Autor: Zsolt Zsebesi

Jest zastępcą redaktora działu krajowego w węgierskim dzienniku Népszava.

Gospodarka węgierska sterowana coraz bardziej ręcznie

Standard & Poor's pozostawiła węgierskie długi państwowe pośród innych „papierów śmieciowych”, zmieniając ich perspektywę na negatywną. Moody's pogorszyła oceny czterech banków komercyjnych. Bank Morgan Stanley przewiduje spadek tegorocznego PKB o pół procenta, choć dotychczas spodziewał się stagnacji. Pogarsza się wizerunek Węgier.
Gospodarka węgierska sterowana coraz bardziej ręcznie

(CC By NC SA guy incognito)

Wizerunek Węgier zaczął się obracać szybko w złym kierunku wskutek kilku ostatnich wydarzeń. Budapeszt nie oczekiwał aż tak krytycznego przyjęcia w Brukseli i Waszyngtonie zmian w węgierskiej konstytucji oraz decyzji o postawieniu na czele banku centralnego György’a Matolcsy’ego, który jest twórcą tzw. nieortodoksyjnej polityki gospodarczej. Najważniejszy i najbardziej dalekosiężny jest jednak trzeci powód, tj. coraz intensywniejsze przejawy stosowania przez rząd nierynkowych metod regulacji gospodarki i kontroli cen. Idą z tym w parze narastające dążenia do upaństwawiania kolejnych sektorów gospodarki węgierskiej.

O bezpośrednim przełożeniu tego niepokoju na życie gospodarcze kraju świadczy decyzja niemieckiego giganta energetycznego. Szef wschodnich interesów RWE podał na międzynarodowej konferencji w Pradze do wiadomości, że jego firma zmniejszy o 50 proc. wartość swoich inwestycji na Węgrzech. Martin Hermann uzasadnił to polityką węgierskiego rządu. Wyraził przekonanie że Bruksela uniemożliwi „naruszanie praw Unii”. Wyraził pogląd, że śladem RWE pójdą inne firmy energetyczne, skreślając nawet 80 proc. swoich węgierskich inwestycji.

Drugi niemiecki koncern energetyczny E-ON na razie milczy. Przypuszczalnie dlatego, że prowadzi negocjacje z rządem w sprawie zakupu jego węgierskiej filii gazowej przez państwową firmę dystrybucji energii elektrycznej MVM. Trwają jeszcze targi o cenę. Wcześniej, za wstępną zgodą premiera Viktora Orbána, była mowa o zapłacie w wysokości 800 miliardów forintów. Rząd chciałby jednak zbić cenę w okolice 500 miliardów.

E-ON oczekuje godziwej ceny, ale z drugiej strony chce jak najszybciej zwijać interes, który od lat przynosi miliardowe straty. Ich powodem jest polityka rządu trzymającego ceny detaliczne gazu ziemnego na sztucznie zaniżonym poziomie, a na dodatek zobowiązał firmy energetyczne do świadczenia swoich usług bez zysku. Polityka taka może oczywiście liczyć na poklask konsumentów, ale jednocześnie odstrasza inwestorów.

Cena gazu ważna dla każdego Węgra

Dlaczego rząd tak bardzo zaangażował się w sprawę ceny gazu? Koszty zakupu tzw. mediów to wyróżniająca się pozycja budżetów domowych. 40 proc. Węgrów żyje w biedzie, a za rok są kolejne wybory parlamentarne. Władze dbają o popuarność. Stąd działania prowadzące do zmniejszania cen detalicznych gazu ziemnego. Pierwsza obniżka (następne są planowane w połowie tego roku) przyniosła statystycznej rodzinie oszczędności w wysokości 1000 forintów, tj. ok. 12 zł miesięcznie.

W publicznej rozgrywce o ceny z firmami gazowymi rząd argumentuje, że są one najwyższe w Europie, ponieważ wydatki na gaz stanowią blisko 10 proc. dochodu jednej rodziny. To prawda, bo w 27 krajów członkowskich wskaźnik ten wynosi średnio 6 proc., ale prawda tylko częściowa. W Unii Europejskiej średnia cena jednej kilowatogodziny uzyskanej z gazu wynosi 6,25 eurocentów, a na Węgrzech – 5,6 eurocentów. Źródła problemu tkwią zatem bardziej w zbyt niskich dochodach ludności, niż w cenach gazu. Średnia pensja netto na Węgrzech wynosi w tej chwili 146 600 forintów, czyli ok. 2000 złotych.

Praktycznie każdy węgierski rząd próbował zdejmować z wyborców część ciężaru kosztów ogrzewania i gotowania. Metody były różne. Socjaliści opracowali skomplikowany system dotacji do cen w zależności od dochodów rodzin oraz od ilości zużywanego gazu (warunek ilościowy miał odwodzić np. od ogrzewania dotowanym gazem wody w domowych lub przydomowych basenach).

Rząd Fideszu natychmiast zerwał z podejściem socjalnym, podkreślając, że prawo do dotacji mają wszyscy, natomiast źródłem powszechniejszych uprawnień do tańszego gazu może być  „zmniejszenie nadzwyczajnych dochodów” firm gazowych połączone z regulowaniem cen.

Kiedy zatem w 2011 roku doszło do tego, że przedsiębiorstwa gazowe zajmujące się dostawami gazu dla ludności zaczęły sprzedawać swoje usługi z wymuszoną stratą, rząd zaproponował im wycofanie się z interesu, a kiedy nie zareagowały entuzjastycznie i zaczęły odwoływać się do sądów – parlament uchwalił zakaz sprzedaży gazu z zyskiem.

W Europie nie ma drugiego takiego kraju, w którym gaz grałby tak poważną rolę w życiu codziennym jak na Węgrzech. Aż 80 proc. rodzin ogrzewa nim mieszkania i gotuje na nim obiady, a 70 proc. zapotrzebowania pokrywane jest z importu. Często Węgry porównuje się pod względem zależności od gazu z Holandią, ale Holendrzy należą do ekskluzywnej grupki państw europejskich cieszących się statusem eksportów gazu netto. Własne wydobycie gazu ziemnego wynosi na Węgrzech 2,5-3,0 mld m sześc.rocznie, a zapotrzebowanie – 10 mld m sześc., przy czym w roku 2007 wynosiło 14 mld m sześc.

Po zmianie ustroju bardzo szybko uporano się z zapewnieniem infrastruktury technicznej. W roku 1992 jeszcze tylko 20 proc. węgierskich miejscowości (w tym wsi) miała przyłącza do krajowej sieci gazowej, a w roku 2005 było to już powyżej 90 procent. W roku 1992 r. z gazu korzystało 45 proc. węgierskich gospodarstw domowych, a w 2005 r. wskaźnik ten urósł do ponad 78 proc. Proces zaczął się odwracać od 2007 r.  Do 2011r.  aż 90 tysięcy rodzin odłączyło się od sieci.

Powód był natury ekonomicznej – w latach 90-tych ceny gazu wzrosły czterokrotnie, a w XXI wieku jeszcze o kolejne półtora razu. Na początku 2012 r. ponad 100 tysięcy rodzin było odłączonych od sieci, a ich zaległości w opłatach za gaz wynosiły 25 miliardów forintów (statystyki ujmują zadłużenie osób zalegających ponad 3 miesiące z zapłatą). Głównym powodem wzrostu cen krajowych gazu jest umowa z Rosją, która uzależniała cenę gazu od „orbitujących” cen ropy.

Zamiana walut na forinty

Ludność ma wielkie i niekończące się zmartwienie z gazem, a eksperci zachodzą w głowę co mogą przynieść zmiany w Węgierskim Banku Narodowym. Jego prezesem jest od 1 marca „prawa ręka premiera”, jak sam Orban nazwał byłego ministra gospodarki Matolcsy’ego. Konkretnie wiadomo bardzo mało, ale dochodzą wieści o nowych planach rządu w sprawie długów dewizowych przedsiębiorstw i ludności. Wśród obserwatorów panuje przekonanie, że rząd chce przewalutować zadłużenie na forinty z użyciem środków banku centralnego.

Rynek jest zaniepokojony z dwóch powodów. Pierwszy, że wraz z ewentualnym użyciem rezerw dewizowych banku narodowego rząd ryzykuje stabilność forinta, np. w wypadku spekulacyjnego ataku na węgierską walutę. Drugi, że rząd dąży do osłabiania kursu forinta, aby w ten sposób wesprzeć eksport, a także rozniecać inflację i w jej ogniu „spalać” długi państwowe, co oznacza przerzucanie na ludność jeszcze większych ciężarów kryzysu.

Chodzi o niemałe pieniądze. Zobowiązania małych i średnich firm z tytułu kredytów dewizowych wynoszą 1100 mld forintów. Oprocentowanie kredytów w dewizach jest w dalszym ciągu dużo korzystniejsze niż kredytów w forintach. Za forinty w kredycie trzeba dać 8-10 procent, czyli dwa razy więcej niż za kredyty w silnych walutach międzynarodowych. Jeśli zatem miałoby dojść do „wymiany” franków w kredycie na forinty, to biorąc pod uwagę relacje z rządem i względy polityczne, można liczyć, że bank narodowy nie zaprzestanie cyklu obniżek swojej stopy podstawowej.

Suma zadłużenia ludności w dewizach wynosi według szacunków 3700 mld forintów, czyli ok. 12,4 mld euro. Rząd chciałby – jak się spekuluje –  wymienić z tego 2,5 mld euro na 750 miliardów forintów. Kwota nie wzięła się znikąd – taka jest wartość kredytów osób indywidualnych, nie obsługiwanych dłużej niż trzy miesiące. Jest jeszcze ok. 1,7 mld euro (514 miliardów forintów) w kredytach już raz poddanych restrukturyzacji.

Na razie są to tylko przypuszczenia, ale mówi się, że z rezerwy banku centralnego pójdzie na zamianę 2,5 – 3,0 mld euro. Budżet też dostałby za swoje, ponieważ rozpatrywana miałaby być również propozycja umorzenia 45-55 proc. długów poddanych tej operacji. Alternatywa dla obciążenia kosztami to ponowne zaproszenie banków komercyjnych do podejścia do kasy w celu „uregulowania” rachunków za operacje rządu z ich zasobów.

OF

(CC By NC SA guy incognito)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Po agresji Rosji Na Ukrainę, która spowodowała szokowy wzrost cen surowców energetycznych, ożyły obawy o trwałość postpandemicznego ożywienia gospodarczego. Konflikt zbrojny pokazał jednocześnie skalę uzależnienia krajów członkowskich UE od dostaw węglowodorów i węgla z Rosji.
Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji