Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Gospodarka rozwija się gorzej niż prognozowano w styczniu, ale tylko trochę

Czeka nas wyraźnie słabsze drugie półrocze – to zgodna diagnoza ekonomistów, którzy w styczniu przedstawili prognozy dla polskiej gospodarki. Eksport nie będzie już motorem dla PKB, tak samo jak konsumpcja, która spadnie na skutek rosnącego bezrobocia i oszczędności w firmach.
Gospodarka rozwija się gorzej niż prognozowano w styczniu, ale tylko trochę

CC BY-NC-SA the justified sinner

Czego można spodziewać się w drugiej połowie roku? Obserwator Finansowy zapytał uczestników styczniowej konferencji „Co nas czeka w 2012 roku”, jak dziś widzą perspektywy polskiej gospodarki. Ich prognozy są dziś mniej optymistyczne niż pół roku temu, ale tylko trochę.

Prof. Maria Drozdowicz-Bieć (BIEC)

Wzrost PKB może wynieść nawet 3 proc. ale może być też trochę niższy – w okolicach 2,7 proc. Wyraźnie widać, że siada eksport, a jeszcze bardziej import. Udział eksportu w strukturze PKB będzie zatem dodatni, ale znacznie mniejszy niż jeszcze niedawno. Po drugie przestają rosnąć inwestycje. Pod koniec roku one zupełnie wygasną nie tylko ze względu na czynniki sezonowe, ale po prostu dlatego że nie będzie pieniędzy. Co gorsza dotyczyć to będzie obu rodzajów inwestycji – tych finansowanych ze środków budżetowych i inwestycji sektora prywatnego. Po trzecie im bliżej końca roku tym bardziej kurczenie spożycia indywidualnego będzie się nasilać. Przedsiębiorstwa będą bowiem zmuszone do redukcji zatrudnienia i wynagrodzeń.

Wielkim znakiem zapytania pozostaje inflacja. Głównie dlatego, że bardzo trudno przewidzieć co będzie z cenami żywności na rynkach globalnych. A żywność w naszym wskaźniku CPI wciąż odgrywa bardzo dużą rolę. Przeciętny Kowalski wydaje na nią 24 proc. dochodów. Co więcej u nas wskaźnik inflacji liczy się w sposób, który powoduje że rok bazowy i krótkookresowe wahania cen mają na niego duży wpływ. Na świecie tymczasem wskaźnik inflacji liczy się średniorocznie tzn. średnią z 12 miesięcy do średniej z poprzednich 12 miesięcy i to wyrównuje krótkookresowe wahania.

Biorąc to pod uwagę uważam, że Rada Polityki Pieniężnej obniży do końca roku stopy procentowe o 25 punktów bazowych i nie będzie ich dalej obniżać, chyba że będzie pod silną presją sygnałów, że gospodarka słabnie. W Polsce inflacja wciąż jest uporczywie wysoka. Skłonność do podnoszenia cen jest znacznie wyższa niż skłonność do ich obniżania w czasie dekoniunktury. Jeśli RPP weźmie to pod uwagę to być może nie opuści stóp poniżej 4,5 proc.

Prof. Stanisław Gomułka (BCC)

Na początku roku mówiłem o presji rynków finansowych nie tylko na Polskę ale na wiele rządów, gdzie dług publiczny jest wysoki, albo zaufanie rynków nie jest nadmierne. Okazało się jednak, że na nasze obligacje jest duży popyt, a złoty wyraźnie się umacnia. Można to tłumaczyć zmianą sentymentu na globalnym rynku finansowym – inwestorzy przestali godzić się na małe zyski kosztem iluzorycznego bezpieczeństwa. Dlatego nie inwestują już tak chętnie na przykład w amerykańskie obligacje.

Przewidywałem, że tak może się stać szacując na koniec roku kurs euro na 4,1 a dolara na 3,1 złotego. Widzę potencjał do dalszej aprecjacji złotego. Nie był bym specjalnie zaniepokojony gdyby kurs wynosił nawet 3,7-3,8 zł za euro. Taki poziom nie powinien mieć nadmiernie negatywnych skutków dla naszego eksportu. Oczywiście eksporterzy wolą słabszego złotego, bo wtedy wartość w naszej walucie eksportu jest wyższa, więc ich zyski także, ale radzili sobie całkiem dobrze nawet cztery lata temu z kursem w okolicy 3,3 –3,4 złotego za euro. Średnia zyskowność eksportu nie różniła się wtedy specjalnie od średniej zyskowności w przemyśle.

Eksportowi bardziej zaszkodzi sytuacja zewnętrzna, bo w Europie stagnacja gospodarcza, a gdzieniegdzie nawet recesja powoduje obniżenie popytu, także na nasze produkty. Dlatego byłem zdziwiony, że na początku roku moi koledzy szacowali wzrost gospodarczy w 2012 roku na 3 proc. Ja nie zmieniam zdania, że to będzie 2,5 proc. Było przecież jasne, że rząd zamierza zmniejszać inwestycje publiczne mniej więcej od połowy roku. Przy tempie wzrostu gospodarczego poniżej 4 proc. musimy mieć wzrost stopy bezrobocia, a więc niski wzrost płac i w związku z tym niski wzrost konsumpcji.

Spadające jednostkowe koszty pracy przyczyniają się do zmniejszenia inflacji w dłuższym terminie. W krótszym okresie taki sam efekt przynosi umacnianie się złotego. Po drugiej stronie mamy jednak rosnące ceny żywności i niektórych surowców, bo mieliśmy dosyć kiepski rok w rolnictwie. Mimo to nie wykluczam obniżki stop procentowych do 4,5 proc. do końca roku.

Tabelka

Dr Bohdan Wyżnikiewicz (IBnGR)

Polskę czeka łagodne spowolnienie. I jest to tylko spowolnienie wzrostu, tymczasem słuchając niektórych wypowiedzi można odnieść wrażenie, że jesteśmy u progu recesji. W pierwszym kwartale mieliśmy 3,5 proc. wzrostu PKB. Drugi kwartał będzie trochę gorszy, a na koniec roku obniżyłbym prognozę wzrostu nieznacznie – do 2,8 proc. Ta druga połowa roku będzie gorsza i już mamy tego przejawy. Przede wszystkim w eksporcie będzie gorzej, bo w odróżnieniu od sytuacji z 2009 roku złoty się nie osłabia tylko umacnia. Poza tym lekko słabnie spożycie indywidualne.

Inwestycje publiczne także spadają, ale za to przedsiębiorcy nieoczekiwanie zaczynają pożyczać w bankach, a więc najprawdopodobniej chcą więcej przeznaczać na inwestycje. Jest szansa, że te inwestycje prywatne w jakiś sposób zrekompensują mniejsze wydatki publiczne. Oczywiście jeśli przedsiębiorcy nie będą bombardowani negatywnymi informacjami o przyszłości naszej i europejskiej gospodarki. Wówczas bowiem mogą zmniejszyć zamówienia, zwolnić ludzi i niejako sami sobie ten kryzys wykraczemy.

Obniżam znacznie prognozę inflacji. Z poprzedniej 3,7 proc do 3,2 proc. przede wszystkim z powodu aprecjacji złotego. Niemniej uważam, że zwalniającej gospodarce przydałby się powrót stop procentowych do poziomu 4,5 proc.

Prof. Witold Orłowski (PwC)

Na początku roku szacowałem wzrost PKB między 2, a 3 proc. Teraz jestem skłonny przyjąć dolne strefy tego przedziału. Moim zdaniem PKB w 2012 roku wyniesie 2,4 proc. Głównie dlatego, że Europa Zachodnia zmierza w stronę recesji głębszej niż mieliśmy nadzieję, że będzie.

Musimy sobie wybić z głowy, że jesteśmy bezpieczną przystanią, niemal drugą Szwajcarią. Tylko krótkookresowo jesteśmy krajem postrzeganym jako zyskowny i stosunkowo bezpieczny. Tym którzy twierdzą inaczej chciałbym przypomnieć, że złoty nigdy nie wyglądał solidniej niż w wakacje 2008 roku. W pewnym momencie dolar kosztował nawet poniżej 2 zł. I po nagłym wzmocnieniu przyszło nagłe osłabienie. Wciąż nie wykluczałbym więc ryzyka, że słaby złoty może przyczynić się do zwiększenia inflacji.

Uważam, że mamy do czynienia nawet ze zjawiskiem stagflacyjnym spowodowanym wysokimi cenami surowców i żywności. Dlatego podtrzymuję prognozę, że inflacja rok do roku wyniesie 4 proc. i nie zgadzam się z tymi, którzy przewidują jej nagły spadek. Oczywiście ta sytuacja stagflacyjna – jednocześnie wyhamowanie wzrostu przy utrzymywaniu się wyraźniej presji inflacyjnej wiąże ręce Radzie Polityki Pieniężnej. Z punktu widzenia wzrostu gospodarczego należałoby bowiem stopy obniżać, z punktu widzenia inflacji podwyższać.

Myślę jednak, że zwycięży przekonanie, że większym zagrożeniem jest nadmierne osłabienie wzrostu gospodarczego i RPP obniży stopy do poziomu 4,5 proc. choć moim zdaniem można obniżyć je jeszcze bardziej.

> Styczniowe prognozy tych ekspertów

Marek Pielach

CC BY-NC-SA the justified sinner
Tabelka
(opr. DG)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane