Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Funduszy indeksowych jest już o 40 proc. więcej niż rok temu

Amerykańskie rynki pozostają najatrakcyjniejsze i to w ich stronę płynie największy strumień kapitałowy. Odzwierciedlają to doskonale amerykańskie ETF-y, czyli indeksowe fundusze inwestycyjne. Działają one także w odwrotną stronę, globalizując amerykańskie rynki. Ich największym atutem jest płynność.
Funduszy indeksowych jest już o 40 proc. więcej niż rok temu

(CC By photosteve101)

Wartość akcji na nowojorskich giełdach osiąga rekordy i w całości rynek jest już trzykrotnie większy niż pięć lat temu. Jedną z lokomotyw jest największy pośród funduszy indeksowych – SPDR S&P 500 (symbol SPY) Najpopularniejszy wskaźnik oceny atrakcyjności, czyli opłacalności akcji SPDR S&P 500, C/Z (cena/zysk), wynosi za ostatnie 12 miesięcy 18,64. To o ponad 3 pkt wyżej niż przeciętny C/Z (15). Informujący o wycenie wartości majątku przez rynek wskaźnik P/BV (cena rynkowa/wartość księgowa) wynosi dla tego funduszu 2,7 i jest wyższy niż 82 proc. najwyższych wartości od lat 20. XX w.

Analitycy zastanawiają się, na ile obecna wycena rynku przez inwestorów ma ekonomiczny sens, inwestorzy natomiast najwyraźniej nie mają takich dylematów. Wskazuje na to przede wszystkim wzrost wartości akcji i liczby inwestorów, a przede wszystkim indeksowe fundusze inwestycyjne. Te nastawione na Amerykę Północną tylko w pierwszym tygodniu listopada zyskały łącznie 14 mld dol., podczas gdy w tym samym czasie fundusze nastawione na Europę i region Azji i Pacyfiku straciły po około 1,5 mld dol. każdy. Trend trwa od lipca i sentyment inwestorów jest oczywisty: chwiejna – lub zagadkowa w przypadku Chin – polityka banków centralnych Unii Europejskiej i Japonii nie budzi zaufania. Budzą je natomiast amerykańskie rynki finansowe. Widać to nie tylko w ETF-ach skonstruowanych geograficznie, lecz również sektorowych czy częściowo sektorowych, albowiem i wartość, i liczba funduszy ETF rośnie.

Elastyczne koszyki

Minęło 20 lat, odkąd fundusze ETF zostały wprowadzone na rynek i dziś na rodzimych amerykańskich giełdach codzienna ich wymiana ma wartość niemal 60 mld dol. Stanowi to zazwyczaj 1/3 całości obrotów. Są atrakcyjne, ryzykowne, poprawiają płynność rynków. I mnożą się. Liczba amerykańskich ETF-ów przekroczyła 1 tys. już w 2010 roku. Rok 2014 przyniósł 40-proc. wzrost tego rynku. Obecnie tylko mniejszych funduszy, o aktywach poniżej 1 mld dol., jest ponad 1,3 tys. Wszystkich ETF-ów było w listopadzie 2014 r. 1626, a nowe oferty koszyków reprezentujących jakiś fragment jakiegoś sektora nie przestają się pojawiać. Są bowiem atrakcyjne i dla inwestorów, i dla samego rynku.

Podstawowa zasada jest taka, iż fundusz musi mieć koszyk aktywów, które odzwierciedla. Dlatego większość ETF-ów jest notowanym na giełdzie indeksem, aczkolwiek niektóre mają zarządy. O atrakcyjności tych funduszy stanowi różnorodność koszyka. Poprzez inwestycję w jeden tylko symbol można wykorzystać siłę konkretnego rynku – czy to papierów wartościowych, czy towarów, firm specyficznego sektora, rynku, jego części, regionów, kraju lub krajów, od rynków wschodzących po wielkie indeksy giełdowe. Są więc ETF-y chińskie, afrykańskie, azjatyckie, wschodzących rynków, metali, metali szlachetnych, rynków nieruchomości, konsumenckie, firm zdrowia i biotechnologii, technologii, transportu, różnych gałęzi przemysłu, a także bardzo wyrafinowane, podążające za innymi inwestorami czy połączeniami i przejęciami korporacyjnymi.

ETF-y są też średnio 10 razy tańsze niż inne fundusze, obarczone minimalnym podatkiem od zysków kapitałowych, a przez różnorodność są bardzo płynne, czyli elastyczne.

Z punktu widzenia funkcjonowania rynków właśnie płynność jest największą zaletą funduszy ETF. Jak wykazał chociażby kryzys z 2008 roku, płynność jest dla rynku najważniejszym wymogiem. Jest mierzona zazwyczaj wolumenem dziennego handlu i to właśnie tu jest clou. Papiery wartościowe (akcje, obligacje, etc.) zazwyczaj mają wyższą zmienność i wyższą rozpiętość pomiędzy cenami zakupu i sprzedaży, odwrotnie proporcjonalną do zainteresowania. ETF-y są od tego wolne – ich płynność nie zależy od dziennej wymiany, a jedynie od płynności akcji, jakie reprezentują dane fundusze, a ponieważ reprezentują akcje wielu firm, nie mają z nią problemu. Ponadto w przeciwieństwie do funduszy wzajemnych, których cenę ustala codziennie sponsor, cena ETF-ów nieustannie się zmienia w zależności od wyceny inwestorów i traderów na rynkach wtórnych i w dark pools.

Do wyboru, do koloru

Są fundusze finansowe, energii, rolne, metali, metali szlachetnych, rynków np. nieruchomości, konsumenckie, firm zdrowia i biotechnologii, technologii, transportu, przemysłów, regionalne, cross-branżowe. Są nawet wysoce wyrafinowane, np. IBillionaire Index (IBLN) odzwierciedla inwestycje miliarderów Warrena Buffetta, George’a Sorosa i Carla Icahna. Powstał przed rokiem, jest notowany od września 2014 r. i ma koszyk około 30 tzw. large cap, czyli firm o dużej kapitalizacji rynkowej (o wartości ponad 10 mld dol.), których akcje (udziały) mają miliarderzy. Podobne to GURU i ALFA, indeksy funduszy hedgingowych i inwestorów instytucjonalnych. Wbrew intensywnej reklamie nie są bardzo popularne – wzbudzają zainteresowanie na poziomie kilkudziesięciu tysięcy inwestorów/traderów. Są nawet ETF-y przejęć i połączeń korporacyjnych.

Są otwarte i zamknięte. Te ostatnie to relikt lat 90. XX w., kiedy Komisja Papierów Wartościowych dopuszczała tylko tzw. unit investment trust (UIT). Fundusze otwarte biją wynikami zamknięte – np. najstarszy i największy ETF, grupa Spiders SPDR S&P 500 (w logo ma oczywiście pająka), jest UIT i jako taki ma średnie stopy zwrotu na inwestycji niższe o 0,40–0,60 proc. niż konkurencja. Zasady UIT pozwalają bowiem na reinwestycję zysków jedynie co kwartał, podczas gdy otwarte fundusze mogą to robić codziennie. Niemniej rynek wycenia Spidera jako największy ETF. W listopadzie jego wartość sięgnęła 200 mld dol., co bije nawet sławny fundusz obligacji Pimco Total Return Fund (PTTRX). Jedyny większy fundusz na świecie to wart 321 mld dol. multibranżowy Vanguard Total Stock Market Index Fund (VTSMX), który zajmuje trzy spośród pięciu pierwszych miejsc w rankingu największych funduszy, największych funduszy hedgingowych i największych ETF-ów.

Pająki, byki i niedźwiedzie

Mają rozmaite strategie. Spiders na przykład są w przeważającej części długoterminowe i 10-letnie wpływy to u nich przynajmniej dwa razy więcej niż w jakimkolwiek innym ETF-ie (z sumy 150 mld dol., o jaką wzrosła w ciągu 10 lat wartość funduszu, 95 mld pochodzi z takich inwestycji). Jednocześnie fundusz ma dużą pulę gorących, czyli szybkich i krótkoterminowych aktywów (55 mld dol. zysku w minionej dekadzie), co powoduje, że jest to najczęściej wymieniany papier wartościowy na świecie. W listopadzie codzienny handel akcjami z grupy Spiders miała średnią wartość 27 mld dol., czyli trzy razy więcej niż dzienny wolumen wymienianych akcji Apple Inc. (APPL), który jest drugim najczęściej wymienianym na świecie papierem wartościowym.

Są też coraz bardziej skomplikowane i wyrafinowane fundusze, jak ETF-y leveraged (super-charged). Ich celem jest powiększenie zysków w stosunku do własnego benchmarku, czyli punktu odniesienia. Używają wyrafinowanych instrumentów finansowej inżynierii (derywatywów, kontraktów futures forward, equity swaps). Czasem produkują dwu-, a nawet trzykrotnie większe zyski niż ETF-y niedźwigniowe, które podążają za swoim własnym punktem odniesienia. Co ciekawe, ich strategia jest często zaprojektowana albo jako „bycza”, albo jako „niedźwiedzia”. Np. leveraged bull ETF ze wskaźnikiem 2:1 ma za cel podwojenie dziennych zysków własnego punktu odniesienia, czyli za każdy 1 proc. wzrostu lub spadku punktu odniesienia ETF zyskuje lub traci dwa razy tyle, nie licząc opłat za zarządzanie i kosztów transakcji, co podnosi ryzyko. Menadżerowie niedźwiedziego funduszu 2xOil używają kontraktów futures dla utrzymania krótkich pozycji na ropę, co oznacza stałe kupowanie takich kontraktów na różne terminy, za każdym razem ponosząc koszty. Jeśli cena ropy spada, ten ETF przynosi o wiele większe zyski niż koszty; jeśli jednak ropa drożeje, inwestor płaci te same koszty i traci dwa razy tyle na inwestycji (bo fundusz jest niedźwiedzi).

Jedni wierzą w USA, niektórzy w inne rynki

Są wreszcie ETF-y międzynarodowe, dzięki którym amerykański rynek staje się coraz bardziej globalny. Można trzymać rękę na pulsie każdego regionu i większości gospodarek świata. Ostatni rok przyniósł silne zapotrzebowanie na ETF-y chińskich firm notowanych na chińskich giełdach. Za rynkami europejskimi podążają obecnie 53 ETF-y, dwa z nich śledzą Polskę. Są atrakcyjne dla inwestorów, bo otwierają normalnie niedostępne albo trudno dostępne rynki, a także dlatego, że są tych rynków soczewką. Obiektywnie odzwierciedlają stan rozwoju gospodarek.

Przykładem jest obecny wzrost wartości funduszy północnoamerykańskich. Z kolei ETF-y bloku BRICS pokazują wyraźnie jego rozpad. 10 lat temu Brazylia, Rosja, India, Chiny i RPA były oceniane razem. Od roku fundusze ETF odzwierciedlające region Indii wyprzedziły resztę, odnotowując wzrost średnio o 30 proc. Jeden fundusz, skupiony tylko na jednym kraju, zaćmił wszystkie inne fundusze tego regionu, jak również BRICS i wszystkich wschodzących rynków – India ETF (większość odzwierciedla raczej region, w którym Indie są wiodącą gospodarką, ale uwzględniają także Malezję, Koreę itd.). Po ledwie roku fundusz zgromadził ponad 2 mld dol. aktywów. W ten sposób posiada 1/3 z 6,3 mld całej puli ETF-ów tego regionu.

W tym roku wydzieliły się zdecydowanie chińskie ETF-y, które w rankingu plasują się najwyżej. W listopadzie 2014 r. ProShares UltraShort Yen (YCS) miał najwyższą notę A+ i stopień ryzyka B, Wisdom Tree Middle East Dividend FD (GULF) rating B i ryzyko B-, IShares MSCI Ireland ETF (EIRL) rating B z ryzykiem B-, Market Vectors Gulf States Idx ETF (MES) rating B, ryzyko B-, a iShares MSCI India ETF (INDA) notę B- przy ryzyku C.

Mnogość i różnorodność ETF-ów jest bardzo atrakcyjna i zdaniem wielu profesjonalistów z branży to dzięki niej przyszłość należy do tych funduszy. Z drugiej strony powoduje jednak także zagubienie przeciętnych inwestorów.

Tymczasem na rodzimym, amerykańskim rynku wyzwaniem dla ETF-ów jest ewentualne zastąpienie funduszy wzajemnych. W minionych 20 latach rynek ETF-ów urósł do 1,9 bln dol. To dużo, ale wciąż pięciokrotnie mniej niż jest na rynku spokojnych funduszy wzajemnych, których aktywa są warte ponad 10 bln dol.

(CC By photosteve101)

Tagi


Artykuły powiązane