostatu w 2011 roku dług publiczny przekroczył 85,8 proc. PKB, a deficyt budżetowy sięgnął 5,7 proc. Hollande w toku całej kampanii prezydenckiej zapowiadał, że jego administracja zredukuje deficyt budżetowy Francji do 3 procent PKB w 2013 roku i wyeliminowanie go w ogóle do 2017 roku. Eksperci, łącznie z Komisją Europejską, podkreślają, że cele te będą trudno osiągalne bez cięć wydatków państwa. Tymczasem te na razie nie są planowane. Ekipa Hollande’a nie planuje do końca 2012 roku ograniczać wydatków. To dodatkowo rozdrażnia francuskich przedsiębiorców.

„Cięcia wydatków to jedyna droga do zrównoważenia budżetu  po 30 latach nieodpowiedzialnego zarządzania, jakie fundowano nam z każdej stronie sceny politycznej. Tymczasem nie widać żadnego znaku takich zmian. Mam więc nadzieję, że rząd zacznie wkrótce formułować plany dotyczące także tej strony. Na razie nic na to nie wskazuje”, komentuje przedsiębiorca Stéphane Treppoz.

Katarzyna Kozłowska

François Hollande, prezydent Francji (CC By-NC idf-fotos)

Otwarta licencja


Tagi