Górnictwu potrzeba właściciela a nie samych pieniędzy

Strona rządowa przedstawia porozumienie z górnikami jako wstęp do naprawy sytuacji finansowej górnictwa. Program Naprawczy dla Kompanii Węglowej zawiera jednak wiele luk i dotyczy jedynie części problemu. Główna niewiadoma to, co dalej będzie z długami Kompanii.
Górnictwu potrzeba właściciela a nie samych pieniędzy

(infografika DG/CC BY-NC-SA Trisha Weir)

Plan opracowany przez Pełnomocnika Rządu do Spraw Restrukturyzacji Górnictwa Węgla Kamiennego Wojciecha Kowalczyka nie informuje, co się stanie z długami likwidowanej Kompanii Węglowej (4,2 mld zł w końcu listopada 2014 r.), w jaki sposób będzie przywrócona rentowność kopalń, które zostaną przekazane do Nowej Kompanii Węglowej, w jaki sposób rząd chce pogodzić poprawę wyniku finansowego kopalń z utrzymaniem w nich zatrudnienia.

Jedną z przyczyn ujemnego wyniku Kompanii Węglowej (KW)jest niska wydajność pracy w większości kopalń. Ta zaś wynika z dwu przyczyn: nadmiernego zatrudnienia w stosunku do możliwości zbytu węgla oraz braku środków na inwestycje. Dodatnia akumulacja, którą polskie górnictwo osiągało w latach 2007-2012 było przeznaczane na wzrost wynagrodzeń. Koszty wydobycia węgla rosły w średnim tempie 7,2 proc. rocznie. W efekcie od 2007 roku koszty te wzrosły o 51 proc. i jedynie w roku 2013 na krótki czas wzrost ten został powstrzymany. W Kompanii Węglowej koszty wydobycia tony węgla rosły jeszcze szybciej niż w całym sektorze – w tempie 7,7 proc. rocznie. W roku 2004 wynosiły one 157 zł, w 2007 r. 191 zł, a w 2014 r. 309 zł.

Z rządowego programu nie dowiadujemy się, jaki jest pomysł na obniżenie kosztów wydobycia, zwłaszcza, że rząd jednocześnie zapewnia, że nie zamierza redukować zatrudnienia, przynajmniej w grupie górników, pracujących na dole w kopalniach. Wydajność pracy w KW – liczona w tonach wydobytego węgla na 1 zatrudnionego, wynosi nieco ponad 600 i jest o połowę niższa niż w rentownej Bogdance. Utrzymanie dotychczasowego zatrudnienia przy znaczącym wzroście wydajności (co jest koniecznym warunkiem obniżenia kosztów wydobycia) oznaczałoby wzrost wydobycia węgla o kilkanaście milionów ton. W obecnych warunkach nie ma możliwości sprzedaży tej dodatkowej produkcji ani w kraju, ani na eksport.

I najważniejsze pytanie – kto ma dokonać restrukturyzacji nieefektywnych kopalń i zarządzać nową spółką, która kopalnie przejmie? Nie chodzi o nazwisko menadżera, gdyż zarówno poprzedni prezes KW Mirosław Taras, jak i obecny Krzysztof Sędzikowski mają wystarczające kwalifikacje, które zostały zweryfikowane przez rynek. Jeden i drugi skutecznie prowadzili duże prywatne spółki. Problemem nie jest menedżment, ale zła struktura zarządzania i zły model biznesowy górnictwa, który uniemożliwia osiąganie zysków. Kontrolowane przez państwo spółki węglowe mają nie tyle zarabiać pieniądze, ile utrzymywać zatrudnienie, zapewniać spokój na Śląsku. Strategiczne decyzje dotyczące branży są podejmowane na szczeblu rządu, a nie zarządów spółek, czego przykładem były negocjacje ze związkowcami, które prowadziła szefowa rządu.

Gdy późną jesienią 2013 roku doszło do demonstracji na kijowskim Majdanie i narastało napięcie w stosunkach Rosji z Ukrainą i Polską zarząd spółki Wielton podjął decyzję o przestawieniu się z produkcji wielkich przyczep, sprzedawanych za wschodnią granicą na asortyment, mający zbyt w Europie Zachodniej. Opracowanie nowej strategii rozwoju i przestawienie produkcji zajęło kilka dni. Wielton jest spółką akcyjną, której początkiem była mała firma, założona przez dwóch przedsiębiorców. Gdy spółka urosła zatrudnili profesjonalnych menadżerów, ale wciąż sprawują ścisły nadzór właścicielski.

W Kompanii Węglowej w 2012 roku nastąpił spadek przychodów i wzrost kosztów o ponad 6 proc. Trend ten utrzymał się w kolejnych latach i dopiero na miesiąc przed utratą płynności nadzór właścicielski uznał, że konieczne jest podjęcie strategicznych decyzji dla uratowania spółki.

Dlaczego nie upadłość?

9 kopalń, należących do KW ma zostać przekazanych do nowej spółki, którą utworzy Węglokoks oraz spółki energetyczne. Kompania Węglowa zostanie zlikwidowana. Znacznie prostszym rozwiązaniem byłoby postawienie KW w stan upadłości, która nie jest równoznaczna z likwidacją. Przeciwnie, w stanie upadłości możliwa byłaby szybsza naprawa finansów kopalń. Przypomnijmy, że nie chodzi tylko o 4 kopalnie, o które toczył się spór z górnikami. Restrukturyzacji wymagają praktycznie wszystkie kopalnie należące do KW. Księgowa wartość majątku całej Kompanii wynosi ok. 13,5 mld zł. Sprawny syndyk, znający branżę górniczą mógłby utrzymać pracę kopalń i znaleźć inwestorów, skłonnych kupić składniki majątku, przede wszystkim całe kopalnie lub ich części. Rynek zweryfikowałby, które kopalnie mają szanse przetrwać i kto stanie się ich nowym właścicielem. Z pewnością niemożliwe byłoby utrzymanie dotychczasowego stanu zatrudnienia – 47,5 tys. osób.

Rząd mógłby osłaniać proces restrukturyzacji finansując odprawy i płatne urlopy, co byłoby zapewne bardziej kosztowne dla budżetu niż przewidziane w aktualnym programie naprawczym 2,3 mld zł. Problem górnictwa zostałby jednak rozwiązany realnie. Tymczasem to, co rząd z górnikami wynegocjował jest tylko odłożeniem problemu, który powróci za kilka miesięcy. Nie sposób powiedzieć, ile jeszcze pieniędzy podatników zostanie w przyszłości wpompowanych w wygaszanie mocy produkcyjnych, które nie mogą być efektywnie wykorzystane.

Mariaż z energetyką

Premier Ewa Kopacz zapowiedziała, że decyzja o zlikwidowaniu Kompanii Węglowej i zastąpieniu jej nową spółką doprowadzi do konsolidacji przemysłu energetycznego z przemysłem górniczym. Nie wiadomo jednak, jak ten proces będzie przebiegał. Przede wszystkim – czy decyzje o inwestowaniu w górnictwo węglowe będzie dobrowolne, czy też spółki energetyczne zostaną do tego zmuszone i głównym celem tej operacji będzie podtrzymywanie przez energetykę nierentownych kopalń.

Według ekspertów, znających branżę górniczą, na przykład Janusza Steinhoffa lub profesora Andrzeja Karbownika naturalnym właścicielem kopalń powinny być spółki energetyczne.

– Kopalnie są podmiotem nawęglania elektrowni i po przejęciu rentownych kopalń przez spółki energetyczne pojawiłby się efekt synergii – twierdzi były wicepremier Janusz Steinhoff.

Przykładem takiego rozwiązania jest spółka Tauron-Wydobycie, wcześniej Południowy Koncern Węglowy. Do spółki należą dwie kopalnie – Janina w Libiążu i Sobieski w Jaworznie. Spółka zatrudnia ponad sześć tysięcy pracowników i wydobywa około 5,5 mln ton węgla. W roku 2013 osiągnęła zysk operacyjny 65 mln zł. Kopalnie należące do Tauron-Wydobycie zaspokajają ok. 40 proc. zapotrzebowania grupy Tauron na paliwo. Przed dwoma laty spółka próbowała kupić od KW kopalnię Bolesław Śmiały, lecz spotkała się z odmową.

Na początku 2014 roku prezes spółki Tauron Polska Energia Dariusz Lubera dementował pogłoski, jakoby wystąpił z ofertą zakupu kopalni Brzeszcze, ale przed tygodniem stwierdził, że jego spółka jest wstępnie zainteresowana takim nabytkiem. Zgodnie z założeniami strategii Tauronu własne kopalnie powinny zapewniać ponad 50 proc. zapotrzebowania na węgiel. Można jednak mieć wątpliwości, czy inwestycja w Brzeszcze będzie dobrowolna, czy wymuszona przez rząd.

Skarb Państwa ma większościowy udział w trzech spółkach energetycznych: Polska Grupa Energetyczna (58,39 proc.), Energa (51,52 proc. i 64,09 proc. głosów na WZA) i Enea (51,50 proc.). Kontroluje też Tauron, będąc w nim największym akcjonariuszem (30,06 proc. akcji). Ponad 10 proc. akcji Tauronu należy do KGHM, a ponad 5 proc. do ING OFE. Te cztery spółki energetyczne osiągnęły w ciągu trzech kwartałów ubiegłego roku zysk netto w wysokości ponad 6 mld zł. PGE – 3324 mln zł, Tauron – 1053 mln zł, Energa – 825 mln zł, Enea – 836 mln zł. Teoretycznie więc mogą sfinansować restrukturyzację kopalń, a nawet wziąć je na swoje utrzymanie. Zyski powinny być jednak przeznaczane na inwestycje, a nie dotacje do deficytowego górnictwa.

Lista inwestycji spółek energetycznych jest bogata i pod względem finansowym napięta:

– PGE rozpoczęło rozbudowę Elektrowni Turów. W lipcu 2014 roku podpisało umowę z konsorcjum firm na budowę bloku za sumę 3250 mln zł. Druga wielka inwestycja PGE to dwa bloki w elektrowni Opole, które będą zużywać około 6 mln ton węgla rocznie.

– Tauron buduje blok w elektrowni Jaworzno. Koszt inwestycji wyniesie ok. 5,5 mld zł. Tauron Ciepło podpisał w czerwcu 2013 r. umowę z Elektrobudową na budowę bloku energetycznego BC-50. Wartość inwestycji około 600 mln zł.

– Enea zawarła we wrześniu 2012 r. umowę na budowę bloku w Elektrowni Kozienice. Konsorcjum Polimex-Mostostal i Hitachi Power Europe zaoferowało cenę 6,3 mld zł. Uruchomienie bloku planowane jest na 2017 rok.

– Energa planuje budowę elektrowni gazowo-parowej w Grudziądzu. Przetarg na wykonanie nie został jeszcze rozstrzygnięty.

Zestawienie to wskazuje, że spółek energetycznych nie stać na to, by ich zyski wyciekały do górnictwa.

Zapotrzebowanie na węgiel

W latach 2007–2013 PKB Polski wzrósł o 19,8 proc., zaś zużycie energii elektrycznej wzrosło tylko o 3,8 proc. To znaczy, że wzrost PKB o 1 proc. zwiększa zapotrzebowanie na energię o 0,16 proc. W najbliższych latach można się spodziewać, że wzrost zapotrzebowania na energię będzie jeszcze mniejszy. Będzie to efektem polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej, która wymusza stosowanie energooszczędnych technologii. Wymusza też zwiększenie udziału energii wytwarzanej z odnawialnych źródeł, a tym samym mniejsze jest zapotrzebowanie na energię z węgla kamiennego.

Z eksploatacji będą wycofywane zużyte bloki energetyczne, mające niższa sprawność, a na ich miejsce będą budowane nowe, zużywające mniej paliwa. Wszystko to sprawi, że zapotrzebowanie na węgiel ze strony elektrowni zawodowych spadnie. W roku 2006 zużywały one 53 mln ton węgla, w 2013 r. 46 mln ton.

Według prognoz rządowych w roku 2020 zapotrzebowanie energetyki zawodowej na węgiel kamienny spadnie do 40 mln ton, zaś w roku 2030 w pierwszym wariancie spadnie do 22 mln to, zaś w drugim, wzrośnie do 44 mln ton. Ten drugi scenariusz wydaje się nieprawdopodobny z uwagi na przyjęty przez Unię Europejską program dalszego obniżania emisji CO2.

Prognoza rządowa zakłada, że popyt na węgiel innych grup odbiorców, poza energetyką zawodową (drobni odbiorcy, ciepłownie, przemysł i budownictwo) utrzyma się na dotychczasowym poziomie – 31 mln ton rocznie. W ciągu ostatnich sześciu lat popyt tej grupy praktycznie się nie zmienił. Założenie, że nie zmaleje ono do roku 2020, a tym bardziej do roku 2030 jest ryzykowne. Piece węglowe powszechnie stosowane w wielu miejscowościach powodują, uciążliwe dla mieszkańców, zanieczyszczenie środowiska. Wiele gmin stara się zmienić tę sytuację, wykorzystując do tego celu fundusze unijne. W ciepłowniach, zużywających ok. 6 mln ton rocznie węgla niewydajne kotły są i będą zastępowane przez nowe, zużywające mniej węgla lub wykorzystujące inne nośniki energii.

Kopalnie, które dziś są kontrolowane przez Skarb Państwa będą musiały konkurować z Bogdanką, która zwiększa wydobycie i sprzedaż oraz z nowymi kopalniami, budowanymi przez prywatnych inwestorów. Należy założyć, że w roku 2020 zapotrzebowanie krajowego rynku na węgiel wyniesie ok. 70 mln ton, z czego dużą część będzie zaspokojona przez podmioty prywatne.

Warto przy tym zauważyć, że eksponowanie europejskiej polityki energetyczno-klimatycznej, jako głównego zagrożenia dla polskiego węgla jest przesadzone. Nawet bez opłat za emisję popyt na węgiel będzie malał, wraz z rozwojem nowych technologii energooszczędnych i zmianą struktury przemysłu.

W miarę tworzenia wspólnego rynku energetycznego w Europie (unii energetycznej) będzie następowała konwergencja cen energii uzyskiwanych przez producentów. Wzrośnie handel energią w skali całej Unii, a tym samym presja konkurencyjna. Już obecnie ceny hurtowe energii w Polsce są o ponad 30 proc. wyższe niż w sąsiednich krajach: Niemczech, Czechach, Słowacji, Szwecji. Choćby z tego powodu nie ma możliwości przerzucenia na energetykę kosztów, wynikających z nieefektywności kopalń węgla.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Zdaniem ekspertów, spółki energetyczne mogą być skutecznym właścicielem kopalń. W ich interesie będzie wymuszanie obniżki kosztów wydobycia. Powinny być jednak sprywatyzowane, gdyż w przeciwnym wypadku będą narażone na polityczne naciski.

Trzeba też zdawać sobie sprawę z tego, że im lepszy nadzór właścicielski i wyższa efektywność kopalń, tym wyższa wydajność pracy i mniej miejsc pracy w górnictwie. Popyt na węgiel w kraju będzie spadał, a eksport będzie w najlepszym wypadku równy importowi. Do roku 2020 w górnictwie węglowym zatrudnienie zmniejszy się do około 50 tys. I nie należy wśród górników podtrzymywać złudzeń, że da się uniknąć tego procesu.

(infografika DG/CC BY-NC-SA Trisha Weir)
(infografika Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ukraina walczy o eksport zbóż

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jeżeli kraj eksportował co roku 50 mln ton pszenicy i kukurydzy, czy 15 mln ton wyrobów stalowych, a nagle może wywozić ułamek tego wolumenu, to ma wielki problem gospodarczy. Przeżywa go Ukraina, walcząca z agresorem.
Ukraina walczy o eksport zbóż