Im gospodarka bardziej rynkowa, tym większy wpływ kursu na ceny

Kiedy złoty się osłabia, rosną ceny towarów importowanych. Badania dr Jana Przystupy i Ewy Wróbel z Instytutu Ekonomicznego NBP pokazują jak dokładnie działa ten kluczowy mechanizm gospodarki.
Im gospodarka bardziej rynkowa, tym większy wpływ kursu na ceny

(CC BY-NC-SA tenloginbedziewolny)

Obserwator Finansowy: Po co w banku centralnym prowadzi się badania nad współczynnikiem  przeniesienia (pass-through) zmian kursu na inflację?

Jan Przystupa: Żeby lepiej prognozować inflację. Współczynnik przeniesienia to wpływ zmian kursu walutowego na ceny. Formalna definicja dotyczy wpływu zmian kursu na ceny towarów importowanych. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby badać efekt przeniesienia zmian kursu walutowego na ceny konsumpcyjne, czyli  na inflację lub na ceny producenta.

Przypuśćmy, ze złoty osłabia się o 10 proc. względem euro w ciągu roku. Prawo jednej ceny każe nam się spodziewać, że ceny dóbr importowanych ze strefy euro wzrosną o 10 proc.

JP: Gdyby tak rzeczywiście było, współczynnik przeniesienia byłby równy 1. Ale, jak się okazuje, prawie nigdy tak nie jest. Ceny importu zmieniają się mniej niż kurs walutowy. W większości krajów współczynnik przeniesienia mieści się w zakresie 0,7 – 0,8. Według naszego badania pass-through dla cen importowych w Polsce nieco przekracza 0,7 po 8 kwartałach od zmiany kursu złotego.

Dlaczego współczynnik przeniesienia na ceny importowe jest bardzo podobny w różnych krajach? Biorąc pod uwagę zróżnicowanie krajów pod względem wielkości, zamożności, itd. Jest to dosyć zaskakujące, czyż nie?

JP: Raczej nie. Mówimy o krajach o gospodarce rynkowej, mniej lub bardziej otwartych, które w większości są biorcami cen.  Każdy z tych krajów coś eksportuje i importuje, a trzeba pamiętać, że efekt pass-through odnosi się tylko do zmiany kursu i cen, nie do konkretnych towarów, które się importuje, ani udziału importu w PKB. Wyjątkiem są  Stany Zjednoczone, w których efekt przeniesienia jest znacznie mniejszy. Badania MFW pokazują, że wynosi on ok. 0,3. Jest to zrozumiałe, bo Stany Zjednoczone, za względu na status dolara jako waluty międzynarodowej i wielkość swojej gospodarki stanowią punkt odniesienia dla innych. Kiedy zmienia się kurs dolara względem jakiejś innej waluty, dostosowanie cen przebiega raczej w tym drugim kraju, a nie w Stanach Zjednoczonych.

Przypuśćmy, że mamy już określone pass-through dla cen importowych. Czy w tej sytuacji warto się jeszcze zajmować badaniem pass-through dla cen konsumpcyjnych? Może tę wartość da się w prosty, algebraiczny sposób wyliczyć przez uwzględnienie jaka część koszyka dóbr konsumpcyjnych pochodzi z importu?

JP: To nie wystarczy. Produkty importowane w Polsce stanowią 18 proc. koszyka nabywanego przez statystyczne gospodarstwo domowe. Ale to nie uwzględnia wpływu pośredniego, czyli zmian cen surowców i półproduktów na ceny producenta i w końcu na ceny konsumpcyjne. Dlatego badanie efektu pass-through w odniesieniu do cen konsumpcyjnych nie jest trywialnym problemem badawczym.

Według przeprowadzonych przez państwa badań, współczynnik przeniesienia dla cen konsumpcyjnych spadł między 2002 a 2008 rokiem o połowę, z 0,42 do 0,21. Jak to można wytłumaczyć?

Ewa Wróbel: Jest to efekt transformacji gospodarki. Przed 1998 rokiem raczej trudno było mówić, że mamy w pełni gospodarkę rynkową. Do czasu przeprowadzenia badania, tj. w 2002 r., mieliśmy raptem 4 lata w miarę normalnej gospodarki rynkowej. W 2004 r. nastąpiła kolejna  ważna zmiana. Weszliśmy do Unii Europejskiej, dzięki czemu Polska musiała zaadaptować wiele mechanizmów charakterystycznych dla gospodarek starych krajów Unii. Kolejny czynnik, to sukces polityki antyinflacyjnej, a efekt, to spadek wskaźnika pass-through do poziomu charakteryzującego gospodarki „starej” Unii w latach 80-tych.

Stwierdzili państwo także, że efekt przenoszenia w odniesieniu do cen konsumpcyjnych nie jest symetryczny.

JP: Występuje kilka rodzajów asymetrii – związana z kierunkiem zmian kursu (aprecjacja/deprecjacja), z siłą zmian kursu oraz z cyklem koniunkturalnym.

I tak, jeśli jest deprecjacja lub aprecjacja jest mniejsza niż 2 proc. – efekt pass-through jest wysoki, rzędu 0,24. Jeżeli aprecjacja jest większa niż 2 proc. współczynnik przeniesienia spada do ok. 0,02-0,07.

Czyli firmy nie obniżają cen towarów importowanych, gdy złoty dynamicznie się wzmacnia i zatrzymują powstałą różnicę?

JP: Tak  to może wyglądać  z punktu widzenia importera.
EW: Ponadto, przy dużej  zmienności kursu walutowego, nie wszystkie zmiany przenoszą się na ceny. Częsta zmiana cen stanowi dla firm dodatkowy koszt (tzw. menu cost).
Jak reagują ceny konsumpcyjne na zmiany kursu w różnych fazach cyklu koniunkturalnego?

EW: W różnych fazach – różnie. Współczynnik przeniesienia jest największy we wczesnej fazie ekspansji (może przekraczać 0,27), obniża się do 0,18-0,19 w szczycie cyklu i spada do zera na początku recesji.  Jest to skorelowane ze zmianami zysku w cyklu koniunkturalnym, tj. oczekiwany wzrost zysku jest największy we wczesnej fazie ekspansji. Jest to związane ze wzrostem popytu. W takich warunkach firmy są skłonne do podwyższania cen. Stąd też efekt pass-through w tej fazie cyklu koniunkturalnego jest wysoki.

Badanie wykazało również, że w Polsce występują efekty pricing to market. Na czym polega to zjawisko?

JP: Firmy międzynarodowe ustalają różne ceny tych samych produków w różnych krajach. To znaczy że dostosowują swoją strategię do poziomu konkurencji, zamożności klientów i innych czynników. Na przykład niemiecki producent samochodów, po deprecjacji złotego o 4 proc. w stosunku do euro, nie podnosi odpowiednio ceny swoich produktów w Polsce. Rezygnuje z części swojej marży w imię zachowania udziału w rynku. Zawsze jednakże występowanie efektu pricing to market oznacza, że kraj, do którego to zjawisko odnosi się, w tym wypadku Polska, jest traktowany jako ważny, perspektywiczny rynek.

Rozmawiał Krzysztof Nędzyński

(CC BY-NC-SA tenloginbedziewolny)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane