Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Gorąca wiosna na chińskim rynku nieruchomości – ceny ostro w górę

W Chinach na rynek nieruchomości wrócili spekulanci. Po blisko dwuletnim zastoju ceny mieszkań ruszyły w górę. Wcześniej marazm spowodowały odgórne regulacje, które miały schładzać rynek. Teraz podwyżki też są efektem działań rządu i wprowadzania nowego podatku od zysków z transakcji mieszkaniami.
Gorąca wiosna na chińskim rynku nieruchomości – ceny ostro w górę

Agencje i agentów nieruchomości widać w dużych chińskich miastach na każdym rogu. (CC By maximolly)

Największe podwyżki odnotowano w dużych miastach, będących pod tym względem cenowym barometrem: w Pekinie, Szanghaju, Kantonie i Shenzhen. Wzrost stawek za metr kwadratowy w niektórych metropoliach sięgnął 10 proc. w ujęciu rocznym. Ogółem, wyższe ceny odnotowano aż w 66 z 70 monitorowanych miast.

Pojawiły się nawet opinie, że chiński rynek mieszkaniowy dotknął szał zakupów. Podsycają je zwłaszcza ci, którzy mają w tym interes. Chodzi głównie o deweloperów, ludzi spekulujących mieszkaniami oraz pośredników obrotu nieruchomościami. Choć o handlowym szaleństwie trudno jeszcze mówić, zwrot koniunktury jest wyraźny. Pierwsze oznaki wzrostowego trendu zauważono już w listopadzie zeszłego roku. Od początku tego roku ceny rosną w tempie ok. 2,4 proc. miesięcznie.

Np. w Pekinie średnia cena za 1 mkw. mieszkania na rynku wtórnym (chodzi o lokale w miarę nowe, o podwyższonym standardzie, położone w atrakcyjnym punkcie, lecz wcale nie najdroższe) dochodzi już do 25,5 tys. juanów – przeliczając jest to ok. 13 tys. zł. Na rynku pierwotnym za mkw. mieszkania w osiedlach o niezłej lokalizacji trzeba zapłacić o 500-600 dol. więcej, choć deweloperzy deklarowali jeszcze na początku roku, że nie zamierzają podnosić cen. Rosnący popyt zrobił jednak swoje.

Fiskus w natarciu

Cytowani przez chińskie media ludzie na tzw. dorobku, przeważnie 25-30 letni pytają, kogo na to stać? Oczywiście – głównie tych, którzy mają pieniądze i chcieliby ulokować je np. w kilku lokalach, by potem na nich dobrze zarobić. Takich osób w Chinach nie brakuje, jednak aż 74 proc. ankietowanych w tej sprawie Chińczyków uważa, że obecne ceny nieruchomości są nie do zaakceptowania. Powiększające się w społeczeństwie różnice majątkowe, spędzają władzom sen z powiek.

Wcześniej, przez dwa lata udało się rządowi trzymać ceny mieszkań na smyczy, a nawet doprowadzić do ich lekkiego spadku stosując politykę administracyjno-finansowych ograniczeń w zakupie mieszkań. Teraz wpuszczając na rynek nieruchomości fiskusa sam wywołał spekulację. Obecne ożywienie spowodowała bowiem panika w związku z wprowadzeniem od marca tego roku 20 proc. podatku od zysków kapitałowych ze sprzedaży domów i mieszkań. Dopiero po 5 latach od zakupu, sprzedaż taka zwolniona jest z podatku. Wcześniej fiskus pobierał tylko 1-2 proc. zysku. Wzrost daniny jest więc ogromny.

Cenniki znalazły się pod presją zalewającej rynek fali transakcji. Wielu Chińczyków, nim nowe regulacje weszły w życie (było o tym głośno dużo wcześniej), postanowiło szybko sprzedać posiadaną nieruchomość, jeśli przedtem kupili ją z myślą o zarobku. Chcieli zawrzeć umowę jeszcze przed obowiązywaniem wyższej stawki podatku. Z kolei kupujący rzucili się na oferty, obawiając się, że podwyżka opłaty skłoni sprzedających do wliczenia jej w cenę lokalu.

Dlatego w lutym zanotowano w chińskiej stolicy szczególnie duży, bo blisko trzykrotny w stosunku do stycznia, wzrost liczby zawieranych umów. Media donosiły, że agencje nieruchomości wręcz toną w ofertach, zarówno sprzedaży, jak i kupna mieszkań. W sumie w pierwszym kwartale tego roku wzrost sprzedaży mieszkań w Chinach wyniósł o ok. 50 proc. – licząc rok do roku.

Rząd uspokaja, domy drożeją

Chińscy eksperci związani z władzą, jak i sami najważniejsi politycy z premierem Li Keqiangiem na czele, którym zależy na niedopuszczeniu do ponownego napompowania bańki spekulacyjnej, uspokajają, że ceny są pod kontrolą. Zapewniają, że rząd nie zamierza „odpuścić”, jeśli chodzi o restrykcyjną politykę mieszkaniową.

Twierdzą nawet, że ceny wkrótce spadną w wyniku interwencji władz, dzięki budowie milionów kolejnych mieszkań, zwiększeniu w budżecie wydatków na budownictwo społeczne oraz przyspieszeniu podaży nowych gruntów pod inwestycje mieszkaniowe.

Zhu Haibin, główny chiński ekonomista oddziału JPMorgan Chase & Co., przekonuje, że nowy podatek to skuteczne narzędzie zahamowania spekulacji i wywołanego przez nią wzrostu cen mieszkań. A Cao Jianhai, ekonomista z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, mówi, że szum na rynku tworzą deweloperzy oraz pośrednicy, aby generować sprzedaż i podsycać panikę.

W chińskich mediach pojawiły się nawet oskarżenia pod adresem największych agencji nieruchomości, iż usilnie wmawiają wystraszonym ludziom, że ceny mieszkań będą rosły, by sztucznie podkręcić koniunkturę na rynku.

Faktem jest, że cytowani przez prasę przedstawiciele największych chińskich biur nieruchomości często wypowiadają się w takim właśnie tonie – podkreślając, iż taniej na pewno będzie.

Podobnie uważa dziś co drugi Chińczyk. Mimo uspokajających sygnałów z samej góry ponad 50 proc. ankietowanych Chińczyków, mających w planach kupno mieszkania, jest zdania, że ceny nie spadną, lecz nadal będą rosły. Z ostatnich badań chińskiego banku centralnego wynika, że 29 proc. ankietowanych liczy się ze wzrostem cen już w kolejnym kwartale, a wskaźnik ten jest wyższy o 10 proc. niż przed rokiem.

Pośrednicy więc znów zacierają ręce licząc na mieszkaniowe żniwa. Ostatnie dwa lata, na skutek zastoju na rynku, były dla nich niezwykle trudne. Wielu musiało zwinąć interes, a trzeba wiedzieć, że agencje obrotu nieruchomościami zdominowały tu praktycznie ulice. Ich biura i kantory są dosłownie na każdym kroku, wszędzie też spotyka się agentów z ulotkami reklamującymi oferty.

Czas kombinatorów

Praktyka pokazuje, że 20 proc. podatek, nawet kiedy już wszedł w życie, podsyca nerwowość i nadal przekłada się na wzrost cen mieszkań.

Po nastaniu w Chinach nowego rządu pojawiły się rozważania dotyczące ewentualnego poluzowania przepisów i polityki limitowania zakupu mieszkań. Jednak cytowani przedstawiciele władz (np. ministerstwa finansów) nadal zachęcają lokalne rządy do tworzenia własnych przepisów ograniczających spekulację nieruchomościami. Nacisk Pekinu jest tym większy, że ostatnie wejście fiskusa na rynek nieruchomości wzmogło negatywne zjawiska i aktywność kombinatorów.

Już wcześniej w Państwie Środka, w związku z administracyjnymi ograniczeniami w kupowaniu mieszkań na szybką odsprzedaż, powstał czarny rynek „lewych” umów i sfabrykowanych dokumentów. Np. zaświadczających, że posiada się tylko jedno mieszkanie, co umożliwia kupno następnego.

Teraz pomysłowość ludzi poszła dalej. Urzędy rejestrujące małżeństwa i rozwody zauważyły – jak donoszą media – wzmożony ruch, zaś ludzie nawet specjalnie nie kryją, co jest faktycznym powodem rozstania. Liczba rozwodów w tym roku wzrosła, a celem jest uniknięcie płacenia 20 proc. podatku. Przepis mówi bowiem, że jeśli małżeństwo ma dwa lokale to, po rozwodzie, każdy z małżonków może jeden z nich zachować. Potem mogą je sprzedać już bez podatku i ponownie wstąpić w związek małżeński.

Z kolei urzędy i banki alarmują, że często nie mogą ustalić autentyczności przedkładanych dokumentów, bo nie ma ich w centralnej ewidencji. Władze ostrzegają i straszą kombinatorów, że kto kupi nieruchomość na podstawie fałszywych dokumentów, w razie wykrycia oszustwa nie zostanie zarejestrowany jako jej właściciel. Straci zainwestowane pieniądze i naraża się na inne kary.

Władze robią wszystko, by wzrost cen nieruchomości był poniżej wzrostu chińskiego PKB. Przez minione dwa lata to się udawało. Jednak początek tego roku, gdy ceny znów poszybowały w górę, pokazuje, że ich wzrost może znacznie przewyższyć tempo chińskiego PKB, które oficjalnie planowane jest na poziomie 7,5 proc.

OF

Agencje i agentów nieruchomości widać w dużych chińskich miastach na każdym rogu. (CC By maximolly)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane